Pacjentka 64 lata,
rak jajników w prawdopodobnymi naciekami w jamie otrzewnej, dwa guzki w watrobie.
Moja kuzynka jest po operacji usunięcia jajników, prawdopodobnie zostawiono macicę (?)
usunięcie 4 grudzień, 1 chemia 11 grudzień. Dzis 14grudnia w domu.
Nie mam na razie wglądu w wypis ze szpitala ale przeżyłam szok gdy zobaczyłam masywny obrzęk nóg.
To podobno zaczęło się przed operacją, około 2grudnia, 30 listopada gdy ją myłam miała smukłe pęcinki.
Czego to może być objaw (tak nagły) i jak można pomóc.
Nie ma nic na ściągnięcie wody (Furosemid) a tylko dostała zastrzyki przeciw zakrzepowe i przeciw wymiotne.
Udałabym się do lekarza rodzinnego, wezwała wizytę do domu. Furosemid może pomóc. Zatrzymanie limfy często zdarza się w czasie choroby nowotworowej. Rozważcie masaże wykonywane przez specjalistę.
Dzięki. Niby przeglądałam forum ale w masie informacji umknęło mi to co najważniejsze.
Masaż, specjalista - dobrze by było; ale mam po opieką trudną charakterologicznie osobę.
Pewnie z oceny śródoperacyjnej (04.12): wynik mikroskopowy: Adenocarcinoma Ovarii
Cytopatologia (07.12): cellulae cercinomatosawe, obraz cytologiczny odpowiada rakowi jajnika.
leczenie: 04.12: laparotomia - obustronna adnexetomia wraz z wycinkami z sieci większej i otrzewnej.
11.12: 1kurs i rzut chth wg programu Paklitaksel+karboplatyna wg AUC 6
I co o tym sądzić?
[ Dodano: 2015-12-16, 08:30 ] lilith.p,
Nie.
Trafiła mi się opieka nad samotną kuzynką :(
Nie mam nic, ponad to co napisałam z karty wypisu ze szpitala.
Pewnie pełna ocena hispat dopiero bedzie robiona.
Dla mnie to trochę dziwne. Dlaczego nie usunięto np. macicy, gdzie w TK był jakiś pojedyńczy mięsniak.
Albo jest tak bardzo dobrze, albo tak bardzo źle, a wszyscy żyjemy w blogiej nieświadomości.
w hispat: rak jasnokomórkowy obu jajników z naciekiem na jajowody.
w wycinkach pobranych w czasie operacji z otrzewnej i sieci te same komórki raka jasnokomórkowego.
Nigdzie nie podano stopnia zaawansowania a jasnokomórkowy ma z zasady (podobno) G3.
Powinna wziąć teraz 2 chemię z dodatkiem Avastinu ale ma hemoglobinę na poziomie 6,5 więc jest w szpitalu by przygotować się do chemii (przetoczenie)
(krwinki prawidłowe i ich ilość też w normie) Prawdopodobnym powodem tak poważnej anemii jest to, iż przez 2 miesiące nic mi nie jadła z powodu kłopotów z wypróżnianiem......
Po pierwszej chemii wypadło jej 70% włosów.
Właściwie to nie mam pytań bo trudno przy tak małej ilości danych pewnie coś wiążącego powiedzieć.
Może jednak mój wpis pomoże komuś w przyszłości.
Z ostatniego wypisu (!) dowiedziałam się, że była to IV(figo) i G3 (rak jasnokomórkowy)
Wiem jak ważne jest dokończenie historii...........
Często szukając tu...... natrafiałam na początek i nie było wiadomo co było dalej.
A więc
Po 6 cyklach chemii o której pisałam (ale bez Avastinu) na początku czerwca 2016 roku miała operację wycięcia reszty (laparotomia z histeroktomią i omentektomia). HP: nacieki raka jasnokomórkowego na powierzchni jelita cienkiego, macicy, otrzewnej, sieci, w tkance tłuszczowej i powiezi. Po oprawcji 3 cykle KT. Leczenie zakończone 11.08.2016 (marker CA126-13).
Wakacje spokojne, ,,latała po mieście''
W grudniu 2016 pojawiały się spymptomy narastającego wodobrzusza (kłopoty z żołądkiem - zaleganie pokarmu i w związku z tym bezustanne bekanie + kłopoty z wypróznianiem)
Przed Bożym Narodzeniem duży brzuch, CA125-65. TK - progresja choroby.
11.01.2017 - I kurs Caelyxu w dawce zredukowanej o 25%. Przez pierwsze prawie 2 tygodnie samopoczucie super, bez objawów typowych dla chemii. Jak od samego początku choroby miałam tylko kłopot z ilością pokarmów przyjmowanych. Bardzo schudła.
25 stycznia 2017 toku przyjęta w ,,trybie pilnym'' ze wskazania lekarza rodzinnego.
Poprostu przestała chodzić.
Na drugi dzień po przyjęciu spuszczono 6500ml płynu z jamy brzusznej a 6 lutego prawie 5000ml.
Przetoczono dwie jednostki KKcz.
Okazało się jednak że ma tylko 1,92 albumin (norma 3,5) i zajęto się suplementacją, jednak w żaden sposób nie udało się polepszyć kondycji fizycznej
Trudny charakter: (wydaje mi się, iż nastawienie ,,wy mnie leczcie'' i przekonanie o nieograniczonym marginesie czasu na dochodzenie do siebie bardzo tu zaszkodziło) - nie pomogło donoszenie jedzenia ani nutridrinków.
7 luty 2017
,,Mimo stosowanego leczenia nie uzyskano długotrwałej poprawy stanu ogólnego i stopnia sprawności - pacjentka głównie leżąca, z postępującym osłabieniem. Biorąc pod uwagę całokształt choroby, pacjentkę zdyskwalifikowano do dalszego leczenia chemicznego i przekazano do Hospicjum Stacjonarnego w celu kontynuacji leczenia objawowego''
Nastawienie nasze było takie, że jest szansa, iż jak odbije się od dna to wróci na oddział na 2 chemię.
W hospicjum wydawało się że jest lepiej, przychodziła rehabilitantka, próbowano ją uruchomić, więcej jadła.
Jedyne co mi się nie podobało to podawanie ogłupiaczy ale jak przychodziłam to dość szybko łapała kontakt.
Po dwóch tygodniach pobytu zaczęło być gorzej, pojawiały się sporadycznie objawy splątania. Duże wodobrzusze - nieodbarczane.
Jeszcze dodatkowo przyplątały się kolezanki, które chyba zbyt wiele jej powiedziały (choć niewiele wiedziały - powtarzały slogany) i Ona straciła nadzieję......... a dodatkowo miała chyba przekonanie, iż ją oszukałam ..... (koleżanki).
2 marca 2017 poczekała na mnie do 15 aż przyjdę z pracy i odeszła..........
Poczekała, choć chyba była na mnie zła i jest mi bardzo ciężko z tego powodu że nie mogłam sprostować bzdur którymi ją nakarmiono......
-----------------------------------------------------------------------
Pozdrawiam Wszystkich
Mam pełną (bardzo obszerną dokumentację medyczną) więc jeśli ktoś miałby jakieś pytania to chętnie pomogę lub udzielę informacji.
malgosi35 bardzo mi przykro że przeszłaś taki ciężki okres. Opieka nad osobą terminalnie chorą to niewdzieczne i trudne zadanie. Chory ma nieraz swoją logikę która dla osób stojących obok jest nie do zrozumienia
malgosi35 napisał/a:
Poczekała, choć chyba była na mnie zła i jest mi bardzo ciężko z tego powodu że nie mogłam sprostować bzdur którymi ją nakarmiono.
A czy to teraz ważne że czegoś nie wyprostowalaś? Zrobiłaś wszystko dobrze i co najważniejsze zgodnie z sobą i swoim sumieniem. A tylko to się liczy.
Przyjmij wyrazy współczucia
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Poczekała, choć chyba była na mnie zła i jest mi bardzo ciężko z tego powodu że nie mogłam sprostować bzdur którymi ją nakarmiono......
Małgosiu to tylko bzdury, którymi nie warto się zadręczać, Ty zrobiłaś wszystko co mogłaś, co potrafiłaś, czekała na Ciebie, chciała Cię ostatni raz zobaczyć i się z Tobą pożegnać.
Nie przejmuj się bzdurami, to raczej "koleżanki" powinny się wstydzić czy mieć wyrzuty sumienia, że karmiły tak chorą osobę jakimiś bzdurami, na pewno nie Ty.
Ja zrozumiałam, że Małgosia opiekowała się chorą, samotną kuzynką? Czekanie na bliskiego przed śmiercią jest oznaką wielkiego przywiązania! Wiem, bo moja Babcia czekała na Tatę, który jechał z bardzo daleka, a 10 minut po przybyciu Taty zmarła. Więc Kuzynka na pewno czuła jak bardzo bliską jesteś dla Niej osobą i wiedziała ile dla Niej zrobiłaś, być może chciała Ci podziękować przed śmiercią. Bardzo często ludzie umierający na raka czują wielką niesprawiedliwość, złość na swoją niemoc i być może na zewnątrz wygląda to na bycie złym na kogoś. Moja Mama też od Nas wymagała, abyśmy Ją ratowali, a my przecież nie mogliśmy nic zrobić.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: marzena66: 2017-04-07, 20:13 ] Dziękuję Ci kochana, że wyprowadziłaś mnie z błędu, dzięki temu mogłam sprostować, bo byłoby to strasznym nietaktem, bardzo dziękuję.
Dziękuję bardzo za te słowa. Nawet nie wiecie ile dla mnie znaczą i jak pomagają. To już ponad miesiąc, jestem spokojniejsza i mogłam tu dokończyć naszą smutną historię.
Ważne jest dla mnie to że nic ją nie bolało. Był jeden moment ale trafiłam na niego i zaraz dostała plaster przeciwbólowy. Ważne bo Ona bardzo bała się bólu.
Chciałam jeszcze napisać o jednym. O markerze CA125.
U mojej Kini najwyższa jego wartość wyniosła 250, trzeba więc jego wartość zawsze dostosować do osoby i rodzaju raka. Nie pocieszać się niskimi wartościami i nie przerażać wysokimi.
Byłam ,,cichym'' obserwatorem forum ale to dzięki wam dowiedziałam się wielu pożytecznych rzeczy. Nie wiedziałam nic bo nigdy nie miałam do czynienia z osobą chorą na raka. Daliście mi i Kindze nadzieję, która była bardzo potrzebna. Od Was brałam wiadomości, które były bardzo pomocne w naszej wspólnej drodze.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum