Czesc kochani. Maz czuje sie w miare przyzwoicie. Stara sie sporo jesc takze jestem z niego dumna!:) jest bardzo dzielny.
Czasami sa chwile slabosci i lez ale staramy sie z nimi walczyc.
W grudniu czeka go pet i konsultacje z innymi specjalistami, moze uda sie wprowadzic immunoterapie, pipec albo zalapac na jakies badania kliniczne.
W styczniu podsumowanie leczenia i ocena tu na miejscu. Lekarze daja nam nadzieje na operacje plus hipec.
Mozliwosci sa, mam tylko nadzieje ze ktoras opcje uda sie wykorzystac.
Powera daje nam zblizajacy sie wielkimi krokami termin mojego porodu:) synus nie pozwala nam sie poddac:)
Pozdrawiam wszytskich serdecznie. Kazdemu zycze wiary i nadziei w pokonywaniu przeciwnosci losu w walce z choroba. W koncu dopoki walczymy jestesmy zwyciezcami!:)
Cześć. Mąż czuje się w miare dobrze, czasem są dni lepsze czasem gorsze. Ale bardzo się stara. Waga pomalu zaczyna rosnąć, wodobrzusze się nie odnawia.
W zeszlym tygodniu był kontrolny pet w Austrii i po porownaniu do poprzedniego badania widac bardzo duże postępy leczenia - większość przerzutow w otrzewnej się cofnela. Węzły wyglądają czysto, profesor stwierdził że możliwe że jeszcze 2-3 chemie i żołądek bedzie czysty - a zabieg bardziej prawdopodobny. Wiadomo jestesmy swiadomi ze mąż sie nie wyleczy, ale rokuje lepiej niż większość pacjentów.
Czekamy teraz na kolejne chemie i styczniowy tomograf, który zadecyduje co dalej...
Jednak po tej wiadomości postanowilismy się cieszyć życiem, każdym kolejnym dniem. Czekamy na maluszka, planowo jeszcze 2 tygodnie, ale zobaczymy co bedzie się działo w najblizszych dniach bo z tym nigdy nie wiadomo ale oczekiwanie na syna najbardziej nas mobilizuje do walki.
Tak, synek już z nami. Urodził się na początku stycznia, ale ciężko nam było się odnaleźć w sytuacji, jeszcze wszystkiego się uczymy
Mąż miał w grudniu pet skan - wyniki były wspaniałe, naciek na żołądku praktycznie zniknął, z otrzewnej też, wyniki dały nam mnóstwo nadziei. Jednak styczniowy tomograf był już trochę gorszy. Czekamy na konsultację z chirurgiem. Przed mężem 7 chemia. Zobaczymy co będzie dalej.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: marzena66: 2018-02-05, 18:06 ] Mocno zaciskam kciuki za powodzenie w leczeniu męża i niech rośnie zdrowo synuś.
Chciałam zaktualizować post dotyczący mojego męża - może komuś kiedyś pomoże.
Niestety u nas z dnia na dzień stan męża gwaltownie się pogorszył. W tej chwili w wyniku zajęcia kości przez przerzuty złamaniu uległ kręg szyjny, przez co mąż jest sparaliżowany od pasa w dół.
Przerzuty skórne też rozniosły się na kilka miejsc, łącznie z przerzutem na skórze głowy.
Najgorszy jednak chyba był cień na trzustce, który uwidoczniono na oststnim tomografie.
Generalnie sytuacja jest bardzo kiepska, jesteśmy świadomi, że zostało na bardzo mało czasu...
Ale od początku.
Został zmieniony schemat chemioterapii na Paklitaxel, niestety w przypadku raka żołądka całkowiecie nieskuteczny. Dwa - w przypadku mojego męża zupełnie nieskuteczny (wskazanie z Oncompass).
Zbyt późno znalazłam informacje o badaniach Oncompass na Węgrzech, możę gdyby udało się wykonać te badania wcześniej długość jego życia byłaby przedłużona o kilka miesięcy więcej.
Badania wykazały, że nowotwór męża reaguje na konkretny rodzaj chemii, ale także na wiele immunoterapeutyków. Wynik otrzymaliśmy zbyt późno.
Postaram się kiedyś uzupełnić tego posta w informacje, które mogłby pomóc innym, bo tak wiele się wycierpieliśmy, że nie chciałabym aby to wszystko poszło na marne.
Bardzo proszę o może nie modlitwę, bo straciłam wiarę w cokolwiek po tym cierpieniu które spotkało moją rodzinę, ale o przysłowiowe kciuki, że moja Miłość nie bedzie cierpieć zbyt długo...
pozdrawiam wszystkich, jeszcze kiedyś się tu odezwę
Prezesowaaa strasznie mi przykro czytając takie wieści, nie masz łatwo, malutkie dziecko i... Trzymam mocno kciuki aby mąż bardzo nie cierpiał, oby wogle nie cierpiał. Pewnie macie już zapewnioną opiekę hospicjum.
Nie wiem co powiedzieć... Przytulam Was mocno
W wolnej chwili napisz proszę o tym leczeniu, mam nadzieję, że nie będę musiała korzystać z rad.
Ja jednak zaoferuję modlitwę. Moja wiara w tym trudnym okresie bardzo się wzmocniła, również wiara mojego śp. Męża poszybowała w górę. Sposób w jaki odszedł wstrząsnął sercami wielu bliskich i dalekich. Skoro wspomniałaś o wierze, to dodam jeszcze, że mój Małżonek tydzień i godzinę przed śmiercią świadomie poprosił o sakramenty święte. Kto wierzący, ten wie co to znaczy. Kto tych spraw nie zna, niech się powstrzyma od komentarza.
Bardzo proszę o może nie modlitwę, bo straciłam wiarę w cokolwiek po tym cierpieniu które spotkało moją rodzinę, ale o przysłowiowe kciuki, że moja Miłość nie bedzie cierpieć zbyt długo...
Bardzo mi przykro, życie czasami tak okrutnie nas doświadcza że nietrudno stracić wiarę...
Ale wierz mi tracimy ją chwilowo... W tak ciężkich chwilach po prostu wszystko w nas się buntuje i krzyczy "NIE". Nie tak miało być, nie tak chcieliśmy, nie o tym marzyliśmy, miało być tak pięknie, mieliśmy żyć długo i szczęśliwie - a tu choroba, lęk, strach o najbliższych i w końcu pożegnanie którego nie było w planie - a napewno nie teraz i nie już...
Przesyłam uściski, wiem że jest ciężko i może w tej chwili to niemożliwe co piszę ale nie trać wiary - dla siebie i dla twego męża.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Nie wiem nawet co napisać. To straszne, że Twój Mąż nie mógł uzyskać właściwej diagnozy jeszcze wtedy, gdy rak nie był tak zaawansowany mimo, że chodził po lekarzach. Tak samo było z moją Mamą. Ciężkie chwile przed Tobą. Wszyscy jesteśmy myślami przy Tobie, przy Twoim Mężu i Twoim malutkim dziecku. Zrobiłaś wszystko, co można było, ale ta choroba nie daje szans.
_________________ Mamuś- rak przewodów żółciowych, trzy tygodnie walki od diagnozy
Mamuś- kocham Cię
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum