Mama została przyjęta w poniedziałek na Oddział. Z tym, że nie miała siły w ogóle chodzić. Nie miała siły się ubrać. Po szpitalu woziłem ją na wózku.
Mama wczoraj miała problem z oddychaniem, nawet mówienie sprawiało jej problem. Nie mogła wstać z fotela, nie mogła położyć się na łóżku. W okolicach łopatki wyczułem guzek.
Dzwoniłem dziś do Mamy, mówiła, że jutro chce ze mną porozmawiać Ordynator...
...zapewne po to, żeby powiedzieć mi, że kończą leczenie...
_________________ Łukasz-----------------------------------------------------
Mama - 19.02.1961 - 18.11.2015 g. 5:29... za szybko... za wcześnie...
Zadzwoniłem do Ordynatora... przez telefon powiedział mi, że podawanie kolejnych chemii to kopanie leżącego, i że nie ma zgody na dalsze leczenie... zacząłem naciskać na jutro na spotkanie... on nie widzi potrzeby... poważnie? Nie ma potrzeby???
Jak pojechałem do Mamy dziś do szpitala to porozmawiałem z lekarzem prowadzącym... na moje pytania nie umiał, nie chciał udzielić mi odpowiedzi, potwierdził tylko, że to koniec leczenia. Mama dostanie skierowania na badania oceniające skuteczność chemii... ale to wszystko...
Ordynator chce "sprzedać" tą informację w ten sposób, że Mamie powiedzą, że ta chemia jest dla niej za mocna i zrobią przerwę przed następną...
W pewnym momencie prawie rozszarpałem lekarza prowadzącego bo na nic mi nie odpowiadał...
Jutro mam spotkanie po 8.30 z lekarzami... o co powinienem się spytać? Boże, nie wiem co teraz będzie... co ja mam zrobić... jakie są dalsze kroki postępowania... tak bardzo chce mi się płakać, ale nie mogę.
PS. Z gdańska też dostałem odmowę w sprawie badań klinicznych
_________________ Łukasz-----------------------------------------------------
Mama - 19.02.1961 - 18.11.2015 g. 5:29... za szybko... za wcześnie...
tmo,
Ja wiem, że dla naszych najbliższych chcemy zrobić wszystko żeby tylko uratować bądź przedłużyć życie ale przychodzi taki moment, że stajemy się bezradni. Trzeba rozważyć czy podanie kolejnej chemii nie zaszkodzi bo może przynieść więcej szkody niż pożytku. Jeżeli choroba postępuje mimo dotychczasowego leczenia przychodzi czas, że kończy się leczenie i trzeba zadbać o leczenie objawowe a nie kolejne wyniszczające już i tak osłabiony organizm kolejnymi chemiami, badaniami. Wiem, że to przykre co piszę ale chyba ważny jest komfort życia mamy.
Życzę, żeby lekarze podjęli wraz z Wami słuszne decyzje, pozdrawiam.
Wróciliśmy z CO... dzisiejszej dawki chemii Mama już nie otrzymała.
Na 17.11.br. zaplanowana jest wizyta w Poradni Onkologicznej, w celu wypisania skierowań na RM miednicy i USG jamy brzusznej - ocena skuteczności chemioterapii.
Wizyta i badania są tylko dla Mamy. Oficjalna wersja jest taka, że chemia jest za mocna i organizm musi odpocząć.
Opuchlizna nóg Mamy mnie zaczyna przerażać. Robiłem dziś masaż dwa razy. Na jutro przychodzi Rehabilitant.
Skany wypisu wrzucę jutro.
Mama nie chce leżeć w łóżku. Ciągle ją dusi. To przez płyn w brzuchu i na płucach pewnie. Onkologia nie uważa, aby już trzeba było odbarczać płyn. Mama też o tym nie chce słyszeć, ale mi się wydaje, że to już ten moment.
Rozmowa z Ordynatorem... szybko proszę, bo dziś piątek i pacjenci czekają... Ale jak szybko? Co powinien się spytać syn, który traci jedynego rodzica...? Z drugiej strony dał mi do siebie swój numer tel. kom.
Zapisane leki:
- Furosemidum 0,04 g - 2x1 tabl.,
- Pabi-Dexamethason 0,001 g - 4-2-0 tabl.,
- Controloc 0,02 g - 1x1 tabl.,
- Fragmin 5000 j.m. - 20 apłułostrzykawek - 1x1 zastrzyk,
- Metoclopramidum 0,01 g - 3x1 tabl.
Rehabilitant/Pielęgniarka/Lekarz z HD - powiadomieni o sytuacji.
_________________ Łukasz-----------------------------------------------------
Mama - 19.02.1961 - 18.11.2015 g. 5:29... za szybko... za wcześnie...
tmo, zachowania ordynatora nie rozumiem. Wydaje mi się, że lekarze w CO nie potrafią rozmawiać z rodziną pacjenta, ktory nie rokuje... Stają w jakieś obronnej pozie, niedostępni, zdystansowani. A wystarczy powiedzieć, bardzo mi przykro, współczuję...i wyjaśnić.
Staraj się wykorzystać jak najlepiej czas, który Wam pozostał. To może być mniej, niż pół roku, może być i więcej. Spójrz na Mamę i sam odpowiedz sobie na pytanie, czy wytrzymałaby dalsze leczenie?
Co do opuchlizny nóg... u mojej Mamy przy tej samej chorobie, na początku leczenia, woda naszła aż do pośladków. Gdy chemia zaczęła działać i Furosemid, zeszło z niej 20 kg. Napuchnięta po sam brzuch. Okropny widok. Wciskało się palec w ciało i odcisk zostawał na dłuugo. Pamiętaj, że Mamie trzeba podawać duże ilości białka, ktore właśnie ucieka w płynie, znajdującym się jamie brzusznej.
tmo, bardzo mi przykro. Śledziłam Wasz wątek po cichu. Twoja Mama jest bohaterką, dzielnie walczyła i znosiła ciężar choroby, ale przede wszystkim ma wspaniałego syna. Zrobiłeś wszystko, co można było, jeśli nie więcej. Wierzę, że zaopiekuje się Tobą. Nie będziesz sam. Pielęgnuj swoją wrażliwość i dobroć, bo to też Jej dzieło, Jej trud wychowania. Jesteś Jej najukochańszym synem, największym darem, jaki miała.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum