Dren jest zakładany po każdej większej operacji, gdy istnieje ryzyko, iż w ranie mogłaby zbierać się krew, następnie zrobić się krwiak i opóźnić gojenie, czyli dren jest po to aby krew zamiast w ranie, spływała do buteli, worka. Dren usuwany jest zwykle w 2 lub 3 dobie po zabiegu.
Płat z przedramienia - płat chiński jest cieńkim płatem skórno - powięziowym zawierającym skórę, warstwę tkanki tłuszczowej i powięź powierzchowną przedramienia.
Płat piersiowy jest płatem uszypułowanym.
Płat z przedramienia niejako trzeba było "podłaczyć do istniejących naczyń na szyi", natomast w płacie piersiowym nie trzeba tego robic gdyż jest on cały czas odżywiany przez swoje własne naczynia. Szanse na przyjęcie płata piersiowego są duże.
Dziś mój tata miał mieć operację, ale lekarze dali mu czas, ponieważ nie są dokładnie pewni czy ten przeszczep się nie przyjmie. Lekarz prowadzący mojego taty powiedział mi że jeżeli za parę dni jednak stan języka nie ulegnie zmianie będzie potrzeba robienia tej operacji. Tylko, że jednak nie będą mu robić wycinka z klatki piersiowej ponieważ sądzą, że jednak ten przeszczep się nie uda. Tylko wytną mu tą nową część języka (1cm) i pozostawią normalnie do zagojenia. Ogólnie zastanawiali się czemu jego szyja jest tak bardzo napuchnięta i twarda, stwierdzili, iż może to być woda lub flegmy dlatego zrobili mu dziś tomograf szyji. Wyników nie znam. Co do drenów w ręce będzie je on miał jeszcze około 5 dni. No cóż nie powiem, że nie jestem szczęśliwa, że nie miał dziś robionej tej operacji bo widzę, że z dnia na dzień jest coraz lepiej z jego zdrowiem. Tylko zastanawia nas krew w jego moczu.
Jeszcze raz zwracam się do was z prośbą o pomoc i poradzenie lub uspokojenie.
Mój tata jest już w domu około tygodnia wszystko zrasta się dobrze. Ból jak widzę jest nie do wytrzymania bo ciągle bierze środki przeciw bólowe które mu przepisali no, ale wiedzieliśmy, że tak będzie.
Tylko jest jeden problem w sumie dwa.
Jego nowa część języka odchodzi od jego języka tzn. wygląda to tak jakby przy końcu języka popękały szwy. Do tego pod językiem ma dziurę dość duża nie wiem czy tak to ma być czy coś mu pękło. Jego szyja jest bardzo twarda i ma dziwną bulwę po stronie prawej. Wiem i domyślam się, że opuchnienie schodzi po takiej operacji bardzo długo, ale czy ma być twarde jak kamień?
Jutro mamy wizytę u lekarza. Mam ogromną nadzieje, że trzecie operacja nie będzie tu potrzebna.
Lekarz powiedział, że wszystko zrasta się dobrze. Zrobił mu mały zabieg czyli pozszywał język, a resztę powycinał to co było nie potrzebne. Najważniejsze jest to, że tata nie potrzebuję radioterapii więc jest naprawdę dobrze. Co do szyji powiedział, że zobaczymy jak będzie dalej. Dziś kiedy tata przycisnoł szyję zaczeła lecieć ropa więc z tego co myślę to dobrze bo znalazła ujście więc mu to schodzi "litrami". Czekają nas jeszcze wiele konsultacji z lekarzem, ale teraz wiem, że tylko silna wola i walka mu pomoże przezwyciężyć to wszystko. Owszem ból jest silny, ale dopiero po miesiącu możemy mówić o poprawie.
Dziękuje za wszelkie rady, ponieważ wykorzystałam je bardzo w rozmowie z lekarzami teraz tylko trzeba czekać bo najgorsze ma za sobą i może być tylko lepiej. Myślę, że dostał drugą szanse na lepsze życie. Pozdrawiam.
Witam wszystkich forumowiczów.
Niestety nie będe Was pocieszac gdyz rak języka jest najczęsciej spotykany pod postacia nowotwora złośliwego ...
Jest to s k [- - - -] y rak który zżera i wyniszcza organizm w krotkim czasie.
Babcia moja chorowała wlasnie na tego typu nowotwór złośliwy prawego trzonu języka ,rok temu jeszcze nie była na radioterapii ktora dała guzik to potem jeszcze po niej rak zaatakował z podwójną siłą .
Wczoraj zmarła a jutro jest jej pogrzeb.
Pisze w sumie nie wiem dlaczego..moze z żalu,poprostu ludzie powinni sie szanowac i kochac nawzajem bo nawet sie nie oglądniemy kiedy kochana osoba odchodzi...
Jesli byscie chcieli wiedziec jaki jest przebieg choroby to napisze tylko pisze ze naprawde jest to moim zdaniem najgorszy z najgorszych postaci nowotwora.
Czlowiek sie męczy ,najpierw jest "normalny" wszystko je ,normalnie funkcjonuje ,pod koniec choroby wyglada to strasznie,sa krwotoki z buzi jest ropa a wszystko to niesamowity smród ,ciągle jest się na srodkach przeciwbólowych (morfina ,ketanol ) z dużej ilości krwotoków poxniej dostaje się w szpitalu krew (tak naprzyklad miala moja babcia tyle ze tydzien po wyjsciu ze szpitala -był pogrzeb )
Takze wszystko to jest do bani..
Pozdrawiam :(
[ Komentarz dodany przez Moderatora: Richelieu: 2011-10-04, 20:10 ] Ellu, współczuję Ci serdecznie z powodu śmierci Twojej Babci.
Nie zwalnia Cię to jednak z wymogów zachowania kultury wypowiedzi, także w ten sposób możesz okazać szacunek Osobie,
której pisząc ten post poświęcasz swoją uwagę i okazujesz respekt poprzez odpowiednią formę wypowiedzi. Pozdrawiam.
Ella, słoneczko, bardzo Ci współczuję z powodu śmierci Babci.
Nie uogólniałabym jednak. W kwietniu ubiegłego roku leżałam na radioterapii, leżało też kilka osób po rekonstrukcji języka. Spotykam się z nimi na kontrolach w CO. O dwóch wiem na pewno, że mają się dobrze - pomijając dyskomfort w jamie ustnej jest ok.
Z dwoma innymi mam kontakt telefoniczny i też jest w porządku. Ja wiem, można by powiedzieć - na razie w porządku ale rak jest nieprzewidywalny i nie można generalizować. Każdy choruje inaczej.
Ściskam Cię mocno, rozumiem Twój żal i rozgoryczenie, ale........
Pozdrawiam.
_________________ Człowiek potyka się o kretowiska, nie o góry.
Ale Zoja 62 - niech sie ludzie nie pocieszają ,niech nie wydają pieniedzy na rożne drogie medykamenty ( opisane w internecie ze niby pomogą ) na żadne zioła ani wróżki czy uzdrowicieli... Rak to jest wyrok niestety śmiertelny .Dodam ze poxniej czlowiek jest tak wycieńczony ze robi w pampersa ,wymiotuje i pluje ropą krwią i tyle.Jesli chcesz podaj maila wysle ci zdjecia ktora mama robila od samego poczatku do konca.Babcia przedtem ważywa prawie 90 kg a teraz waży moze ze 40 ..Radioterapia nie pomogła ,potem chemia którą babcia wzieła tylko dwa razy bo organizm juz był tak wycieńczony ze padała z nóg. Aha ludzie piją nutri drinki ktore sa slodkie a cukier to pożywka dla raka zreszta...cały czlowiek to dla niego pożywka...
Myślę,że Elli potrzebne jest wsparcie naszego Psychologa.Ella nie wiem w jakim jesteś wieku.Moge jedynie domyśląc się,że bardzo młoda.Rozumiem,że Twoja Babcia bardzo ciężko chorowała i nie możesz wciąż pogodzić się z Jej cierpieniem.Ja jednak myśłe,że zawsze warto walczyć o zdrowie,czy chociażby o ulgę w cierpieniu.I w chorobie nie tylko nowotworowej najważniejsze powinno być ulżenie w bólu.
Ella napisał/a:
Rak to jest wyrok niestety śmiertelny
-nie jest wyrokiem.Absolutnie.Tutaj na tym forum są Ci najbardziej chorzy,którzy niestety (lub ich bliscy) odchodzą,umierają.Nie ma tej ogromnej rzeszy pacjentów trwale lub przynajmniej na wiele lat wyleczonych.Nie czują potrzeby pisania,ich życie dalej biegnie.
Dlatego ja napisałam o moim Bracie-poszukaj moich postów-który jest po chorobie nowotworowej,ale obecnie nie choruje.Chciałam,aby inni wiedzieli,że tak też bywa.
Ella napisał/a:
zdjecia ktora mama robila od samego poczatku do konca
- jeszcze nie spotkałam się z tym,aby ktoś robił choremu zdjęcia i dokumentował w ten sposób -no,właśnie co?Ja w zadnym razie nie chciałabym,aby robiono mi zdjęcia gdy jestem chora.Brat po potrójnej operacji ślinianek jest delikatnie rzecz nazywając -mało atrakcyjny,i już nigdy więcej nie pozwolił sobie robić zdjęć.Wyjątkiem zdjęcia do dokumentów,ale te w golfie robi.Serdecznie Ciebie pozdrawiam
[ Dodano: 2011-10-04, 23:14 ]
no,właśnie co- ech.może i się robi.W końcu nie mam monopolu mądrości na każdy temat.W takich sytuacjach wychodzi ze mnie belfer,chociaż już na emeryturze.
Ella, rak - diagnoza sama w sobie - to nie jest wyrok.
Wynik leczenia nowotworu złośliwego zależy od bardzo wielu czynników. Najważniejsze z nich to: stopień zaawansowania choroby w chwili gdy zostanie rozpoznana, rodzaj histologiczny nowotworu (rak może mieć różną złośliwość histologiczną i różne właściwości odnośnie szerzenia się i tempa progresji), stan ogólny chorego (w tym schorzenia współistniejące) oraz możliwość zastosowania odpowiednich technik leczenia (nie wszystkie ośrodki mogą zaoferować optymalne postępowanie).
Wśród pacjentów onkologicznych obecnych na tym forum - wielu zostało wyleczonych.
Zakończywszy leczenie onkologiczne wrócili do aktywnego życia osobistego oraz zawodowego. Inną grupą chorych są ci, którzy dzięki leczeniu onkologicznemu przekształcili "swego raka" w chorobę przewlekłą. Leczenie wydłuża ich życie (w niektórych typach nowotworów - znacząco) i zachowują dobrą jego jakość. Jeszcze inni (zazwyczaj z zaawansowanym nowotworem już w chwili postawienia diagnozy) niestety odeszli / odchodzą - tak jak i pacjenci zmagający się z innymi, często śmiertelnymi schorzeniami: udarami mózgu, zawałami serca, marskością wątroby etc. Umiera się nie tylko na raka.
Jesteś rozgoryczona, ponieważ w ostatnim czasie przeszłaś bardzo wiele i przeżyłaś osobistą tragedię. Postaraj się jednak wejść "w skórę" innych - walczą i niejednokrotnie mają szanse na wygraną. Realną, prawdziwą, często niemałą. Uszanuj to.
Ella napisał/a:
Aha ludzie piją nutri drinki ktore sa slodkie a cukier to pożywka dla raka
Nie, to nie jest prawda. Na tym Forum dyskutujemy w oparciu o dowody naukowe, a nie o to co ktoś komuś powiedział, szepnął lub wyczytał w źródle średniej jakości.
Zresztą - o zalecanej diecie w trakcie choroby nowotworowej i/lub w trakcie leczenia onkologicznego można przeczytać we właściwym dziale.
pozdrawiam ciepło.
Ella ("Rak to jest wyrok niestety śmiertelny") NIE,NIE i jeszcze raz NIE . Pisząc to zabierasz wiarę i nadzieję wszystkim chorym i ich rodzinom. Tak jak napisała DSS "odchodzą - tak jak i pacjenci zmagający się z innymi, często śmiertelnymi schorzeniami: udarami mózgu, zawałami serca, marskością wątroby etc. Umiera się nie tylko na raka. "
Ale każdy z nas walczy .14 lat temu w wieku 40 lat przeszłam zawał serca ściany przednio -bocznej. Do dziś lekarze , którzy mnie ratowali wspominają moją walkę którą stoczyłam aby żyć . Teraz mój mąż stawia czoła RAKOWI i właśnie temu o którym Ty piszesz . Nowotwór złośliwy języka T3NOMO ( Carcinoma planoepitheliale invasivum partim keratodes oris , G2, pT2 ) W dniu 06.06.2011r przeszedł operację nasady i trzonu języka wraz z migdałkiem podniebiennym lewym oraz radykalną układu chłonnego szyi po stronie lewej. Radioterapia od 11.07 -23.08.2011 - leczony fotonami 6MV -tomoterapia. Otrzymał na okolicę loży po usuniętym guzie języka 62 Gy/T i na węzły chłonne szyi obustronnie 50Gy/T . Mąż- Piotr jest w świetnej kondycji fizycznej , pełen sił i wiary w wyzdrowienie i pokonanie tego GADA, Już myślałam , że nigdy tego nie będę musiała opisywać , ale po Twoim poście musiałam. Trzeba walczyć, walczyć i jeszcze raz walczyć . Mocno Wam wszystkim kibicuję . Ufffff . wyrzuciłam to z siebie.
jak widać żyję i mam się świetnie.. chodzę sobie co jakiś czas na kontrole, która w moim przypadku trwa 3 minuty... wchodzę macają mi cały język sprawdzają węzły chłonne i do widzenia..
jak teraz moje życie wygląda..
no trochę się po zmieniało.. wiadomo nigdy nie będzie tak jak dawniej... są lepsze dni i gorsze..
w ciągu dwóch lat bardzo dużo u mnie się zmieniło.. najpierw choroba.. gdy wygrałem z chorobą zostawiła mnie narzeczona 2 miesiące przed ślubem.. gdzie człowiek słyszał jak jej znajomi jej doradzali żeby się zastanowiła nad ślubem bo może być nawrót choroby i będzie młodą wdową..
tak na prawdę człowiek do końca życia będzie walczył już z tą chorobą bądź jej przeszłością.. ale najważniejsze nie załamywać się.. iść cały czas do przodu...
po operacji i radioterapii ważyłem 55 kg teraz ważę 66 kg przy 175 cm, planuje ważyć 75 kg, gdzie przed operacją ważyłem 63 kg czyli i tak już więcej ważę..
chociaż buzia szczuplejsza jak przed radioterapia pewnie efekt uboczny bo w tych rejonach przy policzkach człowiek był na świetlany..
organizm ludzki potrafi czasami zadziwiać.. ja np. byłem podobno pierwszym pacjentem w szpitalu, który nie dał sobie takiej sondy przez nos założyć żeby jeść po operacji... miałem uraz po operacyjny jak mi z nosa długą rurkę wyciągali... i musiałem szybko nauczyć się jeść.. na początku były to tylko zupki... później już nie mogłem patrzyć na te zupki i jak pojechałem na działkę zaraz nie długo po operacji i poczułem grilla to nie wytrzymałem i karkówkę zjadłem i podobno znów kolejny rekord ustanowiłem bo nikt tak szybko po operacji nie jadł twardych rzeczy... fakt że do tej pory mam problem zjedzeniem... ale takim suchym.. bo jednak już nie wytwarzam tyle śliny co kiedyś.. skutek uboczny radioterapii...
i na prawdę nie ma co pisać że rak to wyrok... bo ja czytając te wpisy przed operacją bym się załamał.. a tak poszedłem do szpitala powiedziałem dobra usuwajcie co macie usuwać i wracam do domu.. ja byłem pewien na 1000000 % że się wyleczę... i dalej tego będę się trzymał....
jeżeli ktoś ma jeszcze jakieś pytania to pisać śmiało.. odpowiem na każde pytanie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum