Agnieszko mogę Cię tylko wirtualnie potrzymać za rękę
U mnie na razie o 'nowym' dawcy nic nie wiadomo.
Za pierwszym razem moim dawcą był mój brat. Po nawrocie znów muszę mieć przeszczep szpiku, ale lepiej nie od brata. W Europie nie znaleziono dla mnie dawcy. Z 'mojego' szpitala wysłali prośbę o szukanie dawcy w USA do Poznania (W-wa nie ma uprawnień do przeszukiwania bazy dawców w USA). Dziś dowiedziałam, że Poznań powiedział ustnie przez telefon, żeby jeszcze raz spróbowali od brata. Lekarze u mnie mają inne zdanie (i ta do tego zdania się przychylam). Czekamy na oficjalne pismo z Poznania. Moja Pani Doktor idzie na urlop i będzie za 3 tygodnie. Ja też mam 3 tygodniowy urlop od leczenia.
Na razie nie wiem co dalej. Jest to takie siedzenie na bombie.
[ Dodano: 2011-07-29, 18:22 ] Agnieszka napisała:
Oj to właśnie jest pytanie dlaczego ? Jedni muszą wciąż jakiś "krzyż" dzwigać i jak zaczną to do końca go niosą.
ano... ale zawsze przypominam sobie wierszyk, który już cytowałam:
"(...) A przecież chyba nikt
się z nami nie umawiał
że życie jest
piękną, zieloną łąką
pełną "zółciutkich kacusek" (celowe seplenienie dziecięce)(...)
Każdy ma swoją Gehennn...kę
od brzegu do brzegu dnia
wypada przebyć ją z wdziękiem
wypada? - to pewnie się da
Każdym kolorem i dźwiękiem
życie nam daje znać
że prócz Gehenn...ki tej
mniejszej czy większej
coś jeszcze dla nas ma...
(...)"
e tam, nie ma co się roztkliwiać
Muszę jeden dzień 'poświęcić' na przetrawienie dzisiejszej wiadomości.
A i tak nic nie wymyślę.
[ Dodano: 2011-07-29, 19:48 ]
Wróciłam z CO, włączyłam komputer, zajrzałam na forum, zjadłam obiadek. Potem umyłam okna, wyprałam zasłonki, umyłam kwiatki, zawiesiłam zasłonki, wyprałam firanki, wysprzątałam mieszkanie. Musiałam się wziąć za robotę.
Po robocie siadłam i zajęłam się wszelaką 'korespondencją internetową'.
Uff...
posłuchać trochę dobrej muzyki nie zaszkodzi
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
witam moje Panie
póżno już ale choć jestem już padnięta to jeszcze tu jestem wrzuciłam opis rezonansu mamy na forum może ktoś mi pomoze go rozgryźć , część rozumiem ale nie wszystko wiem że są przerzuty na kości , wiem że mamuś będzie cierpiała ból, i tak się zastanawiam czy będzie przerzut do mózgu? Może wiecie ?Ja sądzę że będzie szybko ten robal siega w głąb mojej kochanej mamusi.
Justynko to Ty dzis miałaś bardzo ciężki dzień i widzę że musiałaś odreagować sprzątaniem (ja też tak mam) dziś odreagowywałam jedzeniem słodycze zapiekanki zupka - krupnik wszystko późnym popołudniem aż mi ciężko.
"(...) A przecież chyba nikt
się z nami nie umawiał
że życie jest
piękną, zieloną łąką
pełną "zółciutkich kacusek"
śliczny wierszyk i taki wymowny do bólu, ale dziękuję Ci za niego choć smutny to piekny, Maleńka życzę Ci aby znaleźli dawce dla Ciebie i trzymam kciuki abyś mogła żyć spokojnie. Dużo myślę o Tobie nawet opowiadałam o Tobie mojemu mężusiowi , i oboje trzymamy kciuki będę prosiła Boziuchnę aby dawca się znalazł szybko dla Ciebie.
Ja też trzymam za łapkę i tulę z całego serduszka oraz przesyłam dużo dużo słonka bo u mnie cały dzień pada deszczyk nawet w gumiakach byłam w pracy bo mokro okropnie.
a teraz dobranoc , albo dzień dobry
Cześć
witam wszystkich bliskich,
a ja dziś jadę po moją mamuśkę i przywoże do mnie do domku, jutro wizyta u neurochirurga nie wiem co zadecyduje i oczywiście znowu się bardzo boję, mama dziś na razie w miarę się czuje, zobaczymy jak potem będzie.....
jestem poddenerwowana dość mocno, cały czas myślę co powie neurochirurg od jego decyzji wiele zależy, czy dalej chemia, czy już tylko lampy przeciwbólowe boję się, mamcia dopytuje się o ten kręgosłup ale nie jestem w stanie powiedzieć jej że tam są już przerzuty nie mogę, bo to dla niej zabrzmi jak..........
Mama domyśla się, że nie jest dobrze wniskuję to z tego co mówi, ale wiem że dopóki się nie dowie to będą domysły...... , i chyba tak jest lepiej na razie a jutro zobaczymy.... nie wiem jak to rozegrac wszystko ?
może mi coś podpowiecie.............
Mam pytanie, mam moją mamuśkę u siebie i obserwuję , że ma bardzo mocno wyczulony słuch, wcześniej tak nie było. Mama teraz słyszy nawet szept i każe ściszać telewizor tak jakby ją drażnił ?
A po drugie to po konsultacjach czekamy na następną w piątek, z pierwszym ortopedą, ponieważ neurochirurg odesłał nas do ortopedy. Będziemy wiedziały na czym stoimy czy będą operować aby ustabilizować kręgi czy nie, bo mamie grozi niedowład.I tak na piątek była przygotowana na chemię a teraz czekamy bo jeśli operacja to nie chemia. Wiecie jakaś twarda jestem teraz bo muszę.
Wczoraj odbyłyśmy poważną rozmowę obie na temat tego co dzieje się w kręgosłupie, powiedziałam że (ale tak nie do końca) w tym kręgosłupie dobrze nie jest i potrzebna jest konsultacja bo kręgi są mocno "pościerane" dlatego ją tak boli a mama zapytała czy tam jest ten robal powiedziałam że nie wiem bo lekarz mi nie powiedział a mamcia na to że pewnie jest, a ja na to że chyba tak ale musimy do piątku wytrzymać i się dowiemy. Cholera trudne są to rozmowy pocieszam ją jak mogę i widzę że jeśli mówię z dużym przekoaniem rzeczy w które sama nie wierzę to mama mi wierzy. Trudne rozmowy trudne tematy ........
Tak trzymaj
Agnieszko, mnie nauczył nasz lekarz z hospicjum, że prawdę należy dawkować. Praktykuję i jakoś to się sprawdza, sama widzisz. Jest to jakaś metoda.
_________________ "Ważne jest nie to, co ze mną zrobiono, lecz to co ja sam zrobiłem z tym, co ze mną zrobiono"
dzisiaj czytam historie osób będących na forum, i..................trafia na same smutne.....
A my jutro mamy konsultację u ortopedy (neurochirurg nas odesłał po dokładnym przeanalizowaniu badań i dolegliwości mamy) i ciekawa jestem czy też nas ortopeda główny odeśle, i już się nastawiam bo wiem że przy chorobie mamci taka możliwość też istnieje- boję się strasznie i jestem bardzo mocno podenerwowana dzisiaj.
Mamcia cierpi z powodu bólu, ale no właśnie, duże jest ale Moja Mała Dziewczynka je leki przeciw bólowe na potęgę tak strasznie boi się bólu że pochłania wszystko co spotka na swojej drodze. Mama ma silne leki bo na morfinie i boję się i nie wiem jak mam z nią rozmawiac bo nie chcę wywierać dużego nacisku ponieważ Mamacia jest teraz taka bez siły i boję się ją urazić (a leki dziś schowałam) , bo ja jestem w pracy a mama jest z moim mężem w domku. I co wy na to mam chować te leki czy dawać, ale nie moge dawać bo się może już uzależniła i dobrze jej po lekach dlatego bierze.
to tyle na dziś
dzisiaj czytam historie osób będących na forum, i..................trafia na same smutne.....
poczytaj u Gazdy polecam!
agnieszka39 napisał/a:
mam chować te leki czy dawać,
Najlepiej chyba według wskazań lekarza. Ja kupiłam Mamie pudełeczko na 3 pory dnia i przygotowywałam wszystko na cały dzień. Żadnych leków nie brała/bierze sama.
_________________ "Ważne jest nie to, co ze mną zrobiono, lecz to co ja sam zrobiłem z tym, co ze mną zrobiono"
HEJKA
Grazia mama nie ma gorsetu, bo najpierw ma mieć tę konsultację ortopedyczną i dziś byłyśmy umówione z lekarzem ortopedą który jest osobą jak najbardziej kompetentną i jest świetnym lekarzem tyle że coś mu wypadło jakiś pilny wypadek i mam się z nim już sama z wynikami mamy skonsultować dziś lub w niedzielę. Wszystko teraz na telefon. A co do leków to muszę trochę chować bo inaczej jest źle. Pewnie że ma jej nie boleć to ponad wszystko i to jest najważniejsze teraz aby jej nie bolało to nie podlega żadnej dyskusji. Mama bierze leki nawet gdy nie ma takiej potrzeby to nie jest tylko moja obserwacja ale mojej bratowej również.
Granda mamy pudełoeczko taką tygodniówkę i jest z tym super.
[ Dodano: 2011-08-05, 15:24 ]
dzwonię i dzwonię do szpitala, aby ustalić termin rozmowy z doktorem ale to na nic widzę i czuję to, może dlatego że mama ma te przerzuty z mięsaka, i ..............
ale ja się nie poddam nie zostawię tego tak bez rozmów bez walki, doprowadza mnie to wszystko do szału.
A moja mamcia od dziś na chemii jest, to druga chemia. Ciekawa jestem jak teraz będzie się czuła po pierwszej a dostawała tylko dwa dni nie było dobrze wręcz przeciwnie było bardzo źle a teraz zobaczymy- boję się...............
Nie gniewajcie się też, ale jakoś daleko mi do tych wszystkich, którzy z tylko znanych sobie powodów nie potrafią ( lub nie chcą ) poświęcić bliskiej mu osobie tyle czasu, ile by mogli, a aktywni stają się, gdy przychodzi do spraw spadkowych.
WITAM.
Pozwole sobie wtracic sie do dyskusji, jako ze moja mama choruje na drobnokomorkowego raka pluc z przerzutami do watroby. Mieszkam 2,5 tys. km od moich rodzicow.
Nie moge zgodzic sie z tym, co pan napisal.
Nie mozna mierzyc kazdego swoja miara. To, ze pan mial mozliwosc zmiany miejsca zamieszkania -ot tak-to naprawde szczescie.
Ja nie moge pozwolic sobie na powrot do kraju.
Mieszkam tu od ponad 7miu lat.
Wiele lat ciezko pracowalam na to, co tutaj osiagnelam. Bedac tutaj-mam mozliwosc pomagania moim rodzicom w roznoraki sposob. Moge rowniez pozwolic sobie na czeste przyjazdy i pomoc w trudnych chwilach, szczegolnie po chemioterapiach mamy.
Myslalam o tym, co powinnam zrobic, rzucic wszystko?
I co dalej?
Kto mnie utrzyma w kraju- jesli nie znajde pracy?
Co z mieszkaniem? Bede dzielic pokoj z rodzicami?
Dzwonie do rodzicow codziennie, wysylam listy, kartki, paczki, pieniadze.
Mama dostaje bukiety kwiatow.
Przyjezdzam co 2 miesiace.
Kazdy z nas toczy boje z wlasnym sumieniem-sprawa nie jest prosta ani dla osoby chorujacej na raka, ani dla najblizszych..
Jednak nie moge poswiecic mojej mamie kazdej minuty ze swojego zycia, bo procz jej choroby-ja tez musze utrzymac sie na powierzchni.
pozdrawiam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum