1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: kancerofobia |
goskaa
Odpowiedzi: 6
Wyświetleń: 12586
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2016-10-12, 19:37 Temat: kancerofobia |
marzena66
Dziękuję.To mądre,co piszesz. Wchodzenie na fora internetowe to straszny pomysł dla kogoś z moimi tendencjami. Wiem to, a jednak w amoku rzadko potrafię się powstrzymać. Taki rzut oka do internetu najczęściej właśnie puszcza całą maszynę stresu i paniki w ruch. Bardzo się postaram tego nie robić. A jeśli samokontrola i próba samodzielnego doprowadzenia się do porządku nie powiedzie się, poszukam pomocy specjalisty.
Dzięki raz jeszcze. |
Temat: kancerofobia |
goskaa
Odpowiedzi: 6
Wyświetleń: 12586
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2016-10-12, 11:37 Temat: kancerofobia |
Czy ktoś tu jeszcze zagląda?
Potrzebuję się wygadać, zrzucić ciężar. Nie bardzo mam z kim porozmawiać w domu, nie chcę męża i rodziców obciążać swoimi chorymi jazdami.
Ale Wam powiem. Może od tego zrobi mi się lżej. Robię to pierwszy raz w życiu.
Mam kancerofobię. Od dwóch lat. A może dłużej. Od kiedy przestałam pracować i mam dużo więcej czasu na przemyślenia, mój stan zaostrza się, ataki paniki są częstsze.
Nie jestem pewna, co jest tego przyczyną.W mojej rodzinie odnotowano tylko dwa przypadki raka- babcia, która zmarła długo przed moim urodzeniem i wujek,który zmarł rok temu.Choroba wykończyła go w dwa miesiące. Nie byłam w nim w żadnym stopniu związana emocjonalnie i nie mogę powiedzieć, żeby jego śmierć mną jakoś wyjątkowo wstrząsnęła. Może się mylę. Tak czy inaczej w moim rodzinnym otoczeniu nie dzieje się nic, co by jakoś ten strach mogło potęgować bardziej niż u innych ludzi. Wiadomo, z lewa i prawa zalewają nas informacje o chorujących znajomych, znajomych znajomych itd. Wiadomo, rodzice z racji wieku przechodzą różne badania profilaktyczne i jest stres w oczekiwaniu na wyniki, ale tak przecież jest w większości rodzin.
A jednak dopadła mnie fobia.
Raz na jakiś czas coś sobie znajduję i w przeciągu kilku dni z pozoru niewinnej sprawy robi się straszny problem.Coś, co nie daje mi normalnie funkcjonować. Myślę wtedy o tym dzień i noc. Dosłownie- dzień i noc. Tracę apetyt. Jak najszybciej umawiam się do lekarza, który mógłby rozwiać moje obawy.I za każdym razem idę do tego lekarza z duszą na ramieniu i nastawieniem, że jak od niego wyjdę, nic już w moim życiu nie będzie pewnie takie samo. Mentalnie żegnam się ze swoim z pozoru idealnym życiem. Pociągam nosem patrząc na czteroletnią córeczkę, którą mogłabym osierocić.
Ale wyrok nie zapada. Za każdym razem okazuje się, że to nic poważnego. Wychodzę z gabinetu jak na skrzydłach. Unoszę się nad ziemią,bo znowu darowano mi życie. Tańczę i śpiewam. Potem kilka tygodni albo miesięcy spokoju i znowu dół.
I tak do tej pory, w ciągu ostatnich dwóch lat zdiagnozowałam u siebie już:
raka piersi ( grudki pozostałe po karmieniu)- diagnozę potwierdzałam u dwóch albo trzech lekarzy
Po raz kolejny raka piersi ale w innym miejscu (ucisk fiszbiny stanika na kość pod piersią)- diagnoza konsultowana z dwoma lekarzami
raka węzła chłonnego pod pachą (część tkanki z piersi przeniosła się pod pachę- stąd zgrubienia i pobolewanie przed okresem)- konsultowane z dwoma lekarzami
raka migdałka
zdrapany pieprzyk mogący przerodzić się w raka skóry
teraz przerabiam guz mięśnia udowego. Do lekarza idę w piątek.
Dobrze,że mieszkam w Niemczech,gdzie w kolejkach do specjalistów nie czeka się miesiącami, bo to by mnie wykończyło.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja naprawdę nie straciłam zdrowych zmysłów. Potrafię na siebie spojrzeć z boku i popukać się w czoło, że pewnie zwariowałam. Kiedy opowiadam o swoich przeżyciach (choć teraz staram się już tego nie robić), wydaje mi się to nawet śmieszne.
Ale kiedy "to" się zaczyna, kiedy znowu coś znajduję i paniczny strach narasta jak lawina, nie jest mi wcale do śmiechu. I nic, absolutnie nic, żadne racjonalne tłumaczenia samej sobie że to pewnie nic- nie jest w stanie tego już powstrzymać. Tylko wizyta u lekarza. Z tym, że czasem po wizycie dopadają mnie myśli, że może coś przeoczył, może źle wymacał. I wtedy za jakiś czas powtarzam akcję. Każdorazowo objawy,które u siebie znajduję są wg mnie niepodważalne. Książkowe.I wcale nie urojone. Całkiem fizyczne, realne. Ja naprawdę czuję ból, grudkę itd. Te rzeczy naprawdę tam są. Tyle,że dorabiam sobie diagnozę czymone mogą potencjalnie być. Olbrzymim błędem jest guglowanie objawów i haseł związanych z moimi dolegliwościami,o czym przekonałam się nie raz ale przed czym nie mogę się powstrzymać.
Zauważyłam, że tego typu napady zdarzają się przede wszystkim,kiedy mam zbyt wiele czasu na myślenie.Gdy jestem zajęta, przebywam dużo z ludźmi,nie myślę o tym. Nie pomaga również pogoda. Jeśli za oknem plucha- tak jak teraz- depresyjne myśli przychodzą łatwiej.
Najbardziej serce boli,że czas spędzony na przeżywaniu swoich dolegliwości kradnę swojej córeczce, którą zupełnie w takich okresach ignoruję. To jest chyba najgorsze....
Wiem, że przydałby się psychiatra albo psycholog. Narazie jednak chcę spróbować uporać się z tym psychicznym problemem sama. Ten wpis na forum-pierwszy jaki kiedykolwiek w tym temacie poczyniłam- ma być pierwszym krokiem. Takim trochę oczyszczeniem. Już raz kiedyś udało mi się samej odpędzić innego demona. Wierzę,że może uda się i tym razem.
Czy ktoś przechodził przez podobne problemy i mógłby posłużyć radą?
Z góry dziekuję.
I dziękuję za wysłuchanie mnie. |
|
|