raka mozna pokonac tylko w jeden sposob ZMIENIAJAC SWOJE ZYCIE diamtralnie - przyjrzec sie sobie, zmienic diete, zadbac o aktywnosc fizyczna, zdrowe relacje z otoczeniem, zredukowanie stresu a przede wszystkim zwolnic tempo w jakim sie zyje, zauwazyc swiat wokol siebie, a jednoczesnie wsluchac sie w siebie. Wierze, ze choroby nie sa kara, przypadkiem, zrzadzeniem losu, wina wirusow czy zlych genow - choroby maja nas czegos nauczyc, sa drogowskazami, nasze cialo probuje nam cos powiedziec... przez lata ignorujemy sygnaly wysylane przez cialo... a potem nagle tragedia bo odmawia ono posluszenstwa, slabnie, choruje...
Hm...no dobrze ale jak według tego wytłumaczyć chorujace na raka małe dzieci????
raka mozna pokonac tylko w jeden sposob ZMIENIAJAC SWOJE ZYCIE diamtralnie - przyjrzec sie sobie, zmienic diete, zadbac o aktywnosc fizyczna, zdrowe relacje z otoczeniem, zredukowanie stresu a przede wszystkim zwolnic tempo w jakim sie zyje, zauwazyc swiat wokol siebie, a jednoczesnie wsluchac sie w siebie. Wierze, ze choroby nie sa kara, przypadkiem, zrzadzeniem losu, wina wirusow czy zlych genow - choroby maja nas czegos nauczyc, sa drogowskazami, nasze cialo probuje nam cos powiedziec... przez lata ignorujemy sygnaly wysylane przez cialo... a potem nagle tragedia bo odmawia ono posluszenstwa, slabnie, choruje...
Hm...no dobrze ale jak według tego wytłumaczyć chorujace na raka małe dzieci????
edi tak myslalam, ze ktos o to zapyta. Jesli chodzi o choroby dzieci to wolalabym sie nie wypowiadac, Matki gotowe mnie zliczowac ;-)
Ja tutaj czegoś nie rozumie. Czy wam się wydaje, że człowiek to maszyna idealna i tylko wtedy jest wsio OK jak każdy trybik działa perfekt. Niestety jak nie rak to coś innego.
Cytat:
raka mozna pokonac tylko w jeden sposob ZMIENIAJAC SWOJE ZYCIE diamtralnie - przyjrzec sie sobie, zmienic diete, zadbac o aktywnosc fizyczna, zdrowe relacje z otoczeniem, zredukowanie stresu a przede wszystkim zwolnic tempo w jakim sie zyje, zauwazyc swiat wokol siebie, a jednoczesnie wsluchac sie w siebie. Wierze, ze choroby nie sa kara, przypadkiem, zrzadzeniem losu, wina wirusow czy zlych genow - choroby maja nas czegos nauczyc, sa drogowskazami, nasze cialo probuje nam cos powiedziec... przez lata ignorujemy sygnaly wysylane przez cialo... a potem nagle tragedia bo odmawia ono posluszenstwa, slabnie, choruje...
Każdy ma prawo do swoich sądów ale niektóre stwierdzenia mnie poprostu rozbroiły. Choroby są drogowskazami !!!! Gdzieś to wyczytała, szczególnie drogowskazami są dla nowonarodzonych chorych dzieci. Zlituj się.
Możesz sobie prowadzić życie pod kloszem ( ja nie widzę większego sensu - lepiej żyć krócej ale intensywniej ) i myślisz, że do ilu pożyjesz do 150 lat ?? I naraz okaże się, że życie ascety pod kloszem przedłużyło życie o 5 lat. Kiedyś na coś trzeba umrzeć na to mądrych nie ma. Mój kolega, który prowadził własnie takie życie jak proponujesz ( nigdy nie palił, nie pił alkoholu, ustabilizowane życie rodzinne po prostu sielanka) zmarł na raka żołądka w wieku 36 lat. We wszystkim trzeba znać umiar i nie dać się zwariować. A jak już się zachoruje to trzeba się leczyć i tyle.
Pozdrawiam
Ja też się nie zgadzam z takim poglądem, bo jak niby zmiana stylu życia etc. ma np. cofnąć mutacje genetyczne, które są jednym z czynników wywołujących raka, a przynajmniej do tego skłania się większość teorii nt. etiologii nowotworów? Wiadomo, są czynniki środowiskowe, jakieś osobnicze skłonności etc., ale jednak kwestia genów również jest istotna. Co ma do tego "wsłuchanie się w siebie, zdrowe relacje z otoczeniem"?
Moja przyszła teściowa jako dziecko miała białaczkę, jej siostra jakieś 5 lat temu miała guza przysadki + niedawną wznowę, na szczęście na razie wszystko ok. Ich mama zmarła również na nowotwór, jakiś miesiąc temu. Córka owej siostry - łagodny (szczęśliwie) guz ślinianki - czy naprawdę wszystko to można tłumaczyć niezdrowymi relacjami z otoczeniem czy brakiem wsłuchiwania się w siebie? Dziwnie wątpię.
Naturalnie każdy ma swoje zdanie i nie jest to żaden atak z mojej strony, zwyczajnie się nie zgadzam i tyle.
Wierze, ze choroby nie sa kara, przypadkiem, zrzadzeniem losu, wina wirusow czy zlych genow - choroby maja nas czegos nauczyc, sa drogowskazami, nasze cialo probuje nam cos powiedziec... przez lata ignorujemy sygnaly wysylane przez cialo... a potem nagle tragedia bo odmawia ono posluszenstwa, slabnie, choruje...
Zgadzam się z tym ,że choroba,to nie kara,chociaż bywa,że przez taki,a nie inny tryb życia pracujemy na jakieś problemy zdrowotne.
Mój dziadek (drugi mąż babci),nigdy nie palił,nie pił,z babcią szczęśliwi,żadnej trującej pracy,odżywiający się bardzo dobrze,zmagający się od lat z chorobą Parkinsona,więc wsłuchiwający się w siebie chociażby z racji tej choroby,nagle,można powiedzieć przypadkowo, diagnozują:rak wątroby i żyje parę tygodni...
Więc co zawiniło??
Szanuję zdanie każdego.Każdy ma prawo do własnych wierzeń i poglądów-o ile nie robią krzywdy innym.
Ale mnie to nie przekonuje.
AgnieszkaM napisał/a:
Jesli chodzi o choroby dzieci to wolalabym sie nie wypowiadac, Matki gotowe mnie zliczowac ;-)
Ja bym z chęcią przeczytała co Agnieszko na ten temat napiszesz.
Nie mam zamiaru nikogo linczować,ale jestem ciekawa Twego zdania.
Agnieszko, myślę że nikt tutaj nie neguje wpływu żywienia i innych czynników (palenie itp.) na możliwość powstania nowotworu, ale jak dużo nowotworów właśnie u młodych ludzi jest uwarunkowana genetyczne, pewnie czytałaś ale poniżej jakie geny za co odpowiadają:
Myślisz, że w tym wypadku ma znaczenie co jesz, przynajmniej na dłuższa metę. Ja mam uszkodzenie (właściwie delację całego genu APC) i nie ma takiej opcji, żeby przy tym uszkodzeniu w jelicie z polipów nie powstał nowotwór (można dietę, ale i tak nie ma to większego znaczenia, sprawa kończy się usunięciem jelita grubego, ew. z rakiem, albo wcześniej).
Ja swoją skłonność odziedziczyłam po tacie, który zmarł na raka jelita jako niespełna 38-latek (nie palił, nie pił), mama przeszła operację i leczenie z powodu raka trzonu macicy gdy miała 60l, 9 lat jest ok (też nigdy nie paliła, nie widziałam jej także podpitej). Prawdopodobnie przekazałam uszkodzenie synowi, to mój największy problem.
Jeśli chodzi o metody niekonwencjonalne, nie wierzę w skuteczność, ale WIARA może z pewnością więcej niż te metody. Psychika jest na tyle ważna, że oczywiście gdy ktoś stosuje to sensownie obok, nie zamiast leczenia konwencjinalnego z pewnością może pomóc.
Cytat:
AgnieszkaM napisał/a:
Jesli chodzi o choroby dzieci to wolalabym sie nie wypowiadac, Matki gotowe mnie zliczowac ;-)
Agnieszko, ja bardzo ciekawa jestem co dokładnie miałaś na myśli?? Też nie jastem z tych co linczują. Nie obrażaj się, ale nigdy nie śmiałaby jakiejś matce powiedzieć, że ona jest winna chorobie swojego dziecka. Może być wpływ tak różnych czynników, tak wiele się jeszcze o tym nie wie.
Natomiast uszkodzenie genu, albo przekazuje się potomkom, albo dochodzi do niego podczas zapłodnienia, przy pierwszych podziałach komórek, więc styl życia w późniejszym okresie nie jest w stanie uszkodzić genu.
Ja zaś mogę czuć się WINNA przekazując gen nastepnym pokoleniom, ala na to niestety ciągle nie ma się wpływu żadnego.
Witam
Tyle pisania za i przeciw.
Jeden temat niżej jest opis mojej choroby i wyjściu z niej dzięki BSM.
Poczytajcie.
Jestem namacalnym dowodem ,że to działa.
W jednym ze swoich postów Berta napisała ,że jestem w bielskim środowisku medycznym osobą znaną.Znaną z tego że miałem już dawno nie żyć a ja żyję.
A teraz napiszę nieskromnie ,że nie tylko w bielskim środowisku medycznym ale również i w innych.
A lekarze jak do tego podchodzą? to zależy po której stronie są.
Jeżeli są po stronie leczących to sceptycznie,jeżeli natomiast są po stronie chorych to też szukają niekonwencjonalnych metod leczenia.
Psychika,zmiana stylu życia.
Na pewno się zmieniłem, i to na lepsze.
Nie negujcie innego podejścia do choroby.Nie wykluczajcie lekarza ale i nie śmiejcie się z innych metod.
A ja jestem tego namacalnym przykładem i jestem już prawie dziesięć lat ciągle trzymając ręce na głowie.
Ile ludzi na globie tyle pomysłów na samolecznie. Problem w cudownych uzdrowieniach jest tego typu, że nie można naukowo wyjaśnić co było przyczyną wyleczenia. Wyleczyłeś się z choróbska to dobrze natomiast nie masz pewności co Ci tak naprawdę pomogło. Nie wiesz i nigdy się nie dowiesz co nie zmienia faktu, że gratuluję Ci. Natomiast we wszystkim trzeba mieć umiar. Jeśli wiara w w moce nadprzyrodzone komuś sa niezbędne do życia to niech nie narzuca swojego punktu widzenia innym bo nie wszyscy muszą w to wierzyć bo można posunąć się do absurdu i narazić się na śmieszność. Zawsze wszyscy, którzy niby wyleczyli się przez cuda zaczynali swoje leczenie w oparciu o medycyne konwencjonalną dlaczego ?? Otóż dlatego, że gdyby nie ta medycyna to żadne gusła by nie pomogły.
Ale jest to tylko i wyłącznie moje zdanie.
Pozdrawiam serdecznie i walczcie z choróbskiem na wszelkie możliwe sposoby byle by wygrać.
AndrzejuS, nie mówię, że metody niekonwencjonalne nie pomagają. Chociaż już wcześniej napisałam, że moim zdaniem to kwestia wiary w metodę. Wiara czyni cuda...niekiedy lekarze nie dają szansy... a jednak...cud??. Tylko jak awilem napisał, nie wiadomo do końca co naprawde pomogło Tobie i wielu innym.
Jeśli zaś chodzi o ten konkretny temat, to czy przeczytałeś artykuł od którego się zaczął, DSS cytowała parę fragmentów, mnie jeszcze inne rozbawiły. Oto one;
Cytat:
Jeśli sąsiad zapala ci pod oknem samochód i trzyma silnik włączony dłużej, rzuć w niego czymś ciężkim aby go przepłoszyć i przegonić. Samochody są bezpieczniejsze jak są od naszych okien z 70-100 metrów i nie zatruwają nam powietrza gdy są uruchamiane!
ta "cegłówka" w auto, czy w sąsiada??
Cytat:
Rak piersi, jajników i macicy oraz prostaty dobrze leczy i zapobiega herbata z ziela przywrotnika i jasnoty, a oczywiście podstawą jest solidna terapia psychoseksualna, której nic nie zastąpi dla wyleczenia lub zapobieżenia tego typu nowotworom. U podłoża większości nowotworów leżą problemy związane z płcią, seksem, wstrzemięźliwością, wstydem, urazem seksualnym, porzuceniem, aborcją, konfliktem sumienia z powodu wmówionej grzeszności seksu, strachem przed ciążą, poczuciem winy z powodu przygód seksualnych etc.
co jeśli ktoś uwierzy, że herbatą z ziela przywrotnika i jasnoty można wyleczyć raka??
AndrzejuS faktycznie nie wierzę w niekonwencjonalne metody, ale gdyby nie notoryczny brak czasu na wszystko, mogłabym BSM wypróbować na takim sceptyku jak ja, co Ty na to??. Nie zaszkodzi, a czy pomoże?? Dosyć intensywnie gastrolog straszy mnie rakiem brodawki Vatera (ostatnio pytał, czy nie miałam mechanicznej żółtaczki), pewnie byłabym dobrym materiałem do testowania. Ile Ty czasu spędzasz z rękami na głowie, bo na książkę, czy też płytę mnie stać, ale z czasem krucho.
To nie jest żart, może w ten sposób mogłabym komuś pomóc, gdyby u mnie zmiany się cofnęły -w co zupełnie nie wierzę- to myślę że byłby jakiś wymiernik. Ja nadal zastanawiam się nad tym co może czynić wiara.... Sama zaś pozostaję przy metodach; lekarz ew. operacja itd.
Witam
I tak dobrze że nie zostałem wyśmiany.
Ile czasu na to poświęcam? standardowo 15 do 30 minut dziennie.
Teraz trochę więcej tj. około półtorej godziny a to dlatego,że pojawiły mi się dwa guzy na wątrobie.Wczoraj byłem zrobić TK.Wynik za 10 dni.Zobaczymy co to jest.
Piszecie tutaj o wierze.To wcale nie jest sprawa wiary.Na początku też byłem sceptykiem.
Ale trzymałem, bo z domu praktycznie nie wychodziłem.A wierzyć w tą metodę zacząłem dopiero wtedy jak mi powiedzieli ,że żadnego HBS-a nie mam.
Wtedy to dało mi wiele do myślenia.Co się stało? jak to nie mam.
A powiem ,że pacjentem przychodni Wirusowego Zapalenia Wątroby byłem 18 lat.
Leczyłem się farmakologicznie i nic nie pomagało.
A wracając do chorób nowotworowych, pomogło to nie tyko mnie.
Pomogło to trzem młodym dziewczynom,które chorowały na owrzodzenie jelita cienkiego.
Pomogło to mojemu znajomemu ze szpitala choremu na raka przełyku,który zmarł w tym roku w maju ale żył po tym wszystkim 10 lat.
Pomogło kuzynce z rakiem jajników zdiagnozowanym krótko po śmierci męża.
Oczywiście była na operacji. Jajniki ma wycięte ale lekarz się jej zapytał to po co pani przyszła.
Pomogło to koleżance z rakiem piersi (zginęła w wypadku samochodowym).
I powiem tak wszyscy byli negatywnie nastawieni na tą metodę, ale trzymali bo ja powiedziałem że mi to pomogło.Może faktycznie się zasugerowali tym, że mi to pomogło.
Oby jak najwięcej takich sugestii.
Mógłbym tutaj opisać jeszcze kilka przypadków ale nie o to chodzi.
Ale jeszcze napisze o jednym.
Działam w hospicjum domowym w Bielsku.
Jeżdżę obecnie do starszego bardzo sympatycznego pana ze zdiagnozowanym rakiem prostaty z przerzutami do kości.Jak zacząłem tam chodzić to wyglądał strasznie.
Wychudzony, nogi bez mięśni.Tak jak wygląda człowiek w terminalnym okresie choroby.
Powiedziałem mu o tej metodzie i trzyma ręce na głowie.Po dwóch miesiącach
nogi nabierają mięśni.Na początku bolało.Teraz jeszcze też ale znacznie mniej.Bóle są coraz mniejsze.Jakoś na dniach ma mieć robioną morfologie i inne badania krwi.
Zobaczymy co wyjdzie.Sam jestem w tym przypadku nastawiony raczej sceptycznie.
Ale zobaczymy.
Tak że nie przekreślajcie tej metody,i po prostu ją stosujcie,polecajcie ją swoim bliskim,
bo tak jak już chyba napisałem NIE POWINNA ZASZKODZIĆ, NIC NIE KOSZTUJE, MOŻNA JĄ STOSOWAĆ SIEDZĄC W DOMU I CO NAJWAŻNIEJSZE MOŻE POMÓC.
Na razie tylko MOŻE bo niestety gwarancji dać nie mogę.
I oczywiście przy tym wszystkim nie wolno odrzucać współczesnej medycyny to ma być tylko wspomaganie.
Pozdrawiam.
I jeszcze jedno do Krysiekn.Wiesz kiedy znalazłem czas na wszystko.Jak leżałem na stole a lekarze się zapytali jest pan gotów.Wtedy zrozumiałem co jest ważne ,co się naprawdę w życiu liczy.
4.12.09
Dzisiaj byłem na pogrzebie pana Stanisława ,którego przypadek opisałem.Zmarł w wieku 79 lat.
Z wlasnego doswiadczenia. Ja bardzo dobrze reaguje na homeopatie. Wystarczy mi kilka glukozowych kulek i znow jestem okazem zdrowia. Powinnam wykorzystywac swoja podatnosc na sugestie (bo przeciez homeopatia nie dziala) czy tez jednak brac antybiotyk? Tylko po co obciazac ogranizm antybiotykami skoro leczy go garsc cukru? Jaki wplyw maja antybiotyki na uklad odpornosciowy kazdy tutaj na pewno bardzo dobrze wie.
Dlatego smiem twierdzic, ze nie lecza nas leki czy lekarze, ze proces zdrowienia to cos o czym nauka nie ma jeszcze zielonego pojecia. Jak to mawiaja 'Operacja sie udala. Pacjent zmarl'
Jak to mawiaja 'Operacja sie udala. Pacjent zmarl'
Mawiają też ' kaszel leczony trwa tydzień, nieleczony 7 dni'
Nowotwór to nie kaszel i glukozowe granulki leczenia nie zastapią.
To powodzenie znam w wersji 'Katar leczony trwa tydzień, nieleczony 7 dni'. Z kaszlem lepiej uwazac.
Gontcha nie odnosze sie do leczenia raka, a do metod uznanych za szarlatanstwo. Nie mialam raka wiec nie mam sie do niego jak odnies.
AndrzejS pomoglo BSM, on moze opowiadac o doswiadczeniach walki z rakiem, ja nie.
Nie rozumiem dlaczego tak zalezy Wam by pozbawic ludzi wszelkich zludzen, odrzec ich z nadziei? Skoro tak to moze odpowiedzie mi dlaczego na 10 przypadkow raka tego samego narzadu, w takim samym stopniu zaawansowania i leczonych tymi samymi metodami nie ma 100% wyleczalnosci? Ha bo kazdy organizm jest inny, kazdy ma inna odpornosc, inne geny?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum