Witam!
Mam 40 lat, dwójkę niedużych dzieci (8 i 13 lat) i wydawało mi się, że jestem zdrowa
.
Nigdy nie miałam problemów natury ginekologicznych (żadnych upławów, bóli),
ani w ogóle żadnych zdrowotnych (uprawiam sport 3-4 razy w tygodniu).
I nagle po wizycie u ginekologa, która w sumie przebiegła bez większych problemów,
na "oko" oraz w badaniu USG TV wszystko ok, jedyne pojawiło się krwawienie przy pobieraniu cytologii
dostaję taki oto wynik cytologii...
Wynik wydano mi w rejestracji bez żadnego komentarza (prywatna przychodnia).
Cóż.. znalazłam nr do Centrum Profilaktyki Raka Szyjki i zadzwoniłam z pytaniem co robić z takim wynikiem,
od razu zapisano mnie na wykonanie kolposkopii, której wyniki załączam również.
Dostałam badania do zrobienia (mocz wyszedł ok, krew słabiej)
i w przyszłym tygodniu jestem umówiona na pobieranie wycinków z kanału i jamy macicy (pod narkozą) do weryfikacji histopatologicznej.
Poprzednia cytologia była ok 5 lat temu, ale zawsze była ok i żadnych niepokojących objawów.
Mam wrażenie, że pani doktor była zdziwiona, że ktoś postawił taką diagnozę (rak inwazyjny) na podstawie cytologii.
Wiem, że wiele się wyjaśni po pobraniu materiału do badań, ale zastanawiam się czy jest szansa, że to jakieś nieporozumienie, czy przy takich wynikach jest możliwość, że to nie jest rak (i sprawa rozejdzie się po kościach, oczywiście nie w dosłownym tego znaczeniu
).
Może ktoś miał taki wynik cytologii i się odezwie. Z góry dziękuję!
Przyznaję, że się boję..
Gosia