Basiu przykro mi, że i wam przyszło zmagać się z tą okropną chorobą
Niedawno przechodziłam przez podobną sytuacją ze swoim tatą, więc rozumiem jakie trudne decyzje przed wami...
A może zadzwoń do HD, przedstaw sytuację, może to coś przyspieszy? Warto spróbować.
Z tego co piszesz tata ma morfinę do połykania, musisz liczyć się z tym, że być może przyjdzie moment, gdy tata nie będzie w stanie nic przełknąć. W takiej sytuacji szpital byłby bardzo pomocny. Nie piszesz nic, czy tata ma jakieś choroby współistniejące, czy przyjmuje leki.
Z kolei nie każdy szpital z otwartymi ramionami przyjmuje chorych na raka, jeśli już się na niego zdecydujecie niech lekarka rodzinna wystawi wam skierowanie do szpitala (rada pani z SOR-u). Myśmy dzwonili po pogotowie, co prawda przyjeżdżali bez marudzenia (a czytałam na forum, że w wielu przypadkach odmawiają nawet przyjazdu), ale wizyta w szpitalu kończyła się na kilkugodzinnym pobycie na SORze, nawodnieniu itd. i powrocie do domu. Tyle dobrego, że lekarz zlecił odwóz karetką, bo nie wiem jakbyśmy dali radę samochodem...
Szczęście w nieszczęściu, że w naszym szpitalu jest HS, przy drugiej takiej wizycie pani dr, która była wcześniej u taty na wizycie domowej wzięła tatę do siebie. Tam tata miał super opiekę, był zabezpieczony przeciwbólowo.
Myśmy też chcieli, żeby tata był w domu, ale gdy zaczął się ból z którym nie byliśmy w stanie sobie poradzić, tata zaczął się dusić na naszych oczach czym prędzej dzwoniłam po pomoc. Gdybyście mieli pomoc z HD byłoby wam łatwiej ( myśmy nie mieli takiej możliwości), bez ich pomocy może być wam naprawdę ciężko... Każda sytuacja jest inna, nie ma dobrych i złych rozwiązań, jednak najważniejszy jest tu komfort taty, to żeby nie cierpiał. Nie wiem czy mój tata wolałby umrzeć w domu, pewnie tak, ale wiem z pewnością, że nie chciał bólu, a skoro w domu jego uśmierzenie nie było możliwe, musiałam znaleźć takie miejsce, w którym sobie z nim poradzili. Tej jednej decyzji jestem absolutnie pewna.