Witam serdecznie.
Moja mama zachorowała na raka jelita grubego (odbytnicy). Jest po chemioterapii i naświetlaniach, które zakończyła 6 stycznia. Wyniki dodam jutro, bo obecnie ich nie mam przy sobie. Lecz wiem, że lekarz mówił że tolerancja leczenia dobra, mama świetnie zniosła cały pobyt w szpitalu. Miała 6 tygodni leczenia przedoperacyjnego, z zamiarem zmniejszenia guza. Do tej pory nie miała zrobionego RM ani TK gdyż nie jest w stanie dojechać do centrum onkologii bo mieszkamy 100 km, a ona obecnie nie chodzi.
Mamie wyszły dwie przetoki na pośladkach, to były bardzo duże dziury. Teraz się troszkę goją. Mama w marcu trafiła do szpitala z hemoglobiną 5.8. Tam lekarz stwierdził, że mama ma przerzuty i nie da się nic zrobić. Natomiast gdy wychodziła ze szpitala onkologicznego, powiedziano nam że przerzutów się nie stwierdza. Mama ma stopień zaawansowania T4NxM0.
mam narazie przy sobie wyniki ze szpitala gdy przetaczano jej krew w marcu.
AN.MOCZU:
CW 1015, odczyn 6, L dość liczne, E świeże i wyług 3-5 w pw, nabłonki kilka, flora bakteryjna nieliczne.
Biochemia:
Mocznik 35.1 mg/dl, kreatynina 0.65 mg/dl, kwas moczowy 2.8 mg/dl, potas 4.25 mmol/l, sód 134.6, cl 102.9 mmol/l
EKG: RZM 76/min normogram
Morfologia:
RBC 4.05 ml/ul, HGB 11.3 g/dl, HCT 33.7%, PLT 360 K/uL, WBC 6.7 K/uL, MCV 83.2 um3, MCH 27.9 pg, MCHC 33.5 g/dl.
Teraz moje pytanie. Czy odrdynator mógł stwierdzić po tych badaniach, że mama ma przerzuty i że nie da się nic zrobić? dodam, że spytałem go czy to tylko podejrzenie czy diagnoza. Odpowiedział, że niestety ale diagnoza. |