Witam serdecznie
W grudniu 2016 diagnoza czerniak superficial spreding melanoma (udo prawe).
Rozrost nowotworu śródnaskórkowy z obecnością atypii wysokiego stopnia melanocytów tworzących gniazda, ale także rozpraszających się pojedynczo m.in w sposób pagetoidalny, inwazja skóry właściwej na głębokość 0.6 mm (Clark II), bez zajęcia naczyń i powierzchniowego owrzodzenia. W podścielisku jest obecny nasilony naciek limfoidalny. Indeks mitotyczny 0/mm2. Resekcja zmiany jest wąska (margines ok 1.0 mm) pT1aNxMx.
W styczniu 2017 docięcie/ margines - Fragment skóry z sięgającymi miejscowo linii cięcia obszarem ziarninowania i bliznowacenia podścieliska z towarzyszeniem ogniskowych średnio obfitych nacieków zapalnych z komórek limfocytarnych oraz resorpcyjnych ziarniaków histiocytarnych. Utkania nowotworu w ocenianym materiale nie odnotowano. Ilość preparatów/bloczków: 4
Bez biopsji węzła wartownika, nie widziano potrzeby. W grudniu - rtg płuc, usg węzłów chłonnych, brzucha, morfologia. Co 3 miesiące usg węzłów, ocena LDH.
Mam pytanie czy powinnam wykonać jeszcze jakieś badania ? Czy po roku nie warto było by zrobić tomografii komputerowej płuc?
Ostatnio wyczytałam, żeby badać białko s100, podwyższony poziom może wskazywać wyższe ryzyko nawrotu.
Kolejne pytanie, dla mnie bardzo ważne, jeżeli chodzi o moje stadium i mój naciek, jakie mam szanse procentowe, że moja choroba nigdy nie powróci? Proszę o szczerość.
Jakie są szanse, że choroba wróci, czy jest tak, że może wrócić w ciągu 5 lat, a później ryzyko spada? Czy jest ono na równym poziomie?
Czy kontrole będą obowiązywać mnie do końca życia, dokładnie co rok?
Jak może objawić się nawrót choroby? Czy najpierw będzie to umiejscowione w węzłach chłonnych, czy nawrót może objawić się np przerzutem w płucach, albo zaatakować naczynia krwionośne?
Ostatnio odczuwam pewne obawy, stąd ta niepewność.
I teraz kwestia najważniejsza.
Nie mamy dzieci, a bardzo bym chciała je mieć, ze względu na wiek (30) nie mogę czekać długo, tym bardziej, że miałam problemy z zajściem w ciążę. Zdania są różne, jak wiemy żaden onkolog pod zgodą na ciążę się nie podpiszę - tak usłyszałam.
Niby mówią, żeby czekać 2 lata, a najlepiej 5, ale usłyszałam też,że nie koniecznie ma to jakieś znaczenie w moim przypadku. Ale czy oby na pewno tak jest ?
Czy to nie jest tak, że w niskich stadiach, to ciąża może mieć wpływ na nawrót choroby a nie czas. Wiem, że może być dobrze, a może być nie dobrze.
Co sądzicie?
Chętnie poznam inne przypadki.
Pozdrawiam