musisz poczekać na wyniki; obecnie mogę Ci jedynie powiedzieć, że szpital im. JP II jest bardzo dobrą placówką chirurgiczną. jeśli będzie to rak płuca, a niestety wiele na to wskazuje, najważniejsze będzie czy można operować. jeśli nie macie konkretnego chirurga to polecam dwóch lekarzy - dr Olechnowicz (dusza człowiek, już nie operuje, jest konsultantem) oraz dr Kocoń (młody i zaangażowany chirurg). obaj świetni fachowcy i angażują się w leczenie. powodzenia.
oczywiście że pyta, ale co innego mówić mu że wiesz tato masz jakies zmiany na plucach i tzrzba zrobić dodatkowe badania co to jest, a co innego mu powiedzieć-tato to rak, a my, przynajmniej ja mówię mu że lekarze nie wiedzą na 100% co to jest i musisz mieć dodatkowe badania. . A on poprostu ma nadzieję i nikt mu nie powiedział...to może być rak, bo tak na to wskazuje i lekarze badają to.
1307, witaj, nikt Ci na 100% nie powie, że to nowotwór, bez potwierdzających wyników.
Lekarz opisujący TK, też sugeruje proces nowotworowy, ale to tylko przypuszczenia, które trzeba potwierdzić.
Wiem, że takie czekanie jest trudne, ale nie macie innego wyjścia.....
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
1307, wiem, że się martwisz i niewiele mogę Ci napisać żeby pocieszyć ale musisz się przygotować na taką diagnozę. Wiele zależy od rodzaju nowotworu więc jeszcze nie wszysko stracone.
Dziękuję Pani Ewelino. Chyba dorze Pani wie jakie uczucia mną targają. Tata właśnie wyjechał na badania...sam wczoraj mówił, że nie podejrzewał, że nie myślał że to w tym kierunku pójdzie. Czekam, nie pokazując nic po sobie jak moje serce "krwawi" kiedy z nim rozmawiam, patrze na niego...a życie toczy się dalej, jakby nigdy nic....
Jeśli nie masz nic przeciwko to wolałabym - Ewelina, bez "Pani"
Nie jestem w stanie pomóc Ci merytorycznie ale będę starała się "wesprzeć słowem". Wiele osób, które walczą z tą chorobą (bądź walczyły), między innymi ja, nie znalazły wsparcia w realu takiego jak na forum.
W ciagu jednego dnia życie przewraca sie do góry nogami. Ja jeszcze rok temu kłóciłam się z moją Mamą o pierdoły o dziś płaczę, żeby choć raz ją jeszcze zobaczyć, żeby mi się choćby przyśniła. Dla mnie pierwszy tydzień po postawieniu diagnozy był chyba gorszy niż pierwszy tydzień po śmierci Mamy. Nie mogła tego pojąć jak to możliwe. Nie mogłam tego zrozumieć, pogodzić się ani nawet przyjąć do wiadomości. Nie ogarniałam tego. Jak to mozliwe, że akurat moja Mama.
1307 napisał/a:
Czekam, nie pokazując nic po sobie jak moje serce "krwawi" kiedy z nim rozmawiam, patrze na niego...
my też do konca udawałysmy przed Mamą, że będzie dobrze. Ona wiedziała jaki jest jej stan i też udawała.
Nie wiem jaki jest Twój Tata. Czy woli wiedzieć wszystko, chce przejść przez to sam, czy potrzebuje żebyście pomagali mu to przeżyć. Bądź przy Tacie i staraj sie wyczuć, czego potrzebuje. Czy brutalnej prawdy czy raczej "udawania", że jakos to będzie.
Trzymam kciuki za pomyslne wyniki badań.
Przeczytaj mój wątek, mój tata też był leczony w Jana Pawła, byłam pewna na 100 procent że tata ma raka, jednak w efekcie po badaniu PET okazało się że to nie jest rak płuc. W opisie ze szpitala również było guz płuc. Jest mnóstwo możliwości i guzów które są na płucach naprawdę nie musi to być akurat nowotwór złośliwy.Wiem że łatwo mi teraz to pisać bo mam już to za sobą ale nie warto zamartwiać się na zapas...życzę ci z całego serca żeby skończyło się tak jak u nas ale nawet jeśli okaże się że macie do czynienia z rakiem to nie poddawaj się. Naprawdę przekonałam się że są osoby które żyją z tym już wiele lat.Trzymam mocno kciuki za was...
Witam długo sie nie odzywałam. Ale ...załamanie. Po badaniach..diagnoza brzmiała... nowotwór o nieokreślonym charakterze...wogole nie wiem co to znaczy. Obecnie tato jest w szpitalu..miał zawał, zator?? dwa szpitale dwie diagnozy...jutro się dowiem więcej...
Tata we wrześniu miał badania, aby właśnie określić jakiego typu są zmiany w płucach.
Jeżeli nie badania nie określiły charakteru zmian, wtedy podaje się, że jest to nowotwór o nieokreślonym charakterze.
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
dziekuje za odpowiedz..ale co to oznacza?? nie proponowano mu chemii, nie proponowano innych metod leczenia, miał tylko jechać do kontroli...ale nie zdążył gdyż..zawał! z dwojga złego tyle dobrze że akcja zatrzymania serca nastąpiła w szpitalu i tam, go odratowali, czas był tu baaaardzo cenny. Poza tym ...tato źle się czuje w szpitalu, ciągle go coś piecze i pali w okolicach serca . Czy ten zawał, zator najprawdopodobnie wystąpił dlatego że tata ma nowotwór?? czy taka jest kolej rzeczy?? pozdrawiam
nie nie taka jest kolej rzeczy
zawału czy zatoru nie powoduje nowotwór,
tata może się domyslać że coś jest nie tak ,często chorzy wiedzą więcej niż nam się wydaje
w sumie z jednej strony dobrze że tam był , bo go uratowali
na razie spokojnie , trzeba ustabilizować jego stan zdrowia
teraz to najważniejsza sprawa
reszta pózniej
nie wiedzą jaki to nowotwór więc nie mogą podać chemii ani zrobić innych badan , zresztą teraz trzeba czekać na poprawę
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Witam! Proszę o pomoc!znów..mój tato jest 3 dzień po operacji wszepienia bajpasów, to co zobaczyłam wczoraj i dziś w szpitalu przeraźiło mnie.Jestem zrozpaczona. Przychodząc w odwiedziny zastałam tatę z potem na czole, i bardzo trudno oddychającego, brak mu tchu, ma kaszel, jest zaflegmiony, mowi szeptem, jest baaaardzo oslabiony, najprostsze czynności sprawiają mu problem(nie jadł bo nie dał rady sobie z tym poradzić). Czasem mówi tak jak by majaczył. rozmowa z lekarzem operującym przyniosła tyle że operacja się udała ale płuca ma słabe, ma w nich wodę, jest dużo zrostów na nich. Udało się że dziś dostał wziewy, wkońcu, ale coś mi się wydaję że tam tata jest leczony tylko co do operacji bo to oddział kardiochirurgii...i co teraz, czy on to przetrzyma, poprawy nie widzę, jak mu pomóc?? co robić?? czy słuszne było operowanie go skoro miał taką historię choroby?? Boję się że on tego nie przetrzyma, ale nikt mi nie chce powiedzieć jak to wygląda naprawdę..jak postępuje się w takim przypadku, co by tatowi pomogło????????
proszę pomóżcie!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum