Znaleziono 1 wynik

Opiszę w skrócie naszą historię.
Ojciec z podejrzeniem raka płuc (rtg) trafił do szpitala, gdzie po tomografii stwierdzono przerzuty do mozgu i kosci. Podwojna bronchoskopia nie dała wyniku o rodzaju nowotworu. Lekarze planowali zawiezienie pacjenta do warszawy i tam wykonanie biopsji jednak po namysle zaniechano tego pomysłu twierdząc że na chemię i radio jest za słaby a nastepnie skierowano go od razu do hospicjum.
Na własną rękę zalatwiłam konsultację z onkolwiegiem w warszawie , wynajelam karetkę ( nie było w niej nawet koca a koszt transportu wyniósł 1800 zł) i ojciec z hospicjum trafił do mazowieckiego centrum onkologii na radioterapię paliatywną. Tam stwierdzono, że ojciec mógłby przyjąc chemię (!) ale ze nie ma wyniku rodzaju nowotworu to nie będzie. A bronchoskopi powtornej nie zrobią bo muszą go najpierw wypisac ze szpitala.?!
Ktoś mi to wytłumaczy?
Stracilismy juz ponad miesiac na takie przepychanki, nikt nie chce leczyc pacjenta z taką chorobą, skazują go od razu na smierc + skandalizne warunki w karetce za niebotyczne pieniadze. Gybym wiedziala ze tak to będzie wyglądało sama zawiozłabym go własnym autem w sto razy większym komforcie.
Nie chcę się i nie moge się poddać, jak wykonac obecnie ta bronchoskopię?