Spróbujcie może w Poznaniu na ul. Długiej, tam jest Klinika Chirurgii Naczyniowej, Polecam, bo tam mojej mamie pomogli. Najlepiej w czwartek bo wtedy przyjmuje Pan profesor. Mam nadzieję, że wam się uda tam dostać, a jak nie to do kogoś innego kompetentnego.
Pozdrawiam
_________________ Marta82
Kocham Cię mamusiu: 20.03.1947 - 15.01.2013 r.
Tata ma zakrzep w tętnicy podkolanowej i kilka mniejszych niżej. Profesor przedstawił wszystkie za i przeciw i na dziś tata nie zdecydował się na zabieg, ku czemu również skłaniał się profesor. Bierze tata zastrzyki, które mają za zadanie wytworzyć "dodatkowy obieg" krwi do tej nogi. Na razie jest jakby lekko lepiej, na pewno nie gorzej i oby tak zostało.
Cukier nadal 300, nikt nie ma pomysłu jak obniżyć ten poziom.
Kontrolne badania krwi po chemii było ok, tylko dwie noce tatę męczyła czkawka. 19 czerwca kolejna chemia.
Tata był u prof.Gabriela w Puszczykowie. Prof. ocenił zator na ok. 3 tyg. (czyli zrobił się jak tata był w szpitalu :( ) i z tego powodu oraz z powodu istnienia kilku mniejszych ocenił ryzyko zabiegu na dość duże. Ustalili z tatą, że na razie bierze leki, kontrolujemy ciągle stan nogi i wstrzymujemy się conajmniej do 4 chemii. Wtedy ponowie rozważony zostanie zabieg.
Tata powiedział, że i tak za długo nie pożyje, więc nie warto ryzykować :( W ogóle jakieś takie klimaty łapiemy, jak byliśmy sami z tatą, to mówił, że kłopot z nim mamy, ale jeszcze większy będzie jak umrze, że co mama zrobi, jak sobie poradzi z jej niską emeryturką. I jeszcze na to wszystko wczoraj jak wracałam do domu z pracy, to jakiś facet nagle zmienił pas, znaczy wjechał mi przed maskę przy prędkości 100 km, po hamulcach aż samochód stanął dęba, boże myślałam, że to naprawdę koniec. Musiałam zjechać na pobocze na chwilę i wziąć trzy glębokie oddechy.
Gosiu mam nadzieję, że nic Ci sie nie stało. zawsze przychodzą gorsze chwile i wtedy wątpimy, ja nawte jak jest dobrze to boję się chwalić, żeby nie zapeszyć. Mam nadzieję, że z noga taty wszysto sie "wyprostuje" tak jak w przypadku mojej mamusi. A tata niech się nie martwi co będzie potem teraz jest z Wami i niech sie cieszy tymi chwilami...podobno w życiu piękne są tylko chwile. Pozdarwiam was gorąco.
_________________ Marta82
Kocham Cię mamusiu: 20.03.1947 - 15.01.2013 r.
Przed chemią było ciężko, tata złapał jakiś dół, twierdził, że leczenie nie ma sensu, że nie może już mu pomóc a tylko odbiera mu resztki sprawności. Dla taty jest to naprawdę trudne, był sprawny i dobrze się czuł- w jego mniemaniu był zdrowy- a teraz nie może pracować, nie może kosić trawy na działce, nie ma siły przejść 200 m na przystanek, może stracić nogę- z jego punktu widzenia było dobrze, jest źle. Nie ma "namacalnego" dowodu, że jest chory- jego guza nie można dotknąć, "pomacać", zobaczyć- trudno mu się z tym wszystkim pogodzić. Nie chciał nawet jechać na tę chemię- w końcu pojechał.
Noga lepsza, kolor się poprawił, jest ciepła choć tętna na stopie nadal nie ma. Zostało jeszcze kilka malutkich sinych punkcików, ale jest lepiej niż było a najważniejsze, że nie gorzej.
Tata bierze zastrzyki na tę nogę- przy przyjęciu do szpitala pokazywał i opinię chirurga naczyniowego i te zastrzyki, lekarz prowadzący wpisał w zlecenia podawanie tych zastrzyków. I co- i codziennie musiał się przypominiać o podanie tego zastrzyku... Pacjencie lecz się sam.
Na 12 lipca tata ma wyznaczone przyjęcie na oddział w celu zrobienie kontrolnego TK klatki piersiowej i USG brzucha. Z wynikami ma się zgłosić na Garbary i pani dr Matecka ma zdecydować o naświetlaniu głowy i wyznaczyć termin. Zdecydowac- czy to znaczy, że jeśli nie będzie oczekiwanego zmniejszenia (bo rozumiem, że o zniknięciu nie ma co marzyć?) guza, to do naświetlań może nie dojść? Czy też niezależnie od wyniku TK naświetlań głowy należy się spodziewać?
Na 12 lipca tata ma wyznaczone przyjęcie na oddział w celu zrobienie kontrolnego TK klatki piersiowej i USG brzucha. Z wynikami ma się zgłosić na Garbary i pani dr Matecka ma zdecydować o naświetlaniu głowy i wyznaczyć termin. Zdecydowac- czy to znaczy, że jeśli nie będzie oczekiwanego zmniejszenia (bo rozumiem, że o zniknięciu nie ma co marzyć?) guza, to do naświetlań może nie dojść? Czy też niezależnie od wyniku TK naświetlań głowy należy się spodziewać?
Masz na myśli profilaktyczne naświetlanie głowy?
Lekarzom pewnie chodzi o to, że jeśli w obecnym TK klatki lub USG brzucha wyjdzie progresja, to wówczas rozważane będzie leczenie II linii i tym trzeba będzie się zająć. Stąd konieczność wykonania badań przed naświetlaniami głowy (PCI).
Tatę męczy od wczorajszego popołudnia czkawka, naprawdę mocna czkawka, noc spędził w fotelu. Nic nie pomaga, proszę o podpowiedź, co można zrobic? Zapowiada się druga nieprzespana noc.
Na czkawkę u pacjentów onkologicznych pomaga stosowanie np. haloperidolu (1,5 - 3 mg domięśniowo), kwasu walproinowego (max. 15 mg / 24h), chlorpromazyny (10 - 25 mg / 24h), są też inne leki. Oczywiście do ich włączenia konieczna jest konsultacja z lekarzem.
Są kropelki i tabletki (podobno kropli już nie produkują), nie pamiętam nazwy, lekarz bedzie wiedział. Czkawka u Męża trwała ok. tygodnia , dzień i noc, nawet spał z tą czkawką. W DRP czkawka podobno jest od mózgu, takie miałam informacje, ale, niestety nie wiem czy leki pomogły, ale po tygodniu minęło. W całym mieszkaniu słyszałam tą czkawkę, wiem , jakie to męczące zwłaszcza dla chorego.
Serdecznie pozdrawiam
_________________ Teresa
Mąż odszedł 19.09.2011 DRP
Ta czkawka po chemii wystąpiła?
Bo u nas była albo zaraz po chemii, albo 2-3 dni po... tzn. podczas chemii i po chemii Tata dostawała dexametason i najprawdopodoobniej to ten steryd wywoływał czkawkę. Podobno to czesty skutek uboczny...
PS. Mój Tata leczył zakrzepicę u dr Gabriela, jak ten sie doktoryzował wiele lat temu... no proszę a teraz jest już profesoren... ale jest dobry w swoim fachu, ma duże doświadczenie.
Tak, tata bierze deksametazon. Okazuje się, że już po poprzedniej chemii miał czkawkę (o czym nie wiedziałam, nie mieszkam z rodzicami), ale teraz jest dużo silniejsza. Dziś bierze ostatni raz ten lek, może jakoś minie.
Nic nie powiedział lekarzowi, że poprzednio miał czkawkę-cały tata. Wydawało mu się to głupie, żeby lekarzowi onkologowi zawracać głowę czkawką- a tu okazuje się, że jest to dość powszechny skutek uboczny.
Zapisałam sobie te nazwy leków, dziękuję za pomoc.
Czkawka minęła. Duży wpływ na to może miało to, że wczoraj tata wsiadł w samochód i pojechał na cały dzień do pracy Hm, może było mu to potrzebne, poczuć, że po prostu może to zrobić. Porozmawiał, jakieś rysunki wykonał, posiedział- przyjechał do domu pod wieczór zmęczony, utykający na nogę ale bardzo zadowolony i uśmiechnięty.
Tata 3 lipca miał wykonany zabieg na Długiej w Poznaniu- zabieg był ciężki i długi, w trakcie wzywano dodatkowego lekarza. Usunięto zakrzep 15 cm, założono 3 stenty. Niestety, noga nadal boli i jest opuchnięta- w poniedziałek tata idzie na wizytę do chirurga, na Długiej wyznaczono termin wizyty na 5 września (!)
W czwartek, 12 lipca tata był przyjęty na Szamarzewskiego- od razu położyli go na płasko, bardzo niski poziom hemoglobiny- poniżej 4. Tata dostał 3 jednostki krwi, hemoglobina podskoczyła do 9. Miał zrobione USG jamy brzusznej- tu jest ok.
Miał też zrobione TK- czekamy na opis, najwcześniej we wtorek, nerwy, nerwy... Z wynikiem ma tata udać się na Garbary w celu zakwalifikowania i ustalenia terminu naświetlań głowy.
Te dwa tygodnie były bardzo ciężki, samopoczucie taty bardzo kiepskie, męczliwość, trudność w ustaniu na nogach, kłopoty nawet z oddychaniem- co przy takim poziomie hemoglobiny nie było chyba dziwne. Podejrzewam też, że teraz zaczynają się ujawniać skutki naświetlań. Nie ukrywam, że bardzo się boję wyników TK i bardzo chcę, żeby było to skutki uboczne...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum