boralis !!! MNIE TEŻ BARDZO CIĘŻKO SIĘ CZYTAŁO ALE PODOBNIE,JAK TY MAM TERAZ SZERSZE POLE WIDZENIA NA TO WSZYSTKO CO MNIE CZEKA.
MOŻE I MNIE UDA SIĘ PRZEJŚĆ TO WSZYSTKO Z ...... POGODĄ.
NA ZRAZIE JEST MI STRASZNIE ŹLE I SMUTNO.
NAJBARDZIEJ PRZESZKADZA MI TA NIEMOC, ŻE JUŻ NIE MOGĘ JEJ POMÓC.
_________________ ...chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość-wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś-nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ MIŁOŚĆ BOŻA rozlana jest w sercach naszych przez DUCHA ŚWIĘTEGO...
JA CZEKAM ,WŁAŚCIWIE TO MY CZEKAMY.
JEST BARDZO CIĘŻKO CHOCIAŻ SPOKOJNIE.
JA LICZĘ NA CUD.
DZIĘKUJE ZA TEN POST.
_________________ ...chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość-wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś-nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ MIŁOŚĆ BOŻA rozlana jest w sercach naszych przez DUCHA ŚWIĘTEGO...
Mamisymo, możesz zrobić najważniejszą rzecz w życiu: BYĆ.
To i wszystko i nic.
Po prostu BĄDŹ. Weź urlop jeśli możesz.
Przepraszam, że nie potrafię dokładnie tego opisać.
Trudno dobrać słowa, bo przerywają ciszę i podniosłość Tych Chwil
[ Dodano: 2010-06-16, 11:22 ]
" Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego".
[ Dodano: 2010-06-16, 12:11 ] Światełko do Nieba> paląca sie gromnica czy świeczka, to jest drogowskaz dla duszy odchodzącej osoby, pacjenta. W naszym hospicjum gromnica stoi na wierzchu. Gromnica jest symbolem życia i umierania.
Kiedyś żona pacjenta który właśnie odszedł zrobiła nam "awanturę" dlaczego męża nie reanimowaliśmy. Było te przykre. Taki bunt, dlaczego lekarze, niektórzy nie mówią prawdy rodziną?
Na którejś nocce siedząc przy łóżku pacjentki usłyszałem takie słowa "chciałabym zasnąć i sie nie obudzić"
Wczoraj zmarła pacjentka młoda kobieta , która chorowała 12 lat, kilka operacji, 12 lat cudu, a wczoraj Bóg zabrał ją do siebie zabierając jej cierpienie. Przybyła do nasz ok 3 tygodni, rodzina liczyła na kolejny cud (tak sądzę), powoli godziła się z odejściem córki, żony, mamy synowej.
Jakiś czas temu młoda dziewczyna 31 lat zadała mi pytanie "Dlaczego jest chora na raka, czym zawiniła że Bóg pokarał ją?" " Skończyłam dobre studia, mam bardzo dobrą pracę i zarobki, mama nowy dom i samochód i dlaczego umieram?"
Odpowiedziałem jej, ale nie potrafię tego powtórzyć z każdym pacjentem rozmawiam indywidualnie
Cytat z kazania naszego Księdza Kapelana:..." gdy najbliższy odchodzi do Domu Pana, to umiera fizycznie, umiera ciała, ale zostaje z nami w myślach, sercu, duszy i modlitwie, jest w naszej pamięci.... jest z nami pomaga nam, szykuje miejsce dla nas...."
Ja wierzę że Bóg jak zabiera do siebie chorego na raka, to zabiera mu cierpienie, już nie cierpi, dobrze gdyby był z nami ale zdrowy i radosny.
Na co mamy wpływ w czasie odchodzenia bliskich? W chorobie nowotworowej, w ostatnich chwilach życia, na co mamy wpływ? Jeżeli zrobimy wszystko na co mamy wpływ, mamy czyste sumienie, a cierpienie nie jest wpisane w życie człowieka, cierpiał za nas Pan Jezus.
hm...
może to dobrze, że była to śmierć z zaskoczenia skoro lekarka wspomniała o "ciężkiej śmierci" Ja sama się ciągle zastanawiam nad śmiercią. My wiedzieliśmy że odejdzie "lada chwila" nie jadł nie pił więc maksymalny czas życia 6-8 tygodni, ale śmierć taty i tak była dla Mnie zaskoczeniem, że to już że odszedł, że nie pasuje mu w ogóle ta śmierć do niego. Taki twardziel, nie chorował a w 3 miesiące odszedł .Do dzisiaj nie mogę uwierzyć w to co się stało. Zaskoczenie które trwa do dzisiaj a już ponad rok jak odszedł:(
AndrzejS, bardzo dobrze opisałeś te ostatnie chwile.Czytając je,widzę mojego Tatę.Wszystko opisałeś bardzo dokładnie.
Ogromne zmęczenie,osłabienie,brak apetytu,brak pragnienia,zanik połykania,brak pracy jelit,spadek ciśnienia,ochłodzenie,sinienie,oczy...
Aż popłakałam się właśnie,cofając się do tych chwil...
Ja jeszcze skromnie dodam objawy jakie wystąpiły u mojego Taty w okresie terminalnym-na parę dni,godzin,minut przed śmiercią:
-zanik odczuwania smaku,
-splątane myśli,
-omamy,
-chory może być pobudzony-raz chce siadać raz się kłaść,
-chce się ubierać,golić,tak jakby szykował się gdzieś do wyjścia,
-problemy z wysłowieniem się-bełkotliwa mowa,
-wiotkość mięśni,
-mogą wystąpić drżenia rąk,ogólnie słaba koordynacja wszystkich kończyn,chory nie potrafi niczego utrzymać,nie może już wcale chodzić,sam nie jest w stanie usiedzieć,
-mogą przestać nerki pracować (czasem wtedy czuć amoniakiem,bo mocznik przedostaje się do krwi ,tkanek i dlatego czuć go przez skórę) i chory nie oddaje moczu-wtedy to już tylko maksymalnie niestety 3 dni zostają.
-w ostatnich godzinach oddech czasem staje się głośniejszy,a jednocześnie jest bardzo wyrównany,słychać zalegający płyn,takie jakby bulgotanie przy każdym oddechu.Ja to nazywałam "płynowym oddechem".
-w ostatnich minutach chory może zacząć inaczej oddychać,płyciej,inaczej klatka piersiowa się unosi i oddech zaczyna powoli zwlniać,aż do całkowitego zatrzymania....
Tak sie zachowuje moj maz od kilka godzin.I powiedzial ze umiera...
Bądź teraz przy mężu. Nie bój się niczego. Myślę, że skoro się wie że ta chwila właśnie nadchodzi bo objawy takie ma nasz bliska osoba to jakoś spokojniej się do tego podchodzi.
Trzymaj się kochana. Przytulam mocno
Mojej cioci też pozostało niewiele czasu.
Ten wątek na forum wytłumaczył mi wiele nie jasności.
Przeczytałam każde zdanie i zaczynam oswajac sie z myślą o najgorszym.
My tez się zbliżamy:(( 6 chemii za nami, od tygodnia gorączka i rozpad guza szyi (wyciek na zewnątrz), brak apetytu, łaknienia, potrzeb fizjologicznych, tato wciąż walczy, rozmawia ale ja wiem, że to kwestia dni, mam nadzieję, że tygodni..Teraz najważniejszym zadaniem jest zapewnienie tacie jak najmniej bolesnego odejścia, sama nie wiem jak sobie z tym poradzić ale wiem, że tato nie może odejść smutny..Narazie przebywa w szpitalu, w przyszlym tygodniu wraca do domu.
Wiele razy czytałam ten dział.
Za każdym razem widze jak to wszystko sprawdza się u męża.
Doplywa powoli na drugi brzeg.
Dzisiaj rozmawialiśmy o śmierci.powiedział ze umiera.
Przyszła po mnie,myślał o zmarłej żonie.
Nie chce odejść,kurczowo mnie trzymał za rękę.
mam spać z brzegu ,żeby go zasłonić.....
Bardzo mi przykro Momus, nikt z nas nie jest gotowy, każdy, kolejny dzień to dla nas lekcja pokory, cierpliwości i panowania nad emocjami. Nasi bliscy, którzy dopiero co aktywnie uczestniczyli w naszym życiu nagle zanikają. Ja też jeszcze nie wiem skąd czerpać siłę na "potem", na razie staram się pomóc tacie godnie przejść na drugą stronę.
Przed nami bardzo trudne zadanie.
Kochamy naszych chorych ,mężów ,ojców,chcemy żeby odeszli w pełni człowieczeństwa.
Tylko, że ta straszna choroba odziera z tych możliwości.
Życzę bliskiej Ci osobie,aby miała możliwość spokojnie zasnąć.
O to proszę w modlitwie dla mojego męża,aby zasnął, bez tego cierpienia.
Emocje ,tak....bo jak dopuścić do siebie myśl że za nas i bez naszej zgody, zapadł los naszych bliskich.
Pogodzenie się z tym,to najtrudniejsze czego doświadczam .
Tato odszedł wczoraj, od wczoraj też staram się wczytywać w forum i szukać odpowiedzi a może również podpowiadać...
To naprawdę godne podziwu, że po wszystkich trudnych przeżyciach nie zrywasz z tym forum jako złym wspomnieniem, lecz chcesz pomóc innym ludziom. Dziękuję w imieniu wszystkich, którym pomożesz.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum