Nie przezywam jakos choroby czy to zle?
Nie chce sie leczyc w Polsce, chce wyjechac by miec wiecej szans albo nie czuc jakiegos mitycznego kata nad glowa. Nie wiem tylko jak sie za to zabrac zbytnio.
Nie czuje w sobie demonow choroby, nie mysle o niej jak o wielkiej tragedii, raczej jak o problemie, ktory trzeba rozwiazac i tyle. Powaznym problemie.
Nie czuje w sobie demonow choroby, nie mysle o niej jak o wielkiej tragedii, raczej jak o problemie, ktory trzeba rozwiazac i tyle. Powaznym problemie.
Cos ze mna nie ta?
Nie uważam, aby było z Tobą coś nie tak.
Ja swojej choroby też nie uważam ani za demona, ani za karę, ani za wielką tragedię, itp. Element życia i tyle.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
ja już sama nie wiem czy to dobrze, czy źle ale ja mam poczucie , że ten rak jest poza mną, gdzieś obok, wiem,że jestem chora, zdaję sobie sprawę , że to nie przeziębienie i nawet sama jestem zaskoczona swoją postawą wobec tego wszystkiego.....
kuna13, Marcin Rytko, Wasza postawa jest jak najbardziej prawidłowa, zarówno w moim jak i wielu innych osób, których dotknął problem raka.
To jest problem, z którym trzeba bezwzględnie się rozprawić na tyle na ile jest to tylko możliwe.
Szkoda tylko, że tak naprawdę nikt i nic nie daje realnych szans na pokonanie naszego wroga, może determinacja i wola walki sprawić że wygramy tą trudną walkę, ale gwarancji nikt nie jest w stanie zapewnić.
Życzę sukcesu w tej trudnej walce, bez względu na to gdzie będziesz ją toczył...
Pozdrawiam
Z chorobą trzeba walczyć skutecznie od samego początku. Nie poddawać się. Mocno wierzyć w pokonanie jej. Oczywiście poddając się klasycznym metodom leczenia. Lekarze na ogół nie mają dużo czasu, by wspierać chorych emocjonalnie. Chociaż bardzo tego chcą. Takie słowa usłyszałam od onkologa.
Na chorobę nowotworową reagujemy intelektualnie i emocjonalnie. Tak naprawdę należy zmienić panujące przekonania o chorobach onkologicznych. Są kraje ,gdzie choroba nowotworowa nie wywołuje nasilonych reakcji natury psychicznej. W Polsce pokutuje carcinofobia.Ten stan rzeczy wymaga przebudowania mentalności powszechnej. Ludzie żyją często wyobraźnią o chorobie i zasłyszanymi opowieściami ( najczęściej negatywnymi). A to jest źródłem złych emocji, które wpływają ostatecznie na system odpornościowy i reakcje organizmu. Tak więc pozytywne myślenie, co za tym idzie, pozytywne emocje wzmacniają układ odpornościowy i wpływają na proces zdrowienia.
Gdy byłam młodą dziewczyną wręcz panicznie bałam się raka. Z czasem mi to przeszło. Kiedy dowiedziałam się o własnej chorobie " biłam się myślami " przez kilka dni. Potem zaczęłam się pocieszać - jak dobrze że to ja zachorowałam, a nie ktoś z moich najbliższych. Następnie wzięłam byka za rogi i tak do tej pory go trzymam, póki co....
Śmierć jest czymś naturalnym, jest częścią naszego życia. Wiem o tym dobrze. Wszystkim nam kiedyś przyjdzie spotkać się z nią oko w oko. Wcześniej czy później, przecież nie ominie nikogo... A jednak tak jak każdy chcę ją odroczyć..
Świat jest tak piękny, że chciałabym jeszcze troszkę się nim nacieszyć...
U mnie generalnie jest serio jakiś wewnętrzny spokój. Nie żadne pogodzenie się z losem. To nie moja bajka, nie moja śpiewka, nie mój klimat. Raczej spokój ponieważ wiem, że będzie dobrze. Zawsze ze wszystkiego wychodziłem obronną ręką więc także teraz tak być musi.
Choroba pokrzyżowała mi już kilka spraw, które mogły być kluczowe dla mnie - zarówno w sferze osobistej, prywatnej jak i zawodowej. Jednak wolę dać radę samemu niż później przez całe życie myśleć, że komuś spieprzyłem jego plany czy marzenia albo widzieć cierpienie. Po co?
Choroba pokrzyżowała mi już kilka spraw, które mogły być kluczowe dla mnie - zarówno w sferze osobistej, prywatnej jak i zawodowej. Jednak wolę dać radę samemu
Możesz dać radę sam ale z kimś jest łatwiej...
Cytat:
niż później przez całe życie myśleć, że komuś spieprzyłem jego plany czy marzenia albo widzieć cierpienie. Po co?
ja również mam podobne chłodne podejście. Początkowo było mi ciężko, bo diagnoza zaskoczyła mnie w momencie, gdy planowałam wiele zmian. Ale po pierwszym szoku nastąpił wewnętrzny spokój i oczekiwanie na zabieg. Teraz momentami zapominam, że jestem chora. Bardziej boję się przerzutów i ciągnącego się w nieskończoność leczenia, ale tego jeszcze nie doświadczyłam, więc histerii nie ma. Jak to określił moj lekarz, podchodzę do tematu zadaniowo
No wiesz każdy przeżywa to po swojemu, jeden załamie się i będzie pić, drugi będzie chciał zabawić się na całego, trzeci weźmie się ostro za leczenie.... no wiesz. każdy na swój sposób. Tylko wiesz co ? Dziwi mnie że chcesz jechać za granice. Myślisz że w innym kraju nie będzie problemu? To nie jest tak że polecisz do USA i już Ciebie uzdrowią. Ja uważam że to nie jest kwestia leczenia "zagranicznego"
_________________ Będę pamiętać, dopóki bić będzie moje serce
No wiesz każdy przeżywa to po swojemu, jeden załamie się i będzie pić, drugi będzie chciał zabawić się na całego, trzeci weźmie się ostro za leczenie.... no wiesz. każdy na swój sposób. Tylko wiesz co ? Dziwi mnie że chcesz jechać za granice. Myślisz że w innym kraju nie będzie problemu? To nie jest tak że polecisz do USA i już Ciebie uzdrowią. Ja uważam że to nie jest kwestia leczenia "zagranicznego"
Hmm to nie jest tak, że chcę czy musze pojechać za granicę się leczyć. Nie w "zagranicy" tutaj tkwi magia. Po prostu szukam możliwości, szans itd. Jak na razie wielu specjalistów sugerowało mi, że jeśli mam możliwość i oszczędności albo kogoś kto będzie w stanie mnie wesprzeć to może serio warto spróbować. Nie wiem co z tego wyjdzie. Na razie jestem trochę rozbity. Nie chcę też skończyć na tym, że wyjadę (niekoniecznie do USA) a leczenie okaże się dużo mnie rozwojowe, sensowne itd. niż mogłoby być w kraju.
I wiem bardzo dobrze, że to nie film. Nie ma tak łatwo
myślisz rewelacyjnie, warto jednakże nie tracić z pola widzenia różnych opcji rozwiązań. Wiedza jest w zasięgu ręki, warto śledzić bazy naukowe: medline, pubmed, findarticles.com lub inne, gdzie można pozyskać aktualną wiedzę o chorobie. Pozdrawiam
_________________ tata zmarł 20.05.2011, "niedrobne"płuco + meta do mózgu= 13 m-cy, 63 lata
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum