Witaj
Figa.
Do chwili obecnej w zasadzie brak ewidentnego standardu postępowania w przypadku rozsiewu raka szyjki macicy.
Do stopnia zaawansowania IVA (stadium nieoperacyjne - jednakże ze względu na zaawansowanie miejscowe, tj. bez rozsiewu) byłaby to faktycznie radiochemioterapia.
W chorobie uogólnionej (z którą tu mamy do czynienia - zajęte węzły chłonne nie należące do regionalnych) Polska Unia Onkologii w wytycznych postępowania diagnostyczno-terapeutycznego wspomina jedynie o chemioterapii. Wyjątkiem są izolowane pojedyncze przerzuty odległe (które można próbować usunąć chirurgicznie pod warunkiem, że w pozostałych częściach ciała choroba jest pod kontrolą).
Radioterapia jest leczeniem
miejscowym, ma zatem wpływ jedynie na obszar napromieniany, który siłą rzeczy musi być ograniczony ze względu na ryzyko powikłań popromiennych.
W stadium rozsiewu wszystkich nowotworów litych, które nie są chemiowyleczalne podejmuje się paliatywne leczenie onkologiczne lub leczenie objawowe, które (jedno i drugie) ma na celu
przede wszystkim poprawienie jakości życia, a więc zniesienie dolegliwości towarzyszących zaawansowaniu choroby lub oddalenie w czasie ich wystąpienia. Nie leczy się onkologicznie zatem
miejscowo tam, gdzie dolegliwości nie ma, lub nie są one najistotniejsze, ponieważ takie postępowanie nie przynosi choremu żadnej korzyści.
"Powstrzymanie rozwoju nowotworu w szyjce" podczas gdy największym problemem wydają się na chwilę obecną naciekanie/ucisk moczowodów oraz pakiet węzłów chłonnych w okolicach wnęki wątroby (bo one mogą stać się przyczyną stanu bezpośrednio zagrażającemu życiu; tu: zastój moczu w nerkach czy zagrożenie uciskiem dróg żółciowych mogącym spowodować ich niedrożność) - nie brzmi przekonywująco.
W RSM (raku szyjki macicy) praktykuje się za to naświetlanie paliatywne w przypadku krwawienia z dróg rodnych lub odbytnicy - jako leczenie objawowe i takie krwawienie zatrzymujące. Może być też zastosowane jako leczenie p/bólowe (np. w sytuacji miejscowego naciekania/lub przerzutu w kośćcu).
Bardzo polecam następującą lekturę:
Rola radioterapii w leczeniu objawów zaawansowanej choroby nowotworowej
Wojciech Leppert, Elżbieta Nowakowska
Samodzielna chemioterapia w RSM to zazwyczaj (jak i wleczeniu skojarzonym) monoterapia cisplatyną. Szansa na odpowiedź kliniczną (a więc remisję zmian) jest niestety niewielka - sięga ok. 30%. U bardzo niewielkiego odsetka chorych dochodzi do remisji całkowitej zmian (a więc sytuacji najbardziej pożądanej).
Zastosowanie chemioterapii nie jest możliwe u chorych w złym stanie ogólnym i/bądź np. ze znacząco podwyższonym stężeniem kreatyniny we krwi obwodowej, ciężką niedokrwistością czy czynnym zakażeniem.
Figa, podsumowując zatem -
współczesna medycyna nie dysponuje niestety ofertą leczenia uogólnionego raka szyjki macicy, która zapewniałaby pożądaną skuteczność.
U mamy Twojej najistotniejsze jest teraz zindywidualizowane leczenie objawowe, w tym przeciwbólowe. Poprawa samopoczucia mamy, umożliwienie jej jako takiego funkcjonowania oraz ograniczanie cierpienia jest teraz celem nadrzędnym. Nie ma bowiem takiego leczenia, które mogłoby na tę chwilę znacząco wpłynąć na przedłużenie mamie życia.
Chemioterapia wydłuża czas przeżycia o maksymalnie kilka miesięcy - jednak wyłącznie u tych chorych, u których nastąpiła odpowiedź kliniczna i u których (po stwierdzeniu remisji) stan ogólny pozwala na kontynuację leczenia.
Radioterapia paliatywna z pewnością nie ma wpływu na długość pozostałego czasu przeżycia.
Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam,
w razie dodatkowych pytań będę zaglądać i postaram się odpowiedzieć.
pozdrawiam ciepło.