1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Nowotwór jasnokomórkowy nerki
Autor Wiadomość
petra 


Dołączyła: 14 Cze 2014
Posty: 40
Pomogła: 3 razy

 #1  Wysłany: 2014-06-14, 17:35  Nowotwór jasnokomórkowy nerki


Witajcie

historia niestety przydarzyła się mojemu Tacie (l. 60).
Pod koniec stycznia br. zaczął odczuwać kłucie w lewym podżebrzu. Przestraszył się, że to trzustka i natychmiast pobiegł na USG.

USG wyszło "prawidłowo" - tzn. żadnych zmian w wątrobie, trzustce, śledzionie i nerkach.. Ojciec "uspokojony" wrócił do domu z przekonaniem, że może czas zmienić dietę, zrezygnować ze smażonego, tłustego etc.

Dokładnie 3 miesiące później (koniec kwietnia) pojawił się krwiomocz, ojciec znów pobiegł na USG, tym razem wykazało ono guz w lewej nerce wielkości ok. 3,5cm na 3,5cm.. Dalej wszystko potoczyło się w mgnieniu oka..
TK (jamy brzusznej i płuc nie wykazała innych zmian poza zmianą w płucu, którą ojciec ma od 15 lat) i decyzja o usunięciu całej nerki. W pierwszym tygodniu maja guz wraz z nerką został usunięty.
Operacja trwała ponad 3 godziny albowiem okazało się, że guz niestety wszedł do żyły - całe szczęście zespołowi operacyjnemu udało się usunąć wszyściutko również z żył.
Potem dwa tygodnie rekonwalescencji po operacji i niestety wynik histo, który wskazuje że wycięty guz był 4 stopnia :(

Poniżej podaję histo:
Cytat:
Nowotwór jasnokomórkowy o strukturze pęcherzykowej z ogniskami zwiększonej atypii jądrowej i pleomorfizmu (czy ktoś może wytłumaczyć co ta atypia i pleomorfizm oznaczają?), grade 4.
Widoczne ogniska martwicy tkanki guza (do5%).
Nowotwór ogniskowo nacieka lecz nie przekracza torebki narządowej.
Obecne zajęcie struktur wnęki z wpuklaniem do układu kielichowo-miedniczkowego.
Obecne zajęcie naczyń wnęki, żyły nerkowej - dochodzące do linii odcięcia, jak również w czopie z tego naczynia.
Linia odcięcia naczynia tętniczego i moczowodu wolne od nowotworu.
Nerka poza guzem z torbielą prostą i zapaleniem śródmiąższowym niewielkiego stopnia.
Struktura nadnercza prawidłowa bez zajęcia przez raka.

Nerka wielkości 12x6x6cm odjęta z torebką tłuszczową, powięzią Geroty, z 5cm odcinkiem moczowodu oraz kikutami naczyń nerkowych.
Na przekroju nerki widoczny jest kremowo-żółtawy martwiczo zmieniony guz o wym. ok. 5,5cmx3cmx6cm.
Guz nie przekracza torebki włóknistej nerki i nie wnika do torebki tłuszczowej.
Światło żyły nerkowej jest wypełnione guzem na poziomie linii odcięcia.
Miąższ nerki poza guzem o prawidłowej architekturze z gładkościenną torbielą o średnicy 2cm


Równo dwa tygodnie po opeacji tego samego dnia, w którym odebraliśmy histo. - wizyta u urologa-chirurga, który przeprowadzał operację. Powiedział, że jest pewien że wyciął wszysytko ale niestety 4 stopień źle wróży i daje 4 miesiące bo ten typ raka jest agresywny i oporny na chemię/naświetlanie.

Rodzina w ryk, ojciec załamany, ja płacząc wygooglowałam, że jednak są jakieś lekarstwa na raka nerki, jakieś nowości. Natychmiast zaczęłam szukać (płacz nic nie pomoże) dobrego onkologa i znalazłam prof. Szczylika, dzwonię do Warszawy - szczęście w nieszczęściu okazuje się, że ktoś odwołał wizytę i profesor może nas przyjąć za 2 dni. Szybka decyzja i za dwa dni (2,5yg po operacji, miesiąc po znalezieniu guza na USG) siedzimy u profesora w gabinecie.

Pierwsze wrażenie: szalenie miły człowiek, pozytywny, rzeczowy. Przeczytał histopatologię i powiedział:
"to jest do poprawy"
zrobiłam mniej więcej taką minę :shock:
profesor dodał: proszę im to oddać niech to poprawią, albo nie.. proszę do mnie przysłać próbki na Szaserów i ja zrobię wszystko od początku.

Profesor skupił się tylko na opisie samego guza, stwierdził że w sumie nie jest duży (wydawało mi się że ogromny) i to dobrze rokuje choć lekarze nie lubią jak wchodzi w żyłę ale wszystkie czopy i żyły zostały wyczyszczone, więc nie jest tragicznie, na dodatek nic nie wnikło do torebki tłuszczowej i nie wyszło poza nerkę a to jest nawet całkiem dobrze.

Ja zaczęłam profesora prosić o jakieś leki dla ojca. Na co profesor żartobliwie pyta: ale leki na co? Przecież pani ojciec już nie ma raka, leży w śmietniku - gdzie ja mam te leki sypać? do śmietnika? - powiem, że bardzo podniósł nas na duchu w tym momencie ale ja nie dałam za wygraną i mówię, że to przecież 4 stopień złośliwości, doszedł do żyły...
w tym momencie profesor mi przerwał i stwierdził, że on jeszcze nie wie jaki stopień złośliwości ma ten guz :shock: :shock:
Kazał zrobić TK pod koniec lipca i wywalić z płuca to co ojciec tam nosi od lat. Następnie przyjechać..

Wizyta wiele nam dała przede wszystkim motywacji do walki.
Obecnie od wizyty u profesora minęły 3 tygodnie, czekamy na wyniki biopsji tego czegoś z płuca -co (wstępnym zdaniem prof. Szczylika i profesorów z akademii medycznej u nas) nie jest związane z nerką i jest czymś niezłośliwym.
Wysłaliśmy próbki na Szaserów, w przyszłym tygodniu będziemy dzwonić z pytaniem czy już są wynki. Wczoraj ojciec był na USG: wszystko czysto w jamie brzusznej.

A teraz moje pytania:
1) czy to możliwe żeby coś innego wyszło w powtórnej histo? Gorzej być nie może (jeśli chodzi o stopień złośliwości), więc się łudzimy że może chociaż stopień niżej będzie
2) jakie jeszcze badania oprócz TK proponujecie? (nie jesteśmy ograniczeni refundacją NFZ całe szczęście)

Mam mętlik w głowie i nie chcę czegoś przegapic, wyczytałam że rak nerki może dawać przerzut do:
- płuc
- kości
- mózgu
- watroby
- tkanek miękkich

Póki co jama brzuszna "czysta" ale chcę ojcu sprawdzić stan kości (czy coś się nie dzieje) - czy zalecacie profil kostny badania krwi? (poziom wapnia i fosfataza zasadowa) Podobno jest też takie badanie "scyntygrafia kości whole body", która pokazuje stan kości całego ciała.
Chciałabym też zrobić rezonans magnetyczny głowy żeby sprawdzić czy tam coś nie siedzi i ewentualnie wcześnie coś wychwycić jak się pokaże draństwo.

Zastanawiamy się tez nad PET - może lepiej byłoby zrobić PET, który zastąpiłby TK i rezonans (jedno porządne i dokładne badanie zamiast kilku)?
czy ktoś kto się zna mógłby nam doradzić? Całe szczęście nie jesteśmy ograniczeni finansowo i możemy sobie pozowolić na PET "prywatnie" jeśli ojciec się nie kwalifikuje w ramach NFZ
 
DorotaP 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 28 Lut 2011
Posty: 987
Pomogła: 359 razy

 #2  Wysłany: 2014-06-14, 18:23  


Witaj petra,
petra napisał/a:
Mam mętlik w głowie i nie chcę czegoś przegapic,

Petra jesteście w bardzo dobrych rękach i spróbujcie zawierzyc profesorowi.
Poczekajcie na powtórne badanie hist-patolog. i będzie wszystko wiadomo, oczywiście wyjaśni się też sytuacja z płucami.
petra napisał/a:
1) czy to możliwe żeby coś innego wyszło w powtórnej histo?

W waszum opisie jest tylko badanie mikroskopowe i opis guza, brakuje barwień chemicznych i na pewno to na Szaserów zrobią
Poczekajcie na te wyniki

Oczywiście nie róbcie na własną rękę żadnych badań.
Lekarz na pewno zleci to co potrzeba.
 
petra 


Dołączyła: 14 Cze 2014
Posty: 40
Pomogła: 3 razy

 #3  Wysłany: 2014-06-14, 19:09  


dziękuję DorotaP za radę..
w istocie podobno nie ma lepszego specjalisty od raka nerki w PL niż prof. Szczylik na dodatek w tej całej traumie wyszliśmy od niego "uskrzydleni", nawet ojciec, który już prawie (po rokowaniach lekarzy z Trójmiasta) kładł się do trumny i był pogodzony z rychłą śmiercią. Od razu odzyskał wolę walki i chęć do życia. Teraz już się nie może doczekać kolejnej wizyty u profesora i nie słucha nikogo innego. Tutaj w Trójmieście strasznie nam podcięli skrzydła mówiąc, że na raka nerki nie ma ratunku - oczywiście nie byli to lekarze onkolodzy ale mówili z takim przekonaniem, że uwierzyliśmy że poza wycięciem nerki już nic nie da się zrobić...

Ne chcę absolutnie podważać zaleceń profesora, po prostu boję się, że będziemy oglądać tylko jamę brzuszną i płuca a niezauważenie coś się zacznie dziać w głowie czy w kościach i będzie już za późno jak pojawią się objawy :-(

W duchu liczę na to, że jednak może okaże się, że nie będzie to 4 stopień... :-( Strasznie mi żal Taty bo jak czytam czynniki wywołujące raka nerki to w ogóle do Taty nie pasują.. nigdy nie palił, nigdy nie pił, nie jest otyły.. jedyne co to leczy nadciśnienie
 
Richelieu 
Administrator



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 7486
Skąd: Gyddanyzc
Pomógł: 4945 razy

 #4  Wysłany: 2014-06-14, 19:35  


Od siebie dodam, że podany przez Ciebie zapis wskazuje na nieradykalnie wykonany zabieg operacyjny:
petra napisał/a:
Obecne zajęcie naczyń wnęki, żyły nerkowej - dochodzące do linii odcięcia
petra napisał/a:
Światło żyły nerkowej jest wypełnione guzem na poziomie linii odcięcia.

co stwarza niebezpieczeństwo wznowy procesu nowotworowego.
Powinno to być szczególnym przedmiotem zainteresowania i interwencji Profesora, pod którego opieką jesteście.

petra napisał/a:
W duchu liczę na to, że jednak może okaże się, że nie będzie to 4 stopień...

Raczej mało prawdopodobne, by miało się to zmienić,
ale szczęśliwie chodzi tu o stopień złośliwości nowotworu a nie jego zaawansowanie,
co byłoby czynnikiem znacznie bardziej niekorzystnym, nie dającym szans na wyleczenie.
W przypadku wysokiej złośliwości ale niższego zaawansowania choroby szanse takie są.
_________________
Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
 
petra 


Dołączyła: 14 Cze 2014
Posty: 40
Pomogła: 3 razy

 #5  Wysłany: 2014-06-14, 21:05  


Richelieu napisał/a:
Od siebie dodam, że podany przez Ciebie zapis wskazuje na nieradykalnie wykonany zabieg operacyjny:
petra napisał/a:
Obecne zajęcie naczyń wnęki, żyły nerkowej - dochodzące do linii odcięcia
petra napisał/a:
Światło żyły nerkowej jest wypełnione guzem na poziomie linii odcięcia.

co stwarza niebezpieczeństwo wznowy procesu nowotworowego.
Powinno to być szczególnym przedmiotem zainteresowania i interwencji Profesora, pod którego opieką jesteście.


nie jestem lekarzem ale o ile wyczytałam z przebiegu operacji to było to tak, że tętnicę nerkową odcięto i nagle (już po zaciśnieciu) z kikuta żyły wysunął się czop (który "zaskoczył" operujących).. wówczas postanowiono przedłużyć operację i wyczyścić wszystko dokładnie i jeszcze raz sprawdzić czy nic nie zostało. Tak też nam relacjonował operator zaraz po operacji. Miała ona trwać ok. 1,5-2 godzin a w efekcie trwała 3, właśnie dlatego, że okazało się, że jeszcze tam coś siedzi w żyłach i musieli to "czyścić"

Z opisu operacji:

Cytat:
palcami przemieszczono czop wewnątrz żyły w stronę nerki odsłaniając ok. 7mm wolny odcinek żyły nerkowej, w którym żyłę 3krotnie podwiązano i odcięto. 3krotnie podwiązano i odcięto tętnicę nerkową (...) w trakcie manipulacji, już po zaopatrzeniu żyły nerkowej, doszło do nieumyślnego zwolnienia zacisku z kikuta żyły i wydostania się części czopa, którą odcięto i posłano do osobnego badania hist.-pat.


Tatę operował jeden z najlepszych operatorów w naszym województwie dr hab. i zarzekał się, że usunął wszystko razem z nawiązką, tak że mam nadzieję na to, że tam nic nie zostało jednak :|
Może jednak ten PET nie jest takim głupim pomysłem .... :roll:
 
Richelieu 
Administrator



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 7486
Skąd: Gyddanyzc
Pomógł: 4945 razy

 #6  Wysłany: 2014-06-15, 15:05  


petra napisał/a:
o ile wyczytałam z przebiegu operacji to było to tak, że tętnicę nerkową odcięto i nagle (już po zaciśnieciu) z kikuta żyły wysunął się czop (który "zaskoczył" operujących).. wówczas postanowiono przedłużyć operację i wyczyścić wszystko dokładnie i jeszcze raz sprawdzić czy nic nie zostało. Tak też nam relacjonował operator zaraz po operacji. Miała ona trwać ok. 1,5-2 godzin a w efekcie trwała 3, właśnie dlatego, że okazało się, że jeszcze tam coś siedzi w żyłach i musieli to "czyścić"
petra napisał/a:
Tatę operował jeden z najlepszych operatorów w naszym województwie dr hab. i zarzekał się, że usunął wszystko razem z nawiązką, tak że mam nadzieję na to, że tam nic nie zostało

Być może, i oby nie zostało; natomiast moje wątpliwości dotyczyły samego zapisu wyniku badania histopatologicznego,
który wyraźnie wskazywał na coś innego, że ogniska nowotworu były obecne w liniach cięcia, stąd moja uwaga.

petra napisał/a:
Może jednak ten PET nie jest takim głupim pomysłem ...

Jeśli lekarz widzi celowość jego wykonania, to na pewno nie zaszkodzi,
jeśli natomiast masz na myśli, że mógłby być przydatny w ocenie radykalności wykonanego zabiegu chirurgicznego,
to na pewno się nie przyda: jeśli jakieś ogniska nowotworu pozostały w liniach cięcia,
to są one z pewnością zbyt małe, by mogły już teraz zostać wykryte w tym badaniu.
_________________
Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
 
petra 


Dołączyła: 14 Cze 2014
Posty: 40
Pomogła: 3 razy

 #7  Wysłany: 2014-06-16, 13:16  


Richelieu napisał/a:

Jeśli lekarz widzi celowość jego wykonania, to na pewno nie zaszkodzi,
jeśli natomiast masz na myśli, że mógłby być przydatny w ocenie radykalności wykonanego zabiegu chirurgicznego,
to na pewno się nie przyda: jeśli jakieś ogniska nowotworu pozostały w liniach cięcia,
to są one z pewnością zbyt małe, by mogły już teraz zostać wykryte w tym badaniu.


Tak, dziękuję że zwróciłeś uwagę na tę kwestię - będziemy musieli to monitorować..

Profesor Szczylik uznał z kolei, że guz jest wycięty w całości i twierdził, że PET wykonuje się tylko w celu sprawdzenia, czy wszystko zostało operacyjnie usunięte. Uznał, że skoro ojcu "wszystko" wycięli to PET teraz nie jest niezbędny.

A ja z kolei lubię dmuchać na zimne i wolę zrobić nawet kilka zbędnych dodatkowych badań (pieniądze na to są) niż potem żałować, że może trzeba było coś zrobić a się nie zrobiło.
Wiem, że zarówno TK jak i PET nie są obojętne dla pacjenta (promieniowanie) stąd pomyślałam, że skoro ojciec i tak musi robić TK (bo tak mu zlecono) to może niech lepiej zrobi PET bo PET jest ponoć bardziej dokładny niż TK. TK ograniczy się tylko do jamy brzusznej/płuc, zaś PET pokaże obraz całego ciała. Pomyślałam więc, że skoro ojca i tak mają napromieniować, to niech zrobią to czymś bardziej dokładnym (PET).

A teraz druga kwestia - nie wiem czy mogę ją tutaj kontynuować czy może z tą kwestią przenieść się do działu PŁUCA.
Wspominałam, że ojciec ma też "coś" w płucu (konkretnie w opłucnej), co siedziało tam dłuuugo (kilkanaście lat) i teraz jakby urosło - baliśmy się, że może ten guz z nerki dał tam przerzut, jednak prof. Szczylik jak i profesorowie z UCK w Gdańsku twierdzili, że to coś odrębnego (inna choroba). Dodatkowo prof. Szczylik uznał, że to nic złośliwego ale trzeba to wyrzucić.

Dziś odebraliśmy wynik i profesorowie mieli rację, to jest odrębna choroba. Rozpoznanie to: Solitary Fibrous Tumor - dostaliśmy to po angielsku ja to sobie przetłumaczyłam jako odosobniony guz włóknisty:

Cytat:
to rzadko występujący nowotwór wywodzący się
z tkanek miękkich. W większości przypadków wykazuje charakter łagodny, ale u części chorych może przekształcić się w postać złośliwą. Najczęstszą lokalizację stanowi opłucna. Inne lokalizacje spotykane są rzadko. Zasadniczą metodą leczenia guzów o charakterze SFT jest leczenie operacyjne. (...) Guzy typu SFT rozpoznawane są rzadko, a ich najczęstszą lokalizację stanowi opłucna. (...) Większość z nich wykazywała charakter łagodny. Jednak niewielki odsetek guzów SFT wykazuje charakter złośliwy, co objawia się skłonnością do nawrotów miejscowych


Jednym słowem kamień z serca, że to coś w opłucnej nie okazało się przerzutem z nerki bo mogę na chwilę obecną powiedzieć, że u ojca nie znaleziono przerzutów z nerki... no ale musimy leczyć się dalej
 
DorotaP 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 28 Lut 2011
Posty: 987
Pomogła: 359 razy

 #8  Wysłany: 2014-06-16, 14:26  


petra napisał/a:
skoro ojciec i tak musi robić TK (bo tak mu zlecono) to może niech lepiej zrobi PET bo PET jest ponoć bardziej dokładny niż TK. TK ograniczy się tylko do jamy brzusznej/płuc, zaś PET pokaże obraz całego ciała. Pomyślałam więc, że skoro ojca i tak mają napromieniować, to niech zrobią to czymś bardziej dokładnym (PET).


To jest chyba nieprawidłowe rozumowanie, zwłaszcza jeżeli chodzi o raka nerki.
Ale nie chcę tutaj siac zamieszania.
Wiem tylko, że nasz onkolog powiedział kiedyś, że szukanie czegoś ,,nowego onkologicznego,, daje lepszy obraz TK niż Pet, poniewąż czestotliwośc robienia zdjęc w Tk jest większe i mniejsze zmiany szybciej można uchwycic (zwłaszcza na dobrym sprzecie)
TK obejmuje nie tylko Kl.piersiową, ale także brzuch i miednicę mniejszą, wiec uwidocznione są zmiany kostne.

Poprosimy specjalistów o dokładne wytłumaczenie celu robienia tych dwóch badań obrazowych ;)
 
petra 


Dołączyła: 14 Cze 2014
Posty: 40
Pomogła: 3 razy

 #9  Wysłany: 2014-06-17, 08:05  


DorotaP napisał/a:


no właśnie ja też mam mętlik w głowie nie mam nikogo w otoczeniu, kto potrafiłby nam doradzić.

Mam znajomego profesora z AM (ale on jest ginekologiem/położnikiem a nie onkologiem) zachwalał PET, mówił że nic lepszego ludzkość póki co nie ma i że wykrywa najmniejsze zmiany w całym ciele.
Szukając porad w klinikach w USA widziałam, że u nich wyniki ze skanera PET to w zasadzie jedno z kluczowych i podstawowych badań - u nas w PL cały czas ten PET traktowany jest jako coś "nadzwyczajnego". :roll:
Wydawało mi się, że PET jest lepszy bo skanuje każdy milimetr ciała, natomiast TK robi się tylko na określonym fragmencie.
 
ileene 



Dołączyła: 13 Maj 2014
Posty: 610

 #10  Wysłany: 2014-06-17, 10:38  


Ja też nie chcę namieszać.

Jesli chodzi o PET, to tak, może być skuteczniejszym badaniem pokazującym lokalizację i wczesne wykrycie zmian nowotworowych ( tut. dla potwierdzenia czy wszystko wycięte) jeszcze przed uwidocznieniem się zmian strukturalnych, najszybsze możliwe wykrycie wznowy nowotworowej.

Jak pisałaś prof. stwierdził, że narazie nie jest potrzebny i napewno wie co mówi. Wystarczy TK kontrolne, które nawet jak masz na skierowaniu tylko badanie jakiegoś narządu to i tak, że tak powiem "oblatuje" pozostałe, głównie te gdzie mogą być przerzuty danego nowotworu. Jest dobrym badaniem i skutecznym.

Taka moja rada - skoro masz mętlik w głowie to na następnej wizycie u prof., napisz sobie wszystkie za i przeciw i jeszcze raz porusz temat. Nie zaszkodzi.
 
 
Ptaszenio 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 18 Kwi 2014
Posty: 1239
Skąd: Wrocław
Pomogła: 277 razy

 #11  Wysłany: 2014-06-17, 10:50  


Profesor Szczylik to znakomity fachowiec, jesteście w najlepszych rękach i możecie zaufać jego ocenom i wskazówkom.

Petra,
czasami naprawdę trzeba się zdać na lekarza, zwłaszcza, że to specjalista bardzo ceniony i doświadczony. Inaczej zamęczysz się samodzielnym dociekaniem, co na tym etapie można jeszcze zrobić.

Są sytuacje, w których taka postawa jest koniecznością i ratuje bliskiemu życie lub przedłuża je znacznie, ale tu - moja opinia - tata jest znakomicie "zaopiekowany" przez profesora.

Polecam też artykuły na temat skuteczności obrazowania PET w nowotworach urologicznych. Pozdrawiam!

[ Dodano: 2014-06-17, 19:22 ]
Na przykład ten:

http://www.przeglad-urolo...rtykul.php?1675
 
DorotaP 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 28 Lut 2011
Posty: 987
Pomogła: 359 razy

 #12  Wysłany: 2014-06-17, 20:35  


Wznowa raka nerki i choroba przerzutowa

Techniką diagnostyczną najczęściej stosowaną do kontroli pacjentów leczonych z powodu raka nerki jest tomografiakomputerowa.W razie podejrzenia przerzutów do kości stosuje się również scyntygrafię. W większości badań dotyczących zastosowania PET czułość FDG PET w rozpoznawaniu wznowy lub przerzutów raka nerki była niższa niż czułość tomografiikomputerowejiwynosiładlaprzerzutówdo tkanek miękkich 64%, do płuc 75%, do kości 78%, do węzłów zaotrzewnowych 75%. W przeciwieństwie do czułości swoistość tej techniki często przewyższa TK i osiąga nawet 100%. Jednym z ograniczeń jest wielkość przerzutu. PET skutecznie wykrywa zmiany o średniej wielkości 2 cm, natomiast wyniki fałszywie ujemne pojawiają się w przypadku zmian o wielkości około 1 cm i mniejszych.

To jest właśnie fragment z postu11 przytoczonego przez Ptaszenio,
 
petra 


Dołączyła: 14 Cze 2014
Posty: 40
Pomogła: 3 razy

 #13  Wysłany: 2014-06-18, 11:31  


Ptaszenio, DorotaP, dzięki może faktycznie powinniśmy słuchać profesora Szczylika.. moja chęć dociekania wzięła się stąd, że tu w 3mieście jak zobaczono guz w nerce to w zasadzie od razu ojca "spisano na straty" - kilku lekarzy powiedziało nam, że to jeden z najgorszych raków bo nie działa na niego chemia ani naświetlanie, nie ma go jak leczyć.. nikt nie dodał, że od paru lat są lekarstwa, które są w miarę skuteczne :roll: co prawda ci lekarze nie byli onkologami no ale wśród nich był jeden urolog a takie rzeczy chyba powinien już wiedzieć :|
Zaczęłam sama szukać w necie, w tym w klinikach w USA i znalazłam, że są lekarstwa, potem znalazłam nazwisko Profesora Sz. i jak najszybciej ojca do niego zabrałam, to chyba jedyny kompetentny (odnośnie raka nerki) lekarz z jakim do tej pory rozmawiałam :|
 
petra 


Dołączyła: 14 Cze 2014
Posty: 40
Pomogła: 3 razy

 #14  Wysłany: 2014-06-18, 12:40  Solitary Fibrous Tumour


o fenotypie:
CK AE1/3 - , SMA -, beta-catenina -, CD 34 +, CD 99 +, desmina -, vimentyna +, Ki67 poniżej 1%

czy ktoś byłby tak uprzejmy i pomógł przetłumaczyć z polskiego na polski? ;)

Ojciec miał to w płucach - w zasadzie jakoś w opłucnej - przez kilkanaście lat. Wcześniej nie robiono biopsji bo cienkoigłową nie było możliwości a gruboigłowej chyba nie chciano robić bo ten guz nie rósł przez lata i chyba nie chciano ryzykować.

Teraz ojcu wycięli raka nerki (razem z nerką) - więcej tu - i postanowiono zrobić porządek z "płucem" bo ono "kontrastowało" na TK i chciano się upewnić, że to nie przerzut z nerki.

Jeśli chodzi o ten typ guza to wyczytałam, że:
Cytat:
Odosobniony guz włóknisty (solitary fibrous tumor- SFT) po raz pierwszy został opisany przez Klemperer’a w 1931 roku. Początkowo uważano, że guz ten wywodzi się z komórek mię- dzybłonka. Dopiero mikroskopia elektronowa i barwienia im- munohistochemiczne wykazały podobieństwo komórek guza do miofibroblastów .

W klasyfikacji guzów tkanek miękkich wg WHO, nowotwór należy do grupy guzów fibroblastycznych/miofibroblastycznych. W większości przypadków są dobrze odgraniczonymi zmianami. Odosobnione guzy włókniste są guzami łagodnymi, rzadko wy- stępują postacie złośliwe z tendencją do nawrotów. Łagodna postać guza utworzona jest z wrzecionowatych komórek nie- wykazujących aktywności mitotycznej, z atypią jądrową małego lub średniego stopnia. W przeciwieństwie postać złośliwa jest bogatokomórkowa, z nasilonym pleomorfizmem i z wzmożoną aktywnością mitotyczną. Indeks mitotyczny powyżej 4 mitoz na 10 DPW (dużych pól widzenia) jest wskaźnikiem, który oddziela guzy złośliwe od łagodnych .

Najczęstszą lokalizacją, w której rozwija się guz jest opłucna, jednakże zmiany pozaopłucnowe także występują, m.in. w tkan- ce podskórnej, głębokich tkankach miękkich kończyn, oczodo- łach, oponach mózgu, śródpiersiu i przestrzeni zaotrzewnowej. Przebieg nowotworu jest często trudny do przewidzenia, a jego cechy kliniczne i radiologiczne nie korelują z cechami histologicznej złośliwości. Wobec rzadkości zmiany i niejedno- znacznego obrazu radiologicznego, metodą diagnostyczną SFT jest badanie histopatologiczne. Barwienia specjalne a zwłaszcza immunohistochemiczne odgrywają podstawową rolę w ustaleniu rozpoznania. Większość komórek guza wykazuje ekspresję CD34, vimentyny i bcl2, dodatkowo część komórek może wyka- zywać ekspresję SMA i CD99. Metodą leczenia jest za- bieg operacyjny. W przypadku postaci złośliwych jest to wycięcie z szerokim marginesem tkanek zdrowych celem uniknięcia nawrotów, w postaciach łagodnych wystarczające jest usunięcie guza w granicach jego torebki.


To chyba coś bardzo rzadko występującego i mało jest informacji w internecie na ten temat. Mamy umówione spotkanie z lekarzem dopiero 25ego.
 
DorotaP 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 28 Lut 2011
Posty: 987
Pomogła: 359 razy

 #15  Wysłany: 2014-06-20, 14:10  


Rozpoznanie i coś o guzie masz
petra napisał/a:
CK AE1/3 - , SMA -, beta-catenina -, CD 34 +, CD 99 +, desmina -, vimentyna +

To jest badanie immunohistochemiczne.
To takie oznaczenie barwień chemicznych i ich reakcja na guza. Pozwala to patologowi (a póżniej onkologowi) odpowiedziec jaki to jest guz i jaki typ tego guza.
petra napisał/a:
Ki67 poniżej 1%

KI67 to marker proliferacji. Im wyższy, tym większa złośliwość nowotworu, co oznacza, że komórki nowotworowe 'szybciej' się namnażają.
U was jest bardzo niski, co jest dobrą wiadomością.

[ Dodano: 2014-06-20, 17:50 ]
petra napisał/a:
Barwienia specjalne a zwłaszcza immunohistochemiczne odgrywają podstawową rolę w ustaleniu rozpoznania. Większość komórek guza wykazuje ekspresję CD34, vimentyny i bcl2,


U was CD34 jest dodatnie i vimentyna też dodatnia - to właśnie przemawia za takim rozpoznaniem
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group