U mojej Babuni na początku grudnia zaczął się ból pleców promieniujący na prawą rękę i nogę który spowodował pozostanie w łóżku. Jako że moja Babunia od lat miała problemy z kręgosłupem to na powiedzenie babuni że poleży sobie parę dni i przejdzie,przystaliśmy na to. Minal tydzien a ból nie przechodził więc wezwaliśmy lekarza do domu który stwierdził że to pewnie rwa kulszowa i trzeba przepisać 3 zastrzyki po których miało przejść. Minął tydzień a bol nie przechodził a wieczorem Babunia zaczęła mówić ze splątanym językiem. Następnego dnia rano zadzwoniliśmy do lekarze. Lekarz kazał zrobić morfologię w której wyszedł niski poziom sodu we krwi bo reszta była w normie. Wypisała skierowanie do szpitala z podejrzeniem odwodnienia i niskim poziomem sodu i poradę neurologiczną. 13 grudnia 2012 w szpitalu neurologa zaniepokily źrenice rożnej wielkości i zlecił TK. Wynik Tk był dla nas szokiem strasznym który zwalił nas z nóg ponieważ Babunia mając 84 lata była osobą w pełni samodzielną i z wyglądu nikt nie dawał babuni tyle lat.
Opis z TK:W obu półkolach mózgu i móżdżku widoczne zmiany ogniskowe z obrzękiem wokół. Największa ze zmian widoczna w lewym płacie czołowym i przechodzi na prawy płat czołowy,ma ona wymiary34x36mm, jest niejednorodna. Zaciska ona róg czołowy komory bocznej lewej oraz powoduje impresje na rog czolowy komory bocznej prawej i przednia cześć komory III-ej. Czesc z tych zmian ogniskowych jest hyperdensyjna (zmiany zlokalizowane podnamiotowo i w lewym płacie potylicznym), nie można w ich obrębie wykluczyć niewielkiego krwawienia. Kostniak w lewej zatoce czoøowej 6x8mm.
Hyperostosis frontalis.
Wn. Obraz zmian w obrębie mózgowia odpowiada najprawdopodobniej zmiana wtórnym.
Babunia była w szpitalu 7 dni po czym wróciła jakby odnowiona ale chodzenie cały czas sprawiało Babuni problem i musiała się podtrzymywać żeby przejść do łazienki. Przepisany został Pabidexametazon, potas, osłonka na żołądek i branie odzywki Ensure. Oraz zostałem poinformowany ze mogą nastąpić bolę głowy, wymioty chlustające, padaczka itp. i ze lepiej oddać do hospicjum stacjonarnego (co wykluczyłem) bo sobie nie poradzę. Widoczny był brak zainteresowania programami w Tv i radio których wcześniej pilnowała żeby nie przegapić, bardzo mało mówiła. Kolejna sprawa było coraz mnie mówienie, brak chęci rozmowy czy opowiedzenia czegoś. Natychmiast po powrocie pojechałem do hospicjum żeby załatwić hospicjum domowe. Ja z moją rodzinka cały czas odpychaliśmy od siebie ze to może byc prawda i nawet kiedy następowało pogorszenie mówiliśmy sobie ze zaraz będzie lepiej. Jednak po jakis 2 tygodniach Babunia jakby osłabła. Juz nie chciała wychodzić do łazienki, chciała jeść na leżąco i coraz więcej spala. Staraliśmy się żeby Babunia siadała przy stole chociaż do posiłków (tak zalecił lekarz i rehabilitantka). Z dnia na dzień Babunia stawała się słabsza a do tego doszło charczenie które nie przechodziło. Po tygodniu utrzymywania sie charczenia lekarz powiedział ze to nie jest na płucach tylko w gardle i przypisać odkrztusny syrop. Chrypienie troszkę przeszło ale cały czas było. 22 marca zaniepokoil nas obrzęk z lewej strony przy szyi który kończył się na piersi. Natychmiast przyjechał lekarz i stwierdził ze może to być albo zator żyły głównej górnej albo serduszko. Wypisała skierowanie do szpitala. Tam oczywiście brak miejsc i czekanie 8 godzin w SOR czy znajdzie się miejsce na oddziale chorób wewnętrznych. W miedzy czasie zrobione EKG które podobno nic nie wykazało i Zator tez wykluczyli. Powiedzieli nam ze Babunia może nie przeżyć nocy. Cala noc oczekiwanie czy będzie telefon ze szpitala z tragiczna wieścią. Telefonu nie było wiec poszliśmy do szpitala z nadzieja ze teraz będzie lepiej. Przyszliśmy i na Babuni twarzy ukazał się uśmiech radości z widoku najbliższych. Od lekarzy ciężko było się coś dowiedzieć o stanie zdrowia Babuni. Na prawej stopie zobaczyliśmy opuchliznę. Spytałem się pielęgniarki co to może być,uzyskałem odpowiedz ze nie wie. Babunia dostawała kroplówki NaCL, zwiekoszona ilość sterydu (w domu dostawała 4 rano i 2 w południe a w szpitalu 4 i 4) Następnego dnia jakby z nogi jednej zmalało ale pokazała się na drugiej nodze i na ręce na której był wenflon. Zdziwiło mnie podanie insuliny przez pielęgniarkę bo moja Babunia cukrzycy nigdy nie miała. Kolejnego dnia opuchlizna już była na nogach do kolan i wielka opuchlizna na ręce z wenflonem. Doszło większe charczenie które nie przechodziło po zmianie pozycji na bok (a wcześniej przechodziło). Oczy zrobiły się błędne i jakby za mglą, oddech stal się cięższy. Pielęgniarki nic nie powiedziały ze życie mojej Babuni dobiega koĂąca
Poszliśmy coś zjeść i przyszliśmy na 17 na kolacje żeby Babunie nakarmić. Charczenie było już bardzo głośne, oddychanie przez buzie,oczy błędne. Nagle ogarną mnie niepokój, przeszły dreszcze i zobaczyłem ze coś jest nie tak. Wargi zsiniały,buzia otwarta. Zawołałem pielęgniarkę która stwierdziła zatrzymanie serca. Zrobiła dwa razy masaż serca po którym moja Babunia złapała jeszcze głęboki oddech. Przybiegł lekarz i parę pielęgniarek. Zostałem wyproszony. Pielęgniarki wchodziły i wychodziły z pokoju. Jedna weszła chyba z urządzeniem do badania bicia serca. Trochę to trwało aż wyszedł lekarz który stwierdził ze nastąpił zgon
Moja Babunia odeszła do domu Ojca miesiąc po 85 urodzinach - 26 marca 2012
Z Babunia spędziłem cale swoje życie i cały czas nie mogę dojść do siebie a pogarsza to mala ilość informacji o tej chorobie przekazywanych przez Lekarzy. Jedne pocieszenie na chwile obecna to jest to ze nie było ani bólu głowy, ani gorączki, padaczki czy wymiotów chlustających. Czy ktoś może mi wytłumaczyć ten opis choroby który podałem. Czy to było bardzo zaawansowane stadium bo niecałe 2 i pol miesiąca od diagnozy to strasznie szybko.