Witam, niestety się rozstaliśmy. Kłuciliśmy się ostatnio trochę, przez co to ona, to ja się obrażałem. Chyba, trochę za bardzo chciałem na siłę jej pomóc, ale niestety nie czułem że jestem dla niej bardzo ważny. Ukrywała przede mną fakt, że rozmawiała dużo ze znajomym, który ma brata chorego, się spotykali razem kilku krotnie. On się w niej zakochał, przynajmiej tak jej pisał. Ona mu powiedziała, że muszą to zakończyć, spędziła z nim popołudnie i doszli do wniosku, że nie będą się więcej kontaktować.
Tak naprawdę to chyba wierzę w to wszystko, albo wmawiam sobie, że to tylko rozmowy były. Po decyzji o rozstaniu zabrałem ją jeszcze, kilka dni później na wycieczkę do Władysławowa, aby podziękować za wszystko. Postanowiłem się zachowywać tego dnia tak, jakby nie było rozmowy o końcu. Byłem sobą, śmialiśmy się i miło spędzilismy dzień, wróciliśmi zmęczeni, zaproponowała mi nocleg u siebie, bo do domu miałem jeszcze 70km. W nocy przytulała się tak jak nigdy. Jednak z rana po śniadaniu, wszystko jakby prysło, chyba dlatego, że sobie to uświadomiliśmy. Porozmawialiśmy sobie trochę, i rozpłakałem się i pojechałem. Ona była twarda.
I tyle, jest mi źle, od tego momentu nie mogę spać... Staram się trzymać, przy rodzinie jestem twardy, bo jeszcze nic nie wiedzą. Odezwała się do mnie w tygodniu, że być może będzie pracować u mnie na miejscu, bo kogoś tam zwolnili, jednak później odpisała, że szef się nie zgodził, próbowałem ją pocieszyć, rozbawić, ale to chyba nic nie dało.
Przepraszam,z góry za to że piszę to co piszę, jednak po poprzednich postach widzę, że dajecie mi wiarę. Dziękuję. Chciałbym, aby była szczęśliwa, mimo swojej choroby, aby ją trochę mniej bolało bo jest teraz na zwolnieniu lekarskim drugi tydzień. Być może kiedyś nasze drogi znów się połączą, bardzo w to wierzę, chociaz narazie jest ciężko, bo bardzo Kocham.
POZDRAWIAM Wasz wszystkich! |