Kłaniam się Forumowiczom!
Nie sądziłem, że kiedykolwiek zarejestruję się na tego typu Forum. Czytam i popadam w coraz większy smutek uzmysławiając sobie, jak beznadziejna jest sytuacja. Z drugiej strony świadomość, że są ludzie, którzy potrafią pomóc czy wesprzeć informacją dodaje otuchy.
W grudniu 2012 Mama trafiła do szpitala na badania (TK, bronchoskopia, biopsja cienkoigłowa, RTG), po których stwierdzono
adenocarcinoma pulmunae dextri ze znakiem zapytania "wznowa?". 12 lat temu Mama miała usuniętego guza z płuca prawego.
Na poczatku stycznia trafiła do CO w Bydgoszczy, gdzie zrobiono jej PET i biopsję gruboigłową. Wynik PET, jak się dowiedzieliśmy przez znajomego lekarza wskazuje na
Carcinoma anaplasticum microcellulare, ale czekamy jeszcze na wynik biopsji - jutro albo pojutrze.
Lekarz w rozmowie telefonicznej, na nasze pytanie "Co możemy jeszcze zrobić" odpowiedział "Być". I chociaż nic więcej nie zostało powiedziane, obawiam się najgorszego, że nic się z tym paskudztwem w płucach nie da zrobić. Do tego Mamę strasznie boli biodro - lekarz w szpitalu niby na PET dopatrzył się czegoś w mięśniu (albo Mama nie chce nic powiedzieć).
Ma problemy z chodzeniem i oddawaniem moczu (mało i rzadko). Do tego strasznie puchną jej stopy. Biopsji węzłów Mama nie chciała się poddać. Poniżej wstawiam dokumenty, które udało mi się powielić.
Póki co buszuje po Forum w poszukiwaniu podobnych przypadków (przepraszam za słowo - jest takie obojętne), ale będę wdzięczny osobom z doświadczeniem w walce z tego typu rakiem o wszelką pomoc.
To zupełnie nowa dla mnie sytuacja i póki co jestem sparaliżowany nie tyle obawą o najgorsze, co świadomością, że tak mało wiem co jeszcze można zrobić.