Ogólnie to prof. Tadeusz Pieńkowski i prof. Cezary Szczylik mówili o zatrważającej kondycji polskiej onkologii, nieszanowaniu głosu autorytetów naukowych w decyzjach urzędniczych (urzędnik podejmuje decyzje o odrzuceniu wniosku lekarza o leczenie) , najmniejszych w Europie nakładach na onkologię. Dosyć przekonująco brzmiał fragment o tym że zarówno rządzący jak i pojedynczy ludzie zachłystujemy się wzrostem poziomu życia, kupujemy sobie zabawki (gł była mowa o samochodach), podczas gdy prawdziwy dobrobyt to bezpieczeństwo zdrowotne, a do tego nikt nie przywiązuje wagi. Że nie powinno być konkurencji między kupowaniem urządzeń do radioterapii a nakładami na drogie leki (widocznie teraz jest), że w Polsce od czasu uznania nowego leku do czasu jego bezproblemowej refundacji mija kilka lat (ten problem dotyczy wszystkich chorób). A w ogóle to np moglibyśmy brać przykład ze Słowacji, gdzie leczenie (operacje) onkologiczne jest zgrupowane w ośrodkach które mają odpowiednią kadrę, a nie tak jak w Polsce gdzie kontrakty są dla 400 szpitali. Stwierdzili, że ostatnio się poprawiło, ale że startowaliśmy od prawdziwego dna, to i teraz daleko nam do średniej.
Ja oczywiście zgrzytałam zębami przy fragmencie o tym jak to lekarze onkolodzy czują się związani ze swoimi pacjentami, bo ostatecznie rozmawiałam zarówno z prof. Pieńkowskim jak i z kilkoma chirurgami z tej kliniki i to "związanie" odczułam osobiście.
Odniosłam wrażenie, że jest tak źle, że postanowili wreszcie wyjść z tym do szerokiej opinii publicznej, tylko żeby zakodować coś w społeczeństwie to trzeba kampanii, a nie pojedynczych i rzadkich wystąpień.
Musi być wprowadzony benchmark dla ośrodków leczenia i tworzenie centrów onkologicznych, do których pójdą pieniądze.
Oszukuje się ludzi, że obecny poziom składki jest możliwy do utrzymania. Nie jest. To zupełnie niemożliwe. Tak samo jak niemożliwe jest utrzymanie systemu zdrowia bez dopłat rozszerzających ofertę indywidualną, bez względu na to, jak głośno wrzeszczy Piecha.
Schody dopiero się zaczynają. W ośrodkach badawczych pojawiają się leki, kosztujące nawet sto tysięcy euro miesięcznie za kurację celową. Leki te osiągają na razie skuteczność tradycyjnych cytostatyków, ale postęp jest szybki. Nawet te 7-8 z ponad dwustu sklasyfikowanych rodzajów raka, które zdają się już kontrolować, stanie się tematem w momencie, kiedy ich skuteczność będzie dalej rosła. Chociaż ich ceny spadną, mogą się zatrzymać na poziomie Avastiny, a to będzie oznaczać koszt kuracji rzędu 35 tysięcy euro za jednego pacjenta.
Prawdziwym problemem jest jednak to, że wszystkie te leki zmierzają w kierunku przekształcenia raka z choroby śmiertelnej w chorobę chroniczną. Tak stało się już z AIDS. Z rakiem będzie w najlepszym wypadku podobnie, choć rzecz jest utrudniona przez wymienioną typologie raka z jego ponad 200 odmianami.
Do tego dochodzi koszt diagnostyki. W fazie prototypów są nowe modele CT, które dają rozdzielczość na poziomie poniżej milimetra i operują kolorem. Problemem będą ich gigantyczne koszty. Jeden taki skan spiralny całego ludzkiego ciała produkuje dane na poziomie paru terabajtów. Tego nie da się wgrać na żadną dyskietkę, nawet nie na nowe dyskietki blue-ray. Jedna sesja ma pojemność całego dysku twardego. Postęp technologiczny nie będzie w stanie zrelatywizować tych kosztów całkiem. Eksperci mówią jednym głosem, że te nowe technologie będą z całą pewnością wiele droższe.
Tymczasem społeczeństwo utrzymuje się w iluzji, że jak Kowalski poświęci samochód, to pokona chorobę. Większość Polaków jest po prostu za biedna, by stawić takim kosztom czoła. Jedynym ratunkiem jest zwiększenie składek przy jednoczesnej reformie systemu. Inaczej garstka bogatych będzie się leczyć po prostu za granicą. Będą się nimi tam opiekować najlepsi polscy lekarze, którzy wyjechali z Polski nieco wcześniej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum