Kuna13,
Mikuś,
Lidia Bieńkowska, bardzo dziękuję za serdeczności
Wróciłam z urlopu, który mogę zatytułować "spalone słońcem"
https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn2/954649_577110058998784_291145512_n.jpg
https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash3/17736_577115775664879_1817479045_n.jpg
https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash4/1000324_577109522332171_2119891579_n.jpg
https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn2/971738_577109652332158_387107070_n.jpg
https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash4/1003170_577110428998747_2015366469_n.jpg
https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.net/hphotos-ak-frc1/999068_577110705665386_1708717826_n.jpg
Z wyników po kontroli: mielogram (podstawowy wynik biopsji szpiku kostnego): OK.
Na resztę czekam do 13.09.2014, wtedy ma kolejną wizytę kontrolną i wtedy też otrzymam pozostałe wyniki (te najważniejsze, które 'potwierdzą'
remisję całkowitą u mnie).
29.07.2008 - słabiutka, blada jak ściana, ściskając w ręku skierowanie z podejrzeniem ostrej białaczki szpikowej 'wpadłam' do szpitala.
W klinice hematologii było
jedno wolne łóżko (jakby czekało na mnie).
Pomyślałam, że 'taka lekarka rodzinna' to się nie zna 'na takich chorobach' i jakieś bzdury napisała w 'podejrzeniach'.
Po jakimś tygodniu postawiono diagnozę i potwierdzono podejrzenie.
A moja pierwsze pytanie do Pani Doktor prowadzącej" 'to kiedy podadzą mi chemię?"
29.07.2011 - ostatni dzień radioterapii. Ostatni dzień leczenia. Wtedy tego nie wiedziałam, że to ostatni dzień leczenia. Planowano dla mnie jeszcze leczenie. Tyle, że nie wiedzieli jakie.
Po około 5 m-cach jeżdżenia po innych ośrodkach, konsultacjach przeróżnych, debatowania nade mną co zrobić z tym 'niespodziewanym sukcesem'. Postanowiono, że będą mnie obserwować.
Ale ... zaraz potem pojawiło się podejrzenie kolejnej wznowy
Po półtora m-ca wyjaśniło się, że wznowy nie ma i ... no właśnie koniec leczenia potwierdzony. PUSTKA
Kiedy człowiek przez 3 lata czas ma wypełniony pobytami w szpitalu, badaniami, chemiami, kuciami, lekarzami, morfologiami, 'spadkami odporności', izolatkami, toczeniami krwi i płytek itp. itd., to ... po jak to
... to już nie będzie leczenia
. Trochę pustka. Uczucie podobne do tego, które się ma zakończeniu studiów czy szkoły.
I ... niepewna radość.
Tak, piszę sobie, bo to moja rocznice - początku i końca leczenia. Dwa lata remisji całkowitej. Choroba była 'przełomem' w moim życiu.
Teraz na te trzy lata leczenia patrzę czasami jak na film, na coś co niby było moje, ale ja stoję z boku i się przyglądam, i nie mogę uwierzyć, że to wszystko się działo, że to wszystko mnie spotkało. Czasami się dziwuję, jak ja to przeżyłam.
Gdyby przed chorobą ktoś mi opowiedział to wszystko, powiedziałabym, że jest to niemożliwością. Że ja na pewno nie dam rady. Że jest to straszne, okropne i nie do zniesienie itp.
Gdy byłam w środku tego wszystko, to nie odczuwałam tego jakoś coś strasznego, okropnego i nie do zniesienia. Potrafiłam się cieszyć, śmiać, żyć 'normalnie' jak się da. Smutek i płacz nie wypełniał mojego czasu.
I o dziwo, bardziej martwiłam się o bliskich niż o siebie.
Teraz już nie bardzo mam co pisać o swoim chorowaniu. Minął czas, nie przeżywam tego na bieżąco, to trudno pisać o emocjach wtedy mi towarzyszących.
I nie wiem co mądrego napisać 'z okazji takiej rocznicy'
Po chorobie: takie realne problemy - to z pracą. Na mnie praca już nie czekała. Teraz próbuję to jakoś 'budować'. Dzięki życzliwości i pomocy garstki osób (małej garstki osób) udaje się, że 'coś mam'.
Może jeszcze dodam, że w czasie leczenia, jak i po, zawsze byli/znaleźli się ludzie, którzy pomogli i pomagają mi.
Może i 'ogół', pisząc 'delikatnie' jest mało życzliwy i pomocny, zajęty sobą, mający mnie w d..., ale zawsze znajdzie się ktoś kto wspomoże, tak, czy inaczej. Czy to dobrym słowem, czy konkretnym czynem.
Na pewno nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem, dzięki Bogu, innym ludziom i sobie. Chyba trzy najważniejsze czynniki.
Czkawka umieściła na FB taki cytat:
"-Ano, cóż, paskudny otacza nas świat- mruknął wreszcie.- Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli." -A.Sapkowski "Miecz przeznaczenia" (i ja też tak myślę
).
"Żyję - powtarza sobie –Żyję! A energia życiowa przepływa przez niego gorącą falą, i rozkosz, i ochota. Jak to dobrze być w ciele – choćby w tym starym zdezelowanym ścierwie – które ma jeszcze gorącą krew, (...) bogaty szpik i zdrową tkankę." - Ch. Isherwood ("Samotny mężczyzna")
"Kilka razy w życiu miałem przebłyski jasności.
Gdy na kilka sekund cisza tłumi wszelki hałas,
i bardziej czuję, niż wiem.
Wszystko jest takie wyraziste.
Świat jest świeży.
Jakby dopiero co powstał.
Te chwile nigdy nie trwają długo.
Trzymam się ich kurczowo, ale i tak przemijają.
Żyję tymi chwilami.
Wciągają mnie z powrotem w teraźniejszość.
I uświadamiam sobie, że wszystko jest tak jak powinno.
I tak po prostu, nadeszła"
Christopher Isherwood, "Samotny mężczyzna"
I udanego wieczoru niedzielnego
[ Dodano: 2013-08-04, 19:13 ]
http://www.youtube.com/watch?v=CP0Xwyn87CI