Kilka miesięcy temu myślałam dokładnie tak samo. Na diagnozę zareagowałam zdumieniem "jak to?kilka tygodni życia?,a gdzie leczenie? ".Zawsze wydawało mi się że na raka choruję się latami, że od początku są jakieś objawy. Nic bardziej mylnego. Mój tato zgłosił się do neurologa z uporczywym bólem głowy a okazało się że to jest ostatnie stadium raka płuc, a choroba rozwijała się od dłuższego czasu. Życzę Ci siły i wytrwałości w tych trudnych chwilach ,otocz mamę opieką mów jak bardzo ją kochasz i wykorzystaj ten czas który wam pozostał w 100%pozdrawiam
_________________ Zbyt szybko się to potoczyło 08.12.14 -18.02.15
Mam przed sobą kartę informacyjną z leczenia szpitalnego mojego taty(Oddział chorób płuc) , ale niestety wyniku z pobrania popłuczyn oskrzelowych tam nie ma .Jest tylko informacja że takowe były pobierane ale widocznie wynik hist-pat był jednoznaczny. Dano nawet nadzieję na operację, lub leczenie jak również skierowanie na badanie Pet (rozwiał wszystkie nadzieję na leczenie , które jednoznacznie potwierdziło zaawansowanie choroby
_________________ Zbyt szybko się to potoczyło 08.12.14 -18.02.15
A może jak Twoja mama gdy zobaczy innych pacjentów,gdy zobaczy jak oni walczą,jak będzie mogła porozmawiać z osobami które przechodzą to samo co Ona,podbuduje mamę? Może przed kimś obcym się otworzy?
_________________ Tatuś walczył 3 tygodnie - diagnoza DRP z przerzutami do kręgosłupa i wątroby 05.12.2014r. - 26.12.2014r. (*)
dzięki. Czytałem wcześniej. Inne teksty w tym temacie też czytałem, a psychologia nie jest mi obca.
Ja nie zatajam nic przed mamą. Dostaje ode mnie tyle informacji ile chce.
Chciałem jej oszczędzić leżenia na oddziale szpitalnym.
Boję się, że nasłucha się opowieści "dziwnej treści" , mitów i innych historii, które ją rozłożą psychicznie.
Nawet ordynator z pulmonologii nam mówiła, że jak słyszy co ludzie za historie opowiadają to jej włosy dęba stają.
Mama wie, że ma guza, którego trzeba zdiagnozować , żeby można było podjąć leczenie.
Bo taka jest rzeczywistość. Nie dopytuje o więcej to też ja więcej nie mówię.
Zresztą i tak więcej nie wiem.
a jest może jakiś prywatny szpital z oddziałem pulmonologicznym , wie ktoś może ?
[ Dodano: 2015-06-16, 09:39 ]
gosiat napisał/a:
A może jak Twoja mama gdy zobaczy innych pacjentów,gdy zobaczy jak oni walczą,jak będzie mogła porozmawiać z osobami które przechodzą to samo co Ona,podbuduje mamę? Może przed kimś obcym się otworzy?
Może tak, ale jak znam mame to raczej nie...
Mama ma trudny charakter. Jak jej się nie spodoba to jest zdolna ostentacyjnie wyjść ze szpitala w każdej chwili, a winny temu wszystkiemu będę ja.
Nie ma znajomych, nie ma rodziny - wszyscy byli "be" i mama ich odsunęła, lub sami uciekli.
Ma tylko mnie - swoją porażkę życiową - jak to zawsze mówiła.
Teraz jestem dorosły i wiem co jest prawdą a co jej tworem wyobraźni.
Ale jak byłem dzieckiem to wierzyłem w każde słowo mamy i niestety na mojej psychice powstały rany, a teraz są blizny, które dają o sobie znać.
Zacznę może od końca czyli bieżącej sytuacji.
Z czasem pewnie opiszę też przeszłość by oczyścić się, wyżalić i pozbyć się choć trochę ciężaru, który noszę.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: absenteeism: 2015-06-16, 21:59 ] Tego typu wątki, gdzie każdy może się wygadać, wyżalić trafiają u nas do tzw. Kciuków. Przeniesione.
Pisać można do woli
Bonaj, mocno zaciskam kciuki za szybką diagnostykę, trzeba wierzyć że może nie będzie tak źle, ja staram się jakos ogarniać to w głowie ale też jest mi cięzko,szczególnie to nic nie robienie i czekanie na wyniki...
Trzymaj się ciepło!
Witaj!
Twój wątek dotyczący walki z chorobą mamy przeczytałam jednym tchem... Bardzo Ci dopinguję, bardzo trzymam kciuki za każdy sukces tej nierównej walki...
Czytając forum dostrzegam, że nieomal wszyscy tu mają wspaniałe rodziny, doskonały kontakt z bliskimi... To oczywiście wspaniale. Utożsamiam się z Tobą, bo jest tu nas, takich trochę pokiereszowanych przez życie, znacznie mniej.. wiec widząc pokrewną duszę, postanowiłam napisać do Ciebie...
Mój wątek jest tutaj:
Bardzo, bardzo trzymam kciuki za Ciebie i Twoją mamcię, za to by każdy Twój dzień z mamą dał Wam max satysfakcji i rodzinnej bliskości... oraz aby znalazło się pomiędzy Wami mnóstwo tych szczerych, ciepłych i dobrych słów, o których na co dzień zapominamy...
Ja nie zdążyłam z tyloma jeszcze sprawami... pozostał we mnie ból i żal i wyrzuty sumienia, że byłam po prostu złą córką....
zyczę Ci abyś spędził z mamą teraz tyle wspaniałych dni, ile tylko Wam się uda zyciu wydrzeć!!!
Bonaj, ja też jestem z tych pokiereszowanych z niełatwymi relacjami z mamą. Nasza wspólna droga z chorobą trwa drugi rok, są dni piękne kiedy wydaje się, że lepiej być nie może, kiedy myślę, że mama mnie kocha, docenia i jestem dla niej ważna, ale są i takie kiedy wydaje mi się, że jestem w najciemniejszych czeluściach piekła. To chyba tak być musi i trzeba się z tym pogodzić, nie zadawać sobie pytań na które odpowiedzi nie ma i nigdy nie będzie. Jedyne co mogę Tobie radzić, to pamiętaj, kiedy już nie będziesz dawał rady, MUSISZ ODPOCZĄĆ. Zmęczenie ponad ludzkie siły, a takowe przyjść może, u mnie tak było, odbiera zdolność logicznego myślenia. Odpoczęłam, wyjechałam, nie było mnie przez trzy tygodnie i świat się nie zawalił, podczas wypoczynku w sanatorium zdałam sobie sprawę po wielu głębokich przemyśleniach, że bardzo kocham swoją mamę i nie opuszczę jej nigdy! Od mojego powrotu nasze relacje są ciepłe i przyjazne jak nigdy dotąd i bardzo bym chciała żeby tak pozostało już na zawsze.
Bonaj, śledzę Wasze zmagania. Mój tata zakończył leczenie onkologiczne,mdlał, musiał jeździć na wózku, cały dzień spał. Tak doskwierała mu chemia. Po jej odstawieniu w ciągu dwóch tygodni pozbierał się na tyle, że kończy swoje życie tam, gdzie chce być i żyje w miarę możliwości po swojemu, staremu. Może wszystko potrwa jeszcze dzień, a może dwa miesiące, ale znów w tacie widzę znajomą postać. Do niczego nienamawiam, ale myślę, że warto znać i ten punkt widzenia. Ściskam.
_________________ "Jesteś duszą Wszechświata i duszy Wszechświatem!" (złotousty Tuwim)
Przez całą chorobę mojej mamy praktycznie ja decydowałam.... co,
gdzie i kiedy , który lekarz , jakie badania , jakie leczenie .
Decyzje o naświetlaniu mózgu .....tą jedną ona samodzielnie podjęła.
Ja nie mogłam się zdecydować .
I prawdę mówiąc myślę ,że moja mama zdawała sobie z tego sprawę.
Kiedyś w trakcie choroby mi powiedziała , że takie życie to nie życie.
Wolałaby już nie żyć.
Znasz mamę najlepiej i ogólnie orientujesz się w jej stanie.
Zastanów się nad tym , może już pora na to aby mama podjęła samodzielnie decyzje.
Ja mojej mamie pozwoliłam .Co nie oznacza , że musisz zrobić tak samo.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum