Ja się właśnie zastanawiam czemu psychiatra nie zaproponowała mi nic takiego jak spotkanie z psychologiem czy jakaś psychoterapia. Nie znam się i może mówienie o tym nie należy do jej obowiązków, ale z drugiej strony troszkę dziwne, że ni podsunęła takiego rozwiązania. W końcu nie każdy ma świadomość przeróżnych możliwości związanych z problemem dotyczącym zdrowia fizycznego czy psychicznego. To Wy moi kochani, wyjaśniliście mi, że psychiatra wysłucha itd. ale że to psycholog powinien ze mną popracować nade mną. Gdyby nie Wy, nie miałabym tej świadomości.
Też mi się właśnie wydaje, że leki i psychoterapia powinny się uzupełniać. W sumie dziwne troszkę, że naprawdę babeczka mi niczego nie zaproponowała, skoro prowadzi terapie i w jej ulotce jest nawet napisane, że stara się prowadzić leczenie farmaceutyczne z psychoterapią. No ale kij z tym, poszukam psychologa.
Betsi tylko prywatnie, bo jak mnie Asia19 poinformowała, na wizytę na NFZ można i 4 lata czekać. W tym czasie to człowiek mógłby oszaleć i sobie krzywdę zrobić i nie mówię tu o sobie, tylko o pacjentach z rzeczywiście dużymi problemami.
Najważniejsze że dałaś kochana sobie pomóc
Pamiętam słowa mojego psychiatry "Wariat, nigdy nie wie, że jest wariatem". Te słowa, dużo dały mi do myślenia.
Buziaki
_________________ [*] 07.08.2016- Na zawsze w sercu mym!!!
Dokładnie tak jest Betsi. I za to też Wam dziękuję, że mnie namówiliście, doradziliście, bo pewnie bym sama tej decyzji nie podjęła, a przynajmniej nie tak szybko.
Podobno wszyscy jesteśmy wariatami, tylko nie każdy jest zdiagnozowany
Reszka.78,
Brawo, że walczysz o siebie, brawo, że podjęłas sie leczenia, koniecznie doradzam znaleźć sobie jakiegoś sprawdzonego psychologa, może znajomi mają jakiegoś z polecenia jak nie to poczytaj opinie w internecie, najlepiej, który bedzie miał psychoterapię behawioralną, uważam, że najlepiej pomaga.
Nie skupiaj się na dawce leku, nie myśl czy placebo a na pewno placebo to nie jest, hydro uspokaja, wycisza do tego antydepresant i powinno być z dnia na dzień lepiej.
Betsi pisała o tym, że może być po antydepresantach trochę gorzej to ja wyjaśnię, że nie powinno dlatego, że jesteś zabezpieczona właśnie hydro, które ma uchronić przed skutkami ubocznymi antydepresanta, gdybyś brała sam antydepresant, owszem na poczatku mogłabyś się jeszcze gorzej czuć ale hydro blokuje te stany pogorszenia.
Powodzenia, dasz radę, wierzymy w Ciebie i za jakiś czas napiszesz, że czujesz się lekko, czego życzę i na co czekamy.
Marzeno, bardzo dziękuję za ciepłe i mądre słowa. Dziękuję też za wyjaśnienia odnośnie antydepresantu i hydroksyzyny. Antydepresant mam zacząć brać za tydzień czy dwa - tak mam nawet zapisane na kartce z dawkowaniem leków. I też pewna rzecz, że mam zacząć go w ogóle brać jeśli nadal będę się źle czuć, tak jak było do tej pory. Czyli wychodziłoby, że mam go brać, jeśli sama hydroksyzyna mi nie pomoże.
Rano miałam mały zjazd. W nocy spałam dobrze, obudziłam się jednak niespokojna, znowu naszły mnie takie złe myśli, pojawiło się trochę fizycznych objawów. Wzięłam Hydro i dość szybko się wyciszyłam.
Na dworze zimno, ale jest przepiękne słońce i nieśmiało zaczynam wierzyć, że mi przejdzie to i będzie wszystko dobrze. Patrzę trochę jaśniej w przyszłość, jestem w stanie skupić się na czymś innym niż własne myśli. Ale odpukuje w puste i niemalowane coby nie zapeszyć.
Za to ostatnie Marzeno nie dziękuję, coby nie zapeszyć
Dziękuję Wam bardzo za wsparcie i wspaniałego dnia życzę
Hydroksyzyna działa przeciwlękowo, a setaloft to serotoniny. Wiadomo, że szybciej zadziała hydro. Ja czasami biorę, ja wiem, że będzie ciężki dzień lub przed snem.
Spokojnej nocy
_________________ [*] 07.08.2016- Na zawsze w sercu mym!!!
No co jak co, ale sny po hydro to jakiś kosmos jest. Dawno tak wyrazistych snów nie miałam, takich szczegółowych. Szkoda tylko, że były smutne. Najpierw śnił mi się Cezary Pazura, taki wychudzony i ciężko chory, jakiś filmik był w telewizji puszczony, że prosi o pomoc czy coś.
Potem pierwszy raz od dawna przyśnili mi się dziadkowie (rodzice mamy), widziałam i mamę i moją jamniczkę, spacerowaliśmy nad jakąś rzeką, była zima. Mama w pewnej chwili mi jakby zniknęła, a babcia coś powiedziała. Nie wiem co, ale było to coś złego, przykrego czy coś, bo próbowałam babcię udusić!
Źle mi z tym. Obudziłam się niespokojna, ale bez szaleństw. Po prostu przykro tak, że takie dwa sny... że nic miłego, kolorowego.
Plus tego dnia, że znowu za oknem biało się zrobiło. Śnieg jest taki piękny. Żeby tylko słońce wyszło, a tu pochmurno. Kiedyś bardzo lubiłam deszcz i taką jesienno-przedwiosenną, odwilżową pogodę, deszcz. Teraz marzę o słońcu.
Pozdrawiam serdecznie, ściskam bardzo mocno i dobrego, spokojnego wieczoru życzę
Reszka.78,
Proponuję jednak wdrożyć antydepresant. Hydro to jak dla mnie to taki lek doraźny, bierzemy go jest dobrze a antydepresant to jednak lek dłuższoterminowy, bardziej wyciszy, na dłużej wyciszy, da jakiś komfort psychiczny. Wszelkie depresje, nerwice lękowe, ataki paniki lepiej leczyć antydepresantem ale to tylko moje skromne zdanie.
Nie skupiaj się na tych snach, są to są, z czasem organizm nasyci się lekami i będzie lepiej.
Nie skupiam się, po prostu były przykre. Kocham babcię i nie wyobrażam sobie żebym miała robić jej krzywdę. A tu coś takiego. Cezarowi pazurze też bym nigdy nic złego nie życzyła, a tu taki sen.
Hmmm, proponujesz żeby już teraz zacząć go brać? Lekarka mówiła żebym poczekała tydzień, albo wręcz dwa, odniosłam wrażenie, jakby sugerowała, że sama hydro mi pomoże, ale możliwe, że to tylko moja nadinterpretacja, chociaż wyraźnie mówiła o tym, że jakby co to mam ten antydepresant zacząć brać po tym tygodniu czy dwóch hydro nie będzie na mnie działać tak jak powinna. W każdym razie na pewno na dniach kupię ten lek. Tak na wszelki wypadek żeby w każdej chwili móc zacząć brać.
Weekend mija spokojnie. Po hydro jest lepiej. Nie idealnie, ale lepiej. Czuje się nadal spięta i trochę niespokojna, nie mogę się do końca rozluźnić. Tak ogólnie niespokojna, chociaż nie ukrywam, że myśli te złe nadal gdzieś krążą na krawędzi świadomości, ale jak już pisałam nie są natarczywe i nie skupiam się tylko na nich. Ale też trudno skupić mi się na czymś innym. Nie dlatego że nie mogę - bo mogę. Bardziej chodzi mi o jakiś wyrzut sumienia, że nie myślę o mamie, że skupiam się na jakiś swoich przyjemnościach.
Obawiam się też tego, że ani leki, ani psychoterapia mi nie pomogą w niczym i że ten lęk będzie mi już towarzyszył do samego końca i że do samego końca będę musiała być na tych lekach by jakoś normalnie funkcjonować.
Dzisiaj dla mamy dzień był udany. Dla mnie troszkę mniej. Przyszły mamy dwie koleżanki, więc pojadłyśmy, popiłyśmy (oczywiście tu duże nadużycie tego słowa), pogadałyśmy. Tu też głównie rozmawiały mama z tymi koleżankami.
Myśli dopadły mnie dwie. Myśl pierwsza taka, że poczułam się tak jakbym była w towarzystwie bardzo starych osób, a przecież wszystkie trzy mają po te 67-69 lat! Mamę postarzyłam o rok, bo 68 lat skończy dopiero w listopadzie. A przecież do tej pory doskonale bawiłam się w ich towarzystwie. Dużo śmiechu i zabawy i NIGDY nie myślałam o nich w kategorii że są stare. Wręcz przeciwnie. Może nie najmłodsze ciałem, ale młode duchem. I naprawdę nie wiem co mi strzeliło do tej mojej pustej mózgownicy, co mi się w głowie poprzestawiało, że dzisiaj pomyślałam o nich że są stare i ich towarzystwo nie bawiło mnie tak jak zawsze... Myśl druga, że sama czuje się jakoś staro. Do tej pory mentalnie czułam się właśnie osobą maksymalnie 25 letnią i w sumie tak siebie postrzegałam. Nigdy nie czułam się na swój wiek, zawsze młodziej. Dzisiaj czuje się tak jakbym była co najmniej w wieku mamy, normalnie emerytura, bujany fotel i koniec życia...
I jak tak dzisiaj na nie patrzyłam, to o ile mamy koleżanki wydają mi się nie zmieniać, to mama wydaje mi się, że robi się krucha.. jakby się kurczyła, delikatniała. Niby nie chudnie, sama mówi, że mogłaby schudnąć, ale jakoś tak...
Kurcze, czuje się trochę, jakbym jakiś pamiętnik pisała i zwierzała się w nim z problemów.
Pozdrawiam bardzo serdecznie, dziękuję za wszystko i spokojnego wieczoru życzę.
Nie będziesz miała lęków do końca życia, to normalne, że teraz tak myślisz, ja jak sobie przypomnę mój stan, to aż skórka cierpnie.Ja jeszcze nie mogłam jeść, modliło mnie na widok jedzenia, i każdy lęk kończył się w toalecie😣
Dasz radę 😊
_________________ [*] 07.08.2016- Na zawsze w sercu mym!!!
Chodziło mi o to, że boje się, że te lęki będę mieć do końca mamy życia, bo wiadomo, że jak ono się skończy, to zniknie powód tego strachu. Wtedy będzie już inaczej, jakiś lęk będzie, jakieś obawy, chociaż na pewno nie tak jak teraz.
No ja w tej chwili jem tylko dzięki hydroksyzynie. Zanim trafiłam do lekarza, schudłam prawie 6kg, w ciągu tych dwóch tygodni, bo właśnie na widok jedzenia automatycznie mnie mdliło i zaciskał mi się żołądek. A do tego też latanie do toalety. Dobrze, że nie wymioty, no ale z drugiej strony siedzenie na "tronie" kilka razy dziennie do miłych nie należy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum