Dobry Wieczór! Podczytuję Was od ponad 2 lat, dziś, mimo zmęczenia postanowiła się zarejestrować i zadać to ważne dla mnie pytanie. Powinnam już spać, jutro idę do pracy, ale jutro o podobnej pytanie moje, tak nurtujące mnie pytanie, może stać się bezprzedmiotowe. Nie wiem czy piszę we właściwym wątku, czy słusznie zakładam nowy... Nie mogę skupić się na regulaminie, przeszukiwaniu forum.
Chciałabym (wiem, nawet lekarze bezpośrednio mający kontakt z chorą, że nikt dokładnie tego nie przewidzi), ale mam taką subiektywną, wewnętrzną potrzebę wiedzieć kiedy TO nastąpi.
Fakty po krótce: nasza Mama - 20 maja 2013 r. - odbiera w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc wynik bronchoskopii, diagnoza - rak niedrobnokomórkowy z cechami rozpadu. W drugim płucu guzek satelitarny. Zespół Żyły Głównej Górnej. Diagnoza przekazana w ciągu maks 20 sek. Brak pomysłu na leczenie, mama odesłana z kwitkiem. Dzwoni do mnie, konkretnie, rzeczowo mówi co i jak. Następnego dnia jest z Tatą u dr Lasoty w CO w Warszawie. Radioterapia zmniejsza guz o ponad połowę, chemia nie daje rezultatów... Tlenoterapia w domu od grudnia zeszłego roku. Na początek raz dziennie, wieczorem.
Wczoraj (9 sierpnia 2014 r.) zabiera ją pogotowie. Narastająca od kilkunastu dni duszność i obrzęk. Mama już 3-tydzień nie jest w stanie się położyć(!) z powodu duszności, non stop siedzi oparta o stół, Tata przynosi jej na noc poduszkę pod łokcie.
"Mieszka" od wczoraj w WIM w Warszawie. Ostatnio widziałyśmy się w środę - wcinała z nami pizzę
Dziś przy odwiedzinach w szpitalu zastaję szokujący widok. Na brzegu łóżka malutka, trzęsąca się jak galaretka postać zwinięta w kłębek na brzegu łóżka, w pozycji embrionalnej. Nerwowo szukająca co chwila wypadającej końcówki, którą wkłada do nosa - tlen. Od czasu do czasu wzdycha i mówi: O Jezu. Kroplówka z paracetamolem kończy się, Pani pielęgniarka podaje kolejną, nie pamiętam teraz z czymś. I jeszcze jeden, przykry i przerażający objaw - Mama jest tak opuchnięta, że jej oczy są całkowicie zamknięte przez tę opuchliznę. Kończyny dolne nie wydają się bardziej opuchnięte niż przez ostatnie tygodnie. Nowością są mocno spuchnięte kończyny górne. Masa ciała wg karty gorączkowej to 39 kg (wcześniej ok. 54).
Mama nie wydala żadnego moczu od wczoraj. Za to je po kilka łyżek, ba na śniadanie zjadła nawet pół bułki z masłem wg relacji Taty (nie wiem czy mogę mu wierzyć w tej kwestii). Jest świadoma, można nieco porozmawiać, choć mówienie sprawia jej fizyczną trudność, był u niej wczoraj ksiądz kapelan.
Martwię się, że jutro rano zadzwoni telefon. Myślałam, że wyjadę na dlugi wekend, do tej pory mama świetnie radzi, Zastanawiam się ile to może jeszcze potrwać. Z wyczytanych w linkach objawów mam zatrzymanie moczu, obrzęk, duszność, lekką nerwowość? Nie wiem czy skóra jest woskowa, czy rysy sie wyostrzyły. Widzialam, ale nie umiem tego ocenić.
Lekarz wykonać w pon tomografię. Nie rozumiem jej sensu, o ile słusznie jej stan interpretuję jako objawy nadchodzącej śmierci ....