24.11 moja mama miała operację całkowitej amputacji piersi wraz z węzłami chłonnymi.
obecnie oczekujemy na wynik histopatologiczny.
czy powinnyśmy wykonać jakieś badania, żeby ujawnić ewentualne przerzuty?
jeśli tak, to jakie?
dodam, że ocena przedoperacyjna guza to: skala BIRADS 5,
rak zlośliwy inwazyjny przewodowy, GI, wielkość 13 mm, węzły niepowiększone (po operacji okazały się powiększone).
mamy już badania "hormonozależności: her - 2 / neu/ +1/; receptory ER / +++/ (pow. 50%, do 12 pkt) i PgR /-/(0, do 1 pkt)
Powiększenie węzłów chłonnych to niekoniecznie objaw rozsiewu raka do węzłów - należy poczekać na wynik hist.-pat. .
Wynik już powinien być gotowy.
Na ten moment można wykonać - RTG klatki piersiowej i USG jamy brzusznej. RTG klatki piersiowej prawdopodobnie można wykonać nieodpłatnie , USG jamy brzusznej to kwota 50-100 zł.
W każdym przypadku musisz informować lekarza/technika że pacjentka jest chora na raka piersi.
Wyniki, które dotychczas podałaś, jak na tę chorobę, nie są złe.
Witam serdecznie Jestem tu drugi raz. Mam już pełne wyniki mojej mamy (63 l.), chciałabym poprosić o ich rozszyfrowanie.
her - 2 / neu/ +1/; receptory ER / +++/ (pow. 50%, do 12 pkt) i PgR /-/(0, do 1 pkt)
carcinoma ductale infiltrans G-2, wielkość guza 1 cm. węzły chłonne bez zmian
Mam jeszcze dodatkową prośbę, czy ktoś zna jakieś publikacje popularno-naukowe, gdzie można zdobyć więcej informacji o chorobie nowotworowej piersi, tak żeby np. wiedzieć jakie są róznice między G1 a G2 a G3?
Z góry bardzo dziękuję za pomoc
Wracam na forum,
ponieważ czytam Wasze posty i niepokoi mnie, że choroba tak często wraca.
Boję się, że wróci do mojej mamy (64 lata), i chciałabym wiedzieć, co zrobić żeby to w porę uchwycić.
Po krótce przypomnę jej historię.
rak zlośliwy inwazyjny piersi, stadium I (wielkość 1 cm bez przerzutów), G2.
Zalecone leczenie po usunięciu piersi wraz z węzłami chłonnymi (operacja odbyła się końcem listopada): tamoxifen.
Nie wdrożono chemioterapii ani naświetlań.
Rokowania mamy sa bardzo dobre.
Mimo to mam obawy, czy choroba nie pojawi się znowu.
Mam pytanie:
jak często powinnyśmy wykonywać badania (scyntografię kości, TK klatki piersiowej).
Po operacji wykonałyśmy USG jamy brzusznej - badanie nie dało jasnej odpowiedzi,
ponieważ mama jest bardzo zagazowana - nie pomaga espumisan - taka "uroda" mamy.
Teraz zrobiłyśmy marker, jest w normie (9,6).
Według lekarza prowadzącego wystarczające będzie wykonanie badań w rok po operacji, mnie wydaje się za długo.
Bardzo serdecznie proszę o poradę w powyższej sprawie.
Pozdrawiam goraco
Ania
Witaj Tosiu.
Jak to rok po operacji?? Rozumiem ,że jesteście pod kontrolą onkologa?
Moja mamusia po operacji przez pierwszy rok miała wizyty kontrolne co 3m-ce,następnie co pół roku.
Niestety .. nie przebiegało to wszystko tak jak powinno,ja mieszkałam w innym mieście a mama nie przyznawała się do tego. Pani onkolog "badała" - "ręcznie" jedynie drugą pierś,raz w przeciągu 4 lat skierowała ją do ginekologa.Ani razu nie zrobiono usg jamy brzusznej,scyntygrafii kośćca,- a wiadomo ,że tam najchętniej się to przerzuca, nie mówiąc już o innych badaniach.
Od siebie mogę powiedzieć Ci tyle,że oczywiście Twoja mama musi mieć do końca życia badania kontrolne,ale przede wszystkim to,że ma prawo i musi się domagać za każdym razem zrobienia chociażby usg,pobrania krwi, scyntygrafii,rtg. Pilnujcie tego proszę bo wtedy można mieć nad tym jakąś kontrolę,nie tylko przez pierwszy rok,jak widzisz u mojej mamy przerzuciło się świństwo po 4 latach,gdy wizyty kontrolne odbywały się co pół roku a co śmieszniejsze nie wykryto tego na jednej z nich,tylko mama zrobiła sobie prywatnie usg w przychodni.
Twoja mama ma prawo i obowiązek wręcz do końca życia bycia pod opieką lekarską bezpłatnie,podczas wizyt kontrolnych co 3 m-ce zawsze pilnujcie by były przeprowadzone jakieś badania a gdy wizyty będą co pół roku ,możecie robić to prywatnie w między czasie - chociażby zwykłe usg- koszt to ok. 50 zł. a to malutka cena za życie,miejcie nad tym całyczas pieczę,nie popełnijcie tych samych błędów co my.
Wierzę ,że będzie dobrze i tego z całego serca życzę.
kai, bardzo dziękuję Ci za odpowiedź (wcześniej czytałam Twój post, bardzo mocno trzymam za Was kciuki).
Cala historia z leczeniem mojej mamy szczegółowo wygląda tak: wynik biopsji przed operacją: rak złośliwy inwazyjny G1. pani dr poinformowała, że jeśli wynik po operacji się potwierdzi i receptory będa "ok.", to zalecony zostanie tylko tamoksifefen.
Po operacji receptory "ok.", G2. Pani dr stwierdziła, ze mimo to zaleca terapię antyhormonalną (w porozumieniu z chemioterapeutami), ale mama będzie pod ich szczególną kontrolą i że badania bąda (tu nie jestem pewna) co 3 albo co 6 miesięcy.
Przy ostatniej wizycie, kiedy zapytałyśmy o badania, zapytała czy mamę coś boli. Kiedy usłyszała, że nie, stwierdziła że nie ma potrzeby się badać (na nasze nalegania kazała zrobić marker). Tym sposobem najbliższe badanie w październiku :(
Najgorsze, kai, w tym wszystkim jest to, że mama poddaje się zaleceniom lekarza. Stwierdza, że wie, co robi. Poza tym jest bardzo zobojętniała na swój problem, nie wykazuje chęci do życia (od momentu, kiedy dowiedziała się o chorobie nowotworowej 2-letniego wnuczka a mojego siostrzeńca). Inny problem, to że u mamy badanie USG nie jest wystarczające. Taką ma fizjologię, ze nizależnie od diety i branych lekarstw, jelita są zapełnione gazami, na USG nic nie widać. Musiałybyśmy zrobić TK, które kosztuje zdecydowanie więcej. Na te badanie mamy nie stać i nie chce przyjąć żadnej pomocy finansowej.
Bardzo boję się o mamę, tym bardziej ze stres związany z chorobą Thomasa moze "obudzić" paskudztwo.
Cieszę się, kai, że napisałaś. Teraz mam pewność, ze moje obawy sa słuszne. Spróbuję użyć podstępu, żeby mama wykonała badania.
Kai, ściskam Was mocno, bądźcie dzielne, musicie wygrać, mimo wszystko
Ojejej natychmiast zmieńcie lekarza kontrolującego mamę! Aż nie chce mi się w to wierzyć:/ Teraz dokładnie zapytałam mamy i przez pierwsze 2 lata wizyty kontrolne muszą odbywać się co 3 miesiące,po 2 latach co pół roku. Od takich lekarzy należy wręcz stronić i uciekać,moja mama dokładnie podobnie usłyszała gdy na wizycie kontrolnej pół roku temu powiedziała, że ma twardy brzuch,że boli ją pod żebrami i prosiła by o jakieś usg dla spokoju -pani onkolog powiedziała "nie ma potrzeby- pani świetnie wygląda".. na szczęście zrobiła teraz usg prywatnie. Przetłumacz mamusi może to, że takie kontrole to obowiązek i ma pełne prawo do każdych badań, nie strasz jej, ale przytocz przykłady jak ewidentnie tacy lekarze szkodzą a nie "wiedzą lepiej",masz nasz żywy przykład jak prowadzono moją mamę,przynajmniej miała w ogóle te wizyty.. ale co z tego jak nic z nich nie wynikało.Czytałam oczywiście o tragedii w Twojej rodzinie..i tutaj nie mogę nic powiedzieć bo brak mi słów na to gdy dotyka to dziecka,może to dla Twojej mamusi będzie priorytetem ,że musi dbać o siebie by mieć siłę dla niego bo ma dla kogo żyć.
Mam nadzieję ,że wszystkie badania i tak będą zbędne bo wszystko będzie dobrze,jednakże to rak nie bez powodu są takie kontrole.
Oczywiście najbliższa kontrola w październiku to jakaś abstrakcja!Gdy powiedziałam o tym mamie nie mogła uwierzyć, zmieńcie lekarza prowadzącego i to koniecznie,macie do tego pełne prawo bez podawania żadnych powodów,gdybym mogła cofnąć czas to pierwsze co zrobiła bym u mojej mamy i żałuję ,że nie miałam tej wiedzy bo mama nas okłamywała mówiąc,że wszystko jest robione,będziesz miała pewność ,że po wizycie kontrolnej gdy mama mówi,że wszystko jest w porządku tak na prawdę jest.
Mama boi się o życie Twojego siostrzeńca,wytłumacz jej ,że tak samo Ty boisz się o jej,bo dla Ciebie jej życie jest najważniejsze i to rodzice są dla nas najważniejsi na świecie,a gdyby coś się stało jak Twoja siostra miała by dalej walczyć o życie synka.
Nie można mieć obsesji- mamusia pokonała nowotwór i dano jej szansę - po prostu trzeba to docenić, a stres niestety..nie opuści na pewno was teraz bo jak gdy 2 letnie dziecko na początku swojego życia musi walczyć o prawo do niego
Dziękuję bardzo i również niezmiernie mocno trzymam kciuki przede wszystkim za Thomasa bo wierzę i mam nadzieję, że dla Twojej mamy nowotwór to choroba którą już pokonała i nigdy więcej nie wróci!Ale proszę..zmieńcie lekarza, bo tutaj ewidentnie łamie on swoje prawo,dla mnie to nie jest w ogóle lekarz.
Ściskam Was mocno,dużo siły i optymizmu mimo wszystko!:):):)
Niech mama będzie przykładem dla Waszego siostrzeńca!
Wracam na forum, ponieważ czytam Wasze posty i niepokoi mnie, że choroba tak często wraca. Boję się, że wróci do mojej mamy (64 lata), i chciałabym wiedzieć, co zrobić żeby to w porę uchwycić.
Po krótce przypomnę jej historię. rak zlośliwy inwazyjny piersi, stadium I (wielkość 1 cm bez przerzutów), G2.
Zalecone leczenie po usunięciu piersi wraz z węzłami chłonnymi (operacja odbyła się końcem listopada): tamoxifen. Nie wdrożono chemioterapii ani naświetlań.
Rokowania mamy sa bardzo dobre. Mimo to mam obawy, czy choroba nie pojawi się znowu.
Mam pytanie: jak często powinnyśmy wykonywać badania (scyntografię kości, TK klatki piersiowej). Po operacji wykonałyśmy USG jamy brzusznej - badanie nie dało jasnej odpowiedzi, ponieważ mama jest bardzo zagazowana - nie pomaga espumisan - taka "uroda" mamy. Teraz zrobiłyśmy marker, jest w normie (9,6).
Według lekarza prowadzącego wystarczające będzie wykonanie badań w rok po operacji, mnie wydaje się za długo.
Bardzo serdecznie proszę o poradę w powyższej sprawie.
Pozdrawiam goraco
Ania
Aniu,
Nie wpadaj w panike.
Ogolnie zaleca sie badania (w zaleznosci od sytuacji pacjenta) w 1/2 roku co 3/6 miesiecy,
3-5 co 6/12 miesiecy. Wizyta obejmuje oczywiscie szczegolowy wywiad.
Co roku mammografia.
W przypadku Twojej Mamy (Tamoxifen a wiec ryzyko raka jajnika) doroczne badanie ginekologiczne).
Jezeli istnieje ryzyko osteoporozy - co 1/2 lata badanie gestosci kosci (DEXA)
Nie jest zalecane robienie przeswietlen klatki piersiowej, scyntygrafii, badan krwi, badania enzymow watroby chyba, ze sa one wskazanie klinicznie ( co zapieprzyl, sorry za dosadne okreslenie, lekarz Mamy Kai).
Nie monitoruje sie przerzutow przy pomocy markerow (w tym CEA, CA 15.3, and CA 27.29
Robienie tych wszystkich badan dla spokoju duszy nie przeklada sie na przedluzenie okresu przezycia pacjentki.
Natomiast b. istotna jest obserwacja ew. (niepokojacych) zmian przez pacjentke oraz dobra wspolpraca z lekarzem prowadzacym.
Tutaj masz linki do powaznych stron w j. angielskim.
Wszedzie pisza to samo.
Ja rozumiem, ze sie denerwujesz ale nalezy zachowac trzezwosc oceny sytuacji i nie poddawac sie panikarstwu.
Pozdrawiam serdecznie.
Napisz co u malego pacjenta. Jak znosi chemie?
zosia
The doctor will ask about any symptoms since the last visit and will do a physical examination of both breasts (or the chest area if the woman has had a mastectomy), the arm and other parts of the body if relevant.
The frequency of these tests will depend on a woman's individual situation and how long it is since she finished treatment.
In general, the recommended timing for physical examination/history is:
*years 1-2 after treatment: every 3-6 months
*years 3-5 after treatment: every 6-12 months
*more than 5 years after treatment: every year.
Physical examinations could be more or less often than this.
NCCN=National Comprehensive Cancer Network
Bone scan, blood counts, liver function tests, and tumor markers are not routinely recommended and should be performed if clinically indicated.
BCS=Breast-conserving surgery
CXR=Chest X-ray
NR=Not recommended
*) For patients with an intact uterus on tamoxifen
**) For patients at risk for osteoporosis
ASCO guidelines published in 2007 do not support the use of tumor biomarkers, including CEA, CA 15.3, and CA 27.29 for monitoring patients for recurrence after primary breast cancer therapy.
zosia bluszcz, oczywiście masz rację,nie należy popadać w panikę, ale pacjent ma zupełne prawo i obowiązek kontrolowania się po takiej chorobie, ma pełne prawo korzystania z rzetelnej kontroli lekarskiej z której może wyjść spokojny,mi nie mieści się w głowie jak takie kontrole mogą odbywać się raz na rok i przebiegać na zasadzie rozmowy - dosłownie "na oko".
Nie jestem tu represjonowana swoją mamą, bo w naszym przypadku nie wiele by to zmieniło, ale mam wielki żal, że nowotwór rozwijał się tyle czasu a mama wychodziła zadowolona z wizyt kontrolnych, że nie dzieje się nic złego,nawet zapewniano ją o tym..no bo dobrze wyglądała.. a jednak gdyby wyszło to wcześniej może chemia wypędziła by coś i mama miała lepsze rokowania i nie zgadzam się z tym ,że nie przekłada się to na okres przeżycia pacjentki bo wszyscy wiemy, że często pierwszym sprzymierzeńcem do walki jest czas wykrycia tego osobnika.
Moja obecna onkolog powiedziała ,że nie ma czegoś takiego w badaniach kontrolnych jak "jeśli istnieje ryzyko" bo do końca życia mamy to ryzyko w każdej części ciała i nie da się go ani tym bardziej regresji choroby ocenić rozmową.
Polecam Tosi zmianę lekarza na początku bo taki lekarz zazwyczaj później też może nie zareagować i wszystko zostaje w rękach pacjenta co z tym zrobi dalej.
Mówimy tu teoretycznie i zapobiegawczo bo mama Tosi na szczęście pokonała ten nowotwór, ale doceńmy też taką szansę i zadbajmy przynajmniej o coś do czego mamy prawo,lekarza który rzetelnie będzie kontrolował zdrowiutką mamę Tosi To bardzo nie wiele.
Nie mniej jednak życzę zdrowia rodzinie Tosi i Tobie Zosiu,na pewno masz więcej wiedzy na ten temat, bo my przestraszone możemy radzić jedynie jak najwięcej dla dobra naszych mam i zapobiegawczo,dlatego bez względu na zalecenia jestem za przede wszystkim dobrym lekarzem, bo odstawienie chorego na rok nie świadczy zbyt dobrze o zainteresowaniu lekarza,gdzie właściwie każdy kontrolowany jest co 3m-ce,tym bardziej ,że badanie usg nie daje wierzytelnego obrazu ze względu na problemy jakie wymieniła Tosia u mamy, nie wiem jak należało by postąpić i czy w ogóle bo nie jestem lekarzem, ale na pewno powinna usłyszeć cokolwiek na ten temat od lekarza prowadzącego.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum