to po tej operacji co mama miala jakos ,kurcze juz nie pamietam chyba w listopadzie,tam w warszawie co lekarz poprawial po tej pierwszej operacji,nie wiem zrobil sie tam pozniej taki strupek ale wszyscy mowili ze to normalne itd ze sie zagoi,nio i siedzial on cicho az jakos od tygodnia ona pekl i zaczela ropa z krwia wychodzic a od miesiaca mama ma cala stope czerwona i ona boli i mysle ze to ma zwiazek z tym strupkiem,nie wiem moze sie mysle,moze jakies zakazenie tam weszlo no nie wiem,usg bylo 3 miesiace temu robione tej rany i nic nie wyszlo,zobaczymy co ta onkolog powie,
dzieki ze jestescie,sciskam Was rowniez <uscisk>
[ Dodano: 2010-06-25, 17:17 ]
wiecie co rece mi opadaja,nie mam sily juz,mama byla u tej onkolog,wizyta 3 minutowa,byla taka niemila ze normalnie katastrofa,mama mowi o tej ranie,ona nic na to,mama mowi ze moze zapalenie a ona mowi ze ona od tego nie jest i taka rozmowa z mama,powiedzial ze to opieka paliatywna i chemi na razie nie bedzie i powiedziala ze mama ma isc gdzies do chirurga onologa moze da naswietlanie na ta rane(ale nawet ona nie wie skad ta rana,co to w oglole a mowi o naswietlaniach.Moja mama sie zalamala powiedziala ze ta wizyta odebrala jej ta lekarka nadzieje bo tak sie zachowala jakby mama miala juz lezec i umierac,nawet ani tomografu pluc jej nie zalecila,kompletnie nic.Mama placze mi do telefonu i mowi "to co juz dla mnie nie ma ratunku?"Takie lekcewazenie czlowieka,powiedzcie co ja teraz mam zrobic.....
[ Dodano: 2010-06-25, 17:38 ]
chcialam dodac jeszcze ze ta rana co sie zrobila to bylo podczas pobytu w szpitalu co mama byla na chemii,gdzies sie tam optarla czy cos tam i krewka poleciala i od tamtej pory sie robil strupek a wlasnie od paru dni leci z niego ropa i krew nio i ta pieta czerwona i to rwie mame teraz przez ostatnie 2 dni normalnie to rwie
agawciu, scyzoryk się normalnie w kieszeni otwiera
Co do postawy lekarki, skandal poprostu! A czy Mama ma możliwość udania się do innej lekarki? Czy musi do tej chodzić? Pytam, bo u nas jest tak, że w każdy dzień przyjmuje inny lekarz w przychodni i w zasadzie można przyjść do którego się chce, albo jak dzień Ci nie pasuje w którym przyjmuje Twój lekarz to tak samo.
Musisz wygonić Mamę, żeby koniecznie szła do jakiegoś chirurga z ta nogą. Koniecznie!
W poniedzialek dzwoni do lekarki rodzinnej i mysle ze ta ja pokieruje do tego chirurga onkologa co jej sciagal ten plyn pooperacyjny,martwi mnie tez to czy dalszego leczenia nie bedzie,nie wiem co mym myslec o tym,myslisz ze jest szansa na radioterapie,czy w ogole pluca sie nadaja na to,ja kompletnie sie na tym nie znam,tylko tak mysle ze co teraz trzeba tylko usmiezac bol i nic wiecej tak czekac na smierc czy jak?na prawde glupia juz jestem,nie wiem co mowic mamie w ogole.....
agawciu, nawet jeśli Mama nie będzie już leczona, nie oznacza to, że to już koniec.
Leczenie przeciwbólowe jest odrębną sprawą, jeśli Mamę będzie coś bolało, należy zrobić wszystko, żeby ją nie bolało ( na przykład wysłać do poradni leczenie bólu- sama jestem pod opieką takiej poradni)
Pisałaś kiedyś, że Mama ma kamienie w woreczku, co z nimi?
Nogi nadal puchnął?
Jak się Mama czuje ogólnie ( chodzi mi głównie o serce)?
Czy ta wspaniała lekarka wyznaczyła kolejną wizytę?
Z nogi nie tyle trzeba płyn ściągnąć, co zając się porządnie wyleczeniem tej rany, bo skoro jest ropa jest infekcja!
Skarbie juz Ci wszystko mowie,kamien sie uspokoil i jakby go nie bylo,mama czuje sie duzo lepiej niz przed chemia,fajnie jej sie oddycha i mniej sie meczy,nogi puchna to zalezy od dnia,kupilam jej masc tutaj w Niemczech z Heparyna 6 tys,jednostek i to jej jakos pomaga,troche tylko te zylaki tak na wierzchu ma,czasami obwiazuje je bandazem,usg serca bylo robione jakos 1,5 tygdonia temu i kardiolog powiedziala ze niedowierza jak mamie sie serce zregenerowalo ze to prawie niemozliwe ze po miesiacu czasu ma takie dobre serce.A ta onkolog z taka ironia powiedziala do mamy "po wynikach to ja widze ze pani jest z drowa takze nie wiem po co ta wizyta",w ogole mama do niej mowila co i jak a ona mame lekcewarzyla i mowil "dziekuje juz,dowidzenia"mama dalej do niej a ona "no przeciez mowie dziekuje i dowidzenia" i na koniec pielegniarka dawala mamie jakis tam swistek do wypelnienia i mowi to odda pani przy nastepnej wizycie a ta lekarka na to"a kto powiedzial ze bedzie nastepna wizyta" i takie cyrki sami widzicie.Mysle ze ta lekarka rodzinna poleci jakas inna onkolog a w poniedzialek moja druga polowa powiedziala ze zadzwoni do tej lekarki i powie jej kim jest,ze nie bedzie ludzia chorym nadziei odbierac i ze sie pominela chyba z powolaniem,takie ma nerwy na nia,a ludzie do niej chodza bo potem ona jest w szpitalu i mysla ze bedzie lepiej jak pojda najpierw do przychodni do niej to w szpitalu beda mieli ulatwienie.Mama cala roztrzesiona wyszla od niej,mowie Wam z lzami mi wszytsko opowiadala przez telefon,kazdego po okolo 3 minuty trzymala,nie dziwie sie ze stara Panna jest(przykro to mowic bo nie lubie oceniac ale to juz szczyt szczytow).Ogolnie mama mowi ze gdyby nie teraz bolaca ta rana to sie czuje swietnie,juz nawet sama na dworek wychodzi i pomalusiu trupta w ogrodeczku.
Ogolnie mama mowi ze gdyby nie teraz bolaca ta rana to sie czuje swietnie,juz nawet sama na dworek wychodzi i pomalusiu trupta w ogrodeczku.
I to jest agawciu chyba najważniejsze, że Mamusia się czuje dobrze.
Co do tej lekarki, myślę, że warto ją zmienić poprostu i poszukać lekarza, który faktycznie się zajmie Mamą i przede wszystkim wysłucha co się do niego mówi.
Też miałam taki problem, jak coś mówiłam do lekarza to on się tylko uśmiechał, albo nic nie mówił, albo mruczał pod nosem, ale generalnie mało wierzył moim słowom chyba i nigdy nic z wizyt nie wynikało....
Przez przypadek trafiłam na innego lekarza w poradni i tak już zostałam u niego. Teraz zawsze porozmawiamy, zapyta się co słychać, nawet na korytarzu jak się spotykamy zawsze coś powie, uśmiechnie się- zupełnie inaczej się człowiek czuje.
nio mysle koniecznie ze trzeba zmienic,najgorsze jest to ze mama musi dojezdzac do kazdego lekarza tylko rodzinna przyjezdza do domu,nio poczejakmy do poniedzialku co ona powie,choc ona czekala na to co powie onkolog i to takie achhhhhh........
witajcie Kochanie,dlugo sie nie odzywalam ale zmagalam sie ze wszystkim,chcialam poinformowac ze moja mamusia przegrala walke z tym dziadem 24.08.2011,zycze powodzenia wszystkim i wytrwalosci,jak dojde do siebie to sie odezwe napisze co i jak bo moze komus pomoge wskazowkami jakimis,mam teraz smutek i zal w sercu a przede wszytskim okropna pustke
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum