1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Rak tarczycy brodawkowaty
Autor Wiadomość
kas_ja 


Dołączyła: 03 Maj 2011
Posty: 21
Pomogła: 5 razy

 #1  Wysłany: 2011-05-03, 22:00  Rak tarczycy brodawkowaty


Witam,

Jestem po wycięciu całej tarczycy wraz z częścią węzłów chłonnych, potem po radioterapii
a od prawie tygodnia po zakończonej terapii jodem w warszawskim CO.

Na chwilę obecną i mam nadzieje, że tak już pozostanie - jestem wyleczona - w związku z tym jeśli ktoś miałby jakieś pytania, dotyczące przebiegu leczenia lub chciałby się dowiedzieć jak to wszystko wygląda to chętnie odpowiem o ile oczywiście będę w stanie.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie,
Kasia

PS. Jestem tu nowa - jeśli coś robię nie tak, pls o info - postaram się poprawić :)
 
mamanel 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 28 Lut 2009
Posty: 1010
Pomogła: 180 razy

 #2  Wysłany: 2011-05-04, 16:16  


Witaj,

Myślę, że wielu osobom pomoże Twoja historia - opis tego jak wykryto chorobę, jak przebiegło leczenie oraz jeśli masz jakieś dobre rady z własnego doświadczenia :)

Jeśli tylko możesz, to w imieniu osób które rozpoczynają walkę z rakiem tarczycy, proszę abyś podzieliła się z nami swoją wiedzą i doświadczeniem.

Pozdrawiam,
mamanel
_________________
mamanel
 
kas_ja 


Dołączyła: 03 Maj 2011
Posty: 21
Pomogła: 5 razy

 #3  Wysłany: 2011-05-04, 20:45  


Dzień dobry ponownie,

Zgodnie z instrukcjami mamanel po któtce opiszę jak to wszystko wygląda.

Więc w październiku 2010 robiąc zupełnie inne, kontrolne badanie trafiłam w mojej przychodzi na lekarza, który ma taką zasadę, że sam z własnej nieprzymuszonej woli robi jeszcze dodatkowo swoim pacjentkom usg tarczycy. I w trakcie tego badania wykrył u mnie guzek o średnicy 1 cm. Z góry uprzedził mnie że nie jest to dużo, ale jego doświadczenie podpowiada, że to będzie poważna sprawa, niestety nie mylił się, choć i tak cieszę się, że na niego trafiłam, bo nie miałam w zasadzie żadnych podstaw by przypuszczać że cokolwiek ze mną było nie tak tzn. TSH w normie, ft3, ft4 w normie, to samo badania krwi i ogólne samopoczucie. Jedyne co teraz już wiem dawało sygnały że coś może być nie tak to były powiększone węzły chłonne, ale wszyscy lekarze po kolei twierdzili, że skoro od nigdy na nic nie chorowałam i w ogole czuję się świetnie to widać "taka moja uroda" :)

Z wynikami USG tarczycy poszłam do mojej internistki, która skierowała mnie do poradni endokrynologicznej. Gdybym zamierzała wszysycy wykonać w ramach NFZ pewnie dzis byłabym jakoś po pierwszej wizycie u endokrynologa (bo takie wtedy były terminy) ale na szczęscie mam z pracy prywatną opiekę medyczną i tak szybko poszło, endokrynolog, skierowanie na USG już konkretnie tarczycy, biopsja cienkoigłowa i dzień przed moimi 27 urodzinami otrzymałam telefon z informacją, że to rak tarczycy brodawkowaty...
Spodziewałam się tego, jednak jeśli powiedziałabym że taka informacja choć na chwilę nie zwala z nóg to skłamałabym. Następnego dnia wizyta w CO, gdzie nie trzeba mieć skierowania, wystarczy tam iść w taki dzień kiedy przyjmuje jakiś lekarz z Kliniki Nowotworów Głowy i Szyi (KNGiS), tym dniem przynajmniej jeszcze w 2010 roku był czwartek. Od razu uprzedzam, że rejestracja i oczekiwanie na wizytę u lekarza w ciasnych korytarzach Centrum Onkologii to nie lada przeżycie, wygląda to strasznie i ma sie wrażenie że nad tym całym chaosem nikt zupełnie nie panuje. Na szczęście to tylko 1 dzień i da się to znieść.

Podczas tej wizyty lekarz przeprowadza bardzo krótki wywiad z pacjentem, bada go oraz zatrzymuje dla siebie kopie dokumentacji dlatego też warto jest mieć ze sobą przynajmniej jedną kopię wszystkich dokumentów. W trakcie tej wizyty pacjent podaje do siebie numer telefonu i na koniec jest informowany, że teraz mo oczekiwać na telefon wzywający do stawienia się na operację (zazwyczaj czeka się około 1-2 miesięcy od daty wizyty). Teoretycznie taki telefon można otrzymać 1 dzień przed wyznaczonym terminem, jednak zarówno ja jak i moja koleżanka z sali operacyjnej (ta sama diagnoza) otrzymałyśmy telefony z kilkudniowym wyprzedzeniem i ostatecznie od dnia mojej pierwszej wizyty do telefonu z terminem operacji nie minęły nawet 4 tygodnie, więc myślę że stosunkowo szybko.

W dniu przyjęcia należy stawić się do Ruchu Chorych (kolejna katastrofa) na czczo zgłosić swoje przybycie a następnie czekać, na wywołanie przez którąś z Pań tam pracujących. Następnie przedstawiamy swoj dowód osobisty oraz dokument potwierdzający ubezpieczenie i dalej czekamy na ponowne wywołanie w korytarzu. Stąd pacjeni są zabierani do Izby Przyjęć tu odbywa się ważenie oraz można zostawić kurtke i buty i stąd już prosto na oddział czyli w naszym wypadku na 9 piętro.

Muszę w tym momencie powiedzieć, że faktycznie pobyt zarówno w głównej rejestracji jak i przed gabinetami lekarzy a następnie w Ruchu Chorych do przyjemnych nie należy zwłaszcza jak się jest tam pierwszy raz, więc polecam uzbroić się w cierpliwość, bo tam wbrew pozorom jest wszystko w miarę możliwości przemyślane (warunki lokalowe są jakie są) i ostatecznie od teraz już tego typu nieprzyjemności raczej nie spotkamy :)

Następny etap to pobyt na oddziale, tu muszę zaznaczyć, że ja byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, zarówno moim lekarzem prowadzącym - super człowiek, jak i pielęgniarkami oraz całym personelem. Wszyscy byli uprzejmi, rzeczowo tłumaczyli co gdzie i jak. Ja mam naprawdę dobre wspomnienia - o ile w ogóle można tak powiedzieć w tej sytuacji ;)
W zależności od dnia przyjęcia na oddział pacjenta czeka szereg badań i konsultacji - wykonuje się tam badanie krwi (nie pamiętam czy i moczu też), EKG serca, RTG klatki piersiowej, badanie ciśnienia, konsultacja z lekarzem prowadzącym - chirurgiem ale także z laryngologiem i anestezjologiem. Chyba tyle. W dzień poprzedzający operację od około godziny 20:00-22:00 nie można już nic jeść i pić - jedynie można popić tabletki które podadzą z samego rana w dniu operacji (coś na uspokojenie i chyba wapń i magnez). Operacje są zaplanowane od godz. 8:00 i co 2 godziny kolejna osoba - od najstarszej na sali do najmłodszej. Sama operacja trwa niewiele ponad godzinę, nie wiem czy jest sens opisywać jak się czułam i jak to zniosłam bo u mnie tego samego dnia były operowane 3 dziewczyny w wieku podobnym do mojego i każda z nas inaczej to zniosła, jedna po operacji dość szybko wstała i po 3 godzinach już w miarę chodziła sama, inna ledwo żyła do końca dnia, jedna z nas cały wieczór wymiotowała, poczas gdy dwie pozostałe wcale, mi było strasznie zimno, koleżankom mniej, a następnego dnia role się odwracały, więc tu wszystko zależy od predyspozycji osobistych i od ogólnej tolerancji znieczulenia ogólnego.
Mimo że wszystkie miałyśmy operacje w poniedziałek, wszystkie do domów zostałyśmy wypisane już w środę rano, więc nie był to zbyt długi pobyt. Pielęgniarki o nad dbały, kroplówki z lekami przecibólowymi dawały, więc na prawdę nie było co narzekać.

Po wyjściu ze szpitala na własną rękę trzeba już pilnować poziomu wapnia i magnezu w organizmie i w porozumieniu z lekarzem zmiejszać przyjmowaną dawkę. Po upływie około miesiąca od dnia operacji były nam już znane wyniki badań histopatologicznych a także ustalone wcześniej terminy wizyt w Zakładzie Medycyny Nuklearnej i Endokrynologii Onkologicznej. Tutaj wykonuje się badanie scyntygraficzne podczas którego podaje się pacjentom jod radioaktywny a następnie w 24h po jego przyjęciu wykonuje się scyntygrafię szyi, a po 48h scyntygrafię całego ciała po to by ustalić jak będzie przebiegało dalsze leczenie. Od dnia następnego pacjencie zaczynają już przymować hormon tarczycy (wczesniej jest to zakazane gdyż wynik badania nie wyszedłby prawidłowy).

Od tej chwili w zależności od diagnozy jest kilka dalszych możlwości leczenia przy czym najprawdopodobniejsza to:
1. skierowanie na Oddział Terapii Jodowej,
2. radioterapia a następnie leczenie jodem radioaktywnym jak w puncie 1,
3. dalsze leczenie chirurgiczne a następnie punkt 1 lub 2
i podobno czasem bywa tak że na tym koniec, ale ja się z tym w CO nie spotkałam (bo w innych szpitalach słyszałam, że na wycięciu tarczycy zakończono).

Warto wspomnieć że (przynajmniej takie jest moje wrażenie) w CO nikt się nie rozdrabnia w wycinanie kawałka tarczycy itp tylko od razu stosują to co tylko można w myśl zasady, że lepiej jest "dmuchać na zimne" i chyba tak lepiej bo widziałam na oddziale jak również na leczeniu jodem osoby które po wycięciu np połowy tarczycy i tak będą musiały mieć kolejne operacje zmierzające do wycięcia całości - ale w związku z tym że nie jestem lekarzem to nie twierdzę, czy to słuszne podejście czy nie, tylko informuję jak mi się wydaje że tak się właśnie w CO postępuje.

Radioterapię i leczenie I131 opiszę innego dnia bo teraz muszę kończyć, ale w razie wątpliwości także pls o dodatkowe pytania. Mam nadzieje, że komuś się to co napisałam przyda i choć trochę mu rozjaśni sytuację :)

Pozdrawiam,
Kasia
 
gaba 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 18 Kwi 2010
Posty: 3417
Skąd: warszawa
Pomogła: 1797 razy

 #4  Wysłany: 2011-05-04, 21:34  


No zrobiło to na mnie wrażenie, mam od wielu lat guzki na tarczycy i przemyśliwałam czy by jakoś tego nie posprawdzać i nawet pomyślałam o CO mimo złych doświadczeń z kliniki sutków. Teraz mi przeszło. Czy ja dobrze zrozumiałam; miałaś tylko wynik biopsji cienkoigłowej, scyntygrafii tarczycy przed wycięciem nie miałaś? Miałaś 1 niewielki guzek, a wycięto oba płaty tarczycy? Te węzły też? Dostałaś wyniki hispatu, były zajęte? A jaki był wynik hispatu drugiego płata?
Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg. A zwłaszcza napisz co wiesz na temat powiązania wyników scyntygrafii z dalszym leczeniem.
_________________
sprzątnięta
 
kas_ja 


Dołączyła: 03 Maj 2011
Posty: 21
Pomogła: 5 razy

 #5  Wysłany: 2011-05-05, 12:27  


Hej Gaba,

Może faktycznie trochę to uprościłam, miałam najpierw to przypadkowe USG, ale jako, że teoretycznie było to USG czego innego to lekarz nie załączył zdjęcia z USG tarczycy a jedynie w kilku zdaniach opisał to co znalazł w tarczycy - słabo odgraniczony, hypoechogeniczny z drobnymi zwapnieniani i niewielkim przepływem guzek wielkości 7 mm. Na tej podstawie potem skierowano mnie na konkretnie już USG tarczycy i tu wyszło, że mam w sumie 3 guzki (w obu płatach) w tym największy miał 1 cm średnicy. Potem skierowano mnie na biopsję, której wynik brzmiał "obraz cytologiczny raka brodawkowatego tarczycy z przerzutem do lokoregionalnego węzła chłonnego" ale o ile dobrze pamiętam lekarz skupił się jedynie na tym jednym największym guzku w lewym płacie i stamtąd pobierał aspiraty. Biopsję wykonał dr Kubicki. Pewnie dlatego nie powtarzono już żadnych innych badań, bo po pierwsze dr Kubicki to orgomny autorytet w swojej dziedzinie (tak słyszałam od wielu osób) a dodatkowo wyniki biopsji był zupełnie jednoznaczyny, więc żadnych scyntygrafii ani już kolejnych badań przed operacją nie miałam.

Z wypisu wynika że całkowicie usunięto tarczycę oraz węzły chłonne szyi grup VI i VII (cokolwiek to znaczy) :) , a wynik hispat był gotowy 3 tyg później. Potwierdził że co prawda guz był mały ale z przekroczeniem torebki tarczycy (stąd skierowanie na radioterapię) oraz przerzuty do węzłów chłonnych po obu stronach (pT3N1b).

W tym samym czasie byłam już po scyntygrafii, tu było tylko tyle że "śladowy wychwyt radiojodu w obrębie szyi" i poza tym zakresem wychwytu nie stwierdzono.

Tak więc sam fakt przekraczania torebki z tego co wiem jest wskazaniem by kierować pacjentów na teleradioterapię. Generalnie ciężko było mi cokolwiek znaleźć na ten temat w sensie, opis osoby która to przeszła itp więc idąc tam wiedziałam tyle co wyczytałam na stronach różnych szpitali jak to się odbywa i jakie są skutki uboczne.
Okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Co prawda ustalono, że napromieniania będę miała codziennie przez okres 6 tygodni, to jednak mnie najbardziej przerażała ta maska (potrzebna do usztywnienia obszaru napromieniania) którą przez rozpoczęciem leczenia przygotowują technicy w modelarni. Dla mnie był to jakiś koszmar, to był chyba jedyny moment zwątpienia w sens całego leczenia, myślałam że nie dam rady, jednak po kilku dniach i próbach okazało się, że człowiek jednak jest w stanie wiele znieść i dodatkowo z tego co się zdązyłam zorientować wyjątkowo dobrze zniosłam całe to leczenie w Zakładzie Radioterapii. Przez pierwsze 3 tygodnie w zasadzie nic mi nie było, potem pojawiło się bardzo mocne zaczerwienienie skóry w napromienianym obszarze, czasem problemy z przełykaniem i suchość w gardle (ale to minimalnie). Stosowanie się do zaleceń lekarzy bardzo łagodziło skutki uboczne. Bo trzeba wiedzieć, że w trakcie radioterapii na obszar szyi nie wolno np. jeść owoców, pić soków owocowych, pić alkoholu i palić papierosów, nie należy też jeść ostrych przypraw, unikać wszystkiego co skrajnie ostre, kwaśne, słone, słodkie, gorące, zimne itp by dodatkwo nie podrażniać gardła i błon śluzowych.
W chwili obecnej jestem miesiąc po zakończonej radioterpii, mam jeszcze trochę problemy ze skórą ale tylko rano (ciągnie mnie) oraz delikatnie pobolewa podczas dotyku, skóra jest też troszkę ciemniejsza niż przedtem no i muszę ochraniać ją przed słońcem przez min. 1 rok od zakończenia terapii. Wiem też że np nie wolno wyrywać zębów przez okres min. 6 miesięcy od zakończenia leczenia. No i tak naprawdę jako że odczyn popromienny może być wczesny (występujący w trakcie i zaras po leczeniu) oraz późny (występujący po ponad 6 miesiącach od zakończenia) to myślę, że na chwilę obecną nie jestem jeszcze zbyt dobrym źródłem informacji bo jeszcze teoretycznie może mnie coś zaskoczyć choć mam nadzieję, że tak nie będzie :)
Tak czy inaczej z tego co slyszałam przypadki kierowania pacjentów na tzw. naświetlania są przy tarczycy wyjątkowo rzadkie (a na pewno przy raku brodawkowatym) wiec nie będę się już nad tym tematem dalej rozwodzić, bo mam nadzieje, że nikomu z Was nie będzie ta wiedza potrzebna, gdyby jednak tak, także poproszę o info. Mogę to wszystko technicznie dokładniej opisać.

Postaram się jeszcze dziś opisać przebieg leczenia jodem radioaktywnym, ale muszę to zrobić trochę później. Przepraszam, że tak dozuję te informację, ale nie mogę inaczej :)

Pozdrawiam,
Kasia
 
gaba 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 18 Kwi 2010
Posty: 3417
Skąd: warszawa
Pomogła: 1797 razy

 #6  Wysłany: 2011-05-05, 13:29  


Ale jak tak uściśliłaś to faktycznie działania lekarzy są bardziej zrozumiałe. Nie rozumiem dlaczego to rzadkość radioterapia po, przecież to takie "sprzątanie okolicy", dobrze że miałaś. Mnie dopadły późne powikłania po radioterapii: spadek limfocytów i co za tym idzie zwiększona ilość infekcji, kłopoty ze snem, a teraz rok po uciekają mi płytki krwi. Ale i tak uważam że trzeba było ją zrobić. Pisz dalej to bardzo dobra lekcja poglądowa dla "rakowych nowicjuszy" Pozdrowienia
_________________
sprzątnięta
 
olaczek 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 30 Kwi 2011
Posty: 289
Skąd: Górny Śląsk
Pomogła: 37 razy

 #7  Wysłany: 2011-05-09, 20:06  


gaba napisał/a:
zwiększona ilość infekcji


Podczas chemioterapii mamy i radioterapii taty podawalam im Beta Glukan

Zresztą mama bierze go do tej pory. Nie wiem ile w tym prawdy, ale sądzę, że nie zaszkodzi.
O leku dowiedziałam się od weterynarza :mrgreen: jest też w wydaniu "zwierzęcym".

[ Komentarz dodany przez Moderatora: mamanel: 2011-05-09, 21:45 ]
olaczku, proszę o zapoznanie się z Regulaminem forum.

_________________
olaczek
 
gaba 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 18 Kwi 2010
Posty: 3417
Skąd: warszawa
Pomogła: 1797 razy

 #8  Wysłany: 2011-05-09, 20:54  


Olaczku moje koty też brały, ale weterynarz odradzał dawanie im ludzkiego mimo że dużo tańszy. Jest coś takiego jak biodostępność.
Sorry Kasiu za ten wtręt nie na temat
_________________
sprzątnięta
 
kas_ja 


Dołączyła: 03 Maj 2011
Posty: 21
Pomogła: 5 razy

 #9  Wysłany: 2011-05-13, 13:40  


Gaba,

ja też nie wiem do końca dlaczego radioterapia to rzadkość, ale z tego co zdążyłam się zorientować, to w przypadku raka brodawkowatego zazwyczaj wystarczy operacja plus leczenie radiojodem (może w przeważającej części przypadków to wystarcza) bo jednak jak sama zauważyłaś, radioterapia to już poważna sprawa i większe obciążenie dla organizmu...

W dniu dzisiejszym chciałabym opisać leczenie jodem radioaktywnym i tym samym byłaby to już ostatnia część mojej historii.

Przyjęcie na Oddział Terapii Jodowej odbywa się tak samo jak przyjęcie na operację (opisałam powyżej) tj. Ruch Chorych, Izba Przyjęć a stąd pacjenci są kierowani na właściwy Oddział. Przyjęcia zazwyczaj odbywają się w poniedziałki. Tego dnia przeprowadzane są badania krwi i moczu (wykluczenie ciąży u kobiet), EKG, rozmowa z lekarzem a także ogólne szkolenie podczas którego nowoprzyjęta na oddział osoba jest informowana o tym co można a czego nie można podczas pobytu na oddziale oraz ogólny przebieg leczenia. Jod - przeważnie w postaci malutkiej kapsułki jest zawsze podawany we wtorek w godzinach porannych, od momentu jego zażycia nie można już swobodnie chodzić po oddziale, więc do piątku rano trzeba już przebywać w zamykanych dwuosobowych pokojach i poza korytarzykiem i ubikacją nie wolno ich opuszczać. Pokoje w swoim wyposażeniu mają tv, radio, telefon, czajnik. W korytarzyku jest umywalka, mydło, płyn do mycia naczyń oraz ręczniki papierowe, a w ubikacji papier toaletowy. To istotne informacje gdyż podpowiadają czego nie trzeba ze sobą brać na oddział. Jako, że wszystkie przedmioty pacjentów po opuszczeniu przez nich oddziału muszą być utylizowane przez szpital jako odpady radioaktywne to bardzo istatne jest by nie brać ze sobą niepotrzebych rzeczy. Wg mnie na czas pobytu na oddziale wystarczy wziąć ze sobą jedynie wymienione rzeczy: piżamę, pastę do zębów, mokre husteczki takie jak dla dzieci, szczoteczkę do zębów, kapcie, odliczoną ilość leków przyjmowanych na stałe, herbaty, kawy, cukru, ewentualne malutki ręcznik, skarpetki, cukierki lub gumy do życia i 1 butelkę wody, gazetę, nic więcej bo z tego nie skorzysta a trzeba będzie w piątek wyrzucić. Nic poza tym w czasie pobytu na oddziale raczej nie będzie potrzebne. W czasie pobytu należy dużo pić, można wiec sobie zagotować wodę w czajniku a potem przelać ja do butelki po tej zakupionej wcześniej i tak codzinnie lub kilka razy na dzień. To ważne gdyż im wiecej sie wypije tym szybciej i więcej wydali się z siebie szkodliwych substancji. Posiłki są podawane w następujący sposób, pielęgniarki przez interkom proszą o wysunięcie szafki na kółkach do korytarzyka i zamknięcie drzwi do pokoju w tym czasie po drugiej stronie panie nakładają na wystawione talarze jedzenie a po nałożeniu informują, że juz można zabierać. Dopiero jak usłyszymy, że drzwi z drugiej strony zostały zamknięte to można otworzyć swoje od pokoju i "wciągnąć" sobie jedzenie. Po każdym posiłku pacjenci sami myją po sobie swoje sztućce i naczynia, miękkie resztki posiłków wyrzuca sie do toalety, a twarde do kosza na śmieci. Wbrew pozorom czas leci dość szybko zanim się obejrzymy już piątek czyli dzień wyjścia. W piątek z samego rana każdy pacjent jest kierowany do oddziałowej łazienki gdzie pierwszy raz podczas pobytu można się wykąpać (wcześniej mamy do dyspozycji jedynie umywalkę i te nasze mokre husteczki - dlatego bardzo je polecam) w łazience bedą sie także znajdowały rzeczy, które przynieśliśmy ze sobą do szpitala ale nie wzięliśmy ich ze sobą do pokoju tj. ubranie w które się przebierzemy, szampon do włosów, mydło, grzebień, dezodorant, buty itp. To także istotna rzecz, bo wszystko to co mieliśmy na sobie w pokoju oraz kosmetyki użyte pod prysznicem i ręczniki po kąpieli trzeba w łazience wyrzucić do specjalnego kosza. Już umyci i ubrani w czyste ubrania zakładamy ochronny płaszczyk na odzież oraz ochraniacze na buty, a swoje pozostałe rzeczy wystawiamy na korytarz - tam będą na nas czekały żeby je zabrać jak będziemy już ostatecznie opuszczać oddział. W tych ubraniach ochronnych wracamy do naszych pokoi i czekamy na pomiar promieniowania i na wyjście na badanie scyntygraficzne. Dobrze jest wcześniej posprzątać w pokoju tj. zdąć pościel z kołdry oraz powyrzucać wszystkie rzeczy do kosza, ponieważ teraz już nie powinno się niczego dotykać w pokoju w którym się przebywało. W końcu zostajemy wywołani na pomiar oraz od razu na scyntygrafię - w tym momencie trzeba zabrać z pokoju wszystkie swoje rzeczy (tzn telefon komórkowy, okulary, glukometr) bo już tu nie wrócimy i w przeciwnym razie zostaną one wyrzucone. Jeśli chodzi o telefon komórkowy - można go ze sobą mieć w pokoju ale korzystać z niego można przez torebkę foliową, a okulary trzeba po prostu porządnie umyć wodą i mydłem. Przy wyjściu z oddziału zdejmujemy z siebie odzież ochronną i ochraniacze z butów, zabieramy swoja trobę i wychodzimy z oddziału. Teraz po kolei każdy pacjent idzie na scyntygrafie całego ciała, a następnie czeka sie w wyznaczonym miejscu na pozostałych członków grupy (max 10 osób, bo na oddziale jest 5 2-osobowych pokoi). Jak już wszyscy są po scyntygrafii to przychodzi technik i wyjaśnia jakie środki ostrożności należy podjąć po opuszczeniu szpitala etc. Następnie panie pielęgniarki wydają pozostawione w depozycie wartościowe przedmioty i teraz już tylko czeka sie na wypis ze szpitala, a po nim już do domu :) Ostatecznie jest się wolnym w granicach godziny 12-13. Razem z wypisem każdy pacjent dostaje podłużną kartę - są tam oznaczone terminy w których należy ograniczyć kontakty z dziećmi w różnych przedziałach wiekowych, a także z kobietami w ciąży i czas w którym pacjent powinien spać osobno.
Mam nadzieję, że opisałam to w miarę czytelnie i że pomoże to osobom, które leczenie mają przed sobą. Z mojej strony na razie to będzie na tyle, ale oczywiście w razie wątpliwości postaram się na bieżąco odpowiadać na pytania.
Jeszcze tylko raz powtórzę - wszystko powyzej co opisałam to leczenie w Centrum Onkologii w Warszawie. Pozdrawiam i życzę wszystkim dużo dużo zdrowia i siły :)

Kasia
 
olaczek 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 30 Kwi 2011
Posty: 289
Skąd: Górny Śląsk
Pomogła: 37 razy

 #10  Wysłany: 2011-05-13, 14:04  


Podobnie, chociaż troszkę inaczej jest w Centrum Onkologii w Gliwicach.
_________________
olaczek
 
gaba 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 18 Kwi 2010
Posty: 3417
Skąd: warszawa
Pomogła: 1797 razy

 #11  Wysłany: 2011-05-17, 16:02  


Wielkie dzięki, dobrze takie rzeczy wiedzieć, a czy robią jakieś szkolenie przed, czy tylko wręczają ulotkę? Czy zaobserwowałaś jak to wygląda u osób o mocno ograniczonej sprawności (np bardzo starych lub na wózkach lub w inny sposób wymagających pomocy w codziennych czynnościach) i może wiesz jak to jest gdy ktoś potrzebuje pomocy lekarza (serce, gorączka itp)?
_________________
sprzątnięta
 
kas_ja 


Dołączyła: 03 Maj 2011
Posty: 21
Pomogła: 5 razy

 #12  Wysłany: 2011-05-18, 13:10  


witam :)

Oczywiście jeśli chodzi radiojod to oprócz ulotki, którą się dostaje w dniu skierowania na leczenie, to dodatkowo w dniu przyjęcia na Oddział jest przeprowadzane szkolenie, wszystko jest jasno wytłumaczone, a w razie potrzeby można zadawać pytania aż do ich całkowitego wyczerpania, więc tu nie ma się o co martwić.
Co do leczenia osób nieporadnych, na wózkach itp - to szczerze mówiąc nie wiem jak to wygląda - jak ja byłam na oddziale to takich osób akurat wtedy nie było...
Jeśli chodzi o gorączkę, mdłości i inne tego typu w miarę standardowe sytuacje to w razie konieczności pielęgniarki podają leki do korytarzyka - na tej samej zasadzie co wydawanie posiłków. Zgodnie z informacją w ulotce lekarze, pielęgniarki i inne osoby wchodzą bezpośrednio do pacjenta tylko i wyłącznie w razie bezwzględnej konieczności (podejrzewam, że chodzi o sytuacje zagrożenie życia lub inne tego typu poważne kwestie) w innych wypadkach nikt do pacjentów nie ma dostępu.

Kasia
 
olaczek 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 30 Kwi 2011
Posty: 289
Skąd: Górny Śląsk
Pomogła: 37 razy

 #13  Wysłany: 2011-05-18, 13:24  


CO w Gliwicach ulotki nie ma - Warszawa górą :mrgreen: . Kiedyś w internecie znalazłam ulotkę ośrodka z pomorza.

Kiedy tata był na jodoterapii, także nie było osób z trudnościami w poruszaniu.

Z rozmów z innymi pacjentami wiem, że czasami należy zabieg powtórzyć (za mała dawka?). Na szczęście u taty 1 raz wystarczył.
_________________
olaczek
 
Dom 


Dołączył: 27 Lut 2011
Posty: 23

 #14  Wysłany: 2011-05-31, 09:21  Czyżby mnie leczyli inaczeJ?:)


"Tutaj wykonuje się badanie scyntygraficzne podczas którego podaje się pacjentom jod radioaktywny a następnie w 24h po jego przyjęciu wykonuje się scyntygrafię szyi, a po 48h scyntygrafię całego ciała po to by ustalić jak będzie przebiegało dalsze leczenie. Od dnia następnego pacjencie zaczynają już przymować hormon tarczycy (wczesniej jest to zakazane gdyż wynik badania nie wyszedłby prawidłowy). "
Nikt mnie nie robił takich badać a hormony przyjmuje.
_________________
Jan
 
kas_ja 


Dołączyła: 03 Maj 2011
Posty: 21
Pomogła: 5 razy

 #15  Wysłany: 2011-07-04, 20:19  


Dom,

Nie wiem dlaczego nie miałeś robionej scyntygrafii i dlaczego leczyli Cię inaczej niż mnie - bo tak widać było - nie jestem lekarzem i nie znam wszystkich sposobów leczenia - po prostu opisałam swój przypadek...
:)

Pozdrawiam,
Kasia
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group