Krótki raport co u nas słychać
Na razie bez zmian czyli dobrze
Mama ma apetyt, niezłe samopoczucie, nie pali, w zasadzie funkcjonuje jakby nie była chora.
Oczywiście nie pozwalam jej włóczyć się po sklepach i chodzić po ślizgawicy, chuchanie i dmuchanie weszło mi w krew. O mały włos i poszłaby na łyżwy na szczęście w porę ją odwiodłam od tego pomysłu.
I najważniejsze, dziś była tomografia, a w piątek dowiemy się jak ostatnie napromienianie zadziałało na naszego "przyjaciela".
W tym momencie chciałabym jeszcze raz (i pewnie nie ostatni) podziękować uczestnikom tego forum, tym którzy czytają, tym którzy wspierają i tym którzy udzielają bezcennych rad.
Wiedza którą tu zdobyłam jest bezcenna, daje mi siłę i wiarę, że wszystko razem przetrwamy i nadzieję że może akurat nam się uda...
Po wizycie
Nic konkretnego nie wiemy, robiłyśmy dodatkowe badania rtg klatki i krew.
Podsumowanie 6 lutego.
Do tego czasu zwariuję.
A moja mama w pasmanterii zakupiła nowe muliny i nici i zaczyna krzyżykami nowy obrazek.
Taki to pożyje
Oby jak najdłużej
Witam,
Nie odzywałam się długo, choć wiele się dzało.
Szczerze mówiąc nie miałam siły
Badanie klatki piersiowej wykazało znaczną regresję, wyniki krwi też były dobre.
Tk klatki pokazało jednak dużą ilość płynu w worku osierdziowym, w związku z tym skierowano mamę do dalszej diagnostyki kardiologicznej.
Dokładniejsze badanie (echo serca i holter) pokazały że płynu jest tylko trochę i jego ilość nie rośnie.
W tym samym czasie zauważyłam że u mamy słabnie prawa strona ciała.
Dzięki temu forum wiedziałam jaka może być przyczyna
Lekarz prowadzący zareagował błyskawicznie, tomograf pokazał cztery meta do mózgu, niemal od razu rozpoczęto naświetlanie głowy.
Po kontroli która odbędzie się 24 kwietnia zapadnie decyzja czy mama będzie poddana zabiegowi gamma knife.
Mama funkcjonuje nieźle, niedowłady minęły, schodzimy z deksametazonu.
Kochani, dzięki Wam mniej więcej wiem co nas czeka, dzięki Wam udało się zareagować w miarę szybko i ten wspólny czas jeszcze trochę przedłużyć.
Z bólem serca muszę napisać że łatwo nie jest bo albo przerzuty, albo steryd powodują że mama cały czas jest pobudzona i złośliwa, wyciąga z przeszłości jakieś rzeczy (najchętniej negatywne) i na nowo je przerabia.
Taki trudny czas przyszedł, oczywiście ciągle mam nadzieję, nadal wierzę że choroba się zatrzyma, albo cofnie, że zdarzy się cud.
Ale widzę też jaka jest siła tej choroby, jak podstępnie atakuje, jak trzeba być czujnym
MalgorzataB,
Masz rację choroba, sterydy powodują, że mama może być złośliwa, wiele osób z tą chorobą podobnie się zachowuje. Jest to trochę przykre dla osób opiekujących się chorym bo staramy się być troskliwi, czuli a wiele razy dostajemy po przysłowiowym łbie albo usłyszymy gorzkie słowa ale to nie mama to tylko choroba powoduje taki stan, trzeba to zaakceptować i się tym nie przejmować, robić swoje.
MalgorzataB napisał/a:
oczywiście ciągle mam nadzieję, nadal wierzę że choroba się zatrzyma, albo cofnie, że zdarzy się cud.
Ale widzę też jaka jest siła tej choroby, jak podstępnie atakuje,
Oczywiście cudu Ci życzę ale nie obiecuję, że się zdarzy i nawet napiszę, że rzadko się zdarza ale to już sama wiesz. A choroba no niestety jest jak sinusoida, raz jest lepiej, raz gorzej i w każdej chwili potrafi zaatakować ze zdwojoną siła.
MalgorzataB,
Nie mogę uwierzyć, że i Was to właśnie teraz spotkało. Weszłam na forum po dłuższej przerwie i pierwszy post u góry to właśnie Wasz. Pamiętam Wasz wątek szczególnie dobrze, ponieważ moja ciocia również walczy z NOS i również przeszła chemię, naświetlania, guz się zmniejszył i cieszyliśmy się ostatnio dużą poprawą samopoczucia. Do czasu. We wtorek stwierdzono meta w mózgu 26x30mm czekamy na naświetlania...
Dużo dużo sił życzę
Kochani, dziękuję że czytacie, dziękuję za słowa wsparcia.
Taki czas, trzeba to przeżyć i mieć jeszcze siłę, bo nie wiadomo co dalej nas czeka.
Niedługo minie rok jak żyjemy z tą chorobą.
Porobiło mi się coś z psychiką, cały czas myślę o leczeniu mamy, mam schizy związane z papierosami. Wszystko mi śmierdzi, również takie rzeczy które na pewno nie powinny.
A to wszystko dlatego, że mam świadomość że te papierosy skrócą mojej mamie życie co najmniej 20 lat.
Bo to jest (był) zdrowy człowiek, bez chorób krążenia, szczupły, z doskonałą przemianą materii. Miała lekką nadczynność tarczycy na którą wszystko zwalała.
A to być może ten rak już w niej siedział.
I tak mi strasznie smutno, taka jestem rozżalona i wściekła że bezsilni jesteśmy.
Venda - cóż za wysyp Boże, post po poście to cholerstwo...
Małgorzata, rozumiem Cię. I u mnie głowa siada. Noc w noc jakieś majaki pół na śnie pół na jawie. Lekarze, lekarstwa, wizyty, odwiedziny taty, koszmary ehhh...
MalgorzataB, nie będę ukrywać, że niełatwy czas przed Tobą. U nas było podobnie: niby chemia przynosiła u taty efekt, guz mniejszy, a tu nagle przerzuty.... Jakby dostać obuchem w głowę... Wiem jak to może podłamać więc po prostu napiszę tyle, że życzę Ci dużo siły. Trzymaj się.
A to wszystko dlatego, że mam świadomość że te papierosy skrócą mojej mamie życie co najmniej 20 lat.
Małgosiu teraz za późno na płacz nad rozlanym mlekiem. W życiu wiele razy każdy z nas popełnia błędy, choć wiemy, że kiedyś za nie odpokutuje ale to robimy. Na pewno palenie przyczynia się do chorób ale jest i wiele innych czynników, które tworzą nam tego raka i na prawdę nie wiemy kiedy i na kogo wypadnie. Znam osoby, które nigdy nie paliły i mają raka płuc, znam osoby, które nigdy nie piły i mają raka wątroby, coraz więcej osób będzie chorowało na raka, przykre to ale nie unikniemy tego.
pozdrawiam i życzę Ci dużo sił zwłaszcza tych psychicznych.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum