Witam Was wszystkch. Ciesze sie ze jest taka strone gdzie moge sie wyzalic I wiem ze kazdy tu mnie zrozumie I postara sie doradzic najlepiej jak potrafi. Nie bede opisywac choroby taty, bo juz tyle tu napialam ze juz nie ma ochoty o tym wspominac, ale pisze bo jedna rzecz ktora mnie meczy I bardzo sie jej boje. Nie smierci, nie braku taty (babacia mama wlasnie taty duzo za dziecka rozmawiala ze mna na takie tematy I jakos to ,,ogarniam,,), ale boje sie tego ze nadejdzie taki czas ze moj tata zalegnie I bedzie potrzebowal 24h opieki. Oczywiscie ode mnie otrzyma ja w 100% ale obawiam sie ze wysiade przy tym psychicznie. Moze ktos odejsc przynajmniej nie bedzie cierpial, ale widok wlasnie cierpienia najblizszej osoby zlamie mi serce. Co mam zrobic, jak sobie z tym poradzic?
ale boje sie tego ze nadejdzie taki czas ze moj tata zalegnie I bedzie potrzebowal 24h opieki.
Zazwyczaj tak się właśnie dzieje w tej chorobie, dobrze jak ten czas leżenia jest krótki ale bywa, ze są to długie tygodnie.
sandrajanek napisał/a:
ale obawiam sie ze wysiade przy tym psychicznie.
Zazwyczaj siły przychodzą do osoby opiekującej się chorym nie wiadomo skąd ale wyczerpanie jest ogromne i to fizyczne i to psychiczne. Raczej większość z nas daje sobie z tym radę ze względu na to, że musi, że taki mamy obowiązek, że bardzo mocno kochamy, bo chcemy pomóc, bo musimy ulżyć, bo naszą rolą jest wspierać bo w końcu nasz chory bez nas nie da sobie rady i te siły mimo, że jest ich brak jakoś do nas przychodzą.
Nie powiem, że to łatwe, nie powiem, że nie wykańcza fizycznie i psychicznie ale czy w takich sytuacjach mamy możliwość myślenia o sobie, raczej chyba nikt z nas o tym nie myśli, działamy jak automaty, my odchodzimy na plan dalszy jest ktoś ważniejszy od nas nasz chory. Będziesz musiała znaleźć swój własny sposób odreagowania stresu, może wyjście na spacer, może ktoś będzie opiekował się chorym razem z Tobą albo na zmianę, jakaś inna metoda, która Cię wycisza. Ja nie potrafię Ci wskazać złotego środka bo sama też nie potrafiłam go u siebie znaleźć i niestety cierpiałam razem z moją chorą. Moje wyczerpanie fizyczne i psychiczne było na granicy rozpaczy ale przez 4 miesiące miałam leżącą, chora osobę bez kontaktu i sparaliżowaną. Mimo ogromnego wyczerpania dawałam radę bo wiedziałam, że nikt mnie nie zastąpi więc musiałam mieć te siły.
Jeżeli wiesz, że nie dasz rady, boisz się tego to zawsze jest opcja hospicjum stacjonarnego. Nie każdy ma na tyle silną psychikę żeby opiekować się tak ciężko chorą osobą.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum