myszka141_2008 ja miałam kilka razy odbarczanie.To o czym piszesz to jakiś koszmar.
Zawsze robił to lekarz.Pielęgniarka asystowała.Mnie osobiście nic nie bolało.Nie było to przyjemne ,ale boleć nie bolało.
Z tego co zaobserwowałam leżąc długo w szpitalu nigdy tego zabiegu nie wykonywała pielęgniarka.Płyn istotnie ma kolor żółty.
Zastanawia mnie to co piszesz
myszka141_2008 napisał/a:
musiała przyjść lekarka, uciskać brzuch, żeby nieco "wycisnąć".
to jakiś horror.
Wcale się nie dziwię, że mama wspomina to jako bolesne przeżycie.
Pozdrawiam Ciebie i Twoją mamę.
Witajcie, dziś kolejne komplikacje - brzuch w okolicy ukłuć po odbarczaniu twardy, widać gołym okiem widać że jest większy. Skóra aż do boku czerwona. Było już rtg oraz usg. Oczywiście konkretnych info brak - na tel niewiele można załatwić ;-/ Mamie powiedzieli że podejrzewają krwiaka pourazowego albo jakiś stan zapalny ;-/ Niepewność i strach są najgorsze
Myślę, że powinien to zobaczyć lekarz, najlepiej w szpitalu, żeby mogli zrobić na miejscu badania albo od razu zadzwonić po pogotowie, żeby mama nie cierpiała.Pozdrawiam serdecznie
Myszko, moja Mama miała odbarczanie 3 razy... Prawie 3 razy. Pierwsze przed operacją, następne, gdy za długo zwlekano z chemioterapią z powodu niezagojonej rany - w tych przypadkach nakłucie było wykonywane przed badaniem USG. Lekarz dokładnie badał miejsce, w które powinien się wkłuć. Mamę to nie bolało. Kolejne wkłucie było robione w domu przez lekarza w hospicjum i niestety się nie udało. Mama więcej wycierpiała, niż było warto. Lekarka nie wkuła się na tyle, by płyn zaczął wyciekać.
Po chemioterapii płyn już się nie zbiera, od 1,5 roku jest spokój
Lilith, mama moją mamę niestety spotykają wszelkie przeszkody Wczoraj potwierdzony krwiak w miejscu wkłucia, ściągany chirurgicznie. Dziś z samego rana tel od mamy - IDĘ NA OPERCJĘ!! Okazało się, że w miejscu krwiaka wytworzył się ropień. Mama ledwie mówi z bólu. Pod narkozą będzie nacinany. Kiedy to się wreszcie skończy???
Lilith, bardzo się cieszę, że u Twojej mamy już dobrze:-) To daje nadzieje nam i innym, że z tym paskudnym pasożytem można wygrać:-)
Myszko, nie ma się co poddawać. U mojej Mamy po operacji zrobiła się martwica... Lekarz powiedział, że nic nie da się zrobić. Albo organizm ją zwalczy, albo... I co? Po dwóch miesiącach stosowania nowoczesnych opatrunków, maści z pomocą przyszły larwy muchy plujki. Rana zagoiła się w miesiąc. W międzyczasie doszło już do wznowy raka, markery z 3000 wskoczyły na 7000, CO w Bydgoszczy podało słabą dawkę chemii, by ratować Mamę. A lekarz powiedział, że mam się przygotować na wszystko, bo stan Mamy jest..."beznadziejny".
Kochani, wszystko trwa tak długo - mama od tygodnia na chirurgii. Krwiak był podobno ogromny, ale się udało ładnie go usunąć. Dr został mamie na brzuchu dwa pokaźnej długości nacięcia, w każdym z nich dren. Po kilku dniach drenki usunięto, rany przyzwoicie się goją, choć nie są zszyte. I cóż - wczoraj chirurg zauważył, ze płyn zbiera się po drugiej (prawej) str brzucha "Poducha" wodna aż pod same żebra po 15 ma być decyzja o wypisie...mam wrażenie, że każdy tam umywa ręce - od rana mama czeka na konsultację z internista oraz z ginekologiem...jakoś im nie śpieszno jak tylko będzie decyzja od razu startujemy na konsultację do łódzkiego prof. Nie wiem czy tak być powinno?? czy tylko ja mam wrażenie uciekającego czasu - wszędzie się nagłaśnia że w leczeniu raka ważny jest czas... Tymczasem tu jakos tego nie wiedzę...
Witam, u nas bez większych zmian. Mama wyszła dziś wreszcie ze szpitala. Wypisu jeszcze nie mamy, gdyż czekamy na mające jutro nadejść wyniki histopatologiczne płynu z otrzewnej oraz wynik badania TK brzucha. Bardzo Proszę mądre głowy o pomoc, o interpretację wyników które mamy na chwilę obecną... Przepraszam za jakość ale niestety nie mam skanera i musiałam poradzić sobie metodą "aparatową".
[ Komentarz dodany przez Moderatora: absenteeism: 2013-11-19, 23:04 ] Prosimy o usuwanie danych osobowych lekarzy z wklejanej dokumentacji.
[ Dodano: 2013-11-20, 13:14 ]
Czy ktoś podpowie, zinterpretuje wyniki badania ginekologicznego, kolonoskopii, płynu..?? Naprawdę nie ma nikogo kto pomoże??
[ Dodano: 2013-11-20, 21:24 ]
Raz jeszcze zwracam się z prośbą o interpretacje załączonych wyników. Dodam, ze dziś odebraliśmy TK brzucha, nie wykazało niczego niepokojącego, żadnych powiększonych węzłów chłonnych... Lekarze nie widzą przyczyny, jak widać na wynikach, ginekolodzy nie są pewni wstępnej diagnozy nowotworu jajnika... Ma ktoś pomysł co TO może być???? Gdzie szukać pomocy??
To co zwróciło moją uwagę w załączonych przez Ciebie wynikach,
to stwierdzenie znacznej atypii komórek w płynie jamy otrzewnej.
To oraz poprzednio stwierdzone niepokojące onkologicznie cechy (wzrost markera, wodobrzusze)
wskazuje z raczej dużym prawdopodobieństwem, że dzieje się coś niedobrego,
choć dotąd nie ma potwierdzenia tego w wynikach histopatologicznych.
Jeśli uważacie, że Wasz lekarz nie ma dobrego pomysłu na dalsze postępowania,
możecie rozważyć niezależną konsultację (ze wszystkimi dotychczasowymi wynikami)
w innym ośrodku onkologicznym.
Jako najbardziej odpowiedni wydaje się być warszawskie CO, ewentualnie w Gliwicach lub Bydgoszczy.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Dziękuję za odpowiedź. Wczoraj Bratowa rozmawiała z onkologiem z Bydgoszczy (właśnie Bydgoszcz była nam polecana przez lekarzy), niestety, tylko telefonicznie, ale na temat wyników wypowiedział się raczej mało dla nas optymistycznie Koło południa mam pytać o wyniki Histopatologiczne płynu, mam nadzieję, ze będą. Dzis umówiona (i stale odkładana) wizyta u gin-onkologa. Najgorsze jest to, że nie wiemy gdzie jest ten guz... Niepokoi mnie również przerost przedsionków u mamy - we wrześniu miała rutynową wizytę u kardiologa - holter, usg serca (nie wykazało nieprawidłowości). Skąd tak szybka zmiana?? Czy to może mieć związek z obecnym stanem mamy?? Dodatkowo, jak wczoraj wspominałam, TK brzucha uwidoczniły płyn w opłucnych. Czy to wszystko jest wynikiem jednej choroby czy po prostu fatalistyczny zbieg okoliczności?
[ Dodano: 2013-11-21, 13:20 ]
Wynik histopatologiczny wskazal na GRUCZOLAKORAKA. Bardzo proszę o szybką podpowiedź - czy na jajnikach występuje ten typ nowotworu czy tylko przewód pokarmowy??
Niepokoi mnie również przerost przedsionków u mamy - we wrześniu miała rutynową wizytę u kardiologa - holter, usg serca (nie wykazało nieprawidłowości). Skąd tak szybka zmiana?
To jest pytanie do lekarza dysponującego znajomością historii choroby i wynikami badań.
myszka141_2008 napisał/a:
TK brzucha uwidoczniły płyn w opłucnych. Czy to wszystko jest wynikiem jednej choroby czy po prostu fatalistyczny zbieg okoliczności?
Dolegliwości kardiologiczne z pewnym prawdopodobieństwem można domniemywać jako niezależne,
natomiast gromadzenie się płynu jest dość niepokojące i może być powiązane także np. z procesem nowotworowym.
Bliższa ocena tego należy jednak do lekarza, na internetowym forum bez wyników można tylko snuć domysły.
myszka141_2008 napisał/a:
Wynik histopatologiczny wskazal na GRUCZOLAKORAKA. Bardzo proszę o szybką podpowiedź - czy na jajnikach występuje ten typ nowotworu czy tylko przewód pokarmowy?
Dziękuję za podpowiedź. Mam jest już w szpitalu, na oddziale onkologiczno-gin w Łodzi. Po wstępnych ustaleniach lekarze mają podać mamie chemię jeszcze przed operacją. CZy to oznacza, ze proces nowotworowy jest tak...znaczny?? Bardzo się martwię, mama od razu trafiła na salę chemioterapii (całkiem przypadkiem, bo tylko tam było wolne łóżko) i jest strasznie przerażona cała sytuacją. Bóle uciskowe Brzucha są już bardzo nasilone.
W związku z tym wszystkim bardzo bym prosiła o podpowiedź czy ja sama - jako córka, powinnam się "zabezpieczyć" przed tą chorobą?? Dużo się słyszy o genetycznych predyspozycjach zapadalności na raka jajnika i raka piersi... Ostatnio dr zdiagnozował u mnie torbiel jajnika (jajnik ten de facto boli mnie od dłuższego czasu), ale uznał ze tabl powinny pomóc aby torbiel się wchłonęła. jestem przerażona, jako ze lekarze u mojej mamy nazywali zmiany na jajniku "zmianami torbielowatymi"...
odnosnie Twojej torbieli - wykonaj badanie kontrolne-usg i lekarz porowna jej wymiary oraz sprawdzi skutecznosc tabletek.
Wiem z doswiadczenia, ze przy tak ogromnym stresie, jaki teraz przezywasz, Twoj uklad hormonalny moze po prostu zaczac wariowac.
Jak czuje sie mama?
_________________ Don't underestimate the things that I will do..
Infinity - dziękuję za zainteresowanie moją sprawą. Planowałam na badanie kontrolne udać się do innego dr ale w sumie nawet nie wiem jakich rozmiarów jest moja torbiel (może nie jest tak źle, skoro dr nie zmierzył) wiec nie bardzo będę miała porównanie. Dodatkowo czego dowiedziałam się na ostatniej wizycie, to to, ze jajnik na którym mam torbiel jest zrośnięty z jelitem (stad uzasadnienie bólu(?)) - zrost jest rzekomo pozostałością po 2 cesarskich cieciach. W obliczu choroby mojej mamy już sama nie wiem w co wierzyć...
Jeśli chodzi o mamę, to niestety czuj się źle - schudła, zbladła, od południa jest na diecie przedoperacyjnej - mimo to wymiotuje...śliną. Jutro o 9 rano operacja. Wiemy tyle, że mama ma mieć cięty brzuch w pionowo w górę aż za pępek. Boję się co tam "zobaczą"
Przy wypisie ze szpitala popros -jesli bedzie operowana- o tzw opis czy protokol przebiegu operacji ( przydatny a nie zawsze rutynowo dawany do wypisu-lekarz operujecy opisuje co zastal po otwarciu brzucha i co po kolei zrobil) ) na wynik HP troszke sie zwyczajowo czeka .Mama prawdopodobnie zaliczy chemiote by i dopiero wtedy przejdzie operacje cytoredukcyjna .Zmiany czy nacieki widocznie sa za duze i chemia ma je zmniejszyc by operacja byla mniej inwazyjna .Mnie najpierw otwarli ale nie dalo sie wszytkiego wyciac za 1razem-bralam wiec 6kursow chemii ktora zadzialala i dopiero drugie ciecie brzucha ( po tej samej bliznie ale troche wyzsze bo az za pempek) pozwolilo dokonac cytoredukcji a ta franca i tak jeszcze w wyniku HP sie dalej w moich bebechech rozsierdzila.Stad pozniejsza znow chemia ..i na dobicie gada jeszcze radioterapia na loze pooperacyjną.Lekko nie mowie ze bylo ale zyje i narazie moje raczysko ugotowane Czego wszytkim tu walczacym zycze .Sytuacje masz wyjsciowa trudna bo nie mozna wykluczyc mocnego zaawansowania choroby.Patrzac jednak dzis na siebie i swoja aktywnosc znajac swoj stan wyjsciowy w tej chorobie -wiem ze czasem trzeba wierzyc w cuda ...i tak przy kazdej wizycie kontrolnej mowią mi moi lekarze prowadzacy.Niskt z nas nie wie co jest mu pisane ..widac jestem jeszcze potrzebna tu na ziemi , ze mnie Niebieski tam jeszcze nie zawezwal ...Ciezka droga przed Wami-pamietaj ze trzeba zawsze miec nadzieje bo ona umiera ostania ...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum