1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: stres, strach, przerażenie |
klepek
Odpowiedzi: 57
Wyświetleń: 26743
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2009-03-10, 16:22 Temat: stres, strach, przerażenie |
bardzo Ci współczuje :(
nie wiem, jedyne co przychodzi mi do głowy to uszanować wolę Twojego Taty i jeśli nie chce rozmawiać to chyba nie zaczynać. Przychodzi mi jeszcze do głowy, że mężczyżni zwykle inaczej załatwiają swoje problemy. Może poprostu Twój Tata nie potrzebuje by o tym mówić, a może potrzebuje bardziej "męskiej", konkretnej, krótkiej, treściwej rozmowy, z przyjacielem, bratem, księdzem, z innym chorym, nie wiem, czasem z bliskimi najtrudniej...
Ja na razie tak zwanie zdrowieje, nie wiadomo na jak długo.
Uświadomienie sobie własnej śmiertelności jest potworne, a utrata nadziei wydaje mi się bólem nie do ogarnięcia :(
Ból po utracie taty, córki ,matki jest ogromny, ale mnie przeraża to, że jeśli umrę nie będzie już bólu nawet, nie mówiąc o śpiewie ptaków. Nie będzie strat, dobrych i złych chwil.
W moim odczuciu tracąc życie tracę wszytko. |
Temat: stres, strach, przerażenie |
klepek
Odpowiedzi: 57
Wyświetleń: 26743
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2009-03-10, 11:09 Temat: stres, strach, przerażenie |
Na początek witam wszytkich serdecznie
Teraz do sedna sprawy, co budzi mój sprzeciw jako onkologiczną?
1. niemożność porozmawiania o śmierci i powadze sytuacji, dodam że próbowałam z najbliższymi- nie atakuje obcych ludzi . Zawsze ta sama reakcja: nie wolno Ci tak myśleć, każdy może umrzeć, my też -i tu nieśmiertelny przykład z szalonym, nieobliczalnym autobusem, który co rano grasuje zarówno po ulicach metropolii, jak i małych miasteczek, zabijając niezliczone rzesze ludzi. To prawda, że każdy z nas zdrowy czy chory może w każdej chwili umrzeć, ale my chorzy mamy tego głęboką ŚWIADOMOŚĆ, a to zmienia bardzo wiele. Jestem niewierząca, więc jestem głęboko przekonana,że jak umrę spalą moje ciało i poprostu mnie nie będzie. To boli. Będą ptaki, drzewa, góry, szalony autobus jak gdyby nigdy nic, tylko mnie już nie będzie.
2. wzrok jakbym już nie żyła, pełen boleści, załzawiony.
3. nie mogę sobie herbaty zrobić sama, dlatego w czasie leczenie mieszkałam sama, rodzina i przyjaciele pełnili przy mnie "dyżury" po chemii.
4. negowanie wszystkich moich uczuć: nie odrastają Ci siwe włosy po chorobie tylko blond, nie przytyłaś 15 kg przez sterydy tylko ładnie sie zaokrągliłaś, za rok po bliznach po operacji nie będzie śladu-de facto już ich nie widać etc.
5. nie wolno żartować, nawet mnie na mój własny temat: żadnych dowcipów typu, że w perułce wyglądam jak drug queen
6. znajomi, których znam od dobrych kilku lat milczą przez całe miesiące, zaznaczam że nie marudzę, nie płaczę przy innych, nie skupiam się tylko na chorobie. Moje pytanie jak można nie wysłać nawet buźki na gadu-gadu raz na miesiąc, nawet na to nie znaleźć czasu?
Nawet na tyle nie mieć empatii i zwykłych ludzkich uczuć?
To tak po krótce, ale jest też druga strona medalu, dlatego wierzę, że bardzo cięzko jest być blisko chorej osoby.
Druga strona medalu:
1. czasem, zwłaszcza na początku mialam ochotę wykrzyczec, powiedzieć każdej napotkanej osobie : "mam raka". Udało mi się tego uniknąć
Miałam ochotę mówić przy każdej stosownej bąź nie okazji, jako odpowiedź na: dzień dobry, jak dojśc do rynku?, która godzina?, jaki żółty ser podać?
Nie wiem dlaczego.
2. zapytana nie unikałam tematu w pracy, otwarcie mówiłam o chorobie. Nawet byłam wdzięczna, że bliższe mi osoby pytają, potrzebowałam tego wsparcia. Teraz przyszedł wstyd jakiś taki. Nie mówię już nic. Choroba, leczenie dlugo już trwa, a ja nie chcę nikogo zanudzać.
3. czuję się niezręcznie. Moim znajomi są piękni, mlodzi, bogaci, a ja to jakby już nie ta liga. Czuję się jak wrak problemy z sercem, wątrobą, blizny. Unikam ludzi. Wiem, że to bezsensu, ale piszę co czuję.
4. generalnie czasem mam słabszy dzień i potrzebuję wsparcia, czasem mnie ono drażni bo sprawia, że czuję się jeszcze bardziej chora. Skąd biedna rodzina ma o tym wiedzieć? jak rozpoznać?
5. pierwsza reakcja, chęć przebudowy życia. Egoizm? nie wiem poprostu nagle odkryłam, że życie mam nie po to żeby uszczęśliwiać innych, że ja też jestem ważna, że musze zadbać o swoje potrzeby, że szczęście nie jest przelotnym nawiedzającym duchem, że powinno być w miarę pernamentnym stanem i oczekiwanym jak zdrowie, że mam do niego prawo. Dla innych może to nic takiego, ale dla mnei powiedzenie JESTEM WAŻNA była przełomem.
Dziękuję, że mogłam o tym napisać, to pierwszy wątek jaki znalazłam w internecie o samopoczuciu, o uczuciach. Wiem, że ważne sa porady na temat leków i lekarzy, ale mnie właśnie tego brakowało, wygadać się, może ktoś nie odbierze mi prawa, żeby sie tak czuć, tylko wysłucha.
Życzę wszystkim siły i zdrowia:) |
|
|