Rak płaskonabłonkowy przełyku z naciekiem na żołądek
Witam, od wczoraj przeczesuję internet w poszukiwaniu informacji nt. raka przełyku. W piątek po południu odebrałam bowiem wynik histopatologiczny mojej Mamy. Było to badanie pobranego w czasie gastroskopii wycinka z jej żołądka. Podczas rozmowy z dr, która przekazała mi wynik, a która prowadziła Mamę na oddziale gastroenterologii, usłyszałam diagnozę jak w temacie powyżej. Dostałam też do ręki skierowanie do poradni torakochirurgicznej. Mam teraz mętlik w głowie, nie wiem, gdzie najpierw skierować swoje kroki - czy właśnie do torakochirurgów, czy raczej najpierw do onkologa? Wiem też, że muszę działać bardzo szybko, ponieważ zdążyłam się już zorientować, że rak przełyku nie jest łatwym przeciwnikiem...
Boję się też, czy ktokolwiek podejmie się leczenia Mamy, biorąc pod uwagę jej choroby współistniejące (rozpoznanie z ostatniej karty informacyjnej): zdekompensowana marskość wątroby, żylaki przełyku małego stopnia, wodobrzusze, nadciśnienie wrotne, nadżerkowe zapalenie błony śluzowej żołądka, przewlekła zapalenie pęcherzyka żółciowego na tle kamicy, przewlekłe odmiedniczkowe zapalenie nerek, tętniaki mózgu (co najmniej 3) i nadciśnienie tętnicze...
A do tego wynik histopatologii:
I naczynie - Infiltrationes neoplasmaticae probabiliter carcinomatosae. Wynik barwienia immunohistochemicznego nie jest w pełni jednoznaczny.
II naczynie - Carcinoma planoepitheliale.
Co to właściwie znaczy? Brak jest chyba wskazania stopnia zaawansowania, nie wiem... Co dalej robić? Do kogo się zgłosić?
Dodam jeszcze, że rok temu Mama operowane miała prawe płuco - podejrzenie guza, który okazał się ropniem. W tamtym czasie OB wynosiło 125, po operacji spadło do 60-70... Niestety jesteśmy z Białegostoku, co również nie ułatwia sprawy... Będę wdzięczna za każdą podpowiedź... Z góry dziękuję...
Czy oprócz gastroskopii były wykonane jakieś inne badania?
Jeśli posiadasz kartę informacyjną ze szpitala - czy możesz wkleić ją tu / przepisać w całości?
W wyniku histopatologii, jak sama zresztą napisałaś w tytule wątku, stwierdzono raka płaskonabłonkowego. Nie określono stopnia złośliwości histologicznej (cechy G), zaś stopień zaawansowania choroby można ocenić tylko na podstawie wyników innych badań - przede wszystkim TK jamy brzusznej, TK klatki piersiowej.
Powinnas juz zarejestrowac sie na wizyte do onkologa do chirurga-onkologa bo nieraz sa duze kolejki i trzeba czekac jak bylo w moim przypadku. Najlepiej wez skierowanie od lekarza rodzinnego do szpitala lub centrum onkologii i tam porobia Twojej mamie wszystkie badania.
A jak z jedzeniem? Dobrze przelyka?
Witam, serdecznie dziękuję za tak szybką reakcję - wklejam wyniki Mamy z ostatniego pobytu w szpitalu od 09.01.2013 do 01.02.2013, gdzie trafiła z powodu prawdopodobnego krwotoku wewnętrznego. Były krwawe wymioty i smolisty stolec. Oto wyniki:
Nie mogę wkleić pierwszej strony karty, ponieważ za duży ma rozmiar. Będę próbować dalej. W szpitalu z jedzeniem była tragedia - kęs, dwa i po jedzeniu... Były też częste wymioty. Szybko bardzo opadła z sił. Po wyjściu ze szpitala - je dużo lepiej, ale po troszku, bo zaraz jest uczucie przepełnienia... Ale z tego, co mówi Mama - teraz nie wymiotuje. Połykanie jest chyba jeszcze raczej w porządku. Przed szpitalem czuć było fetor z ust. W szpitalu było lepiej, a teraz znów zaczyna się to samo...
[ Dodano: 2013-03-03, 13:45 ]
Próbuję wkleić pierwszą stronę z wynikami z karty:
Witam ponownie, jestem po pierwszej konsultacji powyższych wyników Mamy u chirurga onkologa i wieści są zarówno dobre, jak i złe... Dobre są takie, że wygląda na to ,że proces nowotworowy nie jest mocno zaawansowany, aczkolwiek nie jest to "świeża" sprawa. Biorąc natomiast pod uwagę współistniejące choroby, wyniki oraz umiejscowienie guza (przełyk + wpust żołądka), zasadniczo brak jest perspektyw leczenia, ponieważ mogłoby ono tylko przyspieszyć to, co niestety nieuchronne...A zatem operacja wykluczona, ponieważ trzeba otwierać brzuch oraz klatkę piersiową, czego Mama mogłaby po prostu nie przeżyć. Rozumiem zatem , że przy marskości wątroby chemia tym bardziej nie wchodzi w rachubę... W przypadku Mamy nawet radioterapia nie jest wskazana :( W przyszłości stend to również ogromne ryzyko... Co zatem - zostawić to wszystko samemu sobie i czekać... ??? Pozwolić na powolne umieranie??!! Może ktoś coś doradzi? Pocieszające w tym wszystkim jest jeszcze chyba to, że dr chciałby zobaczyć mamę i ocenić jej stan ogólny, który moim zdaniem jest zdecydowanie lepszy niż podczas ostatniego jej pobytu w szpitalu. Może zatem jest jakaś szansa, perspektywa... ??? Szanowni Forumowicze - może ktoś z Was był w podobnej, patowej sytuacji, może ktoś z Was mógłby coś podpowiedzieć, doradzić ...?
Witaj, ze swojej strony mogę jedynie polecić następną konsultacje z innym lekarzem. Mozę ktoś się podejmie jakichkolwiek działań. Szkoda tylko ze czasem te konsultacje trwają długo i zanim ktoś coś wymyśli to choroba się dalej rozwija. Ale próbujcie konsultować jeszcze w innych ośrodkach tak żebyś miała pewność ze zrobiłaś wszytko co się da. Życzę Wytrwałości w tej drodze, mam nadzieje ze spotkasz dobrych ludzi którzy pomogą.
Witam, z całego serca dziękuję za odpowiedź i życzenia. Póki co Mama jest w raczej dobrej kondycji, jeszcze nie wie o swojej chorobie, a ja w tym czasie próbuję działać... Zabiorę ją jeszcze do tego lekarza tak jak mówił, może jej obecny stan ogólny da nadzieję na jakiekolwiek działanie. Mam też wynik poprzedniej histopatologii, tj. wynik sprzed roku, w którym czytam: "Zmiana w antrum - zapalenie przewlekłe stopnia dużego o średniej aktywności H. pylori ujemny. Zmiana w trzonie żołądka - zapalenie przewlekłe stopnia dużego o średniej aktywności z rozlaną metaplazją jelitową. H. pylori dodatni". Czy zatem znaczy to , że jest coś jeszcze, co albo może się rozwinąć albo już się rozwinęło ? Bo w ostatniej histopatologii mowa jest tylko o wpuście... Co o tym myśleć? Jeśli ktokolwiek mógłby coś powiedzieć- będę wdzięczna. Wiem też, że potrzebne będą dalsze badania...
Witam po długiej przerwie - w międzyczasie odbyłam z Mamą wizytę w Centrum Onkologii w W-wie, była radioterapia paliatywna, kilka pobytów w szpitalach ze względu na nagle pogarszający się stan zdrowia-krwawienie z dolnego odcinka przewodu pokarmowego, zaburzenia świadomości spowodowane zaburzeniami elektrolitowymi itp. Obecny stan mamy - praktycznie nie je i nie pije, ponieważ każdy łyk wody sprawia ogromny ból... W ciągu 2 dni schudła ok. 2 kg, jest strasznie słaba, praktycznie cały czas śpi... Widzę, że cierpi... Póki co, dostaje Tramal 100mg (nawet 3 razy dziennie), ale nie bardzo działa. Jutro ma być pierwsza wizyta Pani doktor z Hospicjum domowego... Od postawienia diagnozy, oprócz badań krwi nie wykonano żadnych innych - nie wiadomo zatem, jaki tak naprawdę jest stopień zaawansowania nowotworu, czy są, i ewentualnie gdzie, przerzuty... Strasznie bolą ją plecy, i kiedy zapytałam lekarza, czy może zrobić jakieś badania w kierunku czy to przerzuty, to zapytał: A po co? I tak nic nie da się z tym zrobić. Masakra jeśli chodzi o podejście... Dopiero dziś trafiłam na stronkę opisującą różne metody leczenia paliatywnego tego raka - nikt żadnej nam nie zaproponował, o żadnej - oprócz stentów czy gastrostomii - nam nie powiedział... Czy to jest ok... ? Przepraszam za ten potok słów, ale serce mi pęka kiedy widzę, że mama powolutku umiera śmiercią głodową... I ten okrutny ból... I niemoc w tym wszystkim...
Witaj,
Teraz musisz zrobic wszystko, zeby mamcia nie cierpiala. Jesli tramal nie dziala napewno otrzyma morfine od lekaeza z hospicjum domowego. Na pewno tak ustawia leki i dawki, zeby nic nie bolalo. Co do jedzenia.. trzeba robic wszystko, zeby sie nie odwodnila. W aptekach sa saszetki na odwodnienie, ktore sie rozpuszcza w wodzie. Zawieraja mikroelementy i witaminy, ktore sie wyplukuja przy odwodnieniu, zapytaj lekarza o kroplowke z solami mneralnymi. Wiem, ze niektore hospicja daja kroplowki w domu. Dobre sa tez nutridrinki, tez do kjpienia w aptece. Maja rozne smaki i zawieraja wszystkie niezbedne wartosci odzywcze. No tylko trzeba pic. Moj tatko zmuszal sie za kazdym razem, jak mial cos wypic, czy zjesc, ale robil to chyba bardziej dla nas niz dla siebie i wiem, ze nie umarl z glodu...
_________________ Tatko 01.12.1952r - 06.02.2013 r. (*)
Na zawsze w moim sercu...
Witajcie, dziękuję za wszelkie słowa i pomoc Mama od wczoraj ponownie jest w szpitalu, jest też na pierwszym plastrze przeciwbólowym, a doraźnie dodatkowo jeszcze paracetamol. W szpitalu ma się odbyć próba założenia protezy przełyku lub gastrostomii, ponieważ przedwczoraj nie dała rady przełykać nawet własnej śliny :( Przy tym nieopisany ból... Próbujemy regulować mamę Gastrolitem, kupuję nutridrinki, ale nie da rady ich pić... Mam nadzieję na tę gastrostomię - może przynajmniej to się uda ... Jeszcze raz dziękuję - i trzymajcie proszę kciuki ...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum