Dziękuję Wam wszystkim za rady, za swoje historie. To mi w całym tym bólu pomaga. Dziś spędziłam z Mamusią sobotę, gadalyśmy, piłyśmy kawkę przegryzając makowca. Nawet szukałyśmy czapki dla Niej na zimę. To mi daje względną namiastkę normalności i tego się trzymam.
Paulina12, bardzo mocno wam kibicuję, życzę duzo zdrowia twojej Mamie. My tez walczymy z drp :( Powiem ci że ja w ogóle bardzo złe sypiam okropne rzeczy mi się śnią... Staram się cieszyć chwilą, nie mogę wyobrazić sobie ze nagle moze się coś złego wydarzyć...
Jeśli chodzi o sterydy to fakt ze apetyt po nich dopisuje, moja Mamcia taka na buzi zaokrąglona jest.
Po takich przeżyciach to mamy i problemy ze snem lub wręcz jego brak, kłopoty z psychiką, nerwice, lęki, depresje, różnie po takiej traumie i stracie kogoś bliskiego można to wszystko odchorowywać.
Witaj Paulina.
Moja mama odeszła 2 października. Poczytaj mój wątek jak chcesz wszystko tam opisałam.
Czytając Twój widzę , że miotasz się tak samo jak robiłam to ja. Postaraj się tego nie robić nie myśl co może być, u każdego ta choroba przebiega inaczej. Nie zamartwiaj się czymś czego w danej chwili nie ma, uwierz mi, nie zawsze wszystko występuje u wszystkich, tu nie ma żadnych zasad I reguł co I kiedy wystąpi.
Jak coś się będzie działo będziesz działać, na zapas nie da się tu zrobić nic. U mojej mamy mimo zajętych płuc z ich strony nie było niepokojących objawów.
Jedyne co możesz zrobić to zadbać o to żeby mamę nie bolało I żeby zapewnić jej jak najlepszy komfort jak tylko się da. Wszystko rób na bieżąco. Ważne to co teraz.
Czasem rezygnacja z dalszego ciężkiego leczenia to najlepsza decyzja jaką możemy podjąć, choć chyba najtrudniejsza.
Trzymaj się
Dziś w nocy mama idąc pod moją i taty kontrolą do toalety wywróciła się, po prostu ugięły się nogi i już
Paulinko na początku wykrycia choroby u mamy jakoś szła przy mojej pomocy, później te nogi uginały się coraz bardziej aż przyszedł moment, że nie dało rady w ogóle wstać, tak bywa, musicie być przygotowani na wszystko.
oj nie wiem czy początek, mama była leząca, teraz pod wpływem rehabilitacji powoli zaczyna chodzić. Mamy balkonik, akurat wtedy go zabrakło. Zmęczona jestem już tym wszystkim, trace pomysły, siły, cierpliwość. Nawet czasem do Mamy, wydaje mi się, że jestem mało cierpliwa i to bardzo mnie boli. Przecież to nie jej wina. Pozdrawiam Was serdecznie
[ Dodano: 2015-11-13, 21:06 ]
Jest we mnie tak dużo emocji a czuje się jakbym była w jakiejś kuli, niby życie się toczy ale wszystko traci sens. Boje się o mamę, odpycham jak najdalej wspomnienia, nie jestem w stanie wracać do tego co było, a było cudownie. Też tak macie? Mam Mame jest ze mną, opiekujemy się Nią, jak umiemy najlepiej. Każdy podporządkował swoje życie jedynie Mamie, aby zapewnić jej wszystko. Tylko po co to wszystko? Przecież ona jest tak chora. Nie mogę już się jej wyżalić ani pożartować, bo zmienila się, bardzo szybko się czymś przejmuje, dlatego nie chce jej martwić głupotami. Coś dziwnego się stało, nie umiem płakać, przyjmuje wszystkie informacje i nie przeżywam tak jak kiedyś. Czy też macie czasem takie odczucia? Jak sobie radzicie?
Każdy podporządkował swoje życie jedynie Mamie, aby zapewnić jej wszystko. Tylko po co to wszystko? Przecież ona jest tak chora.
Po to, żeby spełniać mamy ostatnie zachcianki, po to żeby być z mamą, po to, żeby się Nią nacieszyć na długie lata, powdychać Jej zapach, po to żeby mama czuła i wiedziała, że jest dla Was kimś ważnym, po to, żeby zadbać o Nią, troszczyć się o Nią, zapewnić Jej odpowiedni (dobry) komfort życia, po to, żeby czuwać nad Jej bólem, dolegliwościami i po to żeby przeprowadzić Ją na drugi stronę.
Pewnie można wymieniać jeszcze setki różnych "po to", ale kiedyś mama troszczyła się o nas teraz czas to wszystko oddać. Tylko jestem zła na tą chorobę, że ona tak doświadcza naszych bliskich i nas samych.
Paulina12 napisał/a:
przyjmuje wszystkie informacje i nie przeżywam tak jak kiedyś. Czy też macie czasem takie odczucia? Jak sobie radzicie?
Każdy przeżywa po swojemu, jeden wypiera, jeden akceptuje sytuacje, inny wyje nocami, co człowiek to inna reakcja. Ja radziłam sobie bo musiałam i chciałam ale zapłaciłam to zszarpaną psychiką.
Witajcie, jak nastroje przed Świętami? U mnie euforia, że być może dotrzymamy do tego momentu przepralata się z żalem, że ciesze się z tak beznadziejnych rzeczy. Mama wczoraj zesłabła, w zeszłym tygodniu też i to dwa razy. Co się może dziać? Zauważyłam, że zwłaszcza 1 noga napuchneła w kostce. Co to może oznaczać?
Witaj Paulina. Nic nie uda się przewidzieć, niestety. Boimy się czegoś a za chwilę pojawia się inne coś. Odchodzenie też jest inne u każdego. Moja mama do końca wierzyła, że wyzdrowieje i w tej wierze po prostu usunęła w ostatni dzień nie było już żadnego kontaktu, cały długi dzień. Wtedy wydawało mi się, że u nas jest najgorzej, nie mogłam słuchać jak mama snuła plany. Teraz myślę, że pewnie gorzej by było gdyby odchodziła świadomie. Moja mama odeszła 2 października. Kochała święta, ozdoby w wigilię zawsze było 12 dań. Uwielbiała chodzić po sklepach i uwielbiała całe to świąteczne zamieszanie. A ja nie wiem jak te święta przetrwam. Chciałabym zasnąć i obudzić się przynajmniej po wigilli. Nie da się. Jak będzie tak będzie i trzeba będzie sobie poradzić. Dla wielu z nas to będą smutne święta. A tobie życzę, żeby udało się Wam spędzić wszystkim razem.
Paulina, na to nie dwa się przygotować, ułożyć żadnych scenariuszy. Każdy chory odchodzi inaczej. Mój tato stracił przytomność i po 3,5 godzinie odszedł. W miarę był sobą w Wigilię, rozsiadł się jak król na krześle na środku pokoju i dzielił się ze wszystkimi opłatkiem a później powoli, powoli gasł. Dla mnie to będą pierwsze bez taty Święta i też nie wiem jak to będzie. Pewnie ciężko, smutno i inaczej.
Cieszcie się tym co jest teraz, dogadzajcie mamie i nie myśl o najgorszym. Wiem, że łatwo się mówi, ale niech mama widzi Was radosnych, że cieszcie się z Nią Powodzenia
_________________ Tatuś walczył 3 tygodnie - diagnoza DRP z przerzutami do kręgosłupa i wątroby 05.12.2014r. - 26.12.2014r. (*)
Dziękuje Wam wszystkim! TTo dla mnie wielkie wsparcie. Zrobie wszystko aby te Święta były szczęśliwe, radosne, mimo wszystko. Mam 25 lat nie umiem, nie wiem jeszcze tak wielu rzeczy a już mierzę się z odchodzeniem osoby mi absolutnie najbliższej. Dlatego od poniedziałku ruszają wielkie przygotowania do Świąt, pieczemy, gotujemy kupujemy wszystko co mama zechce. Byle by była szczęśliwa. Bardzo mi przykro, że niektóre z Was będą obchodzily pierwsze smutne,najgorsze Święta. Chciałabym znaleźć słowa aby Was pocieszyć, ale chyba byłabym hipokrytką gdybym napisała, coś w co sama nie wierze.
mimo wszysko łącze się z Wami, bądzice tu, piszcie, może choć tak Was wesprzemy.
Paula, mam nadzieję, że święta to będzie dla Was dobry czas, że spędzicie je razem i mama będzie szczęśliwa. Ja w tym roku chyba nie obchodzę, bo jestem tylko z tatą, więc..to nie ma sensu. Myślę cały czas o zeszłej Wigilii, gdzie mama mimo, że wszystko się zaczynało pogarszać to sama przygotowała większość potraw i nikt z nas jeszcze nie miał świadomości, że to przerzuty- dzieląc się opłatkiem życzyliśmy jej dużo zdrowia. Te problemy z chodzeniem to u nas był wynik przerzutów w głowie, było coraz gorzej tak jak Marzena pisała. Najpierw musieliśmy mamę prowadzać, dawała radę z kimś pod ręką, ale potem już było tak, że zasłabła i nogi jej nie chciały nosić. Po radioterapii było dużo lepiej, już sobie sama radziła z balkonikiem, albo próbowała całkiem sama trzymając się ścian itp., ale potem niestety znowu szybko szło to w złą stronę i ostatnie niecałe 3 miesiące spędziła w łóżku.
Życzę Ci, żeby u Ciebie było inaczej, lepiej.
_________________ Jest taki ból o którym lepiej nie mówić, bowiem najlepiej wyraża go milczenie... 23/06/2015 [*]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum