Dawno nie zaglądałam, ale postanowiłam się odezwać
Mama wybrała cały pierwszy cykl chemi, naświetlania docelowo na guza w płucu oraz naświetlania profilaktyczne na mózgowie.
Cykl radioterapii zakończył się w grudniu. Cały grudzień i styczeń był dość ciężki, poparzony przełyk, trudności z jedzeniem oraz ogólnie mama dużo spała i była bardzo słaba.
Dzięki Bogu jakoś minęło.
Niestety mama wyczuła guzek na szyji. Rósł bardzo szybko. Po 3 tygodniach był już dobrze widoczny gołym okiem. Razem z guzem dochodził ból obojczyka i barku.
Mamie dodatkowo dokucza również kaszel, który nasilił się po radio. To wszystko skłoniło ją do kontaktu z onkologiem.
Niestety po wstępnych badaniach (TK oraz PET) okazało sie że rak przerzucił się na węzły przyobojczykowe, śródpiersia. Jest również podejrzenie "czegoś" w odbytnicy. Czekamy na dalsze badania - jutro ma iść do szpitala na kolonoskopię. Wstępnie onkolożka powiedziała, że jeśli potwierdzi się rak w odbytnicy nie będzie wiedziała czym leczyć - czy zastosować chemię 2 rzutu na płuco czy zastosować chemię na jelito - ponoć są to zupełnie różne substancje.
Kolejno mamy zaplanowane badanie Dopplerowskie przepływu krwi - węzeł przyobojczykowy może naciekać na tętnicę, oraz biopsję tego dziada.
Jednak nie załamujemy rąk, cały czas mama walczy. Ona bardzo chce żyć, tak jak i my nie wyobrażamy sobie życia bez niej.
Minęło 1,5 roku od diagnozy. Natomiast wiemy (po objawach), że choruje prawie 2,5 roku.
Trzymajcie kciuki
Będę również wdzięczna w imieniu swoim i mamy za każdą modlitwę.