1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: ...może coś doradzicie...? |
wikam
Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 12190
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2016-07-16, 20:34 Temat: ...może coś doradzicie...? |
Witaj
Tak, tak...po tym co napisałaś potwierdzam - strach o zdrowie. Teraz boję się o każdego i o siebie
Marzenko na spokojnie pomyślę o tym co napisałaś i postaram się zebrać w sobie coby jak najszybciej do siebie dojść
Co ciekawe(?) jakoś mi ciężej w domu niż np. u Babci w mieszkaniu. Tam jest Dziadzio i rozmawiam z nim. Widzę rzeczy Babci, widzę ją mimo woli jak stoi w kuchni i robi mi kawę( a cięzko żeby nie bo w miejscu centralnym w kuchni stoi filiżanka z Jej zdjęciem), widzę roślinki na balkonie które jej zakwitły ale jest łatwiej niż jak tam nie jestem.
Nie spodziewalam się jw. pisałam, że działanie/rozmawianie na serio jest lzejsze niż spokój i rozpamiętywanie.
Pamiętam jak jeszcze rok temu myślałam - nie no jak Babcia umrze nie daj Boże to nie wejdę do mieszkania, umrę, zemdleje, zapłacze się na śmierć itp. Nie stało się tak.
Inaczej się przewiduje inaczej się analziuje a inaczej się zyje jak to już się stanie.
Pkt widzenia zalezy od pkt siedzenia - och jakie prawdziwe
Dziekuję za porady i wskazówki!!!! :*
Postaram się zebrać ))) Choć i tak daję radę jak na mnie
Administracji/moderacji dziękuję za pozwolenie na linkowanie - bardzo!
Temat mozna zamknąc(?) nie będę więcej smęcić, raz jeszcze NAPRAWĘ dziekuję!
[ Komentarz dodany przez Moderatora: marzena66: 2016-07-16, 21:50 ]
Trzymaj się. Dasz radę jak my wszyscy. Życie toczy się dalej a my musimy płynąć z jego nurtem. Żyjemy dalej, bo czas się nie zatrzyma, bo mamy zawsze dla kogo żyć, bo chcemy i pragniemy żyć. Spokój wewnętrzny przyjdzie z czasem a czas żałoby musimy po prostu przeżyć. Powodzenia. Wątek zamykam.
|
Temat: ...może coś doradzicie...? |
wikam
Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 12190
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2016-07-12, 13:16 Temat: ...może coś doradzicie...? |
Dziękuję Karol i Marzenka! )
Nie zagladałam tutaj odkąd napisałam bo wstyd mi trochę było, że się tak ze mnie "wylało" ...No ale niestety te/takie dni b. często przychodzą.
Marzenko ale jak to zrobić aby nie rozmyslac?
Bo wiesz - jak przestaję myśleć, ucinam to to ;
1 mam poczucie, że zapominam o Babci /wiem tak być nie powinno ale cóz tego /
2 boję się żeby to kiedyś nie wybuchło ze zdwojoną siła
Mam nadzieję, że tak jak wskazujesz - na razie to ze mnie "schodzi" i będzie lepiej. Tzn ja umiem w sumie żyć normalnie ale muszę się nauczyć aby w chwilach fajnyhc nie czuc poczucia winy bo to że będę o Bbaci myśleć przy prawie każdej czynności to chyba norma.
Zresztą tak sobie myślę...może to wszystko powyzsze to moje myslenie to kwestia m.in tego, że niedługo po smierci babci zdiagnozowano u dziadka na 99%(!) nowotwór złosliwy prostaty. I oki - dziadek lat ponad 80 ... niestety na coś umrzeć trzeba Ale jak sobie pomyslałam, że znowu będzie opadanie z sił hospicja etc. to myslałam, że już tego nie udźwigne. Męczyłam się tydzień nim się okazało, że wszystko ok.
Dziadek miał kilka lat temu czerniaka więc chyba pora pomyśleć o sobie - grupa ryzyka?
Karolu ten post to mi.n od na Twoje zapytanie na poczcie co u nas
Raz jeszcze wszystkim dziękuję i z całego serca życzę ZDROWIA!!!! Szczerze i z całych sił kochani!!!!!! |
Temat: ...może coś doradzicie...? |
wikam
Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 12190
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2016-07-06, 17:56 Temat: ...może coś doradzicie...? |
Witam znowu...
Postanowiłam napisać z dwóch powodów;
1. jest wiele zapytań nt. HCC może moja/nasza historia coś wniesie
2. w sumie to jest MI co raz gorzej :(
Odnośnie pkt. pierwszego - podam link do choroby mojej Babci - jesli administracja wyrazi an to zgodę. Jeśli link zostanie wykasowany - okey rozumiem, aczkolwiek nie ma co się obawiać polecania innego forum ponieważ na owym o raku niewiele się wie i tak wszyscy przychodzą TU ))
To jest link o chorobie;
http://commed.polki.pl/hcc-rak-watrobowokomorkowy-vt97615.html
I moja prośba do szefostwa - jeśli mozna zostawcie, mało mam siły mówić o tym jeszcze raz...:***
Jeśli link pozostanie - jw. historię początku i końca poznacie.
Moje wnioski - jak wielu(?) z Was po przestudiowaniu forum - żałuje, że traciłam czas.
Czas na bieganie po lekarzach, wciskanie Babci na siłę na chemioablację etc. Mogłam ten czas wykorzystac inaczej.
Tak wiem - nie da się przewidzieć jutra a w kazdym tli sie nadzieja.
Zarzucam sobie, że znałam rokowania, że czytałam na ten temat ale NIE, wierzyłam w cud
Panie w hospicjum mówiły mi jednak, że z obserwacji ludzi/rozmów wnioskuja jedno - jak nie zrobisz tak i ... tak bedzie Cię dreczyc. Tj. nie leczysz - bedziesz się dręczył, że tego nie zrobiłeś, leczysz - nie spojrzysz w lustro bo po co to robiłeś. Ehhh....cięzka sprawa.
Nie chcę już czytać tego co pisałam na "moim" forum więc powiem tak jak to pamiętam - moga mylić mi się dni.
A chcę powiedzieć BO - do pogrzebu nawet do czasu po nim - grałam twardą, a wszystko opisywałam tak aby inni chorzy się nie przestraszyli. Szkoda mi ich było...opowiadalam wszystko z jak najlzejszym kalibrem.
I w sumie było nawet okey. Ale teraz 5 miesięcy po śmierci Babci i to od dłuższego czasu wszystko "wyłazi". Jestm mi źle, przykro, jestem zła!
Nie wiem jak to wszystko przetrwałam, jak żartowałam, jak organizowałam. Emocje opadły i jestem w potrzasku.
A tak na serio to w tej chorobie było tak (i teraz szczerze);
na początku lutego obcinałam Babci paznokcie u nóg - nie mogła się schylić - mega obrzęk limfatyczny.
Wierzylismy, że zejdzie, mielismy masażer, rehabilitanta....
Widziałam, że Babcia coś głupio do mnie mówi ale nie zwróciłam uwagi.
Kilka dni potem nagle kryzys - mega spanie, problem z oddychaniem. Zebrała się rodzina, Bbacia odżyła. I trwało to tak z 5-6 dni. Dzowniła do mnie rozmawiałyśmy choć Babcie "dusiło". Miała tlen, kroplówki, plastry...Około 7 lutego przyjechał lakerz z HD i skierował Babcię do hospicjum. Wiedziałam po co ale stanowczo wierzyłam że chodzi tylko o to aby odbarczyć limfę(?). Serio.
Dzien przed umówionym dniem myłyśmy Babcie z ciocią i mamą. Miała już wtedy przenośna toalete. Nie wiem co ja sobie myslałam i na co liczyłam, ale Babcia stala tylko dlatego, że trzymała ją ciocia, a ja z mamą nakładałyśmy pampers (nie załatwiła się do niego aż do smierci) Babcia zasypiała na stojąco a limfa zaatakowała tak, że mimo obrzmiałego brzucha i chudziutki rączek jedna strona ciała była znacznie większa od drugiej. Pierś prawa miała rozmiar A a lewa ...no żeby zobrazować powiem Z!!!! Limfa rozlała się niemal do szyi.
W dniu kiedy zabierali Babcię do hospicjum mielismy umówiony transprot siedzący. Karetka wyniosła Babcię w kocu jak śmieci. Jak tobołek odpadów. Dziadek stał przy oknie i płakał Babca nic nie wiedziała ale o siedzeniu nie było mowy. Była cała spuchnięta i ledwo pod tlenem dyszała.
Tydzień wczesniej rozmawiałysmy normalnie, wtedy mysląłam, że to juz koniec.
Po przyjezdzie do hospicjum Babcia znowu odzyła, tj odzyskała świadomość.
Już sama nie wiedziałam czy to dobrze czy źle.
W tym dniu wzięto Babcię do kapieli a po powrocie na salę chciała pić. Dalismy jej kubeczek ze słomką i ... się zaczęło. Słomka na wysokości brzucha a babcia ssa.
Chcielismy pomóc - nie! Picie trwało 30 min. Usta złożone w dzióbek i babcia ssała powietrze Niby nic ale dla serca tragedia! To był pierwszy dzień kiedy wiedziałam już, że zaczyna się totalne odrealnienie.
Dzień drugi - współlokatorka z sali zniknęła. Wiadomo co się stało. A babcia - pania koło niej wypisali do domu(!), dziadek lezy w sali obok(?!) a jej bedą robić operacje.
Babcia wiedziała, że ją myjemy, smarujemy, rozpoznawała nas ale mowy rozsądnej(?) nie posiadała chyba już w ogóle. Jadła, piła.
Gdzieś dzień 3-ci - przyszłam, babcia znowu mówi coś nie na temat. Czyli - grała we wspaniałym stuleciu, bedą jej robić laparoskopię i..........w reku trzyma sliniak - założony JEJ moje BABCI i mówi do mnie - ale ładna bluzeczka na lato....Myślałam, że serce mi wyskoczy Dzień kolejny - nie chciała Babcia jeść...Tato mówi - spytajmy może jest głodna, odpowiadam - jasne....to tak jakbyś spytał czy był u Babci różowy słoń - odp. bedzie tak samo rzetelna. A z oddali chichy głosik Babci na wskroś potwierdzający i rzeczowy - tak! słoń był! Jezuuuu....
Dzień przed hospicjum Babcia w domu jeszcze chodziła , tam nie dała rady ruszyć już nogą.
Nie wstała ani razu...Ale do końca artykuowała potrzeby i rozpoznawała wszystkich. Co najgorsze zawsze prosiła - CHCE DO DOMU! Nikt z nas się nie odważył bo - cewnik, splatanie, brak poruszania się, spadki ciśnienia, tlen....Zreszta na koniec Babcia mówiła - no w sumie to mnie tu leczą :(((
2 kolejne dni to wieczna drzemka i niesamowicie suchy język. Twardy sterczący jak kołek Próbowaliśmy nawilżać go ale Bbacia b. nie chciała. Smarowałam ręce, nogi ...już zasinione, ale najgorsza była pielegnacja twarzy. Oczy nie zapadnięte, wręcz sterczące nabrzmiałe, nos twardy jak ostrze, czoło jak skała ... ust nie było....
Babcia szeptała jakieś modlitwy, coś mamrotała ale imiona nasze znała!
Dnia około 6 Babcia poczuła się lepiej. Pamietam jak Dziadzio całował ja non stop po buzi (i języku i tym chyba ja wkurzał!) rękach, mówił do niej a Babcia rzekła ;
- Wiesiu ... wstań ze stołeczka!
Dziadzio szczęsliwy wstał...
- Wiesiu pochyl sie ...
Dziadzio sie pochylił a babcia -
- i teraz stąd wyjdz bo mnie wkurzasz!
Dziadek biedny poker face, my osłupienie przechodzące w radość - babcia wraca do siebie
Nóżki i rączki masowane przybierały różowy odcień
Pazurki Babci obcinałam - odcień ładny.
Siusiu było.
Oczywiście ja czytałam wcześniej o objawach zbliżającego się końca ale jakiś takich jasnych wskazówek nie widziałam. Non stop przysłuchiwałam się oddechowi, rysy twarzy nie wydawały mi się wyostrzone - przecież Babccia schudła toż to normalne, kończyny sianiały ale zaraz wracay do swojego stanu itp!
Były przesłanki świadczące o końcu - m.in przypływ energii ale nie tak oczywiste aby brać je za rokujące w jakikolwiek sposób.
Ponadto codziennie po kilka razy pytałam w hospicjum - ile jeszcze? Odp - nie wiadomo.
Okey ja rozumiem....nie wiadomo ale ostatnie 2 dni to ja mam żal do personelu!
Dnia 7-ego gdy weszliśmy na salę wiedzieliśmy od razu, że coś nie tak. Babcia była zasłonięta parawanem. W ciągu nocy przytyła z 30kg.
Była nienaturalnie wygięta, buzia przypominała balon który zaraz peknie (jak głupia myslałam, że to kwestia nawadniania a nie zatrzymania f. nerek) no była ogromna, brzydka....Babcia do końca nie była zażółcona ale oczy .... Matko i Ojcze - oczy spoglądające w dal - a jak się na Tobie zatrzymały to mówiące - zabije cię! :( + wydobywająca się z nich żółta sliska maź. Nie umiałam tego zmyc. Kleiło sie. Zostawiało ślady. Mój mąż uciekł, nie zniósł tego.
Dziadek płakał, trzymał dołoń. Nadal różowatą. Ale....ja słyszałam. Słyszałam to czego wczesniej nasłuchiwałam. Słyszałam MEGA trzeszczący, gwiżdżacy oddech. Wiedziałam. Wiedziałam że to zaraz, moment....Babcia pokrzykiwała, że boli. Boli bardzo. Nadal zwracając się po imieniu ale nie mając pojęcia co się dzieje.
Poszłam do załogi hospicjum. Niechętnie ale podali morfinę. Babcia zasneła.
Posiedzielisny kilka godzin i poszlismy do domu. Nim to nastapilo pytałam - ile jeszcze? Słyszę jak rzęzi....odp - nie wiadomo!
No w porządku...nie wiadomo ale ja wiedziałam, czytałam, czułam....Niemniej na dzień 8 do hospicjum pojechała Ciocia, wujek i dziadzio. Wieczorem ciocia mi mówiła - Babcia patrzy w przestrzeń, z oczu cieknie, nawet nie rzęzi, łapie powietrze jak ryba.
Dnia dziewiatego miałam jechać ja. O 8.05 dostałam tel że Babcia odeszła. Spytałam jak. Powiedzieli, ze spokojnie.
Nie wierzę, nie mam żadnych argumentów aby to przyjąć. Wiedziałam co będzie a nie byłam z Bbacią w ostatnich chwilach. Spałam w domu.
Ja wiem, że nie da się tego przewidzieć, że zapewne nie powinnam mieć do siebie pretensji ...i w sumie jako takich nie mam ale tak mi ŻAL że ONA odchodziła sama.
Nikt jej za reke nie trzymał :( Wiem, że nie wiedziałaby o tym ale ... może jednak by wiedziała!!!! Zajmowała się mną całe zycie a ja nie zajęła się nią ten jeden raz.
Jw wiedziałam co zaraz bedzie i bałam się okrutnie! Tym razem ze strachu postapiłabym pewnie tak samo. Ale ilez moge patrzec na siebie? Ahhh....sama już nie wiem.
Jak pisałam trochę mam żal do hospicjum - może gdyby powiedzieli - Babcia ma wszystkie objawy, to 1-2 dni i koniec to bym została? A nawet gdybym nie została to winni mówić takie rzeczy wg. mnie a nie oszczedzać najbliższych. W końcu to hospicjum a nie szpital.
Na dzień pobytu Babci w hospicjum, na czas pogrzebu trzymałam się dzielnie. Bo się działo, bo trzeba było działać. Ale teraz? Nie wiem jak ja to zniosłam, jak udźwignęłam. Drugi raz (Boże nie sprawdzaj mnie!) nie dałabym rady.
To w jakich sytuacjach widziałam moją kochaną Babcię to dramat.
I to była "tylko" Babcia która lat 70 przezyła, jak Wy radzicie sobie ze stratą najukochańszych, nie daj Boże dzieci - nie wiem. Wiem - da się przezyć wszystko ale jak potem żyć?! :(((
Przezyłam chwile których nigdy nie zapomnę i nie sądziłam, że z upływem czasu będą wracać co raz częściej a ja co raz mocniej będę zwaracać uwagę na to co TAM i co ZŁEGO/OKROPNEGO się stało.
Nie wiedziałam że umiera sie tak okrutnie.
Mam nadzieję, że nie zawsze.
Reasumując -
- pragnę przeprosic tych których nastraszyłam, myślę jednak, że jesteśmy w takim miejscu gdzie mogę szczerze....
- piszę bo chcę podziękować wszystkim którzy mnie wsparli, odpowiedzieli czy mysleli o nas. Nalezy się Wam wiedza nt. zakończenia tej historii.
Pozdrawiam mocno!
[ Dodano: 2016-07-06, 19:28 ]
Karolu to wyjaśnienie m.in odnośnie Twojego zapytania na poczcie! |
Temat: ...może coś doradzicie...? |
wikam
Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 12190
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2015-04-24, 18:07 Temat: ...może coś doradzicie...? |
Hej!
Karol wymiar guza nie wiem czy się zmienił bo pliki które wstawiłam ostatnio (np wymiary guza) i te, które wstawiałam za pierwszym razem to po prostu opisy różnych lekarzy ale interpretacja tej samej płytki
W szpitalu nikt nic nie mówi, dojścia do wyników nie mam żadnego.
Ale.....(!) w pon. babcię wypiszą to chyba w owym wypisie wszystko będę mieć prawda? Łącznie z TK, które zrobili po zabiegu?
Prof. póki co "wypalił" 1/3 guza. Babcia czuje ulgę i czuje się ogólnie okey |
Temat: ...może coś doradzicie...? |
wikam
Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 12190
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2015-04-17, 21:27 Temat: ...może coś doradzicie...? |
Cześć!
Dawno nie pisałam bo w sumie u nas nie działo się nic "powiedzmy" nowego.
Położyliśmy babcię w szpitalu u prof. Lampe ale zdyskwalifikowano ją z zabiegu z powodu podejrzenia zespołu tachy - brady (uderzenia serca 30/min).
Co za tym idzie wypisano ją do domu z zaleceniami "naprawy serca".
2 dni potem babcia leżała już na oddziale kardio (skierowanie od lekarza prywatne do szpitala św. Barbary - S-ec) gdzie okazało się, że serce bije prawidłowo tj. 60/min a w szpitalu wcześniej popełniono błąd.
Niedawno wróciliśmy na oddział u prof. Lampe, który po dokładnym przejrzeniu płytki (TK), przestudiowaniu jej (załączam opis z owego szpitala) powiedział, że operować się nie da.
Przypominam guz na chwilę obecną to ok 10cm i wg. mnie układa się na przestrzał/poprzez(?) wątrobę. Rozumiem, że nacieka naczynia, wpływa na układ żył.
Prof. na przyszły wtorek zaproponował termoablację. Przeprowadzi ją w kilku etapach.
Powiedział, że babci to ulży i na razie onkologa zostawiamy.
Ja osobiście kiedy usłyszałam, że normalnej operacji/resekcji nie będzie - chciałam skontaktować się np. z prof. Krawczykiem z Banacha. Niemniej w K-ach u prof. Lampego leżą ludzie zdyskwalifikowani (tak to rozumiem) z leczenia na Banacha więc póki co trzymamy się go.
Co do babci - boli ją pas, plecy, narzeka co raz bardziej ale nic p. bólowego nie bierze. Innych objawów brak.
Tak więc póki co trzymajcie kciuki proszę bardzo za ww. zabieg a potem zajmę się ew. nexavarem.
Dla ścisłości - prof. powiedział, że dojście do guza jest trudne w związku z czym będzie nacierał na niego etapami. W każdym kolejnym wyłuszczy to co "wymarło" i będzie mógł podążać głębiej.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: JustynaS1975: 2015-04-18, 09:10 ]
Zamieszczając pliki z wynikami proszę usuwać dane lekarzy.
|
Temat: ...może coś doradzicie...? |
wikam
Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 12190
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2015-02-25, 21:39 Temat: ...może coś doradzicie...? |
Jesteśmy po wizycie u profesora.
Ogólnie człowiek małomówny, oszczędnych w opiniach ale co treściwego do powiedzenia miał to powiedział. Więc;
- na moje pytanie czy robimy cokolwiek chirurgicznie czy idziemy do onkologa odparł, ze oczywiście, że działamy chirurgicznie gdyż w tych czasach guzy watroby się operuje.
No nie wnikałam co ma na myśli bo już doczytałam, że czasem ma się to różnie.
Niemniej - na dniach kładziemy się na oddział, tam laparoskopia, jakieś działanie....elektordami/diodami? Nie zrozumiałam dokładnie bo lekarz gadał i ... babcia też.
Tak więc cieszę się, że prof. zajmie się babcią osobiście i, że nas "nie przekreślił". |
Temat: ...może coś doradzicie...? |
wikam
Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 12190
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2015-02-24, 22:15 Temat: ...może coś doradzicie...? |
Karol...AFP ale kiedy? Teraz? Chyba nie ma sensu....
Jutro (bo babcia umówiła się już na jutro) idziemy do prof. Pawła Lampe.
Jeśli tam nic nie wskóramy to jasne - zawsze warto zasięgnąć innej opinii czyli udac się dzięki temu co mówisz do W-wy.
Czytałam o nanoknife, o terapiach w Niemczech(?) etc. Oczywiście, jesteśmy chętni ale...co my na tym etapie możemy? :(
Staram się patrzeć na wszystko realistycznie (choć cięzko mi chole*nie) i wiem, że przy takim guzie spotkamy sie z odmowami.
Ale...
1. Chciałabym aby nikt nie dyskwalifikował mojej babci z leczenia, jakichkolwiek źródeł pomocy bo to ....BABCIA. Ona owszem ma pona 70 lat ale to żwawa i żywa kobieta.
Wyglada co najwyżej(!) na moją mamę...ja mam lat 30.
2. Nadzieję traciłam już przy dziadku. Przeszedł ponad 20 koronografii (ze stentowaniem) a na koniec odmówiono nam baj pasów. W koncu po naciskach zrobiono je.
Niby się nie dało, niby opcji nie było a dziadek zyje po nich juz prawie 2 lata.
Do tego podczas operacji doznał udaru i przez prawie miesiąc był rozdygotaną, płacząca marionetką. Wygralismy te walkę mój dziadek jest teraz znowu moim dziadkiem!
Czy teraz znowu wygramy? Wątpię....ale choćby nawet to toczmy walkę na równo...choćby przez kilkanaście miesięcy! :(
Mniemy czas się pożegnac i oswoić.
Ja nie tracę nadziei....ja staram się jej nie budować po raz drugi bo starsznie boję sie upadku na ziemie....
ps. babcia czuje się całkowicie okey.... |
Temat: ...może coś doradzicie...? |
wikam
Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 12190
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2015-02-24, 19:27 Temat: ...może coś doradzicie...? |
Hej!
Przede wszystkim dziękuję za wypowiedzi, to dla mnie/nas teraz istotne
A jak się sprawy mają - za poradą wspaniałej osoby, która poświęciła mi swój czas (mówię o uzytkowniku sieci, nie przyjacielu w realu...;)) zrobimy tak :
najpierw konsultacja chirurgiczna u prof. Lampe (jesteśmy z K-c) jeśli nie da się nic zrobić "u niego" udamy się do onkologa na ustawienie leczenia.
Babcia jest przeciwna chemii ale znowu ... dzięki wspaniałej koleżance (z sieci i ww.) postaram się ją namówić.
Myślę, że chemia może mimo wszystko wydłużyć życie a mam nadzieję, że jej przyjmowanie to nie tylko i wyłącznie horror + wycięcie z życia - totalnie.
Czytałam posty Manii - pewnie, że sytuacja inna, dziewczyna młodziutka ale...tak wspaniale sobie radziła (radzi?) z chemią
Swoją drogą b. mnie ciekawi co u niej...
Niemniej....Gastro dopiero w środę za tydzień. Chyba nie ma sensu iść do prof. Lampe w tym tyg. bez owego wyniku, gdyż nie wiadomo czy jednak (tfu, tfu) nie jest to przerzut na wątrobę.
Jeśli zostanie nam leczenie farmokologiczne to widzę polecacie lekarzy z W-wy?
Ja mieszkam blisko Zabrza, Gliwic ... myślałam, ze to dobre centra onkologiczne, ale widzę u Was jednak przewagę Banacha, Barskiej....
No a ponadto to pytań chyba już nie mam....wiem, że skończył się beztroski okres życia a teraz będzie tylko walka.
Trzymajcie prosze kciuki aby z żołądkiem było ok!
Pozdrawiam serdecznie!
[ Dodano: 2015-02-24, 19:28 ]
Przepraszam zapomniałam....
powiedzcie proszę czy chemia wspomniane "sianie" może zatrzymac? |
Temat: ...może coś doradzicie...? |
wikam
Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 12190
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2015-02-23, 20:05 Temat: ...może coś doradzicie...? |
Podyktowała mi babcia wynik przez tel, mam nadzieję, że nie narobiłysmy wielu błędów;
TK:
Nadprzeponowe części płuc bez zmian ogniskowych.
Międzypłatowo z objęciem płata ogoniastego, wątrobie widoczne niejednorodne ognisko 83x56x85 mm ulegające fazie tętniczej, niejednorodnemu wzmocnieniu, silniejszemu obwodowo, w fazie miąższowej silniej wysysają się przegrody, w fazie opóźnionej część obwodowa jest izodensyjna, część centralna nieregularna, hypowaskularyzwoana część płynowa? rozpad?
Poza tym wątroba powiększona w całości.
Wątroba prawidłowej wielkości, jednorodna.
Drogi żółciowe śródwątrobowe miernie poszerzone. PŻW nieposzerzone. Pęcherz żółciowy bez widocznych złogów. Śledziona prawidłowej wielkości homogenna. Trzustka niepowiększona, równe obrysy, jednorodna. Nerka - złóg 5 mm. Nerki prawidłowo. Brak cech zastoju moczu, f. nerek prawidłowa. Nadnercza prawidłowe.
Okaołaakowalnie oraz we wnęce wątroby obecne są pojedyncze węzły chłonne o wielkości do 13mm.
Cechy spondylozy kręgosłupa L.
WNIOSEK: widoczna zmiana o typie rozrostowym wątroby najpewniej HCC? z towarzyszącą adenopatią.
No... i w sumie tyle. Czyli dalej nie wiem nic.
Tzn. wiem co to jest HCC i adenopatia...ale coś więcej?
Teraz babcia ma iść na gastroskopię i kolono. Zgodziła się tylko na pierwsze. Po co to? Żołądek sprawdzić tak? W ub. roku gastro była okey.
Czy wynik TK mówi/sugeruje że zmiana (swoją drogą ogromna prawda?) jest zmianą przerzutową?
Czy rak watroby to to samo co rak wątrobowokomórkowy? Możemy tu mówić o zmianie pierwotnej?
Lekarz powiedział, że biopsji itp nie będzie.
Po wyniku z gastrologii chyba więcej się wyjaśni...Oby tam było wszystko okey :( |
Temat: ...może coś doradzicie...? |
wikam
Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 12190
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2015-02-20, 21:35 Temat: ...może coś doradzicie...? |
Hej!
Pytasz czy był robiony?
No był...bo to chyba to co na wyniku załączonym czyli 16,35 gdzie zakres wartości to <35
...ale chyba ten marker to nie jest taki istotny co? :(
Teraz analizuję od kilku h czy wnęka wątroby to ew. guzy zewn czy wew.w
Oszaleje...
Dzięki za zainteresowanie. |
Temat: ...może coś doradzicie...? |
wikam
Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 12190
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2015-02-20, 16:40 Temat: ...może coś doradzicie...? |
Hej!
Wiem, że większość osób tu zdenerwuję przychodząc bez opisu TK - czyli tego co najważniejsze, ale spróbuję. Inaczej chyba nie wytrzymam
Moja babcia osoba niezwykle sprawna (teraz jest na nartach) energiczna etc. od jakiegoś czasu uskarżała się na bóle krzyża i ręki (barku). Kolejno od miesiąca - sukcesywnie następowały bóle w okolicy prawego podżebrza, uczucie sytości po skromnych posiłkach,
ból "brzucha", ból po posiłku i ogólne zmęczenie.
Po wykonaniu ALT aminotransferazy (wynik dwukrotnie wyższy) lekarz skierował chorego na usg jamy brzusznej.
Oto - skromny niestety - wynik:
USG JB:
Wątroba niepowiększona, w okolicy wnęki widoczny niejednorodny obszar 93 mm x 64 mm (?). Płat prawy 7 mm naczyniak hipoechogeniczny (jama?).
Trzustka, śledzona, aorta - niepowiększone. Brak wolnego płynu w jamie brzusznej.
Lekarz internista oglądający wynik nakazał niezwłocznie udac się na TK, sugerując zmiany nowotworowe.
I okey badanie zostało wykonane przedwczoraj. Wynik babcia miała odebrać w pon. ale już wczoraj dzwonili ze szpitala (tam było robione TK) że ma natychmiast się zgłosić - no akurat tego nie wykonała....:/
W międzyczasie zostało wykonane badanie morfo, biochemia wyglada tak :
ALT 39U/L norma - <34
AST 62U/L norma <31
ALP 160U/L norma 30-120
GGT 103U/L norma <38
...a w załączniku markery gdzie AFP jak Państwo widzą znacząco (!) przekracza normę.
Zakładam zatem, że przed rakiem (ależ trudno wymówić/napisac to słowo ) nie uciekniemy...
Objawy, AFP, biochemia....
Po przewertowaniu wielu stron, zasięgnięciu porad myślę, że mówimy o nowotworze bardziej dróg żółciowych a nie wątroby.
Wiem jakie jest rokowanie, nie chcę się też oszukiwać, że to NIE JEST rak...
W pon. na pewno lekarz zostawi babcię w szpitalu i dowiemy się co konkretnie się dzieje...ale ja po prostu chyba do pon. nie wytrzymam :(
O co chcę Was spytać/poprosić o odp (choć wiem, ze mogę brzmieć śmiesznie....);
Moją babcię BOLI. To fakt.... ale prócz tego nic się nie dzieje... Nie ma objawów żółtaczki, cholestazy, wodobrzusza, powiększonej watroby etc. Nerki, jelita, żołądek - tu wszystko gra. Normalna morfologia - w normie.
Czy jest cień szansy... nadzieja choćby na ten weekend że to ...stadium początkowe? Że jest sens walczyć (wiem, ze zawsze jest sens ale wiem też jakie są realia...) i coś możemy tym ugrać? Czy tylko sukcesywnie będzie gorzej....?
W pon. wyniku TK od lekarza pewnie nie otrzymam, będę bazowac tylko na tym co powie...
Początkowo myslałam, że objaw BOLI - mówi - stadium mega zaawansowane, będzie gorzej.
Teraz chwytam się nadziei w tym, ze nie ma poza tym żadnych innych objawów...:(
Wybaczcie za chaos, brak wyniku TK, ale ...może jednak ktoś coś powie.
Pozdrawiam wszystkich i życzę...dużo zdrowia!
[ Komentarz dodany przez Moderatora: absenteeism: 2015-02-20, 22:12 ]
Prosimy o dodawanie zdjęć w formie załączników do posta.
|
|
|