Moja mama umiera.. a mi tak mocno serce pęka na myśl o tym.
Normalnie poszłabym do niej po słowa otuchy, ale teraz to ja słyszę od niej "boję się, pomóż" i nie wiem co robić.
Pod koniec czerwca mama miała udar. Myśleliśmy wtedy, że świat nam się zawalił. Mama zaczęła mieć duże problemy ze wzrokiem. Po 3 tygodniach wróciła do domu. Było już dobrze. Dwa tygodnie później zaczęły się problemy z oddychaniem: duszności i lekki kaszel. Po nieprzespanej nocy pojechaliśmy do szpitala. Został wykonany rtg klp i tomografia pod kątem zatoru płucnego. Okazało się, że to zapalenie płuc. Po 1,5 tygodnia pojawił się płyn w osierdziu i mama znalazła się na oiok-u. Lekarze podejrzewali nowotwór, ale po badaniach krwi wykluczyli raka płuc. Kilka dni później płyn pojawił się w opłucnej. Tomografia z kontrastem klp i jb nic nie wykazała, żadnych zmian oprócz tych zapaleniowych. Mamie podano nowe antybiotyki i sterydy. Wracała do żywych, stan poprawiał się z dnia na dzień, ale płyn w opłucnej dalej się zbierał. Lekarze wyleczyli zapalenie płuc i mamę przeniesiono do innego szpitala do dalszej diagnostyki. To było w miniony poniedziałek.
Zrobili mamie bronchoskopię... i wczoraj mój świat runął.
Gruczolakorak w płucach, oskrzelach, węzłach chłonnych. Lekarz (niestety z tych nieczułych, chamskich, wrednych) powiedział, że może nie przeżyć tego weekendu.
Po tej diagnozie zaczęli faszerować mamę morfiną, lekarz stwierdził, że tak nakazuje etyka lekarska.
Do czasu ostatecznej diagnozy mama nigdy nie brała morfiny, nic ją nie bolało, chyba lekarz chce mieć po prostu spokój.. a to jest podwójnie bolesne, bo mama bardzo źle zareagowała na morfinę. Cały czas śpi, nie wstaje, nie chce jeść, pić. Mama jeszcze jest ale jakby życie z niej już uszło. Błagania lekarza o zmniejszenie dawki nic nie dają, nie i koniec. Nawet nie mogę się z mamą pożegnać.
Patrzę na nią jak śpi, głaskam po rękach i głowie. Czasem się budzi i się uśmiechnie, a ja cały czas się boję, że to ostatni raz.. że nawet nie jest świadoma tego, że umiera.
Boję się, że coraz mniej dni nam zostało razem, że tato sobie bez mamy nie poradzi, że świat nie stanie w miejscu gdy to się stanie, że zostaniemy sami z tym bólem.
Bardzo mi przykro , że Was to spotkało. Jeśli chodzi o sprawy medyczne to niestety nie pomogę
Nie znam się na tym .
Ale chciałam powiedzieć : Ty przynajmniej wiesz i jesteś pewna , że mamę nic nie boli.
Może to i dobrze , że mama nie ma świadomości.
Pomyśl , gdybyś miała patrzeć na mamę jak strasznie cierpi i jest świadoma , że odchodzi .
A Ty nic nie możesz zrobić , nie możesz pomóc , nie możesz ulżyć w cierpieniu czułabyś się jeszcze gorzej.
Mój świat po odejściu mojej mamy też nie stanął w miejscu , życie toczy się dalej.
Ból o którym piszesz zostaje , może z czasem będzie lżejszy na ta chwile nie potrafię powiedzieć.
Moja mama nie dostawała morfiny ale też nie chciała jeść nie chciała pić.
Nie wiem czy ja coś bolało ale mam nadzieję że nie .
Przynajmniej na twarzy nie było żadnego grymasu.
Muszę powiedzieć że poprosiłam lekarza ( ze strachu że mama cierpi ) aby podał jej środki przeciwbólowe. I je dostała ale to nie była morfina.
Trzymam za Was kciuki i przytulam . Bądź dzielna , wiem że ciężko ale dasz radę.
Oby Twoja mama nie cierpiała.
Krew jej dziś w ogóle nie krzepła, założyli jej wkłucie centralne udowe. 5 godzin uciskałam, bo ciągle się krew z niego sączyła. Po tych 5 godzinach przyszedł lekarz i powiedział, że poda płytki krwi. Ucieszyłam się, bo jakiś czas temu po płytkach krwi poczuła się lepiej. o 20:30 podłączyli kroplówkę. 2 minuty później mamę ogarnął wielki niepokój i duszności. Zaczęła się reanimacja, podłączyli do respiratora, przenieśli do izolatki, mama miała udar, drugi raz się zatrzymała i nas przeprosili, że nic więcej zrobić nie mogli...
2 miesiące w szpitalach. 2 dni od ostatecznej diagnozy.
Mamusia.. powiedziała dziś, że jestem najwspanialszym skarbeńkiem na świecie.
Rak.
Zabiera nam nasze Mamy. Jedną po drugiej.
Jedne się męczą długo, drugie odchodzą tak szybko.
A my na to patrzymy. Cierpimy. Boimy się. Łudzimy, że się odwróci.
Bombelek trzymaj się. Nic Cię nie pocieszy w tych chwilach. Będziesz rozdarta. Z jednej strony chęć, by Mama jeszcze żyła, bo jak to będzie żyć bez Niej? Z drugiej błaganie, by nie cierpiała, bo nie można patrzeć na ból najukochańszej osoby. Rozdarcie, ciągłe rozdarcie.
Obyś miała dużo siły. A Twoja Mama mimo wszystko - by nie cierpiała.
edit - przepraszam, z nerwów nie doczytałem, że Twoja Mama już przeszła na drugą stronę. W takiej sytuacji po prostu - przyjmij wyrazy współczucia. Trzymaj się.
Pozałatwiałam dziś wszystko. Sprawy urzędowe, pogrzeb, ubrania, telefony do rodziny i znajomych, kwiaty itp.
Ale nie płaczę... i płakać nie mogę. Jest dobrze, jakby nigdy nic takiego się nie wydarzyło. I wkurzam się sama na siebie, że mamy nie ma a ja nic, tylko uśmiecham się i nie płaczę.
Przejdziesz zapewne różne stany żałoby, dziś jesteś silna bo masz masę spraw na głowie ale może po wszystkim przyjść moment gorszy i z tym też na swój sposób będziesz musiała się uporać.
Dużo sił Ci życzę.
bombelek, bardzo mi przykro.
Tak jak wspomniała marzena, żałoba ma swoje etapy. Życzę dużo sił. Ostatnie słowa Twojej Mamy to balsam dla Twej duszy, skarbeńku!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum