1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Proszę o pomoc i wsparcie... Dianoza rak niedrobnokomórkowy
Autor Wiadomość
DumSpiro-Spero 
Administrator



Dołączyła: 19 Sty 2009
Posty: 7458
Pomogła: 3498 razy

 #271  Wysłany: 2011-02-21, 01:28  


BeataM napisał/a:
czy można zastosować naświetlania węzłów nadobojczykowych które niestety uciskają przełyk i powodują zaburzenia w połykaniu??? Tzn tak mi się wydaje, że to te właśnie węzły są za to odpowiedzialne...

Nie. Odpowiedzialne za zaburzenia połykania będą najprawdopodobniej pakiety zmienionych węzłów w śródpiersiu:
Cytat:
Powiekszone węzły chłonne wnęk i sródpiersia z cechami rozpadu
(...)
podostrogowe-konglomerat 3 6x 14mmbyło 41 x21 mm
przytchawicze górne 16mm było 22mm,dolne 19 było 23mm

Niewykluczone też, że wysoko uniesiona kopuła przepony jest nacieczona (ognisko pierwotne znajduje się w pobliżu i zajmuje trzy segmenty dolnego płata płuca), co może sprawiać, iż staje się ona częściowo nieruchoma. Ten fakt również może się przyczynić do problemów z połykaniem, jak i indukować duszność.
Duszność na pewno ma związek z obecnością płynu w jamie opłucnowej jak i z nacieczeniem samej opłucnej (obraz TK sugeruje zajęcie opłucnej), co znacznie upośledza prawidłową wymianę gazową.

BeataM napisał/a:
czy duszności i porażenie nerwu krtaniowego spowodowane zajęciem śródpiersia można jakoś ustabilizować???

Najlepsze byłoby oczywiście skuteczne leczenie systemowe (proces nowotworowy jest na tyle zaawansowany i rozległy, że nie ma tu za bardzo możliwości interwencji miejscowej, o ile nie ma wskazań do brachyterapii). Leczenie systemowe jednakże jest już za nami i okazało się de facto nieskuteczne - pozostaje zatem prawidłowe wsparcie farmakologiczne:
  • kortykosteroidy (zmniejszają obrzęk błony śluzowej oraz przeciwdziałają skurczowi oskrzeli - co w wielu wypadkach ułatwia oddychanie)
  • leki wziewne rozszerzające oskrzela
  • przeciwdziałanie krwawieniu wewnątrzoskrzelowemu (właściwe leki p/krwotoczne); przewlekłe krwawienie może przyczynić się do osadzania się skrzepów w świetle oskrzela, co również bywa przyczyną duszności!
  • włączenie w odpowiednim czasie -> morfiny <-, jeśli inne leki zawiodą a duszność będzie postępowała.

BeataM napisał/a:
O możliwości pozbycia się chrypy już nie wspominam...

O walce z chrypą niestety nie ma mowy. Chrypa jest bezpośrednim wynikiem porażenia lewego nerwu krtaniowego wstecznego i jest nieodwracalna.
pozdrawiam ciepło.
_________________
pozdrawiam, DSS.
 
BeataM 



Dołączyła: 20 Paź 2010
Posty: 198
Pomogła: 21 razy

 #272  Wysłany: 2011-02-21, 12:14  


DSS dziękuję za wyczerpującą odpowiedź, na Ciebie zawsze można liczyć :)
Ściskam |uscisk|
_________________
Nadzieja umarła ostatnia... 17 III 2011 [']
 
BeataM 



Dołączyła: 20 Paź 2010
Posty: 198
Pomogła: 21 razy

 #273  Wysłany: 2011-02-23, 15:24  


Witajcie,

Jesteśmy po wizycie u onkologa... Tak się zastanawiam czy tylko ja mam pecha czy wszyscy pacjenci są traktowani w ten sam sposób??? Jestem strasznie zniesmaczona, ba, wściekła! I nie za bardzo wiem co robić??

Byłyśmy zapisane z Mamą do p. doktor na godz. 13.40. Oczywiście zjawiłyśmy się wcześniej, na poczekalni klku pacjentów, nawet nie za wielu (zwykle jest sporo więcej). Miła pani pielęgniarka na moje pytanie czy Mama zostanie wywołana o swojej godzinie odpowiedziała, że i owszem i zapytała o nazwisko... Mocno się zdziwiła jak je usłyszała ale nic nie rzekła tylko szybciutko poleciała do gabinetu. Za parę minut Mama została wywołana (sporo wcześniej niż wyznaczona godzina)... zrobiło się małe zamieszanie wśród pacjentów - no bo przecież ktoś miał na wcześniejszą godzinę wizytę - ale wspomniana p. pielęgniarka uspokoiła wszystkich (oprócz mnie) bo stwierdziła, że ta pacjentka (moja Mama) tylko na maleńką chwilkę...!!!! Jak to?? sobie myślę... ale nic, czekam co będzie dalej....
P. doktor zapytała jak się Mama czuje, ja odpowiadłam za Nią bo Mama nie może za bardzo mówić... Powiedziałam jak się sprawy mają, o tym, ze Mama odstawiła przepisane w szpitalu leki, że wymiotowała, że miała mdłości, że dalej ma problemy z połykaniem i uciskiem w gardle i że traci głos... NIC, kompletnie nic, żadnej reakcji p. dokor na to co mówiłam nie odnotowałam... Bazgrała coś i bazgrała, zabrała wypis ze szpitala i dalej coś bazgrała... Innych leków nie przepisała, stwierdziła, że jak Mama brać ich nie może to niech nie bierze... (!!)
Rozbawiała mnie kiedy powiedziała do Mamy, że Mama bardzo dobrze wygląda... Mama wygląda fatalnie, chudziutka, słabiutka, z resztką włosów na głowie ale wg p. doktor wygląda rewelacyjnie (!!!)
Zapytałam na prośbę Mamy o porażenie nerwu krtaniowego, czy można coś z tym zrobić??? Ja wiem, że nie można ale Mama chciała informacji od pani doktor, która oczywiście potwierdziła. Mama chciała również wiedzieć kiedy dostanie następną chemię?? P. doktor odpowiedziała, że chemioterapia została zakończona i że nie przewiduje kolejnej... No bo Mama zniosła ja fatalnie, miała powikłania w postaci leukopenii, a poza tym chemia nie dała odpowiedzi. Jedyną formą pomocy w przypadku bardzo nasilonych dusznośći może być jednorazowe naświetlenie powiększonych węzłów chłonnych nadobojczykowych.
Skierowania na konsultację do radioterapeuty nie otrzymałam bo "zadzwoni pani do mnie jak będzie coś się działo i wtedy dam skierowanie"
Tak sobię myślę czy to w porządku?? Czy nie trzeba czekać na wizytę do radioterapeuty?? Czy można przyjść sobie tak z marszu?? Czy nie przyszło do głowy p. doktor, że w momencie kiedy będzie się działo coś złego - czytaj Mama będzie się dusić - nie będzie czasu na telefony, skierowania i czekanie na wizytę??? Pozatym radioterapeuty nie ma na stanie w szpitalu w Płocku, przyjeżdza na konsultacje podobno...

Druga sprawa, powikłania po chemioterapii... Czy p. doktor nie powinna zrobić kontrolnej morfologiI??
Czy nie powinna przepisać innych leków w zamian ??

Dlaczego pozostawiła Mamę samej sobie?? Kazała zgłosić się za 6 tygodni!!! 6 tygodni???? Bez lekarza, żeby chociaż zaproponowała np. opiekę domową lub zgłoszenie się do rodzinnego... Ale nic... "Pani idzie do domu i przyjdzie za 6 tygodni"

Aha, faktycznie wizyta u p. doktor trwała chwilkę, wszystko w biegu... :-(

W takim momentach nie wiem co robić?? Wściekanie się nic nie da, gdybym zrobiła "jazdę' p. doktor doprowadziłabym Mamę do rozpaczy (Ona bardzo się boi, że przez moje "wszystkiego wykłócanie i wymuszanie" zostanie źle potraktowana...

Nie wiem, czy tyko ja mam takie stosunki z lekarzami?? Czy może ja przesadzam i to jest norma???


Ściskam Was mocno |uscisk|
_________________
Nadzieja umarła ostatnia... 17 III 2011 [']
 
ma_ka 



Dołączyła: 14 Sty 2011
Posty: 233
Skąd: Człuchów/Miastko

 #274  Wysłany: 2011-02-23, 16:55  


Witaj Beatko. W moim przypadku było podobnie. Jak tatuś skończył chemię (którą zniósł bardzo dobrze ale nic nie pomogła) lekarz tez dał tacie pare tygodni przerwy. Z tym, że leki tata miał brać nadal, a na radioterapie został skierowany i miał czekac na telefon odnośnie terminu, bo to odbyło się w Gdańsku. Bardzo mnie dziwi podejście waszej Pani doktor, można stwierdzic że jest ono skandaliczne. Jeżeli nawet uwaza, że jej decyzje są słuszne to powinna je wam dokładnie objaśnic: dlaczego, co i jak.

Po naświetleniach, jak już wiadomo było, że też nic nie dają, wręcz taty stan się pogorszył, wtedy usłyszałam od lekarza podobny tekst: jak będzie się cos działo to dzwonic, a puki co do domu i do zobaczenia za jakies półtora miesiąca. Wtedy zrozumiałam, że już żadnego leczenia nie będzie tylko objawowe. Domyślałam się nawet, że o tej brachyterapii dr wspomniał tylko dlatego, zeby nie odbierac tacie nadziei. Zresztą do tej pory zadnego telefonu w tej sprawie nie było.

Nie wiem, może jakaś inna konsultacja w waszym przypadku?

Trzymaj się kochana, przytulam cie mocno, pozdrów mamusię.
_________________
Kamila
 
 
Katarzynka36 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Cze 2010
Posty: 2253
Skąd: Poznań
Pomogła: 393 razy

 #275  Wysłany: 2011-02-23, 17:04  


Beatko
NO ewidentnie zostałyście zbyte:(
Włos się jeży na głowie jak czytam Twoje słowa...

ech, Beatko właśnie a może jakaś konsultacja u innego?
Sa lekarze i lekarze, może inny dr by bardziej profesjonalnie zajął się Mamą?

ściskam i przykro, bo wiem, że wiązałaś z ta wizytą nadzieję na poradę i pomoc dla Mamy...
_________________
Katarzynka36
 
 
Anelia 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 27 Gru 2010
Posty: 2959
Skąd: Wlkp
Pomogła: 466 razy

 #276  Wysłany: 2011-02-23, 18:49  


BeataM, potwierdzam słowa Katarzynki,że ewidentnie zostałyście zbyte:(((( To straszne !!! Nie poddawaj się i spróbuj u innego lekarza !!! KONIECZNIE !!! A co do Twoich myśli,że tylko Ty masz takie nie przyjemne wizyty u lekarzy muszę Ci napisać,że u mnie było i jest to samo, a w szczególności jeżeli chodzi o lekarza rodzinnego. Do lekarza wchodziłam z tatą, zadawałam mu wiele pytań, na które ON LEKARZ ... robił :shock: :roll: i nie potrafił mi wyjaśnić moich wątpliwości !!! Tak było kilkakrotnie kiedy tatuś musiał iść do lekarza. Jednak po jakimś czasie tatuś stwierdził,że mogę z Nim jechać do lekarza, jednak do środka wejdzie sam.... :) Bał się abym po raz kolejny nie świeciła swoją mądrością przed lekarzem i zadawała nowe, stresujące Naszego mądrego lekarza pytania...... To przykre kiedy lekarze tak podchodzą to niektórych przypadków !!! Liczymy na Nich a tu ....wychodzimy po 5 minutach i termiem do kolejnej wizyty , straszne !!!!!!! Trzymię kciuki za Was !!! Walczcie dalej....
_________________
Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
 
iwona2010 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 07 Paź 2010
Posty: 746
Pomogła: 120 razy

 #277  Wysłany: 2011-02-23, 19:39  


Beatko,jestem w szoku to co przeczytałam.Katarzynka ma racje skonsultujto z innym lekarzem.Pozdrawiam
 
czkawka 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 07 Cze 2010
Posty: 912
Pomogła: 217 razy

 #278  Wysłany: 2011-02-23, 21:42  


BeataM, aż nie wiem co napisać. Ewidentnie zostałyście pozostawione same sobie. Przykro, że tak traktuje się ludzi chorych.
Nie pomyślałaś aby pójść do pani doktor samej? Porozmawiać z nią w cztery oczy, powiedzieć o swoich obawach, tak bez Mamy, aby Jej nie stresować.
Może bez Twojej Mamy w gabinecie p. doktor zachowa się inaczej, wprost powie Ci co myśli na temat choroby Mamy, jak widzi dalsze leczenie (nawet to zachowawcze). Ja często chodziłam do lekarza sama.
Dobrze by było tez skonsultować Mamusię z innym lekarzem. Na pewno nie zaszkodzi.

Trzymaj się, pozdrawiam serdecznie i ściskam mocno.
_________________
"Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
 
ela1 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 27 Lut 2010
Posty: 2479
Pomogła: 516 razy

 #279  Wysłany: 2011-02-23, 21:50  


BeataM napisał/a:
zadzwoni pani do mnie jak będzie coś się działo i wtedy dam skierowanie"

No to dzwoń pojutrze po to skierowanie.
Jutro dowiedz się jak długo się czeka na konsultacje u radiologa.
Po skierowanie na morfologie do rodzinnego i spytaj o skierowanie o hospicjum domowe.
Sama wiesz, że trzeba sobie radzić samemu właśnie w takich sytuacjach.
pozdrawiam
_________________
"Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
 
BeataM 



Dołączyła: 20 Paź 2010
Posty: 198
Pomogła: 21 razy

 #280  Wysłany: 2011-02-23, 22:58  


Oczywiście Elu, że skierowanie do radioterapeuty będę miała lada dzień ... Nie mam zamiaru czekać na niewiadomo co... ! Przy okazji mała konkluzja: czuję się jak intruz wchodząc po cokolwiek do gabinetu szanownej p. doktor...!!!
Za mofrologię Mamy zapłaciłam - jeśli tak cięzko uzyskać skierowanie na mofrologię dla ciężko chorego pacjenta to ja mam ten system gdzieś!!! Szkoda, że podczas chemioterapii p. doktor dawała skierowania co tydzień lub dwa... żeby co?? żeby własny tyłek chronić?? bo tak wymagają od niej przepisy?? Teraz skończyła leczenie więc po co komu kontrolna morfologia pacjenta, który z komplikacjami po chemii trafił do szpitala.... !!
O hospicjum domowym nie chcę rozmawiać.
Sama wiem, że muszę sobie radzić... Dziękuję...

