Zajefajny artykul! Tak jest, o to chodzi wlasnie w zyciu.
Mialem 20 lat, jak zachorowalem i na poczatku takie wlasnie otoczenie, jak w tym artykule - ''nie rob tego, jestes chory, leczenie trwa, zaszkodzisz sobie''. Takie ''tiu, tiu, tiu''.
Ale ja postawilem na swoim, koniec zamartwiania sie, trzeba zyc - i chodzilem na tance, hulanki i swawole. Z lysa glowa pod chustka. I absolutnie tego nie zaluje, przekonalem wszystkich wokol mnie, ze tak ma byc, bo ja sie na tamten swiat w wieku nie wybieralem, ha ha.
14 lat po i mam sie dobrze. Co ma byc, to i tak bedzie, a ja sie za cholere na drugi swiat jeszcze nie wybieram
Dzięki. Wiedziałam, że się spodoba Zwłaszcza tym, którzy chorowali i niezależnie jak doceniają starania bliskich i są im wdzięczni, ale czasami mają po dziurki w nosie 'terroru' <zagłaskać kotka na śmierć> <leż i nie rób tego, nie rób tamtego, itd.>.
Czy się wybieram na tamten świat. Nawet się nie zastanawiam. Póki oddycham, póty żyję <w przenośni i dosłownie>.
Zachorowałam 'młodo' (choć to kwestia względna), w wieku 33 lata. I tym bardziej jeśli (być może mam młodo umrzeć), to tym bardziej chcę więcej życia 'wykorzystać', a nie położyć się i umierać
PS. chciałam, aby i przeczytali to 'bliscy chorych'
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Justynko i inni którzy chorowali oczywiście my to wszystko w trosce (jak mówiła słynna Grzybowa z ,,Plebanii,,)
Ja się nawet przefarbowałam na blond (żeby mąż jeszcze przed śmiercią był z blondynką), póżniej na rudo (żeby mu się znowu odmieniło)
A teraz po tylu latach... to wróciłam do stałego koloru.
Tak, że MY( w domyśle rodzina) też się staramy. Kurcze, a tu nikt nie docenia
wiem, że trochę po czasie... ale jak to bywa przewrotnie w życiu "dopadło mnie" akurat teraz :-)
Jesteśmy na początku "drogi" więc za błędy i pomyłki przepraszam :-)
Około pół roku temu postawiono mężowi diagnozę: guz mózgu. Ale nie na tym polega problem (przynajmniej tak mi się wydaje). Mąż jest po operacji i na mój gust nie godzi się ze swoim stanem (czytaj "ubytkami") po operacji. Jest ich trochę najważniejsze to ataksja i porażenie prawej strony. Temat jest bardzo świeży, bo od operacji minęły prawie trzy miesiące. Problem polega na tym, że zaprzestał ćwiczeń, a te są tutaj bardzo ważne. Kiedy odbierałam Go ze szpitala chodził. Teraz wybiera sobie wózek. Najzwyczajniej w świecie nie wiem jak do Niego dotrzeć. Wyczerpałam już wszelkie znane mi sposoby. Zaparł się i na rehabilitację w warunkach szpitalnych nie pójdzie. Na siłę niczego nie zrobię, ale potrzebuję jakiejś innej metody :-). Będę wdzięczna za każdą podpowiedź.
JustynaS1975, jak w pysk strzelił.
Choć to ja jestem żoną ciężko chorego męża to staram się nie mówić nie rób tego lub tamtego....
W tym roku mielismy magiczne zmiany kodu z przodu...czyli 40ki.
Mąż 10 lat temu zrobił prawo jazdy na motor...ale nigdy go nie kupił bo zawsze coś.
Przed urodzinami .....kupiliśmy ten motor i co.....? Tak jak napisane....a po co mu..?.przeciez nie ma siły...przecież chory....
Fakt....jego stan wówczas był ciężki bo przechodził skutki uboczne chemii...nie miał sił za dużo chodzic....
Moja odpowiedź brzmiała......a choćby se go miał RAZ odpalić....na własnej działce!
No i syn wyciąga motor z garażu....a gdy jest siła to melodyjka silnika sprawia że mąż jest w siódmym niebie.
Cieszymy się kazdym dniem...bez ograniczania męża...oczywiście z strony mojej z wielką troską ale i rozumem.
wiem, że trochę po czasie... ale jak to bywa przewrotnie w życiu "dopadło mnie" akurat teraz :-)
Jesteśmy na początku "drogi" więc za błędy i pomyłki przepraszam :-)
Około pół roku temu postawiono mężowi diagnozę: guz mózgu. ................
A wchodzi w grę jakakolwiek rozmowa z psychoonkologiem? Być może mąż potrzebuje takiego wsparcia, może konieczne byłyby leki (tutaj już potrzebny jest psychiatra)?
Przykro mi, na pewno mąż potrzebuje czasu, żeby się zaadaptować do nowej sytuacji, ale pewnie ciężko komukolwiek doradzić, ile to będzie trwało i jak to będzie przebiegać. Życzę dużo zdrowia i siły w tym trudnym czasie.
Majbas, choć nie wypowiadam się w Waszym wątku, to czytam od dawna, czasem ze łzami, ale zazwyczaj z uśmiechem. Jak dla mnie jesteś super żoną i życzę wszystkim takich partnerek życiowych! Wiesz, co do otoczenia, bo to rozumiem ich zdanie o tej chorobie i motorze... to komentarz okrutny. Jako społeczeństwo nie umiemy rozmawiać o chorobie, jakiejkolwiek bardziej poważnej jak grypa. Ludzi paraliżuje strach, jakby byli na egzaminie, a czasami wystarczy po prostu wysłuchać i nie dawać złotych rad. Tym bardziej, że jak gaba napisała gdzieś ostatnio, medycyna to nie matematyka i mamy jakiś punkt odniesienia w postaci rokowania, odpowiedzi pacjentów na leczenie, ale nigdy nic nie wiadomo. Życzę, żebyście cieszyli się sobą jak najdłużej i przesyłam dużo dobrej energii z Mazowsza
_________________ Practise random kindness and senseless acts of beauty.
Dobro jest w każdym z nas.
Dziękuję za odpowiedzi/podpowiedzi. Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy choruje inaczej. Wiem, że do wszystkiego potrzebny jest teraz czas ale i wiedza, doświadczenie (dlatego tutaj jestem).
Może banalnie to zabrzmi, ale z chorobą i jej skutkami musi zaprzyjaźnić się mój mąż, ja i nasza córka :-)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum