1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Emocje - przed - w trakcie - i po leczeniu |
sara
Odpowiedzi: 26
Wyświetleń: 12967
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-10-01, 18:41 Temat: Emocje - przed - w trakcie - i po leczeniu |
Zapewne ja też nie byłam bez winy biorąc pod uwagę, że w sumie to ja wypowiedziałam magiczne słowo - koniec. Mam mu za złe, że tak szybko w nie uwierzył. Ale... mężczyźni myślą inaczej. Wiem, jestem nie do zniesienia, mam napady płaczu wręcz szlochu, którego nijak nie idzie zastopować. Złoszczę się natychmiast, nie mam za grosz cierpliwości i łatwo tracę równowagę. Nie jestem łatwym partnerem. Sprawiam bliskim ból. Potrzebowałam go całego na 24 godziny, bo tylko przy nim czułam się dobrze, bo tylko przy nim mogłam oddychać. Widziałam, że coś złego się ze mną dzieje, prosiłam pomóż mi, chodźmy do psychologa niech ktoś nam pomoże. Nie chciał, zaczął się odsuwać a ze mną było coraz gorzej...Ten dystans odebrałam jak chęć wycofania się ze związku i zrobiłam ten pierwszy krok. Zdaję sobie sprawę, że moja sytuacja jest po części moją zasługą. Nikt mnie nie uczył jak być eleganckim i uważającym chorując na raka. On uważa, że wszystko usprawiedliwiam rakiem. Emocjonalna byłam zawsze a choroba to tylko spotęgowała. Trudno też powiedzieć, że ta choroba nie ma wpływu na moje życie. Wydaje mi się, że dorośli ludzie powinni to zrozumieć. Nie licytować się w obliczu tragedii kto komu kiedy i za co dokopał, co powiedział. To są może ważne rzeczy dla zdrowych dla mnie ważniejsze jest coś zupełnie innego. W każdym razie Różo czytając Twój wpis dotarło do mnie, że ja też taka bywam tyle, że to jest mój rozpaczliwy krzyk o miłość wyrażony z tego wynika w najgorszy z możliwych sposobów. |
Temat: Emocje - przed - w trakcie - i po leczeniu |
sara
Odpowiedzi: 26
Wyświetleń: 12967
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-09-29, 12:25 Temat: Emocje - przed - w trakcie - i po leczeniu |
Dziewczyny jaka szkoda, że nie mogę napisać więcej! Zbyt osobiste i zbyt bolesne na publiczne forum. Z drugiej strony i tak to niczego nie zmieni, ale czasami jeśli nie zawsze wyrzucenie z siebie żalu przynosi ulgę. Moja sytuacja jest odmienna (uwierzcie, że długo się zastanawiałam jakiego słowa użyć) niż u większości chorych. Zmieniłam środowisko i w moim otoczeniu są dwie bliskie osoby- ciocia i brat. Każde zajęte swoim życiem, swoimi problemami. Wpadają na chwilę i to nie codziennie a potem zostaję w czterech ścianach z myślami. Ile można oglądać TVN24? Na wsi gdzie mieszkam nie ma kablówki a za większą liczbą programów nie rozglądałam się, bo kiedy pracowałam to tych co mam nie było kiedy oglądać. Chcę wrócić do pracy choć czarno to widzę. 50 km dojazdu a ja chwilami czuję się paskudnie i jeszcze mdleję. Jednym słowem za kiepsko by żyć za dobrze by umrzeć. Mordownia. Kiedyś totalnie zryczana po kolejnej kłótni poszłam do piwnicy szukać miejsca na sznur i dobrze, że byłam już tak słaba jak niemowlę, bo tam sobie dalej popłakałam, usmarkałam się, posiedziałam i wróciłam na górę. Padłam bez sił, spałam ze 12 godzin. Łeb mi naświetlali to i takie pomysły miewam. W każdym razie łatwo nie jest. |
Temat: Emocje - przed - w trakcie - i po leczeniu |
sara
Odpowiedzi: 26
Wyświetleń: 12967
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-09-29, 07:52 Temat: Emocje - przed - w trakcie - i po leczeniu |
Dziękuję Wam za odpowiedzi, za słowa otuchy, za dobrą energię. Po tym doświadczeniu już się nie otworzę na drugiego człowieka. Zresztą co miałabym do zaoferowania. "Zdrowi" partnerzy nie zdają sobie sprawy jak wielka odpowiedzialność na nich spoczywa. Wiem, że jest to trudne, ale żeby uciekać, szukać pretekstu, bo oczywiście powodem naszego rozstania nie była moja choroba, ale nie pytajcie co, bo szczęka mi opadła. Zresztą ktoś powiedział, że nie ma ludzi zdrowych są tylko nie zdiagnozowani. Kto wie co kogo czeka już może tuż za rogiem. W każdym razie świadomość braku przyszłości, braku wizji własnej śmierci i bezsensownie kończącego się życia w okolicznościach jakich jestem nie pomaga mi wcale. Niemniej ile nie onarzekałabym się to i tak nie zmienia to faktu, że żyję. Ciepełka dla Was kochane |
Temat: Emocje - przed - w trakcie - i po leczeniu |
sara
Odpowiedzi: 26
Wyświetleń: 12967
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-09-28, 15:21 Temat: Emocje - przed - w trakcie - i po leczeniu |
Moje drogie...trafiłam dopiero teraz na ten wątek. Podziwiam. Mam świadomość, że życie kiedyś skończyć się musi, że wieczność to termin dla ludzi nieosiągalny. Niestety jestem na etapie braku zgody na taki koniec. Mam żal do nie wiem losu, przeznaczenia, Boga, że jeszcze i to nie zostało mi oszczędzone. Wiem, że żal mogę sobie mieć a nieuniknione i tak mnie dopadnie jednak....Na początku jak zaczęłam pisać na forum byłam zafascynowana, że tak sobie ludzie pomagają, wspierają się. Potem kiedy po pierwszej fazie wymiana wpisów stawała w miejscu a na pytania mądre czy głupie był brak odpowiedzi uznałam, że coś tu nie tak. Chciałam nawet zlikwidować swoją bytność na forum. Minęło kilka miesięcy i wróciłam, bo gdzie znajdę ludzi tak samo potraktowanych przez życie jak ja? Kto mnie zrozumie nawet jeśli nie zawsze odpisuje? I już się nie burzę. Czytam i piszę w swoim rytmie. Ja nie mam przekonania o tym, że wygrałam wojnę. Owszem wygrałam bitwę, ale wojny nie wygram. To kwestia czasu. Nawet jeśli ta wojna potrwa 10 lat. Nic tu nie da wizualizacja zdrowej baby jak koń, raka przejechanego przez rosyjski tank i gęby jak dwa zlewy bezbożnie szczęśliwej. Jestem na etapie badań kontrolnych i wiem co się dzieje ze mną gdy czekam na wynik a potem jakoś zawsze ten wynik nie jest jednoznaczny i znowu czekam żeby dowiedzieć się, że jest ok do następnego badania. A jeszcze ich nie skończyłam w pierwszym rzucie. Po 10 latach takich napięć będę psychicznym wrakiem, który z trudem trafi w sedes. Ok nie generalizuję, bo piszę o sobie inni mogą mieć inaczej. Nie potrafię póki co cieszyć się dniem teraźniejszym a co gorsza gdyby teraz miał być mój koniec to mogłabym z czystym sumieniem powiedzieć, że miałam beznadziejnie zmarnowane życie. Dlaczego? Musiałabym się tu mocno wywnętrzyć co wcale nie musiałoby być złe, ale byłoby trochę długie. W każdym razie w moim życiu nie brakowało traumatycznych przeżyć, po których sztuką jest się podnieść. Ogromnym wysiłkiem wyszłam z tego i wyszłam na tzw ludzi. Zajęło mi to sporo czasu. Moja nadzieja na dobry okres była nadzieją wiązaną z przyszłością. Zapracowałam sobie w swoim mniemaniu na trochę dobrego. Niestety spotkał mnie rak a mało tego w takim momencie zostawił mnie człowiek, którego pokochałam i któremu uwierzyłam. Nie wiem czy będę żyła wystarczająco długo aby zrozumieć nie raka tylko Jego. Myślę, że nie zrozumiem nigdy. Gdzieś tam z lat szkolnych pamiętam Diogenesa, który w samo południe z latarnią w ręce szukał człowieka. Jemu już wówczas było trudne to jak ja miałam znaleźć.... |
|
|