Kamillko...
Czkaweczko...
Kasiu....
Iwonko...
Anelia...

Wam również dziękuję za wsparcie, bez Was byłoby mi bardzo trudno...
ściskam mocno i przesyłam pozdrowienia :)
_________________
Nadzieja umarła ostatnia... 17 III 2011 [']
 
Katarzynka36 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Cze 2010
Posty: 2253
Skąd: Poznań
Pomogła: 393 razy

 #281  Wysłany: 2011-02-23, 23:07  


Beatko
Tak niestety jest jak piszesz. U nas też za wiele badań płaciliśmy sami, bo jak mam iść się czołgać przed dr by dostać zlecenie na podstawową morfologie u dr rodzinnego, to wolę wyłożyć kolejne pieniądze z własnej kasy.
Ale pewnie człowiek powinien wrednie i z tupetem wejśc do gabinetu i domagać się swego...
ech

Ściskam Beatko i trzymam kciuki za Was!!!
buziaki, spokojnej nocki
_________________
Katarzynka36
 
 
kama 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 14 Gru 2010
Posty: 537
Skąd: Poznań
Pomogła: 87 razy

 #282  Wysłany: 2011-02-23, 23:16  


dziewczyny
ja nie zawsze mogę polatać po lekarzach,ale powiedziałam sobie KONIEC,nie ma taryfy ulgowej
nie raz stracę więcej na telefon ,stracę nerwy,ale jeśli wszyscy zaczniemy odpuszczać to koniec
walczmy o swoje
 
ela1 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 27 Lut 2010
Posty: 2479
Pomogła: 516 razy

 #283  Wysłany: 2011-02-24, 00:06  


Popieram Was.
Rodzinna przepisuje nam leki jak zabraknie, chociaż mówi, że się nie zna, to o co prosze to przepisuje. Od początku tez dowiedziałam się o stałym zleceniu na morfologie i już pare miesięcy z tego korzystamy. Poprostu idziemy wtedy kiedy wiem, że trzeba.
Onkolodzy na chemii zauważyłam, że niechętnie odpowiadają na pytania, obiecują badania, ale ich nie robią. Sama wszystkiego musze pilnować.
Mamy szczęście do prowadzącej, jest dostepna w każdej chwili i bardzo dużo nam pomaga.
Dużo mówić, dopiero jak dopadł nas ten skorupiak, to wiadać jak ten cały system działa.
Poprostu są lekarze i lekarze.
Katarzynko, właśnie tak trzeba poprostu powiedzieć co się chce..... bo wiem że tak można.....
Beatko tak to jest, tylko dlaczego my wiedząc z informacji zasięgniętych z forum musimy o wszystko walczyć i wszystkiego pilnować ????
Dużo siły Ci życze i czekamy na wiadomości.
_________________
"Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
 
ma_ka 



Dołączyła: 14 Sty 2011
Posty: 233
Skąd: Człuchów/Miastko

 #284  Wysłany: 2011-02-24, 12:56  


Na tych obietnicach onkologa to ja się poznałam. Chodzi o tą brachyterapię, tato miał czekać na telefon w sprawie terminu.. i się nie doczekał. Tatuś tak bardzo liczył, ze mu to pomoże, wierzył w to całym sercem i co? Od początku był już skazany... Zgadzam sie z wami dziewczyny, nie wolno odpuszczać, trzeba walczyc o swoje. Tego właśnie nauczyła mnie choroba taty.
_________________
Kamila
 
 
kama 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 14 Gru 2010
Posty: 537
Skąd: Poznań
Pomogła: 87 razy

 #285  Wysłany: 2011-02-24, 15:04  


BeataM,
myślę,że pani doktor zakończyła leczenie twojej mamy
wiem,że ci ciężko mnóstwo obowiązków,
przemyśl jeszcze z tym hospicjum domowym,przynajmniej za lekami nie będziesz musiała biegać i zawsze to jakaś pomoc
nie wątpie,że poradzisz sobie sama,ale nie musisz
twoja wytrzymałość ma granice
nie umiem cię pocieszyć,ale ściskam serdecznie
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group