No i mam kolejny problem, tym razem z tatą (72 lata)
Na skórze pleców pojawiła się zmiana, która zaczeła krwawić.
Poszliśmy do dermatologa.
Pani doktor powiedziała, że jest to nowotówr skóry, łagodny i należy go usunąć.
Dostaliśmy skierowanie do chirurga.
Zmiana została usunięta 12 lutego.
Tata miał pecha, bo operowała go pani doktor dermatolog w trakcie specjalizacji z chirurgii o wyjątkowo kiepskiej koordynacji wzrokowo-ruchowej. Ale cóż, stało się.
Nadzór starszego lekarza mało pomógł.
W wypisie podano wyniki badania histopatologicznego -
carcinoma basocellulare exulceratum excisio completa.
Usunięto 2,5 x 1,6 cm.
Chirurg powiedział, że całkowite usunięcie zmiany jest równoznaczne z wyleczeniem - takie same opinie wyczytałam w internecie
Nowotwór ten jest łagodny (lub może "małozłośliwy"), czyli raczej nie daje przerzutów, ale posiada tak zwaną złośliwość miejscową, czyli niszczenie okolicznych tkanek, poprzez ich naciekanie.
Początkowo tata miał zgłaszać się do kontroli co miesiąc, teraz chirurg zmienił zdanie i kolejna wizyta za 3 miesiące.
Wszystko wyglądało, że jest dobrze, ale ... przedwczoraj kiedy był u mnie poprosiłam, żeby pokazał plecy.
Niestety za blizną pojawiła się kolejna zmiana.
Po jutro lub po niedzieli idziemy do dermatologa.
Tata ma przynieść mi wypis, ale zakładam, że być może początkująca pani doktor wycieła zbyt mały margines.
Blizna na plecach jest brzydka i spora (6x3cm) i zastanawiam się jak długo można jeszcze wycinać zmiany.
Czy oprócz zabiegu powinno się zastosować jeszcze jakieś dodatkowe leczenie?
[ Dodano: 2011-05-26, 19:06 ]
Richelieu mam nadzieję, że nie masz mnie dosyć