Witam
Cisza jaką mam głowie i przerażenie jakie odczuwam pewnie nie jest Wam obce, przeczytałam wiele postów, waszych odpowiedzi i sugestii
Staram się zebrać to w całość, ale nie jest łatwo mama trzy tygodnie temu otrzymała wyrok.
Rak trzustki z przerzutami na wątrobę i płuca, żółtaczka mechaniczna, której nie udało się zbić [dren zewnętrzny nie zadziałał] cukrzyca i ogólny zły stan, a zaczęło się od dużego spadku wagi i bóli przy kręgłosłupie.
Resztę dopiszę jutro, jak znowu siądę przy komputerze.
Na chwilę obecną szukam informacji dot.klinik bólu i kogoś kto dobrze dobierze mamie dobór leków przeciwbólowych.
Jeśli mogę prosić jeszcze o kontakt do jakiegoś lekarza w okolicach Poznania, chcielibyśmy jeszcze konsultować sposób opieki w domu i możliwości jakiegoś dalszego leczenia, u nas w Lesznie niestety lekarze nie są w stanie już nic więcej zrobić i wypisują mamę jurto rano z drenem w brzuchu....
Witam,wiem co przeżywasz,u nas też zaczęło się od kręgosłupa:-(Napisz dlaczego mamie nie odbarczono endoskopowo dróg żóciowych?Ból w nowotworach tego typu jest jednym z najgorszych do opanowania,na mojego tate nie działało nic!!!!zapytaj o neurolize splotu trzewnego.A chemia?odmówiono jej?Postaraj sie wzmocnic mamę psychicznie i fizycznie,nie mówię,że będzie ok bo cięzkie chwile przed wami-jednak celebrujcie czas jaki wam został Nawet gdybys poprosiła o domową opieke paliatywna(skierowanie wystawia lekarz)to i tak mama nie musi wiedziec,że to hospicjum,tak nam poradzono...przykro mi:-(
_________________ Dla mnie to nic. Nowe milenium, nowy wiek czy nowy rok. Dla mnie to jeszcze kolejny dzień, kolejna noc. Słońce, księżyc, gwiazdy pozostaną te same...
Bezradność jest czasami taka wielka że przerasta nas w 100 %
Tysiące pytań w głowie na które brak odpowiedzi, brak możliwości pomocy osobie nam bliskiej....
Życzę Tobie i Mamie abyście długo mogły cieszyć się sobą i zwalczały chorobę dzielnie.
Witaj Ewo67 mamie nie założono protezy tylko dren zewnętrzny i okazało się że to nie pomaga...a od dwóch dni mama jest już z nami w domu, bo w szpitalu stwierdzili, że nie mogą już nic dla niej zrobić :( to co się dzieje od piątku przerosło mnie już wielokrotnie choć jestem waleczną babą i nie poddaję się marazmowi sytuacji. Pomimo skierowania do hospicjum domowego nie otrzymaliśmy tam pomocy gdyż 11 osób przed nami też czeka w kolejce _ biedni Ci wszyscy ludzie może też tak cierpią, więc różnymi drogami dotarłam prywatnie do jednego z lekarzy z hospicjum i ściągnęłam go do nas. Jutro jadę tam jeszcze raz i będę chyba na kolanach błagać o jakąkolwiek pomoc, bo nie wiemy jak mamie pomagać aby nie zaszkodzić... Lekarz przypisał Morfinę i kilka innych zasklepiających się leków ale teraz jestem w pracy i nie mam listy przy sobie, przez motylek podajemy je mamie co 4 jeden i 6 drugi... do tego niemożność poruszania się mamy i ciągłe leżakowanie sprawia że czuje się coraz gorzej _ a i w oczach widzę rosnące przerażenie i chęć zadania nieuniknionego pytania "...co się ze mną tak na prawdę dzieje...", mama nie pytała o to do tej pory.... wiem jaka jest odpowiedź niestety będzie coraz gorzej bo wątroba i trzustka są tak rozlegle zajęte, że wielu lekarzy odpowiedziało to samo, bez możliwości chemii paliatywnej nie można nic zrobić, a żółtaczka i stan ogólny mamy ją wyklucza...
Jeszcze się nie rozpadłam i zamierzam góry przenosić, tylko gdzie te góry?????
Dziękuję za słowa wsparcia i wszelkie sugestie, nawet nie wiecie jak trudno początkującemu połapać się w tych wszystkich sytuacjach i realiach dnia codziennego...
Sylwia, jesteś niesamowicie dzielna. Za nic nie domyśliłabym się, że jesteś "początkująca". Niejeden z nas mógłby się od Ciebie uczyć takiego podejścia. Życzę Ci, aby tych sił starczyło jeszcze na bardzo długo. Czy jest u Was jakakolwiek szansa na chemię paliatywną?
Witaj Agnese, niestety mama ma tak wysoki poziom bilurbiny, że jakakolwiek chemia jest wykluczona. Wczoraj wyprosiłam w centrum onkologicznym hospicjum domowe; udało się ze względu na stan zdrowia i stany bólowe, przyznano nam wizyty domowe lekarzy i pielęgniarek. Już dzisiaj był lekarz i niestety nie miał dla nas dobrych wiadomości, mama od wczorajszego wieczora zachowuje się bardzo nerwowo i nie można złapać z nią kontaktu. Lekarz potwierdził prawdopodobieństwo dostania się bilurbiny do mózgu i oświadczył, iż istnieje ryzyko odejścia jej w najbliższych dniach....
Jak mało czasu nam zostało, po prostu człowiek jest bezsilny w tej całej sytuacji i nie wie czego może się spodziewać.
Żal do życia, że tak szybko ucieka i wymyka się z rąk...łzy których już mi brakowało duszone w gardle, aby nie pokazać swoich emocji, rodzina która w oczach ma przerażenie...co mam im mówić, jak powiedzieć że nawet pożegnać się mogą nie zdążyć... chyba nadszedł czas na pytania bez odpowiedzi.
Sylwia, to dobrze, że hospicjum domowe przyjęło Was pod opiekę. W tych trudnych chwilach, kiedy człowiek czuje się tak strasznie zagubiony, ich pomoc bywa nieoceniona. Najważniejsze to otoczyć Mamę miłością i zapewnić Jej teraz spokój. Jesteście cały czas przy Niej, a to naprawdę znaczy bardzo dużo. Pozdrawiam i przesyłam ciepłe myśli.
Dziś w południe mama odeszła, pozostała pustka i żal do życia, ale wiem że tak jest lepiej, koniec cierpienia i bólu. W dniu gdy dowiedziałam się co jest mamie marzyłam tylko o jednym aby nie cierpiała, a dwa ostatnie dni były straszne. Żadne leki nie pomagały, a ból nasilał się ...
Dziękuję za wsparcie
Sylwia
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum