Witam
U mojego męża stwierdzono
nowotwór złośliwy niedrobnokomórkowy w lutym 2012r. Guz był umiejscowiony
w górnym płacie lewego płuca, więc podczas operacji usunięto część tego płata i zalecono leczenie onkologiczne. W usuniętych węzłach chłonnych nie stwierdzono komórek nowotworowych. Jednakże
w tym samym czasie okazało się, że w płucach obecna jest bakteria Mycobacterium kansasii (niszcząca płuca). Po konsultacjach pulmonolog w porozumieniu z onkologiem zdecydowali, że w pierwszej kolejności trzeba z nią walczyć (zażywa się 3 antybiotyki przez pół roku, m.in. z tego co pamiętam mocno obciążających wątrobę), a
chemioterapia prowadzona równolegle nie jest wskazana. Wobec powyższego
zastosowano radioterapię,
bakterię wyleczono (tak było na wynikach).
Około
4 miesiące po operacji zaczęły się problemy z oddychaniem, pojawiły się ataki kaszlu, gdyż w jamie opłucnowej gromadził się płyn w znacznych ilościach. Początkowo pulmonolog ściągał go dwukrotnie, a następnie skierował na
zabieg "pudrażu", który to zabieg miał miejsce w lipcu 2012. Po tym zabiegu stwierdzono
przerzuty do opłucnej.
We wrześniu 2012, po zakończeniu kuracji antybiotykowej, zastosowano chemioterapię, ale z oporami ze względu na znaczną utratę wagi przez męża w czasie całego leczenia. Miały być podawane 3 cytostatyki dożylnie, jednak ze względu na stany zapalne żył zażywał doustnie Navelbine.
Właściwie już od czasu, gdy pojawiły się problemy z gromadzeniem płynu
mąż czuł się bardzo słabo, mimo w miarę dobrego apetytu, szybko męczył się. Pojawiły się bóle lewej strony klatki piersiowej.
Cały czas podczas chemioterapii i do dziś zażywa Megalię i Zaldiar, a podczas napadów kaszlu Ventolin.
Po zakończonym cyklu chemioterapii w lutym 2013 przeprowadzono tomografię komputerową,
Ze względu na pojawiające się duszności ( płytki oddech) około stycznia 2013 pulmonolog zalecił stosowanie tlenu.
Badania wykazały bardzo niski stopień utlenienia krwi. Mąż stosował tlen kilka razy dziennie po 10-15 minut, później dużo dłużej, ale pojawiły się bóle głowy, a
efektów dodatnich nie było.
W tej sytuacji w miejscu dotychczasowego leczenia nie proponowano żadnego leczenia, a samopoczucie męża cały czas się pogarszało.
Zdecydowaliśmy się na wizytę w innym ośrodku onkologicznym (czerwiec 2013). Po wykonaniu TK stwierdzono, że chemioterapia nie jest konieczna, wyniki są w miarę niezłe, a mąż został wypisany w stanie określonym jako średnio dobry do domu. W szpitalu cały czas dojadał, gdyż jedzenie szpitalne było niewystarczające.
W przeciągu ostatnich 2 dni, stan bardzo się pogorszył, mąż praktycznie nie jest w stanie się samodzielnie poruszać. Apetyt zupełnie zniknął, a każda łyżeczka jedzenia/płynu powodowała odruch wymiotny. Podaliśmy Metoclopramidum (z zaleceniami ze szpitala). Po zastosowaniu mąż zaczął przyjmować wodę/sok Nonivita/herbatę, zjadł też niewielki półpłynny posiłek. W ciągu dnia jest w stanie siedzieć/leżeć, o chodzeniu nie ma już mowy :((((
Cały czas jest bardzo słaby, wydaje nam się, że chodzi o brak utlenienia krwi / płytki oddech.
Obecnie mąż jest często pod tlenem z koncentratora.
Dzisiaj był lekarz rodzinny, stwierdził, że przepisane są właściwe leki. W razie duszności wzywać pogotowie.
Nie chcemy go na siłę pchać do szpitala, skoro do tej pory żadnej spektakularnej poprawy (w oddychaniu) nie było.
Nie wiemy czy dobrze robimy, ale może lepiej że mąż jest w domu wśród bliskich.
Leki, które mąż bierze:
Megalia
Zaldiar
Metoclopramidum - na poprawienie apetetu, zlikwidowanie refulksu żołądkowego
MST 10mg - morfina
Clexane - zastrzyki przeciwzakrzepowe (dopiero od wczoraj)
Osłonowo: Nolpaza
Doraźnie: Ventolin - w razie duszności
Wyniki przedostatnich badań (ostatnie niestety zostały w szpitalu)
[ Dodano: 2013-06-30, 11:35 ]
Niestety w nocy mąż odszedł.
Kochany mąż, tato, dziadek, teściu.
Może powinniśmy wejść na to forum wcześniej.