Proszę o pomoc w interpretacji wyniku TK kręgosłupa.
Komentarze nie związane bezpośrednio z historią choroby znajdują się w => tym wątku <=.
Witam.
Czy ktoś mógłby mi pomóc w interpretacji wyniku z TK kręgosłupa:
"Badanie KT kręgosłupa L-S.
Rozległy guzowaty, osteolityczny naciek kości krzyżowej obejmujący segmenty S1 i S2,
części boczne kości a także po stonie prawej staw krzyżowo-biodrowy
z fragmentem talerza biodrowego.
Dodatkowo badanie uwidoczniło powiększone lewe nadnercze 3x2cm."
Mama miała robioną tomografię, bo od kwietnia bolał ją pośladek i prawa noga.
Wszyscy lekarze mówili, że to rwa kulszowa i przepisywali zastrzyki i tabletki. Dodatkowo mama
13 czerwca br przeszła zawał. Od tamtej pory jest już tylko gorzej.
Wstawanie do toalety to mega wysiłek i ogromny ból. Dopiero teraz lekarz
rodzinny wypisał skierowanie do szpitala,ale na oddział wewnętrzny.
Powiedział tylko, że jest źle i nie mam co liczyć, że będzie lepiej. Napomknął coś o konieczności
znalezenia przyczyny przerzutów. Tak więc jestem głupia. Może tutaj ktoś mi powie co sugeruje wynik z TK.
Pozdrawiam.
_________________ Tato odszedł 01.03.2013r. na raka przełyku.
Dziękuję bardzo za odzew.
Mama od kwietnia bardzo cierpi, mimo tego, że jest na lekach przeciwbólowych.
Obecnie bierze Oxicontin 2x10mg. Jeżeli chodzi o wcześniejszą historię onkologiczną to brak.
Mama miała torbiele na piersiach (biopsja nie wykazała nic niepokojącego), ale to było kilka lat temu.
Generalnie nie lubiła się badać. Mimo tego, że w zeszłym roku zmar mój tato na raka przełyku.
Badanie TK zlecił neurolog, ponieważ żadne leki, ani spoczynek nie pomagały. Na początku czerwca zrobiono mamie RTG kręfosłupa. Wyszły na nim zmiany zwyrodnieniowe i tyle.
Ach. I od kilku dobrych miesięcy mama ma "napady" biegunek. Wielokrotnie zażywała Stoperan.
Zwracałam jej uwagę, że to nie jest normalne, ale ona zawsze mówi, że coś zjadła. A ostatnio wspomniała, że miała "żywą" krew w kale. Na domiar złego mama od kilkunastu lat zażywa na stałe leki i jest uzaleźniona od Lorafenu.
_________________ Tato odszedł 01.03.2013r. na raka przełyku.
Lek nie działa , jesli mama nie jest pod opieką Poradni leczenia bólu, trzeba to już załatwić (skierowanie może być od lekarza pierwszego kontaktu, jeśli spotkasz się z odmową - poproś, by udostepniono Ci ją na piśmie). Nie ma na co czekać.
Absolutnie nie można lekceważyć objawów o których piszesz, biegunki i krew w kale mają swoją przyczynę. Poza tym RTG kręgosłupa ze zmianami zwyrodnieniowymi to ogólny obraz wielu groźniejszych, ukrytych przyczyn.
Nie chcę Cię absolutnie straszyć ale kieruj swoje kroki z mamą od razu do onkologa. Mój ojciec też trafił na oddział wewnętrzny, gdzie po dwutygodniowych "poszukiwaniach" przyczyn biegunek, bóli kręgosłupa i słabej morfologii zaczęto obstawiać szpiczaka mnogiego....
Wewnętrzny nie pomoże mamie w sytuacji gdy potrzebne jest konkretne działanie w onkologicznym temacie.
Kurcze. Tylko do onkologa czeka się w długich kolejkach, a moja mam nie może usidzieć kilk minut. Szczerze powiem, że myślałam, że na IP od razu każą mamę przewieźć do szpitala onkologicznego. Jesteśmy ze Szczecina i tutaj jest bardzo duża klinika onkologiczna. I nie wiem czy powinnam sama mamie powiedzieć co podejrzewam. Bo jak narazie żaden lekarz nie powiedział mi wprost "nowotwór" czy "rak". Więc nie wiem czy mogę jechać bezpośrednio do onkologa tylko z wynikiem z TK. Boję si3, że odeślą mnie z kwitkiem.
_________________ Tato odszedł 01.03.2013r. na raka przełyku.
Więc nie wiem czy mogę jechać bezpośrednio do onkologa tylko z wynikiem z TK. Boję si3, że odeślą mnie z kwitkiem.
Oczywiście, że nie możesz.
Mama leży w szpitalu i spróbuj popytac lekarza jakie mają plany.
Dora72 napisał/a:
Wewnętrzny nie pomoże mamie w sytuacji gdy potrzebne jest konkretne działanie w onkologicznym temacie.
Dlaczego ma nie pomóc, jeżeli mają sprzęt i lekarzy to mogą wykonac całą diagnostykę, która teraz jest potrzebna. Wszędzie są kolejki, a w szpitalu badania mogą zrobic od ręki (włacznie z konsultacją onkologa)
Ptaszenio czytałam. Dziękuję za Wasze rady. Od jutra działam.
[ Dodano: 2014-07-16, 21:37 ]
A Oxicontin przepisał mamie lekarz rodzinny. Mamę nie przyjeli tydzień temu w pewnym szpitalu, mimo skierowania od lekarza rodzinnego. I to tam pewna Pani doktor zasugerowała ten lek.
Szkoda, że tam nawet jej nie zbadali. Neurolog kazała mamie wstać i przejść po gabinecie. I tyle.
[ Dodano: 2014-07-17, 16:05 ]
A więc mama jest na oddziale wewnętrznym. Lekarka od razu powiedziała mi, że to stadium zaawansowanego nowotworu i leczyć już jej nie będą. Podadzą tylko morfinę albo inne leki przeciwbólowe i będą ją nawadniać. Ma tam zostać kilka dni aby zrobili jej badania i pozwolili postawić konkretną diagnozę, żeby można było podjąć opiekę paliatywną i ew hospicyjną.
Nie wiem jak mam jej to powiedzieć. Ciągle mówiła, żeby to nie był rak. A to nie tylko rak ale jeszcze z przerzutami. Może ktoś mi podpowie jak i co powinnam jej powiedzieć. Nie uważam, żeby to przed nią ukrywać.
_________________ Tato odszedł 01.03.2013r. na raka przełyku.
A więc minęło kilka dni i do tej pory dowiedzieliśmy się, że podczas badania usg znaleziono zmianę na płucu. Doktor mówiła, że duża. Ale na rtg płuc podobno nic noe zobaczyli. Więc wie, że nic nie wiem
W poniedziałek przewożą mamę do innego szpitala na ortopedię. Cieszę się, bo znam tam kila osób i wiem, że będą miały oko na mamę.
Marti mnie natomiast to, że jeszcze wczoraj rano była w wc przy balkoniku, a już popołudniu po badaniach nie mogła wstać i poprosiła o pieluchę. Czy to ten guz tak szybko się rozrasta? Dzisiaj też poprosiłam o zwiększenie morfiny dla mamy, bo tyle co dostaje teraz to nie pomaga. Ech. Nie wiem co mam robić.
_________________ Tato odszedł 01.03.2013r. na raka przełyku.
Irene,
myślę, że chory ma prawo wiedzieć, jaki jest jego stan.
Przecież musi świadomie wyrażać zgodę na badania, zabiegi, leczenie. Jeśli nie wie, co mu dolega, nie będzie partnerem lekarza - ani onkologa, ani specjalisty z hospicjum. Dodam, że na tym forum wielokrotnie chorzy pisali o tym, że chcą znać swój stan, że nie chcieliby być zwodzeni czy wręcz oszukiwani.
Po takiej informacji mama ma prawo do kilku dni gorszego nastroju - to normalne, niemniej wydaje mi się, że powinna wiedzieć. Może jest coś, co chciałaby zdążyć załatwić/powiedzieć?
Osłabienie i niemoc natomiast to zmasowany efekt samej choroby, męczących objawów, przyjmowanych leków. Najważniejsze jest opanowanie bólu i można to osiągnąć, niestety - po części eksperymentując z lekami i dawkami w początkowym okresie - każdy pacjent reaguje inaczej.
Wczoraj rozmawiałam trochę z mamą i ona powiedziała, że już ją nie obchodzi co jest.
Powiedziała, że teraz nie ma już na to wpływu. Wie, że to rak tylko nie jest pewna czy bardzo złośliwy.
Boi się tylko bólu. Uspokoiłam ją, że teraz mają takie leki co potrafią go uśmierzyć. Nawet wprowadzają w śpiączkę farmakologiczną. Że musi tylko mówić, jak coś ją boli.
I wreszcie zaczęła więcej jeść. Chce mieć siłę żeby, w miarę normalnie żyć tyle ile się da
Ja cieszę się, że ma takie podejście.
_________________ Tato odszedł 01.03.2013r. na raka przełyku.
rozumiem twoja mame bardzo dobrze. Mysle, ze czuje instynktownie, jak jest.
Niemniej, twoja mama nie musi cierpiec i bardzo dobrze, ze to je mowisz. Trzeba to powtarzac.
Ale ja bym rowniez zasugerowal, ze juz o tym trzeba pomyslec - o wiele latwiej jest zapanowac nad bolem, ktory jest znosny anizeli bolem, ktory staje sie potezny.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum