jak to przetrwać? jak wspierać gdy nie ma się siły?
Ja sobie z tym nie radzę. Przy mamie jestem w zasadzie sama, mama nie chciała nikomu mówić. Od pierwszych podejrzeń, do obecnej wiedzy minęło zaledwie 3 tyg. Wszyscy lekarze twierdzą że rokowania są straszne i że to koniec (rak trzustki z przerzutami do watroby, otrzewnej, wodobrzusze). Na ile mama domysla się że jest źle to mysle że nie zdaje sobie sprawy że rokowania są tak fatalne, że niektórzy lek mówią że o 1 m-cu. To mnie przeraża, bezradność jest okropna. Mama miała już 1 załamanie bo MR, zobaczyła że traci kontrole nad swoim ciałem, pierwszy raz poprosiła o tabletkę na nerwy (nigdy nie akceptowała tego typu tab)... boję się kolejnych takich doświadczeń. Z jednej strony bardzo chce byc przy niej, bo każdy dzień może być ostatnim, z drugiej nie mam siły (w moim życiu posypało się wiecej spraw i jestem w okropnej kondycji psychicznej). Udaje przed mamą jak mogę, próbuje za wszelką cenę żartować i schodzić na inne tematy, ale widze że ona się zawiesza i myśli o tym co się dzieje. Poza tym nie wytrzymuję i musze co jakiś czas wychodzić aby ochłonąć, wziąść tabletkę na uspokojenie. Mój wygląd też nie sprzyja iluzji że będzie ok - znacznie schudłam, chodzę z napuchniętymi oczami ... Jak to przetrwać? Jak postepować?
Przeczytałam Twój zasadniczy wątek i trochę pozazdrościłam Ci tej niesamowitej energii, przytomności umysłu i konsekwencji. Wykonałaś olbrzymią pracę i to zaprocentuje, możesz z czystym sumieniem powiedzieć sobie "zrobiłam wszystko co możliwe". Teraz nadszedł moment w którym musisz przyjąć do wiadomości że istnieją rzeczy na które nie mamy wpływu i trzeba poddać się temu z godnością. Czujesz się wyczerpana i bezsilna, ale wytrzymasz, nie załamiesz się, bo taki masz charakter, to przebija z Twoich postów. Paradoksalne, ale to że zawaliły Ci się inne sprawy może być "przykrywką" dla Twojego wyglądu. Ja bym porozmawiała o tym z mamą, zamartwiając się o Twoje sprawy będzie mniej myślała o swojej sytuacji, i to na pewno lepszy temat do rozmowy niż omawianie kolejnych wyników. Tak długo jak tylko można daj jej poczucie uczestniczenia w innych aspektach życia oprócz choroby. Cóż mogę Ci jedynie życzyć: Trzymaj się
Droga Xpathx, Twoja obecna sytuacja jest nieporównywalna ze zwykłymi codziennymi zdarzeniami. Nie wymagaj od siebie zbyt wiele. Nie tylko Twoja Mama potrzebuje teraz troski i obecności bliskich osób, potrzebujesz jej także Ty, aby przeżyć te trudne chwile. Z drugiej strony te właśnie dni już się nigdy nie powtórzą. Wiem, jak trudne jest towarzyszenie ukochanej osobie w jej cierpieniu i zmaganie się z własną bezradnością. Tak, jak napisała Gaba, zrobiłaś wszystko, co mogłaś. Teraz to, co możesz dać Mamie w tych dniach to swoją obecność i niezależnie od tego, co się dzieje, możesz zapewnić Mamę, że będziesz blisko.
Czasem dobór tematów do rozmowy jest trudny, bo w myślach choroba i wyobrażenie śmierci dominuje nad innymi tematami. Z drugiej strony to niepowtarzalna chwila, by porozmawiać z Mamą właśnie o tym, co ważne - o uczuciach (nawet o swojej bezsilności), o miłości, wdzięczności za różne drobne i większe rzeczy z przeszłości - spróbuj przywołać w rozmowie z Mamą Wasze "najlepsze chwile" spędzone razem. Wasza silna więź jest największym zasobem w tym momencie. Niezależnie od tego, co się wydarzy, kiedy i jak przyjdzie Wam się pożegnać, to te uczucia pozostaną. Pozdrawiam obie dzielne kobiety - Ciebie i Mamę. MP
Dziękuje. Na weekendzie miałam spory kryzys, dziś jest lepiej (bo i wyniki zdają się być mniej przerażające). Najgorsze, że nie mam wsparcia w nikim bliskim (najbliższa mi osoba niestety nie sprostała i okazał się nie warta niczego ... ). No trudno. Aktualnie staram się w okolicy szukać psychologa dla mamy na ten najtrudniejszy czas. Zobaczymy.
Zabrałam mamę do siebie i szczerze mowiąc jestem lekko przerażona jej stanem. To straszne że nie moge jej pomoc w bolu, że z każdym dniem staje się coraz bardziej niedołężna. Zdrowa, sprawna, mloda kobieta wciagu miesiąca przestała funkcjonować. Zmienia się na moich oczach, realnie wyczuwam jej lęk i bol. Przegrywa z tym diabelstwem, a ja jestem bezsilna. Okropne uczucie ... i w zasadzie nie ma sposobu aby to ominać, zracjonalizować. Rozmowy z ludzmi są jałowe, bo (może trywialnie) nikt kto tego z bliska nie przezył nie jest w stanie tego zrozumieć. Myślę, że w tym wszystkim poza wsparciem (?) mamy mierze sie ze swoimi lekami przed smiercią, choroba, samotnością ...
najbliższa mi osoba niestety nie sprostała i okazał się nie warta niczego ...
Współczuję. Jestem w tej samej sytuacji. On pojechał sobie na wakacje. Samotne, zaryczane wieczory z myślami krążącymi wokół jednego tematu zabijają mnie.
_________________ "Ważne jest nie to, co ze mną zrobiono, lecz to co ja sam zrobiłem z tym, co ze mną zrobiono"
No cóż... niektórych problemy przerastają. Wolą się od nich odsunąć, myśląc, że jak czegoś nie widać, to tego nie ma. Unikają "tematu" nie dlatego, że są źli. Ale dlatego, że się po prostu boją... To Wy jesteście wielkie dziewczyny...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
nikt kto tego z bliska nie przezył nie jest w stanie tego zrozumieć
Dla kogoś, kto nie był w podobnej sytuacji,ogrom bólu i cierpienia (emocjonalnego), z jakim się spotykacie może się wydawać nie do zniesienia.
A z pewnością trudno jest innym zrozumieć, jak w takiej sytuacji w ogóle można pomóc. Ludzie są przyzwyczajeni do szukania konkretnych rozwiązań, a w Waszej sytuacji rozwiązania takie nie wchodzą w grę. Jedyną formą pomocy dla Was - opiekunów chorych osób - jest także bycie razem, towarzyszenie w tym trudnym czasie, niezależnie od tego, co los przyniesie. Takie chwile mogą ludzi równie dobrze podzielić, jak i zbliżyć do siebie. Podobnie, jak osoba chora potrzebuje osoby wspierającej, tak samo osoba wspierająca chorego potrzebuje osoby, na której może polegać.
Jeśli jest obok ktoś, do kogo możecie się zwrócić ze swoimi smutkami, nie bójcie się tego robić. Często nie wiedząc, jak zareagować ludzie wycofują się z własnego poczucia nieadekwatności, wstydząc się swojej bezradności albo nie potrafiąc okazywać uczuć.
W takich chwilach potrzebna jest duża otwartość na potrzeby innych i odwaga, aby za nią podążyć. Wy możecie być z siebie dumne, że mimo przeciwności losu trwacie przy bliskich. Innym tej odwagi może jak widać zabraknąć. MP
a co odpowiedzieć mamie jak mowi zgaszonym tonem "jest mi smutno" (nadmienie że to jest osoba która nigdy nie okazywała uczuć i o nich nie potrafi mowić, wiec takie wyznanie zawiera bardzo bardzo duzo bolu i emocji) ...
padają też pytania egzystencjalnego "po co to wszystko?" "dlaczego ja?" "za co ta kara" "dlaczego tak cierpie?" .... strasznie trudno odp na te pytania, szczególnie kiedy sama nie odnajduje sensu :(
Xpathx, niestety na te pytania odpowiedzi nie ma, stąd rodzą tak wielką bezsilność zarówno u Ciebie, jak i Mamy. Czasem wystarczy się właśnie tym podzielić – że nie widzisz sensu, że nie wiesz, co będzie dalej (tego nikt nie wie), że masz poczucie, że to nie jest sprawiedliwe (bo nie jest sprawiedliwe, ale niestety sprawiedliwość nie ma tu nic do rzeczy...). A gdy Mama okazuje emocje, choć widać że z trudem, pomocne może być zwykłe stwierdzenie „widzę, że Ci ciężko, mi też jest ciężko, ale jesteśmy przynajmniej razem”. Jesteście dzielne dziewczyny!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum