1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?... |
aby
Odpowiedzi: 124
Wyświetleń: 703861
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2011-03-07, 22:25 Temat: UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?... |
Witam Wszystkich.
U mojego Taty w 2001 roku zdiagnozowano raka noso-gardła. Szybkie, radykalne leczenie pozwoliło całkowicie go usunąć (silne radio i długa chemia). Przez kilka lat był spokój, w 2006 odezwał się przerzut w okolicach prawego obojczyka - go także udało się szybko zlikwidować. W 2010 na początku jesieni Tatę zaczęły męczyć bardzo dokuczliwe bule brzucha, zaczął tracić na wadze. W styczniu 2011 przeszedł operację wycięcia powiększonych węzłów chłonnych z brzucha (okolice otrzewnej i trzustki). Diagnoza tragiczna - carcinoma metastaticum nodi lymphatici, czyli przerzuty raka do węzłów chłonnych. Na początku lutego Tata przeszedł cykl 10 naświetlań brzucha + 1 naświetlenie łopatki - wszystko to już tylko paliatywnie, bo zarówno chirurg onkolog jak i radiolog nie dawali już Tacie żadnych szans.
Trafiłem na to forum przez przypadek, 1 marca 2011 roku. Szukałem informacji o koncentratorach tlenu bo Tata nocami miał straszne problemy z oddychaniem. Przeczytałem wszystkie Wasze posty o symptomach umierania. 2 marca rano pojechałem do domu (nie mieszkam z Rodzicami). Zobaczyłem Tatę - miał praktycznie wszystkie symptomy o których tutaj napisaliście:
- osłabienie - w niedzielę 27.02 jeszcze chodził, podszedł do drzwi, gdy żegnał się ze mną jak wyjeżdżałem, opowiadał o bólach pleców, które go niemiłosiernie paliły (miał przerzut do żebra), a 2 marca rano nie był w stanie nawet siedzieć na łóżku (po posadzeniu go "zjeżdżał" do pozycji leżącej i nie był w stanie sam się podnieść z powrotem)
- bełkotliwa mowa (najprawdopodobniej spowodowana osłabieniem)
- "bulgoczący oddech" - czytając dzień wcześniej o tym oddechu nie potrafiłem sobie go wyobrazić, ale jak przybliżyłem ucho do klatki piersiowej Taty to od razu rozpoznałem że to to
- lodowato zimne stopy
- zatrzymanie wydalania kału przez ostatnie 3 dni
- oddawanie moczu co 15-20 minut (podejrzewam, że raczysko uciskało coś w okolicach pęcherza)
- nadmierna ruchliwość mimo osłabienia - zanim 2 marca dojechałem do domu miałem telefon, że Tato spadł z łóżka. Jak już z nim siedziałem to co chwilę się wiercił, próbował podnosić, obracać... Wcześniej tego nie było
2 marca nie poszedłem do pracy, spędziłem u Rodziców większość dnia. Leżałem obok Taty, umawiałem mu wizyty z domowej opieki paliatywnej, razem wybraliśmy łóżko rehabilitacyjne dla Niego - większość dnia leżeliśmy razem! Wcześniej się to nie zdarzało bo mam dosyć wymagającą pracę i odwiedzałem go głównie w weekendy i popołudniami na chwilę w tygodniu. Gdy wychodziłem przed 17, gdy stałem przy drzwiach, Tato patrzył na mnie cały czas. To spojrzenie zapamiętam do końca życia. Było tak niesamowicie intensywne i tragiczne. Nigdy wcześniej nie miałem takiego odczucia. Wróciłem do domu. O 19:14 Mama zadzwoniła, że Tata odchodzi. O 19:15 już nie żył.
Dziękuję Wam za to forum. I za ten 2 marca. |
|
|