1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Mama nie radzi sobie z chorobą ojca |
gaba
Odpowiedzi: 5
Wyświetleń: 5635
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2016-08-07, 09:33 Temat: Mama nie radzi sobie z chorobą ojca |
To sama dopóki możesz to powtarzaj po kilkanaście razy dziennie że jak będzie naprawdę źle to do hospicjum (wiadomo że nie dotrzymasz ale jej takie złudzenie jest potrzebne). Że co ma się zdarzyć to się zdarzy a ona nic tu nie może zmienić tylko robić swoje, żeby próbowała jakoś z nim porozmawiać bo jak umrze to będzie żałować, że ją rozumiesz jaki to stres dla niej, jeżeli hospicjum domowe jest takie to obie sobie ponarzekajcie - to obniża stres. Generalnie porozmawiaj z nią długo o śmierci ojca, jak to jest ciężko teraz i co będzie później. Chodzi o to żeby nie miała poczucia że nikt jej nie rozumie. Ale jak napisałam taka rozmowa musi być długa (niech ona się raz porządnie wygada, uporządkuje to sobie) i to wszystko obrócone na wszystkie strony . Powstrzymaj się od rad, zadawaj pytania i wykazuj zrozumienie. Mógłby to być psycholog, ale wtedy potrzebne byłoby kilkanaście sesji i ciągle miałaby poczucie że rodzina jej nie rozumie. |
Temat: Mama nie radzi sobie z chorobą ojca |
gaba
Odpowiedzi: 5
Wyświetleń: 5635
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2016-08-06, 15:50 Temat: Mama nie radzi sobie z chorobą ojca |
Nie bardzo wiem co można poradzić poza stałym pobytem u rodziców. To co Tobie wydaje się "tylko" dla 70 letniej kobiety jest ciężką pracą.
Ale moim zdaniem Twoja mama boi się odpowiedzialności, w każdej chwili coś może się stać, ona sobie nie poradzi i boi się oskarżeń wymówek lub tylko aluzji. Niestety ma rację, to jest tak powszechne w rodzinach, że z jej doświadczeniem życiowym musiała nie raz o tym słyszeć. Rodziny często spędzają długie godziny i nawet dnie analizując co jeszcze można byłoby zrobić, może wezwać pogotowie, może do znachora, a może dać łapówkę.
"Jestem z tym sama" to nie chodzi o pracę a o odpowiedzialność, podejmowane decyzje.
Mnie się wydaje że tu trochę zawala hospicjum, lekarz z hospicjum powinien poważnie z nią porozmawiać, wytłumaczyć jak to wszystko będzie przebiegać i zapewnić ją że w krytycznym momencie to on będzie podejmował decyzje. No i że hospicjum stacjonarne nie jest dobrym rozwiązaniem w tym wypadku przynajmniej tak długo jak długo chory będzie świadomy. Taka rozmowa powinna trwać ponad godzinę. I nie zawsze się odbywa.
Nie wiem czy to jest ten przypadek, ale w małżeństwie gdzie mąż podejmował wszystkie decyzje, załatwiał trudne sprawy i był stałym oparciem żona może przeżyć prawdziwy szok po odwróceniu sytuacji. |
|
|