Witajcie
Postanowiłam napisać , żeby dokończyć historię mojej mamy
Jak pisałam ostatnio chcieliśmy zabrać mamę do domu a ja wahałam się czy sobie damy radę , żeby ulżyć jej w cierpieniu .
Niestety a może to i lepiej , mama nie zdążyła wrócić do domu ..
Zmarła w nocy z niedzieli na poniedziałek o 24:07 .
Gdy zapytałam babcię z dwie noce wcześniej skąd mam wiedzieć kiedy będzie odchodzić , powiedziała , że będę to widzieć ..
Zostawałam sama z mamą przez ostatni tydzień w szpitalu . Z dnia na dzień bałam się i nie chciałam zostawać sama .. bałam się właśnie tego momentu .. że nie zdążę zadzwonić po bliskich .. albo , że coś się wydarzy .. że nie będę wiedziała czy mam zadzwonić po pielęgniarkę czy dać jej spokojnie odejść ..
W piątek i sobotę bredziła , mówiła od rzeczy ale dało się ją zrozumieć , czasem gdy się ją zawołało i kazało na siebie popatrzeć robiła to ..
w niedzielę , przestała mówić wyraźnie , tylko bełkotała , nie dało się tego zrozumieć .. cały dzień tak bełkotała , gdy przyszłam do niej o 23 byłam w szoku , bo gdy wychodziłam rano to jeszcze mówiła wyraźnie ! Gdy przyszedł tata , żeby mnie zmienić zażyczyła sobie brzoskwini i kawy ( kochała kawę , piła jej bardzo dużo dziennie ) !!
To chyba był ten moment kiedy ludzie na koniec swojego życia chcę zrobić to co w nim robili codziennie albo to co robili bardzo kochali , było ich nawykiem .
Wypiła trochę kawy .
I jak mówię gdy przyszłam o 23 byłam w szoku , że już nie mówi ..
uparłam się , żeby babcia ze mną została na noc , bo bałam się ..
udało mi się załatwić dla niej łóżko i pościel .. ale nie położyła się !
Mama leżała , i odwracała głowę to w jedną to w drugą stronę , ja siedziałam po jednej stronie a babcia pod drugiej stronie jej łóżka .. czułam się jak by przez ten bełkot mówiła , dawała nam rady .. mówiła co mamy dalej robić , jak żyć !!
Nie pamiętam już i nie mogę sobie przypomnieć czy to było wtedy gdy jeszcze bełkotała czy gdy już przestała mówić , bo to było tuż przed 24 ale odwróciła głowę w moją stronę i z prawego oka poleciała jej łezka .. nie patrzyła oczami na nas , miała przymknięte , źrenice były jak by u góry a ja widziałam tylko kawałek białka z pod przymkniętej powieki .. jedna łezka która zleciała po policzku ! Wtedy nie wytrzymałam , nie wiem może nie powinnam ale wybuchłam płaczem , zaczęłam się aż zanosić .. w pierwszym momencie co pomyślałam to , to że ją boli , że cierpi , a ja nie mogę jej pomóc !!
Wtedy powiedziałam jej , " że ją Kocham , że jest dla nas najważniejsza , że zawsze była i zawsze będzie ! Że zawsze miała rację , tylko ja nie potrafiłam nigdy jej przyznać w prost , ale wiedziałam , że ją ma i powinnam robić tak jak mi mówiła " chyba w ten sposób się z nią pożegnałam ..
i jak mówię gdy już nie mówiła to na pewno poleciała jej druga łezka z tego samego prawego oka .. już mnie tak nie ścisnęło w sercu jak za pierwszą ale ciągle myślałam o tym , że ją boli a ja siedzę przed nią i nie potrafię jej pomóc .. myślałam , że ona nie chce iść .. że dlatego płacze ..
Wtedy zadzwoniłam po chłopaka , żeby szybko przywiózł dziadka .. nie czułam wcale , że to już .. po prostu zadzwoniłam .. dziadek zdążył .. po chwili zdecydowałam się zadzwonić po tatę , wprawdzie miał bliżej ale nie chciałam go budzić bo musiał wyjść o 4 rano a nie byłam pewna cy to już ..
gdy wyszłam dzwonić po tatę , popłakałam się , stałam może 5 minut na korytarzu i wtedy dziadek mnie zawołał .. gdy weszłam klatka już nie pracowała .. wiedziałam , że odeszła .. nie wiem czemu ale zaczęłam się rozglądać po pokoju jakby udząc się , że ją gdzieś zobaczę ..
miała otwartą buzię , kilka razy było słychać tak jak by bąbelki .. podejrzewam , że woda podeszła jej pod płuca .. gdyż miała bardzo spuchniętą prawą część ciała i lekarz mówił , że ta woda się zbiera bo nerki już tak nie pracują ..
i w tej chwili wszedł tata .. spóźnił się , ale nie chciałam mu tego mówić i nie powiem .. boję się , że miałby pretensje , że nie zadzwoniłam chwilę wcześniej .. a ja i tak żałuję , że nie zadzwoniłam .. i nie potrafię zrozumieć czemu się nie odważyłam !! Mam o to żal do siebie , przecież mama była ważniejsza niż to , że tata musiał wstać o 4
Przyszedł lekarz powiedział , że mu przykro ale serce nie pracuje ..
Siedzieliśmy z mamą do 3 dopóki nie przyjechali z zakładu ..
Niesamowite dla mnie było to jak ją wynosili , w worku , delikatnie przypiętą pasami .. wiem , że to normalne , że jakoś muszę przewozić te " ciała " .. ale to było dla mnie takie dziwne .. i niewyobrażałam sobie jak można tak traktować człowieka .. jak by bez szacunku .. chociaż dobrze wiem , że tak trzeba ..
Wróciliśmy do domu , przespaliśmy się i zaczęliśmy wszystko załatwiać !
Naczytała się tych " objawów " gdy człowiek odchodzi .. i jak to czytałam nie myślałam , że u mamy będzie tak samo , że patrząc na nią będę widzieć krok po kroku co się dzieje , jak odchodzi ..
paznokcie nie zrobiły jej się sine .. miała je bardzo jasne , nawet mogę powiedzieć , że blade i w trumnie gdy ją żegnaliśmy były takie same .. pomalowane raz na różowy kolor , który był bardzo dobrze widoczny na nich !
Jest tyle rzeczy o których chciałabym tu napisać .. opowiedzieć .. wyrzucić to z siebie ..
Napisałam to bo może ktoś przeczyta , bo to wątek o mojej mamie i gdy będę chciała to przeczytam sobie go od początku .. tak jak walczyła ..
I jeśli ktoś dotarł aż tutaj to może powie mi czy u jego bliskich jeżeli również ich żegnał pojawiały się łzy ..
To co te dwie łzy znaczyły będzie mnie dręczyć do końca mojego życia ..
teraz gdy ochłonełam zastanawiam się czy ją bolało ..
czy może chciałam się tak pożegnać , gdyż wiedziała , że jej nie rozumiemy ..
może chciała nam przez to pokazać , że nie chce odchodzić , że jej żal opuszczać ten świat ..
a może widziała coś co jest po drugiej stronie .. i tam było tak pięknie , że aż uroniła łzę ..
a może po prostu to zwykły odruch fizyczny ..
na drugi dzień , chłopaka wszedł na jakiś portal z demotami .. i na głównej wyskoczył mu demot z anpisem " Gdy pierwsza łza popłynie z prawego oka jest to łza szczęścia , gdy z lewego smutku " nie wiem , może to się Wam wydawać absurdalne i głupie ale może to miał być znak .. że jest szczęśliwa ..
gdy umarła a ja się rozglądałam po pokoju poprosiłam ją o znak , żeby dała mi znak czy jest szczęśliwa .. powiedziałam , żeby to był widoczny znak który zauważę , bo dobrze wiedziała jaką jestem nierozgarniętą gapą ..
gdy wyszliśmy o tej 3 w nocy ze szpitala niesamowicie wiało i zaczął jakby padać śnieg tak mi się wydawało może z deszczem ..
wiem , ze na drugi dzień , gdy wyszłam z domu i szłam ponownie do szpitala po papiery , zaczeło sypać !! Może to był ten znak .. znak którego nie da się zauważyć .. sypał całą drogę do szpitala i to naprawdę był śnieg .. gdy wyszłam ze szpitala już tylko wiało ..
może to głupie ale ja myślę , że to chyba był mój znak ..
Buziaki dla wszystkich w których znalazłam tutaj wsparcie :**
będę zaglądać i jeśli tylko będę potrafiła pomóc będę to robić !
jeśli ktoś chciałby porozmawiać o swoim bliskim to zapraszam na priv.