Bardzo współczuję i łączę się w bólu. Przeczytałam z zapartym tchem. Wiem jak to jest i mogę powiedzieć, że rozumiem. Moja mama odeszła prawie dwa lata temu. 25-09-2009 roku.
Od chwili diagnozy żyła 4 miesiące. Leczenie, szpital i śmierć a na końcu pogrzeb to były najgorsze chwile w moim życiu. Do dzisiaj nie mogę się z tym pogodzić. Mój Tato jest co dzień na cmentarzu, on przeżywa to jeszcze bardziej. W naszym przypadku to również był rak płuc z przerzutami do mózgu. Jesteśmy naznaczeni. Już nigdy nic nie będzie jak dawniej, ale przecież wszystko się zmienia i trzeba z tym, żyć. Ty też będziesz żyła tak jak ja żyję i wiele, wiele innych osób. "Uwierz mi człowiek sam nie wie ile jest w stanie wytrzymać". Powodzenia.
Przeczytalam Twoja historie od samego poczatku, bylas taka dzielna, lacze sie z toba w bolu i prosze Boga zeby mnie tez dal taka sile. Trzymaj sie Kubanetko!
Witam Wszystkich. Mój ukochany Tatuś zmarł w zeszłym roku na raka płuc (z przerzutami do mózgu). Wiem co teraz przeżywacie i co czujecie. Chorował tylko miesiąc, ale chyba naszczęście, bo bardzo cierpiał. Spędzajcie jak najwięcej chwil z bliskimi,bo są im bardzo potrzebne. Jak Tatuś chorował to często zaglądałam na tą stonę, ale nie miałam siły żeby pisać. Ale czytając wasze posty, często bardzo smutne, jakoś dawałam radę. Dzięki za wszystko . Jak ktoś ptrzebuje pomocy to proszę pisać alutka19801@wp.pl
Cały czas czytałam Waszą historię... Nie pisałam ale czytałam wierzyłam...
Bardzo mi przykro z powodu odejścia Twojego Taty... Musisz wiedzieć,że jesteś córką z ,której każdy rodzić powinien być dumny. Oddałaś to co w człowieku najpiękniejsze.
Miłość ,opiekę , ciepło,zrozumienie... Oczywiście nie ma tu co wspominac o nieprzespanych nocach ,o chwilach strachu ,bólu ,smutku ....! Jesteś dzielna !
Teraz mogę Tobie życzyć dużo siły ,spokoju i wypoczynku.
Będzie CI bardzo potrzebny.
Moja mama odeszła w grudniu 2010r.Ale ból żal tęsknota smutek ....trwa wciąż!
Ściskam Cię ciepło.
_________________ ...:::Kiedy Odchodzą Anioły Zostaje Wiatr Po Ich Skrzydeł Trzepocie:::...
Smutek jest ogromny, staramy się trzymać, najbardziej ja dla Mamy, która zresztą też stara się być dzielna. Mamy trochę spraw do pozałatwiania, jakieś umowy, która były na Tatę, ubezpieczenia, renty itp. ot zwykłe ziemskie sprawy.
No i cmentarz, tam teraz Tatę odwiedzamy, Tata ma bardzo ładne miejsce, takie lekko na uboczu, wokół spiewają ładnie ptaszki.... Ładnie tam jest, wbrew pozorom. W tym całym nieszczęsciu, dobrze, że jest taka tradycja, jak cmentarze - to dbanie o groby, to daje najbliższym możliwość dbania jeszcze o tego najbliższego, chociaż w formie dbania o Jego miejsce pochówku. Tylko jak tam idę, to Tata niestety nie odpowiada, to jest najsmutniejsze
Mam jeszcze takie pytanie - Tata jak odszedł, to w tym momencie Jego twarz zrobiła się cała żółta - czy ktoś wie dlaczego? Czy to od wątroby, czy głównie Tata umarł, bo wątroba już nie dała rady?
Kubanetka bardzo dobrze Ciebie rozumiem i to co przeżywasz. Mojego Taty nie ma z nami od miesiąca a mnie się cały czas wydaje jakby to się zdarzyło wczoraj
Kochana moja kubanetko, tak się kręcę wokół mamy, że dopiero dziś znalazłam Waszą historię przeczytałam i .............
Moja mała dziewczynko, jestem z Tobą sercem, przepraszam że tak późno tu zajrzałam, przytulam Cię mocno
Dzięki Tobie trochę światełka mam w sobie.
Dziękuję, że jesteś, że cały czas pisałaś do mnie i podtrzymywałaś mnie na duchu.....
Znowu mnie serducho boli - musiałam zostawić dzisiaj moją kochaną Mamę - pojechałam do siebie , do pracy, bo mi się urlop skończył
Tak mi jej szkoda, ze została zupełnie sama, chociaż przyjeżdża do nas na weekend - będziemy leniuchować nad wodą, ale dzisiaj pierwszy raz została sama od momentu śmierci Taty. Mam z mężem na razie bardzo małe mieszkanko i Mama nie chce nam przeszkadzać, tak mówi.
Mam nadzieję, ze sobie da radę - troszeczkę przez ten czas od czasu pogrzebu tchnęłam w Mamę życia, ale wiadomo jak to jest, ból i cierpienie jeszcze długo będą nam towarzyszyć - jeszcze dzisiaj sobie płakałyśmy, mówiąc o Tacie, wiem, ze bardzo cierpi, ale nie pokazuje tego mocno - stara się być silna, bo wie, żeby musi jakoś żyć dalej. Może ktoś ma doświadczenia w pomaganiu Mamie lub Tacie, po stracie rodzica, moze będzie mi łatwiej jeszcze pomóc Mamie.
Dzisiaj się Mama popłakała nad grobem, a ja z Nią, bo zobaczyła jak mój Mąż w weekend ładnie uformował Taty mogiłę - bardzo jej się podobało ( tylko wspomnę, ze zakład pogrzebowy tak usypał byle jak, że mieliśmy takie grudy gliny, które po deszczu spadały i robiło się niewiadomo co, takie brzydkie, ze aż płakałam nad grobem Taty, jak to widziałam). Ale jak się wzieliśmy za to z mężem, to w końcu Tata ma normalny grób.
A ja jutro do pracy.... na co w ogóle nie mam ochoty, najchętniej zostałabym z Mamą i siedziała tak całe wakacje albo i dłużej - no męża też bym musiała oczywiście zabrać ze sobą
Droga kubanetko - czekalem z niecierpliwoscia, kiedy sie odezwiesz. Jestes wspaniala i fantastycznie czula i silna corka, a zarazem osoba, ktora ma ogromny potencjal niesienia pomocy innym potrzebujacych wsparcia. Pytasz o rade, jak pomoc Mamie po utracie ukochanego meza, a Twojego Tatusia... Ty sama robisz bardzo wiele i mysle,ze robisz to wspaniale!.. Moj Tato odszedl 7 lat temu po 18 miesiacach walki z rakiem. Przez caly ten czas moja Mama byla u jego boku i przezywala z nim wspolnie chwile nadziei i zwatpienia. Moja siostra i ja robilismy wszystko, zeby im pomoc - zarowno od strony potrzeb zycia codziennego , jak i od szukania wszelakiej pomocy medycznej , zeby wygrac z rakiem. Tato odszedl w dzien urodzin mojej zony, 1 dzien po swoich urodzinach...Smutny to byl czas... Zostala ogromna dziura w duszy po utracie najblizszego.Mama najbardziej to odczula. Dziure ta trzeba sie starac jak najszybciej czyms wypelnic - na pewno bliski i jak najczestszy kontakt z bliskimi, kochajacymi osobami, jest niezastapiony. Wspolnie spedzany czas , rozmowy , wspomnienia , ale rowniez zajmowanie sie rozwiazywaniem zwyklych , codziennych spraw , pomaga w przejsciu przez te nielatwe chwile. Ale pozostaje w pewnym momencie czas, kiedy nie zawsze mozna byc razem... Siostra i ja podarowalismy Mamie malutkiego szczeniaczka, ktory wymagal opieki, troski i ktory byl tak kochany i zajmujacy,ze pozwalal Mamie przynajmniej na chwile zapomniec o tym co tak w sercu boli. Mama odeszla 3 lata po Tacie, moja zona 6 tygodni temu... A szczeniaczek byly teskni za nimi wszystkimi... Zycie nas doswiadcza, ale toczy sie dalej - wbrew nam czasmi, a czasami obok nas. Dlatego trzeba byc silnym i ciagle miec nadzieje na swiatelko w tunelu. Wierze w Ciebie i Twoja Mame, kubanetko , ze dacie rade!...
Jak Tata leżal tydzień przed śmiercią to widać było, ze chwilami ciężko mu się oddycha. Miewał takie momenty, że tak szybko i mocno brał oddechy, jak osoba, którą dusi. Była pielęgniarka, którą pytałam, czy na takie duszności moga coś podać, to powiedziała, ze nie mogą pomóc, bo tak to już jest z tą chorobą.
Jak ona była to Tata leżał spokojnie - mowiła dlatego też, że aparat tlenowy Tacie nie jest potrzebny.
Potem na dwa dni - jeden przed śmiercią - Tacie się strasznie oddychało - my wtedy byliśmy już do Jego stanu niejako przyzwyczajeni, ale teraz jak o tym wspomnę, jak mi się przypomni to mam łzy w oczach. Tak ciężko i szybko brał oddechy - bezdech i za chwilę łapanie powietrza.
Czy naprawdę w takiej sytuacji nie można właśnie podać morfiny - żeby zmniejszyć duszność?? Wiem, że to nie ma większego znaczenia dla mnie, może ewentualnie dla tych, którym mój wątek coś może pomagać. Mnie to teraz po prostu dręczy - że Tata wtedy cierpiał, bo wszelkie inne dolegliwości próbowałam wyeliminować, a w tym przypadku zostałam zbyta i mnie to dręczy czy naprawdę nic nie można było zrobić.
Wiem, ze chorzy cierpią, ale to tak boli, jak się wspomni...........
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum